Już za 16 dni czeka nas rozpoczęcie rundy wiosennej. Jakiż to będzie mecz… Już na samym wstępie zagramy z drużyną z miejsca premiowanego awansem. Do Arki Gdynia mamy w tej chwili 9 punktów straty i to spotkanie to już naprawdę ostatni dzwonek, żeby włączyć się do walki o ekstraklasę. Jeśli gdynianie wygrają na Bukowej – będzie definitywnie pozamiatane. Jeśli wygramy my – będzie można się jeszcze łudzić i widzieć światełko w tunelu.
Byliśmy o malutki kroczek od tego, aby pojedynek z Arką miał taką „korbę” jak należy. Niestety ostatnie minuty meczu w Sosnowcu zupełnie zmieniły punkt widzenia. Zamiast walki o realne włączenie się do walki mamy tylko walkę o uratowanie cienia nadziei.
Fakt faktem, to wydarzenia zapowiada się pasjonująco. Trener Brzęczek ma bowiem cały okres przygotowawczy dla siebie, a że „coś” w tę drużynę tknąć potrafi – pokazał już jesienią. Z drużynami z czołówki – Zagłębiem czy Wisłą – zabrakło jednak czegoś więcej i liczymy na to, że to „więcej” ujrzymy na wiosnę.
Wszyscy jeszcze mocno wierzymy w awans, ale patrząc realnie ta runda może być przygotowaniem do walki w przyszłym sezonie – choć to tak stara śpiewka, że już aż nudna. A jednak – GKS jakichś spektakularnych wiosen nie notował – jak było przeciętnie lub kiepsko na jesieni, tak bywało po przerwie zimowej.
Tak naprawdę przed nowym sezonem takie prawdziwe dmuchanie balona mogą spowodować dwie rzeczy – transfery i właśnie udana wiosna. Te pierwsze pompowały ten balon tak mocno, że szybko pękał (ekipa Bonków i Sobczaków, czasy Fornalaka, ekipa Bodzionych i Ceglarzów). Za każdym razem ostrzylismy sobie zęby i za każdym razem były to kompletne niewypały. A co do wiosny, która dała nadzieję na lepsze jutro? Przychodzi mi na myśl ta Adama Nawałki, który utrzymał GKS w lidze. I co najlepsze – kolejna jesień była bardzo dobra, GKS strzelił najwięcej goli na wyjeździe, a postawa zarówno piłkarska, jak i mentalna – były na bardzo wysokim poziomie. To wtedy coś zostało przerwane i z powodu braku pieniędzy piękny sen nie miał szansy się ziścić.
Tak, to prawda, dobra runda nakręca kolejną. Do uznania poprzedniej rundy za udaną zabrakło tych kilku minut w Sosnowcu. Startujemy więc znów od zera i należy zebrać się w sobie i zrobić wszystko, aby pobudzić samych siebie (piłkarzy), klub i kibiców do wiary w lepsze jutro. Trzeba grać tak, aby wygrywać i doskoczyć do czołówki. Żeby w razie braku awansu zająć to cholerne piąte czy czwarte miejsce, które – mimo wszelkich szyderstw w kierunku Przemysława Pitrego – nadal jest nieosiągalne dla naszego zespołu.
Wyobrażacie sobie to? GieKSa co prawda ciągle ma stratę do premierowej dwójki, ale punktuje regularnie, kończy sezon ba czwartym miejscu z czterema punktami straty. Możecie się śmiać, ale w takiej sytuacji balon przed kokejnym sezonem nabrałby takich rozmiarów, jakich jeszcze nie miał. Uwierzylibyśmy, że awans jest naprawdę realny – z tym trenerem i tymi piłkarzami. Dlatego za wszelką cenę trzeba dążyć do jak najlepszego wyniku w tym sezonie, bo to wynik, a nie jakieś testowanie wariantów, jest niezbędny do walki w przyszłym sezonie.
A jeżeli teraz będziemy chcieli zakończyć sezon z jak najmniejszą stratą do lidera, to przez przypadek może się uda go po drodze przeskoczyć.
Ale do tego niezbędne jest zwycięstwo z Arką.
Najnowsze komentarze