Moje wspomnienia z Widzewa będą wyjątkowo krótkie i ubogie, bo nie dość, że byłem tam zaledwie dwa razy, to jeszcze niczym wielkim mi się w pamięci ten stadion nie zapisał. Wszystko przebiegło szybko i sprawnie, nie było żadnych problemów. No może poza tym, że GieKSa dwa razy przegrała…
To co pamiętam z obu meczów z Widzewem przy sztucznym oświetleniu to to, że na żywo ten stadion wygląda dużo lepiej niż w telewizji. Umówmy się – w telewizji wygląda koszmarnie. Być może moje wrażenie związane jest z tym, że naprzeciw mnie umiejscowiony był żółty sektor gości. No nic, zobaczmy, co tam ciekawego się działo w Łodzi.
Sędzia rozpoczyna grę od środka… bez piłki
(opcjonalnie: wyższy poziom napinki)
Z pierwszego przegranego 0:1 po golu Masłowskiego pamiętam najbardziej taką oto scenkę i przyznam, że mam polewkę do dziś, ilekroć to oglądam (nie zwracamy uwagi na pewne mało znaczące szczegóły na poniższym filmiku). GieKSa traci gola, Widzewiacy się cieszą, wszyscy wracają już na swoje połowy, a sędzia daje gwizdkiem sygnał do rozpoczęcia gry. W środku stoją sobie Mikulenas i Janoszka i ani myślą kopnąć piłki, bo… jej nie ma.
No tak i jeszcze wspomnijmy o początku meczu. Kibice Widzewa tak się napięli na to spotkanie, że na początku zatracili zupełnie swoją tożsamość i wydawało im się, że są kibicami Ruchu Chorzów. Pierwsze 10 minut to były wyłącznie piosenki o niebieskich. Mające oczywiście na celu rozjuszyć kibiców GieKSy. Rozumiem zgoda zgodą, ale jak widać moda w Polsce na czasowe zmienianie priorytetów istnieje. Tak właśnie Widzewowi wydawało się, że jest Ruchem, tak właśnie kibice GKS Tychy zapominają, że mają mecz w Gdyni i przyjeżdżają na Bukową. Swoją drogą wychodzi, że kibice GieKSy naprawdę są atrakcyjnym kibicowsko przeciwnikiem.
Sroka pakuje swojaka
Na ten mecz pamiętam, że jechałem już podziębiony, a wróciłem schorowany. GieKSa przegrała 1:2, a kuriozalnym golem samobójczym „popisał się” Mateusz Sroka, czym wprawił w złość bramkarza Jacka Gorczycę. GieKSa jeszcze w końcówce strzeliła kontaktowego gola, a Grzegorz Górski strzelił chyba swoją drugą bramkę w GieKSie.
Trener Nawałka po meczu zdaje się powiedział, że zespół nie dojechał na pierwszą połowę. Tym razem góra był Paweł Janas, który kilka miesięcy wcześniej łapał się za głowę, gdy GieKSa strzelała coraz to kolejne bramki w Jaworznie.