Felietony Piłka nożna
Teraz dopiero zaczyna się walka!
Za nami pracowity weekend. Najpierw w piątek wieczór GieKSa grała w Radomiu, by w niedzielę w meczu przyjaźni zmierzyć się z Banikiem Ostrava. O meczu z Radomiakiem powiedziane zostało już chyba wszystko. Teraz dopiero zacznie się zabawa. A tak poważnie – teraz rozpoczyna się walka na dobre.
Chyba dość niepoważnie potraktowaliśmy Puchar Polski, ale ok. Teraz przynajmniej nie będzie wymówek, że gramy co trzy dni itd. choć meczów w tych rozgrywkach jest tyle co kot napłakał. Teraz będą tylko i wyłącznie mecze ligowe, walka, wojna o ekstraklasę.
Wczoraj w meczu z Banikiem kibice pokazali klasę. Bawili się znakomicie i nie dali wyrazu niezadowoleniu z fatalnej inauguracji. Mimo że tak naprawdę stała się rzecz straszna, machnęli na to ręką. Teraz już jednak taryfy ulgowej nie będzie. Błędy były popełniane przez 9 pierwszoligowych sezonów, teraz marginesu nie ma. Ma być awans i koniec.
Piłkarze byli niejednokrotnie przez nasza redakcję krytykowani. Nieraz jechaliśmy ostro. Często też za dobre mecze chwaliliśmy, czasem na wyrost, na zachętę. Jako że jesteśmy na każdym meczu od wielu lat, dajemy sobie prawo do wyrażania opinii, nawet jeśli ktoś za nasze oceny ma się obrazić.
Tym razem będzie podobnie. Mimo tej rysy w Pucharze Polski. Wyrzucamy to do kosza i startujemy od zera. Każdy zawodnik ma w tym sezonie czystą kartę (co nie oznacza, że są takie przypadki, że już teraz wiemy, że furory nie zrobią). Drużyna ma nasze pełne wsparcie i jeśli zdarzy się jeden czy drugi słaby mecz, nie będziemy robili dramatu. Musimy jednak wiedzieć, że te słabsze mecze czy nieuniknione w sezonie porażki będą wypadkiem przy pracy, zwykłą koleją rzeczy lub będą wynikały z trafienia na godnego i mocnego rywala. Że to będą słabsze mecze, ale naznaczone walką. I że słabe nie będzie oznaczać beznadziejne.
Nie przyjmujemy do wiadomości, że mogą się powtórzyć takie dramaty pod względem poziomu jak te z zeszłego sezonu – Zagłębie u siebie, Pogoń Siedlce w Pruszkowie, Arka, Bytovia u siebie czy kilka innych spotkań. Takie mecze mogą się przydarzyć raz, góra dwa w sezonie. Jeśli chcemy awansować to proporcje meczów na rundę muszą się rozkładać co najmniej tak:
4 mecze bardzo dobre
6 meczów dobrych
4 mecze przyzwoite
2 mecze słabe
1 bardzo słabe
My tymczasem na wiosnę (plus Wigry i Zagłębie awansem) mieliśmy:
1 bardzo dobry
4 dobre
3 przyzwoite
5 słabych
3 bardzo słabe.
Problem w tym, że te słabe czy bardzo słabe mecze notowaliśmy też z przeciętniakami. Kiedyś piłkarze mieli pretensje, że używamy takich słów jak „dramat” czy „żenada”. Owszem – używamy ich (w odniesieniu do piłkarzy nader często), ale tak właśnie bywało w poprzednich sezonach. Grali oni mecze nie tylko słabe, ale także tragiczne, nieprzystojące pierwszoligowcom. Takie, że zastanawialiśmy się, że jak ci zawodnicy mogą w ogóle uprawiać ten zawód. Być może byliśmy ostrzy, ale nie było w tym przesady. Coraz to kolejne spotkania wpisywały się do „panteonu” najgorszych występów GieKSy w historii.
Tym razem nie chcemy i z całego serca życzymy piłkarzom, żeby takie mecze im się nie trafiały. Tak jak napisaliśmy – jeśli zdarzy się raz na jakiś czas słabszy czy pechowy mecz, to ocenimy sprawiedliwie, ale ze wsparciem. Dobrym przykładem może tu być spotkanie z Sandecją z wiosny. Podczas gdy na piłkarzy wylało się wiadro pomyj na forum, to my nie jechaliśmy po zespole, bo widzieliśmy, że pechowy przebieg zdarzeń i sytuacji doprowadził do takiego, a nie innego wyniku. Widzieli to też obecni w Nowym Sączu kibice i oni też nie mieli wielkich pretensji do zawodników o ten mecz. Ot zdarzyło się.
Sezon najciekawszy i najtrudniejszy od lat. Tutaj już nie ma zmiłuj się, nie ma planu dwuletniego. To jest ten sezon, w którym musimy awansować. I tak – należy się trzymać razem: piłkarze i kibice. Ale jak zespół otrzymywał wsparcie wręcz nadmiarowo w poprzednim sezonie, tak teraz piłkarze muszą dać dużo od siebie.
Tak więc, do dzieła panowie. Jedziemy z tym koksem!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami
Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.

Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska
GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Piłka nożna
Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga
Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie, bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.
W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.
Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.
Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.




pawelas197
25 lipca 2016 at 23:00
AMEN
luk
26 lipca 2016 at 12:18
Trzeba by im to w szatni powiesić
luk
26 lipca 2016 at 12:20
Trzeba by im to w szatni powiesić.
banik12
26 lipca 2016 at 17:02
o nie nie,ja im tego meczu z Radomiakiem tak szybko nie zapomne
CIErPLIWY
26 lipca 2016 at 18:43
WIArA czyni cuda.
Irishman
27 lipca 2016 at 07:41
Racja Shellu – zerujemy liczniki i wszyscy lecimy z tym awansem!
I nie wiem, tylko po co to jakieś takie…hmmm…tłumaczenie?
Każdy ma prawo do swojej oceny i tak samo Wy. Dla jednych te oceny były za ostre dla innych zbyt łagodne ale chyba dla największego grona czytelników – w sam raz.
A jeśli np. jacyś pojedynczy (bo na pewno nie większość) piłkarze mają jakieś tam obiekcje, to najlepiej żeby na boisku pokazali nam wszystkim jak bardzo się myliliśmy… aż nam w piety pójdzie!
I chyba wszyscy o niczym innym tak nie marzymy, jak właśnie o tym, żeby nam kopary poopadały z wrażenia, jak zobaczymy ich seryjne zwycięstwa!
PZDR
🙂