Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Jaga ma Ajax, my mamy Jagę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Już jutro święto na Bukowej. Po raz ostatni Bukowa gościła aktualnego Mistrza Polski 20 lat i… 3 dni temu. 21 sierpnia 2004 katowiczanie zmierzyli się z Wisłą Kraków. Przegraliśmy 0:3, a gdyby starszych kibiców zapytać, kto wtedy strzelił gole dla Białej Gwiazdy, nawet strzelając nie mieliby problemów z prawidłowym wytypowaniem autorów trafień. Jakiś tam Żurawski, jakiś tam Frankowski. W tamtych czasach karali nas regularnie, a Żuraw już wyjątkowo upodobał sobie Bukową, przy której strzelił osiem bramek. Na Bukowej też chyba wpadł w największy szał, w przerwie słynnego meczu wygranego przez naszą drużynę 1:0, kiedy to w wywiadzie dla Canal Plus spokojny i stonowany przecież Żuraw pomstował wzburzony na sędziego.

To były piękne czasy, kiedy GKS grał w Ekstraklasie i mogliśmy cieszyć się meczami na najwyższym poziomie. Przez 19 lat banicji tego futbolu na salonach nie mieliśmy, ba – nawet coroczne kompromitacje w Pucharze Polski, przeplatane z rzadka (bardzo rzadka) jakimś awansem powodowały, że na nasz stadion przyjeżdżały jednak drużyny z ekstraklasy przeciętne. Podbeskidzie, Zawisza, Cracovia, Warta. Trochę lepsze – Pogoń czy Jagiellonia. Ale nigdy ekipy z topu. Dziwny traf chciał, że również po niemal 20 latach w końcówce sezonu przyjechał do nas aktualny zdobywca Pucharu Polski – Wisła Kraków. Choć to trochę naciągane, bo to był wręcz świeżo upieczony zdobywca – zdobywca „elekt”. I tych Wiślaków GieKSa zmiotła z powierzchni ziemi, niejako przyzwyczajając krakowian do tego, co ich czeka w spotkaniach z Rapidem Wiedeń czy Cercle Brugge.

Trzy miesiące po zdobywcy pucharu przyjeżdża mistrz. Jagiellonia Białystok. Zespół, który pewnie (choć nie bez problemów pod koniec) wygrał Ekstraklasę w poprzednim sezonie, grając najładniejszą piłkę w całej lidze. Zespół, na którego w ostatnich tygodniach zwrócone są oczy całej piłkarskiej Polski – a to ze względu na walkę o Ligę Mistrzów i obecnie – Ligę Europy. Piłkarze Adriana Siemieńca mają już za sobą dziewięć meczów w tym sezonie. Zaczęło się spektakularnie – od pięciu zwycięstw z rzędu. Z Poniewieżem zespół wygrał w cuglach, m.in. po klasycznym hat-triku Jesusa Imaza na wyjeździe. W lidze zespół pewnie pokonał u siebie Puszczę i Stal oraz w wielkich trudach – ale wygrał w Radomiu 3:2. I seria posypała się. W dużej mierze przez klasę kolejnych rywali, ale też niefrasobliwość – głównie w obronie – piłkarzy z Białegostoku. Norweski Bodo Glimt okazał się zbyt silny i po wyrównanym meczu u siebie Jaga poległa na wyjeździe 1:4. Potem w strzelaninie w lidze z Cracovią przegrała 2:4. No i przedwczoraj – z rywalem już z naprawdę wysokiej półki – Ajaxem Amsterdam nasi rywale polegli 1:4, a mogli wyżej, ale w końcówce Sławomir Abramowicz obronił rzut karny. Cztery porażki z rzędu, trzy ostatnie mecze z czterema straconymi bramkami. Brzmi dość strasznie, a przecież Jagiellonię w kolejny czwartek czeka rewanż w Amsterdamie.

W tym wszystkim, całej pucharowo-ligowej przeplatance mistrza swój udział będzie mieć GKS Katowice. W czasach ekstraklasowych mieliśmy już takie sytuacje i wracając do wspomnianego meczu z Wisłą przegranego 0:3, to był on rozgrywany trzy dni przed spotkaniem Białej Gwiazdy z Realem w Madrycie. Fajny kontrast musieli mieć piłkarze i kibice – sobota Bukowa, środa Santiago Bernabeu. Sobota – Sławik, Bartnik, Agafon, Gorszkow, Kęska. Środa – Figo, Beckham, Zidane, Raul, Ronaldo. Takie rzeczy tylko w piłce.

No i tym razem Jagiellonii pomiędzy starciami z Hendersonem, Berghuisem i Bergwijnem przyjdzie się zmierzyć z naszymi, swojskimi Rogalą, Galanem, Błądem czy Zrelakiem.

Może nie powinno nas to interesować najbardziej, ale jednak ma duże znaczenie, jak do tego spotkania podejdzie trener rywali Adrian Siemieniec. Pierwszy „sukces” już został osiągnięty – Jagiellonia zadecydowała, że nie przełoży tego meczu, co swego czasu wydawało się pewne. Sam Siemieniec jednak w wywiadach mówił, że jeśli chcą być poważną drużyną, muszą sobie radzić z grą co trzy dni. A to będzie udziałem Jagiellonii przez całą jesień, bo zagrają w fazie grupowej Ligi Konferencji (nie ma co liczyć, że odrobią straty z Ajaxem).

Druga kwestia jest taka, czy w obliczu praktycznie przegranego dwumeczu z Holendrami, szkoleniowiec nie postawi na żelazny pierwszy skład w Katowicach. Mogliśmy się bowiem łudzić, że w przypadku korzystnego wyniku w pierwszym meczu z Ajaxem, na rewanż trener będzie oszczędzał najlepszych zawodników.

Jakkolwiek Jagiellonia ma za sobą kilka nieudanych meczów, to dla nas jest to jeden z najtrudniejszych możliwych rywali. I najbardziej istotne jest to, jaką koncepcję na ten mecz ma Rafał Górak i oczywiście, jak ta koncepcja będzie realizowana. W poprzednich felietonach pisałem – i nadal to utrzymuję – że wiadomo, że… nic nie wiadomo. Wszystkie mecze GKS są tak różne, że poza wspomnianym już niedawno aspektem, że nie odstajemy mocno od rywali, nie da się wyciągnąć wspólnego mianownika. Bo porównując chociażby mecze z Rakowem i Motorem, to w tym pierwszym, z teoretycznie lepszym przeciwnikiem, GieKSa zagrała bardzo dobrze, z pressingiem, walecznie i dobrze technicznie, a z lublinianami… szkoda gadać. Mecz meczowi więc nierówny. Do tego pomiędzy było spotkanie z Piastem, w którym GieKSa zagrała średnio, ale z dwoma błyskami.

Szkoleniowiec rotuje składem, zmienia, kombinuje, szuka. I tutaj będzie podobnie, ale czy uda mu się znaleźć optymalne rozwiązanie? Niektórzy zawodnicy nieco zawodzą, ale nie na tyle, by ich odstawić, inni trochę się chcą wyróżniać, ale nie na tyle, by zaklepać sobie miejsce w wyjściowej jedenastce.

Nie pozostaje nam nic innego, jak wyczekiwać tego święta piłkarskiego. To mecz z cyklu tych, na które czeka się dwadzieścia lat. I zarówno jego przebieg, jak i wynik mogą (choć nie muszą) być momentem przełomowym w sezonie. Katowiczanie nie są bez szans, pokazali, że w piłkę grać potrafią, a Ekstraklasa nie jest taka straszna. I choć zespół ma już na koncie zwycięstwo, warto przytoczyć sytuację z sezonu 2000/01, kiedy to w pierwszych dziewięciu kolejkach piłkarze Bobo Kaczmarka nie umieli odnieść zwycięstwa (pięć remisów 0:0!), a w dziesiątej spektakularnie pokonali Legię Warszawa 1:0 po golu w doliczonym czasie gry Moussy Yahai z rzutu karnego. Sezon zakończyliśmy na ósmym miejscu.

Cieszmy się więc z tego święta, Ekstraklasa to nasza Liga Mistrzów, a teraz przyjeżdża zwycięzca ubiegłorocznej edycji. I tutaj każdy wynik jest możliwy.

Legendy Ekstraklasy, pogromca Włochów, pogromca Interu, mistrz Portugalii

Adrian Dieguez, hiszpański strzelec gola w meczu z Ajaxem (ale także samobója w pierwszym spotkaniu z Bodo), zaliczył ongiś 15 meczów w La Liga w barwach Alaves i SD Huesca, zagrał także kilkanaście meczów w Pucharze Króla, z których na pewno zapamiętał szalone spotkanie w barwach Fuenlabrady z Mallorką, kiedy to w dogrywce strzelił gola, poprawił w konkursie rzutów karnych, które jego drużyna wygrała 9:8.

Jatmir Haliti to szwedzki Kosowianin, mający za sobą jeden występ w reprezentacji. W poprzednim sezonie występował w AIK Sztokholm.

Na Transfermarkt Joao Moutinho jest już wyceniany prawie tak samo, jak jego starszy o 11 lat, nazywający się tak samo słynny rodak, występujący obecnie w Bradze (700 tys. vs 800 tys. euro). Zawodnik wcześniej występował w MLS w barwach Los Angeles FC i Orlando City, z którym zdobył Puchar USA. W Spezii rozegrał dziewięć meczów w Serie A i Serie B, ale były to raczej ogony.

Dusan Stojinović były młodzieżowy reprezentant Słowenii, w 2020 roku zdobył mistrzostwo swojego kraju w barwach NK Celje.

Tomas Silva jeszcze w zeszłym sezonie był podstawowym zawodnikiem Vizeli w portugalskiej ekstraklasie, warto jednak odnotować jego symboliczny udział w zdobyciu tytuły mistrza kraju w barwach Sportingu Lizbona, kiedy to w meczu z Maritimo w ostatniej kolejce dostał 24 minut szansy na pokazanie się fetującej publiczności.

Darko Curlinov to 25-krotny reprezentant Macedonii Północnej i autor 4 goli w kadrze. Zawodnik zagrał dwa mecze na Euro 2020 (przeciwko Ukrainie i Holandii), ale jego najważniejszym meczem być może na zawsze pozostanie historyczne zwycięstwo z Włochami na wyjeździe w barażu o Mundial 2022 (zagrał cały mecz). Jeśli chodzi o karierę klubową, zawodnik wygrywał ligi na… drugim poziomie rozgrywkowym w barwach Schalke (2021/22) i Burnley (22/23). W Bundeslidze jednak dane mu zagrać było zaledwie w 16 meczach w barwach VFB Stuttgart, a w Premiership nie wystąpił.

Nene, Portugalczyk w barwach Santa Clary zaliczył 69 meczów w portugalskiej ekstraklasie.

Aurelien Nguiamba były juniorski i młodzieżowy reprezentant Francji w Spezii zaliczył trzy występy w Serie A.

Michal Sacek to mistrz i zdobywca Pucharu Czech w barwach Sparty Praga, dla której rozegrał ponad dwieście meczów. Zawodnik pograł trochę w pucharach, notując m.in. takie wyniki jak 4:1 na wyjeździe z Celtikiem, zmierzył się także z oboma mediolańskimi klubami, a z Interem jako piłkarz prażan wygrał 3:1.

Afimico Pululu to natomiast piłkarz z Angoli, który w przeszłości grał w FC Basel (83 mecze, 5 goli), ma na koncie Puchar Szwajcarii, grał w Lidze Europy. Zaliczył też osiem występów w Bundeslidze w barwach Greuther Furth.

Jagiellonia ma w kadrze trzech zawodników, którzy mają na koncie ponad dwieście meczów w ekstraklasie. Jesus Imaz (202E, 81 goli) to wybitny snajper, który wcześniej grał w Wiśle Kraków. Gdy dodamy, że taka liczba meczów została osiągnięta w ciągu siedmiu sezonów, mamy informację, że Hiszpan po prostu gra prawie wszystko. Przez półtora sezonu grał w Wiśle Kraków, potem już przeszedł do Jagi. W karierze strzelił np. pięć goli Lechowi, siedem Legii, był też autorem kluczowego trafienia decydującego o Mistrzostwie Polski, w 90. minucie meczu w Gliwicach w przedostatniej kolejce poprzedniego sezonu. W przeszłości zawodnik grał w drugiej lidze hiszpańskiej.

Po cichu dwusetkę zebrał Jarosław Kubicki (216E, 16 goli), były piłkarz Zagłębia Lubin i Lechii Gdańsk, z którym zdobył Puchar Polski.

No i legenda Jagiellonii i Ekstraklasy, czyli Taras Romańczuk (303E, 28 goli). Urodzony na Ukrainie zawodnik w Polsce zaczynał w Legionovii, ale od 10 lat gra już w Jadze. Zawodnik pamięta mecz z 2018 w Pucharze Polski przy Bukowej, kiedy to goście wygrali 1:0 po golu w 120. minucie (swoją drogą ten mecz pamięta również Lukas Klemenz, który grał w Jagiellonii oraz Adrian Błąd – piłkarz GKS). Oprócz obecnego sezonu Taras grał w Jagą w pucharach, choćby w szalonym meczu z Rio Ave (4:4), w którym strzelił dwie bramki. Zawdonik wystąpił cztery razy w reprezentacji Polski, jedynego gola strzelając… z Ukrainą w sparingu przed Euro. Wystąpił także w dogrywce barażu z Walią oraz pierwszym meczu Euro 2024 z Holandią.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga