Dołącz do nas

Felietony Kibice SK 1964 Społecznie Wywiady

Z życia Female Elite’64, cz. II – wspomnienia.

Avatar photo

Opublikowany

dnia

3 lata działalności grupy Female Elite’64 to spory czas. Każda z nas doskonale pamięta początki, kłótnie o nazwę grupy, brak zdecydowania przy wyborze logo. Ciężko sprawić, żeby grupa piętnastu kobiet miała takie same zdanie na dany temat. Niejednokrotnie z tego powodu skakałyśmy sobie do gardeł i przeklinałyśmy dzień, w którym podjęłyśmy decyzję o rozpoczęciu naszej działalności. A jak wspominamy ten czas? Co najbardziej zapadło nam w pamięć? Sprawdźcie!

Marta: W grupie jestem od niedawna, więc mało co mogę powiedzieć, ale wydaje mi się, że każdy mecz jest dobrym wspomnieniem. Szczególnie, gdy wygrywamy. Widząc radość dzieci, aż łza się w oku kręci i tego nie da się zapomnieć.

Kamila: Mecz meczem, ale te oprawy na sektorze drugim? Ciężka praca, ciężkie wyliczenia, duży stres i właściwie pod koniec prac już zniechęcenie, które mija od razu, jak zobaczy się minę dzieciaków.

Alina: Co do opraw, to najbardziej zapadła mi w pamięci zdecydowanie ta pierwsza. Pamiętam, jak długo się przygotowywałyśmy i stresowałyśmy, że coś nie wyjdzie. Przecież każdy centymetr materiału, każda postawiona kreska, każde cięcie nożyczkami było tak głęboko przemyślane, że powinnyśmy być zmęczone już samym wysiłkiem psychicznym. Najlepsze jest to, że cały stres minął dopiero po meczu. A „małolaci to wariaci” zaintonowane przez Blaszok do dziś chodzi mi po głowie i mam ciarki, jak tylko o tym pomyślę.

Patrycja: Matko, ta pierwsza oprawa to chyba faktycznie najlepsze wspomnienie. Najlepsza jak dotąd sektorówka, faktycznie dopracowana pod każdym względem. Do końca życia nie zapomnę, jaki stres wiązał się z tym dniem i jak wraz z Klaudią popłakałam się na naszym „gnieździe” widząc, jak sektorówka pnie się w górę. Ta ulga, że wszystko wyszło zgodnie z planem – do dziś pamiętam ten moment.

Klaudia: Pati, co jak co, ale powiedzieć, że płakałyśmy to grube niedociągnięcie! Przecież myśmy wyły jak bobry i nie umiałyśmy się uspokoić przez najbliższe 10 minut. Jednak bardziej niż sam moment dźwignięcia sektorówki pamiętam, jak podczas tego samego meczu padł gol. Ty stałaś pod sektorem pierwszym i ściągałaś do nas dzieci, a ja prowadziłam doping na dwójce. W momencie piłka wpada do bramki, my lecimy do siebie jak głupie z radości i… stłuczka. Nie wyhamowałyśmy, haha  Ale w całej euforii i tak ból był prawie w ogóle nieodczuwalny.

Asia: tak, oprawa… Poza tym na pewno jeszcze nasza praca przy remontach, a szczególnie w Domu Dziecka Tęcza, gdzie spędziłyśmy cały tydzień od rana, do wieczora. Przecież pojawiałyśmy się tam przed 8 rano, kończyłyśmy nieraz o 22 i kolejny dzień znów to samo. Zmęczenie ciężko opisać, ale radość po ukończeniu remontu chyba wszystko wynagrodziła.

Paulina: Oj te remonty. Zachciało się babom. Jednak jakby na to nie patrzeć, też najmilej wspominam remont, z tym, że w Świetlicy Św. Brata Alberta. Nogi bolały, ręce odpadały, całe z farby, ale jakie zadowolone! No i moment, jak powstawało nasze logo na ścianie. To był taki znak, gdzie poczułyśmy się naprawdę wyjątkowo, a jednocześnie dumnie, że to właśnie my im pomogłyśmy.

Weronika: To chyba się nie zdziwicie, jak ja również powiem, że oprawa? Ta pierwsza, to zdecydowanie najlepsze wspomnienie. Po tak długim okresie przygotowywania jej i dopinania wszystkiego na ostatni guzik po to, aby w jednym momencie, gdy cała sektorówka idzie w górę, każda z Nas się wzruszyła. Usłyszeć tak donośny odzew z Blaszoka „MAŁOLACI TO WARIACI”. Moment jak dla mnie nie do zapomnienia. Ciepło na sercu pojawiało się z każdym czytanym komentarzem i słyszanym słowem na temat naszej pracy, a impreza na której świętowałyśmy sukces zdecydowanie zostanie najlepszą i najmilej wspominaną do końca życia.

Patrycja: Tak, nasze świętowanie po oprawie najlepiej skwitował jeden ze starszych kibiców. Cytując: „wchodzę do Jugola, a tam baby lokal przejęły”, haha.

Natalia: To ja za to najbardziej wspominam ostatnią oprawę, jak policja próbowała nam ją zabrać. Na sektorówce piłka, herb i serce, ale zagraża życiu. Do dziś wspominam ten foch na cały świat na początku, a później szczęście, jakie wtedy było, jak udało się ją podstępnie odzyskać. Moment, jak udało się ostatecznie dogadać z klubem i w częściach, bo w częściach, ale ją zaprezentowałyśmy. Ile nerwów wtedy było! Olga z Klaudią wyleciały z klubu jak poparzone, za nimi ochrona próbująca dogonić je, uciekające z materiałem. Później cięcie go na szybko i wsparcie każdej osoby, którą spotkałyśmy na swojej drodze… Jak Patrycja weszła na doping i podbudowana tym, że w końcu dopięłyśmy swego zaczęła z dzieciakami krzyczeć, jak nigdy. Ta radość małolatów, że ostatecznie zobaczą to, o czym słyszeli od poprzednich meczów – nie do opisania!

Olga: No, wkurzyłam się wtedy, jak każda z nas. Tym bardziej, że szycie opraw wspominam najbardziej, bo to ja się tym zajmowałam, więc mogę o tym wieeele opowiedzieć… Ostatni raz miałam do czynienia z maszyną w podstawówce, jak był jeszcze taki przedmiot, jak technika, choć wy tego pewnie nie pamiętacie, małolatki. Musiałam przebrnąć przez to sama. Od totalnego zdenerwowania, po bliską przyjaźń z tym urządzeniem. Długie myślenie jak to pozszywać, żeby wszystko się trzymało. Materiał zajął cały mój pokój, więc rzucę od razu pewną ciekawostkę. Złożenie pierwszej oprawy zajęło mi półtora godziny. Do tego każdą machajkę (600 sztuk) prasowałam. Ahhh, tego niewyspania nie zapomnę nigdy.

Klaudia: Olga, odnośnie braku snu, to chyba nie szycie materiałów najbardziej Cię zmęczyło? Pamiętasz, jak robiłyśmy akcję z pączkami w Tłusty Czwartek? W środę każda od rana w pracy, a w nocy miałyśmy o 3 odebrać pączki. Nie opłacało się iść spać. No i tak się stało, że przypadkowo pobiłyśmy rekord. Akcja, która trwała ponad 40 godzin. Chyba nigdy tego nie przebijemy!

Wera: A pamiętacie, jak robiłyśmy oprawę „Jesteśmy częścią tej układanki”? Wzięłam się od razu do roboty, bo i czasu dużo nie było, a wy, jak to wy, zasiadłyście na kanapach i zastanawiałyście się jaką pizzę zamówić. W końcu udało mi się was zagonić do roboty, ale… po godzinie, jak zjadłyście.

Sandra: A tam, oprawy. Nasze urodziny! Na początku spina o tort, a później zachwyt efektem końcowym. I te zdjęcia na obcasach w mrozie… Czerwone nosy, każda z nas się trzęsie jak galareta, a na dodatek trzeba było trzymać fason, żeby dobrze wyjść na zdjęciu, bo wiadomo, że jak już jedna nie wyjdzie tak, jak jej się spodoba, to zdjęcie do usunięcia. Baby… Po godzinnych namysłach, próbach i zamarzniętych śpikach w nosie doszłyśmy do wniosku (mądre Female po szkodzie), że zdjęcie można zrobić w budynku klubowym i tak też się stało. No i wieczerza bez sztućców! Można by rzec, że jesteśmy damami!

Klaudia: O tak, faktycznie damy! No to może przypomnę wam o naszej akcji, która trwała pół godziny, choć każdemu wydawało się, że minimum dobę. Pamiętacie nasz wyjazd do Świnoujścia? Zdjęcie robione na Trzech Stawach, przerobione przez Edytę w Photoshopie i te telefony od wszystkich, gdzie się zatrzymałyśmy, czy faktycznie jechałyśmy stopem, czy na mecz idziemy też, czy tylko chciałyśmy się wybrać nad morze. I zdjęcie drinków zrobionych w piaskownicy, żeby wszyscy uwierzyli, że już jesteśmy na plaży. Gdybyśmy te wszystkie nasze idiotyczne pomysły wprowadzały w życie, to wspomnień byłoby zdecydowanie jeszcze więcej, ale może na dziś już skończmy, bo wystarczająco dużo się tego uzbierało…

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    xyz

    26 listopada 2015 at 20:32

    to jest coś… 🙂

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Stal Rzeszów Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

04.05.2023 Katowice

GKS Katowice – Stal Rzeszów 8:0 (5:0)

Bramki: Kozubal (1), Bergier (12), Mak (14),(25),(27), Repka (62), Marzec (75), Arak (87) –

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski (60. Krawczyk), Jędrych, Jaroszek (72. Shibata), Komor, Repka, Mak (76. Aleman)– Błąd (76. Baranowicz), Kozubal, Marzec – Bergier(60. Arak)

Stal Rzeszów: Raciniewski – Warczak, Kościelny, Śimcak, Diaz (60. Wachowiak), Thill (75. Danielewicz), Łysiak, Kądziołka (46.Bukowski), Paśko, Łyczko (46. Synoś), Prokić (75. Plichta)

Żółte kartki: – Krawczyk

Czerwona kartka: – Kościelny

Sędzia: Damian Kos (Gdańsk)

Widzów:

    Kontynuuj czytanie

    Galeria Piłka nożna

    Szalone zwycięstwo w Warszawie

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Zapraszamy do obszernej galerii z wyjazdu do Warszawy. GieKSa po szalonej końcówce pokonała Polonię 2:1. Zdjęcia przygotowała dla Was Madziara.

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

    Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

    ***

    Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

    Urazy Rogali i Wasielewskiego?
    Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

    Wracają demony jesieni?
    Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

    Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
    Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

    Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
    Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

    Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
    Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

    Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
    Górak:
    Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga