Aż trudno uwierzyć, że poniedziałkowy pojedynek GieKSy z Koroną będzie naszym pierwszym spotkaniem w Ekstraklasie. Dotychczas nasze drogi przecinały się tylko na poziomie pierwszej ligi oraz Pucharu Polski. O wrażenia z tamtych meczów, sytuację w klubie z Kielc i przewidywania przed najbliższym spotkaniem zapytaliśmy Michała Janusa, redaktora zina kibiców Korony „Złocisto Krwiści”.
Zanim porozmawiamy o obecnych rozgrywkach, chciałbym wrócić do finału poprzedniego sezonu, kiedy miał miejsce „cud nad Wartą” i w Poznaniu uratowaliście Ekstraklasę dla Kielc. Godziliście się powoli ze spadkiem do pierwszej Ligi?
Osobiście traktowałem ten wyjazd jak każdy inny. Nie podchodziłem do kwestii gry o utrzymanie zbyt emocjonalnie. Dla mnie spadek to nie byłby koniec świata, dostrzegałem nawet pewne plusy z gry w pierwszej lidze. Gra tam przecież kilka uznanych firm i rywalizacja też jest ciekawa. Jak się jednak okazało, udało się odnieść zwycięstwo, mimo że do przerwy przegrywaliśmy. Właśnie z powodu dramaturgii tego meczu będę go dobrze wspominał, gdyż jak dotąd rzadko udawało nam się odwrócić niekorzystny wynik, szczególnie na wyjazdach.
Głośnym echem odbiła się postawa kibiców Lecha w tym meczu, którzy zamiast dopingu zorganizowali w „Kotle” wakacyjny performance. Jaki twoim zdaniem miało to wpływ na przebieg meczu?
Z perspektywy kibiców gości takie zachowanie wręcz przeszkadzało w prowadzeniu dopingu. Głośna muzyka, którą gospodarze puszczali ze swojego sektora, zagłuszała nasz doping. Sam pomysł uważam jednak za oryginalny i, jak się dzisiaj okazuje, dość skuteczny. W obecnym sezonie Lech jest jak dotąd zupełnie inną drużyną, bardzo dobrze rozpoczął rozgrywki ligowe. Na dzisiaj są głównym kandydatem do Mistrzostwa Polski, ale moim zdaniem to zmiana trenera w głównej mierze spowodowała, że drużyna zaczęła grać o wiele lepiej.
Trener zmienił się też w Koronie i to już po dwóch kolejkach. Mimo to w Kielcach podobnej metamorfozy nie ma.
Moim zdaniem pod względem sportowym niewiele się zmieniło. Dostrzegam, że styl gry zmienił się na bardziej ofensywny, atrakcyjny dla oka, z wykorzystaniem szybkich wahadłowych. Jednak wyniki wciąż nie są takie, jakich byśmy oczekiwali. Zasadniczo nie jesteśmy faworytem w meczach ligowych i te 12 punktów, jakie do tej pory zdobyliśmy, odzwierciedla poziom naszej drużyny. Udało się sprawić jedną niespodziankę, jaką było zwycięstwo w Łodzi z Widzewem.
Trzeba przyznać, że pora na zmianę trenera była dość nietypowa. Dlaczego doszło do niej na tak wczesnym etapie sezonu?
Zmiana trenera to ostatni etap powolnego rozkładu całej ekipy, która odpowiadała za Koronę w poprzednim sezonie. Wcześniej odeszli prezes Łukasz Jabłoński i dyrektor sportowy Paweł Golański. Podejrzewam, że już w czasie przygotowań do sezonu nie kleiła się współpraca pomiędzy trenerem a nowym zarządem i sam Kamil Kuzera zdawał sobie sprawę, że są to jego ostatnie chwile w Kielcach. Mogły go uratować dobre wyniki, tymczasem po dwóch kolejkach mieliśmy zero punktów. Jednak to nie wynik sportowy był tu decydujący. Zmieniła się władza w mieście, na czele z prezydentem, co przełożyło się na zmiany w klubie, który jest miejski. Dlatego, jeśli miałbym szukać powodów do optymizmu, to uważam, że w perspektywie tak wielu zmian w dość krótkim czasie zdobyte przez nas 12 punktów wcale nie jest złym wynikiem, bo mogło być znacznie gorzej.
Wygląda na to, że obecny sezon w Kielcach nie będzie się wiele różnił od poprzednich – walka o utrzymanie do ostatniej kolejki. Takie jest dziś miejsce Korony na piłkarskiej mapie Polski?
Patrząc z perspektywy ostatnich 20 lat, czyli od momentu, kiedy GKS spadł z Ekstraklasy, to mniej więcej 90% tego czasu Korona spędziła w najwyższej lidze. Dlatego uważam, że zasługujemy na to miejsce. Za czasów Kolportera ambicje były duże, walczyliśmy o awans do europejskich pucharów, w 2007 graliśmy w finale Pucharu Polski. Teraz cele są zupełnie inne: klub jest finansowany z budżetu Miasta i można powiedzieć, że idziemy po linii najmniejszego oporu – utrzymać Ekstraklasę wydając przy tym jak najmniej. Poza tym trzeba pamiętać, że Korona wciąż spłaca długi zaciągnięte przez niemiecką firmę, która przez 2 lata zarządzała klubem. Mam jednocześnie nadzieję, że jeśli drużyna dobrze przepracuje zimowy okres przygotowawczy, to uda się zadomowić w środku tabeli. Celem nadrzędnym jest jednak utrzymanie.
Ciekawostką jest fakt, że GKS i Korona nigdy nie spotkały się w rozgrywkach najwyższego szczebla. W najnowszej historii potykaliśmy się jednak na poziomie pierwszej ligi.
Byłem na meczu w Kielcach w 2008 roku. My zaprezentowaliśmy wtedy ciekawą oprawę, ale niestety Wasza grupa nie dojechała z powodu tragicznego wypadku, w którym zginął jeden z Waszych kibiców. Natomiast wiem, że na meczu rewanżowym rozgrywanym w Jaworznie na sektorach gospodarzy było trzech naszych kibiców. Oba mecze w tamtym sezonie udało się nam wygrać. Z kolei w sezonie 2021/2022 GKS Katowice był jedyną drużyną, która wygrała oba mecze z Koroną. Jako kibice pokazaliśmy się wtedy w Katowicach z dobrej strony, szczelnie wypełniając sektor gości, co w I lidze nie było u Was codziennością, a wiosną w Kielcach było Was ponad 800. Spodziewam się, że wiosną stawicie się w Kielcach w co najmniej takiej liczbie. Mam nadzieję, że uda się odczarować wyniki meczów z Wami. Dlatego mówiąc z przymrużeniem oka, teraz jest dobry moment, by oddać punkty zabrane w sezonie 2021/22.
Masz jakieś szczególne wspomnienia z wizyt w Katowicach?
GKS Katowice kojarzy mi się przede wszystkim ze starym stadionem i legendarną wręcz trybuną gości, która niestety została zburzona, a swego czasu mogła pomieścić ponad 1000 kibiców. Jednocześnie cieszę się, że będę mógł po raz drugi odwiedzić sektor gości na starym stadionie w Katowicach. Zapisy u nas jeszcze trwają, ale już niewiele brakuje do kompletu. Ponadto liczę na to, że w przyszłym sezonie spotkamy się już na Waszym nowym stadionie.
Jakie masz przewidywania przed naszym meczem?
Realnie rzecz biorąc uważam, że remis w poniedziałek byłby dobrym wynikiem, bo patrząc na ostatnie mecze GieKSy w Katowicach to niejeden faworyt już się tam potknął. Wyrównany mecz na 0:0 biorę w ciemno, tym bardziej, że nasz podstawowy napastnik jest kontuzjowany i nie wiadomo czy zagra. Nie mamy kim strzelać bramek.
Korona jest dziś najsłabszą ofensywnie drużyną w lidze. Mimo to którego waszego zawodnika powinniśmy się najbardziej obawiać?
Na dziś mamy dwóch typowych napastników: reprezentant Białorusi Jewgienij Szykawka i Dalmau, który raczej nie zagra w poniedziałek z powodu kontuzji. W dobrej dyspozycji jest za to Mariusz Fornalczyk. Ponadto spodziewam się, że ważną rolę mogą odegrać stałe fragmenty gry. W naszej drużynie specjalistą od takich zagrań jest Marcel Pięczek.
Bohaterem letniej transferowej sagi był Japończyk Shuma Nagamatsu. Wielu witało go już w Katowicach, tymczasem ostatecznie wylądował on w Kielcach. Jesteście zadowoleni z tego transferu?
Moim zdaniem Nagamatsu jeszcze nie do końca przystosował się do gry w Ekstraklasie, nie tyle pod kątem poziomu, co ogólnej charakterystyki ligi. Wykręcał świetne statystyki w I lidze, co na razie nie przekłada się na występy w Ekstraklasie. Musi lepiej wkomponować się w zespół, natomiast trzeba go pochwalić za ambicję i przede wszystkim za gola w Łodzi, bo dzięki niemu wygraliśmy z Widzewem.
Po stronie ubytków warto z kolei odnotować transfer Jakuba Łukowskiego z Korony właśnie do Widzewa. Sam zawodnik dał się nam we znaki, wyrównując stan meczu w Katowicach. Czy jest to wasza największa strata kadrowa?
Bezpośrednio nie, bo w końcówce ubiegłego sezonu Łukowski dopiero wracał po ciężkiej kontuzji i nie prezentował formy, z której znaliśmy go wcześniej. Do momentu kontuzji był chyba najlepszym zawodnikiem Korony, miał stabilną, dobrą formę. Stracił jednak pół roku, a gdy wrócił do gry, wiedzieliśmy już, że nie przedłuży kontraktu w Kielcach i odejdzie do Widzewa. Podczas naszego meczu w Łodzi został dość ostro potraktowany przez naszych kibiców i na pewno nie było mu miło.
W tym tygodniu rozgrywaliśmy rundę Pucharu Polski. Choć los przydzielił nam przeciwników podobnego kalibru, to wy zrobiliście swoje w meczu z rezerwami Lecha, my natomiast zaliczyliśmy spektakularną wywrotkę w Skierniewicach.
W poprzednim sezonie los dwukrotnie stawiał na naszej drodze rezerwy ekstraklasowiczów: najpierw Jagiellonii, a potem Legii. Co ciekawe, w kolejnych rundach trafiliśmy na pierwszą drużynę i Legii (wygrana 2:1 po dogrywce), i Jagiellonii (porażka 1:2). Mamy więc doświadczenie gry z rezerwami. W tym roku graliśmy z rezerwami Lecha. Byłem pewny, że nic złego w tym meczu nie może się nam przydarzyć, bo zawodnicy Akademii Lecha nie są zbyt doświadczeni. Niespodzianki nie było i już do przerwy prowadziliśmy 3:0. Natomiast patrząc z boku na Wasz mecz to trzeba docenić siłę Unii Skierniewice, która jest liderem w swojej lidze.
Jak ocenisz waszą formę kibicowską? Jesteście zadowoleni ze swojej postawy w tym sezonie?
Ostatnie lata, w których do końca, z sukcesem walczyliśmy o utrzymanie, pozwoliły nam nabrać wiary w tę drużynę. Ponadto sezon zawsze jest ciekawszy, gdy do końca gra się o stawkę. Przez ostatnie 3 lata ani razu nie zajmowaliśmy miejsca wyższego niż dziesiąte przez dłużej niż dwie kolejki. Mimo to frekwencja na trybunach notuje tendencję wzrostową. Poprzedni sezon był najlepszy w historii pod kątem liczby kibiców, a w obecnym jeszcze poprawiamy te statystyki. Mimo gry o utrzymanie średnia frekwencja utrzymuje się na poziomie 11 tysięcy.
A jak z formą w klubowych gabinetach? Ostatnie zmiany przyniosły więcej spokoju?
Nie nazwał bym tego spokojem. Nowy prezes jest człowiekiem z zewnątrz, wcześniej pracował w Zagłębiu Lubin. Na razie jako kibice nie wiemy o nim zbyt wiele, jednak sugerując się opiniami sympatyków Zagłębia nie będzie to łatwa współpraca. Zwłaszcza w porównaniu z prezesem Jabłońskim, który był dla nas jak brat, zawsze stawał po naszej stronie. Paradoksalnie nie spodziewam się wielu zmian organizacyjnych, jednak mam obawy o poziom zaangażowania Miasta w klub. Jako kibice stoimy na stanowisku, że na tym etapie finansowanie Korony powinno być miejskie, dopóki nie znajdzie się wiarygodny inwestor.
Swego czasu stery w Kielcach dzierżył Krzysztof Zając, w przeszłości piłkarz GieKSy. Jak oceniasz jego rządy?
Miałem „przyjemność” osobiście spotykać się z prezesem Zającem w jego gabinecie i nie wspominam miło tych rozmów. Prezes nie przyjmował naszych argumentów, z jego strony nie było woli współpracy z kibicami. Dodatkowo, przez swoje zarządzanie zadłużył klub, podpisując kontrakty z zawodnikami, którzy nic nie dali Koronie, a zarabiali niemałe pieniądze. Za jego rządów wiele straciliśmy i cofnęliśmy się w rozwoju jako klub.
Jakie rozstrzygnięcie przewidujesz w poniedziałkowym meczu?
Na początku chciałem dodać, że zawodnikiem łączącym oba nasze kluby jest Lukas Klemenz, który przez pół roku grał w Kielcach. Często się nam zdarza, że byli piłkarze strzelają nam bramki, więc typuję, że jeśli GieKSa wygra, to po golu Klemenza. „Na zimno” obstawiam jednak bezbramkowy remis. Ponadto spodziewam się, że Oskar Repka, który dostał czerwoną kartkę w Pucharze Polski, będzie chciał odkupić winy, więc trzeba na niego szczególnie uważać.
Najnowsze komentarze