Dołącz do nas

Felietony

Organizacyjna kompromitacja Zawiszy okiem redakcji GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Mecz z Zawiszą Bydgoszcz co prawda odbył się w niedzielę, a dzisiaj mamy czwartek – tak jak jednak obiecaliśmy, przytoczymy nasze redakcyjne perypetie na tym ładnym stadionie. Perypetie niespotykane nigdzie indziej. Przy okazji przytoczymy Wam trochę kulisów pracy redakcji, jeśli chodzi o organizację.

Ten tekst trochę może zakrawać na kopanie leżącego, ale tak po prawdzie patrząc na nasze „przygody” w niedzielę trudno się dziwić, że klub stanął na skraju przepaści. I tylko kibiców Zawiszy żal, że ich klub praktycznie został zniszczony i znów będą go musieli odbudowywać ze zgliszczy. Swoje akcje sprzedał Radosław Osuch, a klub nie dostał licencji na grę w przyszłym sezonie w pierwszej lidze.

Szybko napiszemy Wam, jak wygląda nasza organizacja na mecz wyjazdowy. Autor niniejszego tekstu na kilka dni przed meczem wchodzi na oficjalną stronę rywala, aby poznać sposób przyznawania akredytacji. W poprzednich rundach był to proces nie tyle skomplikowany, co żmudny i… wkurzający. Najczęściej trzeba było wydrukować wniosek akredytacyjny w formacie .doc lub .pdf, wypełnić go ręcznie długopisem – gdyż często wymagany był podpis redaktora naczelnego – zeskanować, a w przypadku braku skanera zrobić fotkę – i wysłać na maila biura prasowego rywali. Gdy podpis nie był wymagany, można było po prostu w Wordzie wypełnić ten wniosek i odesłać.

Od obecnej wiosny wiele klubów przystąpiło do portalu akredytacyjnego Accredito. Nieprawdopodobne ułatwienie – gdyż polega to na tym, że posiada się swoje indywidualne konto w portalu, jest się przypisanym do danej redakcji – czyli w naszym przypadku GieKSa.pl i można sobie buszować po wydarzeniach sportowych. Na przykład wchodzi się na profil Biura Prasowego Miedzi Legnica, gdzie jest utworzone wydarzenie „Mecz Miedź Legnica – GKS Katowice”. Klika się na opcję „akredytuj się”, automatycznie wypełnione są pola z imieniem i nazwiskiem oraz nr pesel podanym przy rejestracji. Nam pozostaje tylko wybrać rodzaj akredytacji – prasa, foto lub inne. I kliknąć akredytuj. Całość trwa kilkanaście sekund i jest to po prostu… super. Jeśli chodzi o mecz z Zawiszą, to klub z Bydgoszczy w akredytacjach jednorazowych wymagał zdjęcia i to już była upierdliwość na samym wstępie. Ale no nic – każdy z nas (5 osób) wysłał ten wniosek i spokojnie jechaliśmy do Bydgoszczy.

Jak pisaliśmy w „pre-post scriptum” mieliśmy spory zapas czasowy. Po posiłku w Bydgoszczy pojawiliśmy się na stadionie Zawiszy niecałą godzinę przed meczem. I od razu pierwsze kuriozum – w kontekście tego, co przeczytacie dalej – na klubowy parking wjechaliśmy bowiem machnąwszy jakąś kartką. Grzecznie otworzyli nam bramę i zaparkowaliśmy. Byliśmy na stadionie na „krzywy ryj”, co tak naprawdę zdarza się nam bardzo często – to znaczy akredytacje mamy załatwione, ale bardzo często nie musimy udowadniać swojej tożsamości, tylko plakietki są nam wydawane „na gębę”.

Na portalu Accredito jeszcze w nocy przed meczem każdy z naszych wniosków nie był jeszcze rozpatrzony. Zastanawialiśmy się, że może wszyscy mają to w Bydgoszczy gdzieś i rozpatrzą w niedzielę rano. Będąc już na obiekcie – bez plakietek – żartowaliśmy, że może już olejemy te akredytacje i pójdziemy się instalować. I może dla świętego spokoju tak trzeba było zrobić. Na bramie bowiem okazało się, że do dyspozycji jest akredytacja tylko dla jednego z nas. Poszliśmy więc do biura klubu i tam się zaczęło.

Pani rzecznik Daria Kosmala dała popis. Nie wiadomo czego, czy była to buta, czy syndrom napięcia przedmiesiączkowego. W każdym razie najpierw wyprosiła nas z biura na zewnątrz w dość ostentacyjny sposób. Na nasze tłumaczenie, że jesteśmy z GieKSa.pl, wysyłaliśmy wnioski na mecz, a nie ma ich na bramie, mocno się zdziwiła. Powiedziała, że tak, wystawiła jedną akredytację. Co z resztą? Pani Daria trochę z pyskiem (przepraszam za określanie, ale tak właśnie było) powiedziała, że owszem dobrze wie o naszych wysłanych wnioskach, ale skoro przyznała tylko jedną akredytację, to tak jest i tyle.

Problem w tym, że na naszych profilach nie pojawiła się odmowa, tylko ciągle status wniosku był nierozpatrzony i mogliśmy edytować dane. Po naszym stwierdzeniu, że mogłaby po prostu zaznaczyć odmowę, ona zaczęła coś pieprzyć, że można było zadzwonić, że są telefony. OK, ale w takim razie po cholerę Accredito?

Za chwilę było jeszcze ciekawiej. Okazało się, że nie zapoznaliśmy się z regulaminem przyznawania akredytacji, gdzie ponoć był punkt, w którym przyznaje się 1 akredytację dla danej redakcji. Regulaminy prawie wszystkich klubów w Polsce mają taki zapis. Zazwyczaj jest to jedna akredytacja prasowa i jedna FOTO. Od Świnoujścia po Łęczną, od Legnicy po Suwałki. W praktyce prawie nigdy nie mieliśmy problemów, aby mimo takiego zapisu – stworzonego zapewne na zapas na wypadek meczu powiedzmy Pogoni Siedlce z Realem Madryt i konieczności ograniczenia prasówek – otrzymać nawet i po 5 akredytacji. Jakieś problemy z taką ilością robili nam gdzieś tam w Rybniku czy Bełchatowie, ale zawsze udawało się dojść do porozumienia. Wszystkie Stróże, Niepołomice, Brzeska, Nieciecze i inne wiochy okazywały się być mentalnymi metropoliami przy niby dużym klubie – Zawiszy. Pani Daria jeszcze coś pieprznęła o ograniczonej ilości miejsc na sektorze prasowym. Jak bardzo ograniczone było to miejsce pokazujemy na zdjęciu w tym artykule – zdjęcie zrobione w trakcie meczu…

Ale co dalej? Nagle dowiedzieliśmy się, że mecz odbędzie się bez udziału publiczności ze względu na awarię systemu. Na 90minut.pl informacja o tym fakcie ukazała się pół godziny przed meczem. My też mniej więcej w tym czasie dowiedzieliśmy się, że spotkanie będzie odbywać się przy „jeszcze bardziej pustych trybunach”. Podobno nawalił im system monitoringu. W związku z wyładowaniami atmosferycznymi. Oczywiście w oświadczeniu klub nie omieszkał zaznaczyć, że „przyczyny były niezależne od nas”. Generalnie zakończyło się totalną klapą i kompromitacją, a rykoszetem dostaliśmy my, bo już zupełnie jaja się porobiły z tymi akredytacjami. Aż się boję myśleć, co by się działo na Bukowej, gdyby pół godziny przed meczem powiedzieć kibicom, że klub nawalił i na stadion wejść nie można. To się w głowie nawet nie mieści…

Chodzą słuchy, że po rezygnacji Osucha na meczu mogliby się w końcu pojawić i kibice i po prostu klub lekko popuścił w majtasy, nie będąc na to przygotowanym. Dlatego wymyślili bajkę o awarii systemu. Ale to tylko hipoteza.

Pani Daria po początkowym wyleceniu z pyskiem w końcu zmieniła front i stała się miła i powiedziała, że ręcznie nam te akredytacje wypiszę. Z dwoma tylko zastrzeżeniami. Nie dostaniemy FOTO. I nie będziemy mogli udać się na konferencję prasową po meczu – na drugim końcu stadionu (inny element paranoi). Czekaliśmy więc kilkanaście minut i w końcu je wzięliśmy. Na koniec dodała nam uprzejmie, że będziemy mogli korzystać ze zdjęć, które zostaną zamieszczone na stronie Zawiszy… Nam dała zakaz na fotki, a potem sama lajtowo sobie robiła zdjęcia spod budki sędziowskiej…

Nie niepokojeni przez nikogo udaliśmy się do kabiny nad trybuną, a nie na prasówkę. Stamtąd mieliśmy dużo lepszy widok. Pamiętając jednak nasze wizyty na tym stadionie w poprzednich sezonach trzeba przyznać, że od tamtego czasu te kabiny stały się po prostu zapuszczone. Trochę higieny by się jednak przydało…

Zastanawialiśmy się, jak rozegrać z konferencją. Jedna uprzednio przyznana akredytacja uprawniała bowiem do przejścia przez płytę boiska i udział w spotkaniu mediów z trenerami. Rozważaliśmy, kto ma pójść. W końcu pod koniec meczu padła decyzja, że smolimy to i idziemy wszyscy. Poszliśmy do bramki na płytę boiska i chcieliśmy na pewniaka przejść przy panu ochroniarzu mówiąc, że jesteśmy media z Katowic i idziemy na konferencję. Nic nie musieliśmy mówić. Pan bardzo sympatycznie otworzył przed nami bramkę i nie robił żadnego problemu.

Problem był z samą konferencją, która rozpoczęła się rekordowo szybko. Zawsze jest to co najmniej 15 minut, a czasem 20 czy 25. Tutaj niestety gdy pojawiliśmy się na sali konferencyjnej jakieś 10 minut po meczu, była ona już w toku. Udało nam się jednak coś niecoś nagrać. Inna sprawa, że przechodzenie na drugi koniec stadionu, aby brać udział w konferencji jest lekko uciążliwe i mało spotykane na stadionach.

Po meczu hasaliśmy sobie po boisku i nikt już na nie niepokoił. Wszyscy chyba poszli do domu.

W Accredito nie ma już opcji „edytuj” bo wydarzenie jest uznane za zakończone. Nasze wnioski nadal jednak mają status „nierozpatrzone”.

Okazuje się, że cały totalny burdel organizacyjny w Zawiszy przeniósł się na kwestie prasowe i podejście do naszej redakcji w niedzielę. Przeniosło się to także na boisko. I tak naprawdę możemy serdecznie podziękować naszym piłkarzom, że dali w dupę temu klubowi.

Klubowi w tym kształcie – organizacyjnym. Miejmy nadzieję, że po samowycięciu nowotwora nazwiskiem Osuch do Zawiszy wróci normalność. Dobrze by było jeszcze, żeby Daria się ogarnęła i traktowała gości nie jako zło konieczne.

Kibicom natomiast życzymy profesjonalizmu klubu i powrotu na trybuny. Zawisza jako marka jest potrzebny polskiej piłce.

prasa na zawiszy

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga