Kibice GKS Katowice mobilizowali się na mecz z Tychami, ale spotkanie derbowe to już historia. Nasz zespół przegrał po raz pierwszy od pierwszej kolejki i tak patrząc z perspektywy czasu może trudno powiedzieć, że to był jakiś wielce zimny prysznic, ale na pewno ta porażka nie była wkalkulowana. Straciliśmy trzy punkty mając szanse na zrównanie się z liderem, a tak mamy do niego trzy oczka straty. Czyli nadal nie jest źle, ale tak jak pisaliśmy – trzeba szybko zdiagnozować problem i stłumić go w zarodku tak, żebyśmy nie mogli później mówić o zadyszce czy – nie daj Boże – kryzysie.
Trzeba powiedzieć, że są w naszym zespole zawodnicy, którzy są mocno samokrytyczni i to może się podobać. Pewność swoich umiejętności, ale też umiejętność powiedzenia sobie, że tym razem nie daliśmy rady, jest cenna, bo prowadzi do rozwoju. Spodobała się wypowiedź Mateusza Kamińskiego, który powiedział, że „19 punktów to za mało”. W kontekście tego, że GKS notuje najlepszy początek sezonu od 10 lat, jest w samym czubie tabeli, taka wypowiedź pokazuje, że nasi zawodnicy dążą jeszcze do czegoś więcej. Grzegorz Goncerz jest optymistą mówiąc:
Jesteśmy w stanie zrobić serię jeszcze lepszą, niż ta którą nam się ostatnio udało stworzyć. Droga do tego wiedzie przez niedzielne spotkanie.
To napawa optymizmem, a że kapitanowi należy ufać niech świadczy jego zapowiedź sprzed kilku tygodni. Otóż po strzeleniu gola Zniczowi powiedział, że czuje, że się odblokował i teraz już będzie trafiać do siatki. Słowa dotrzymał i potem trafił jeszcze czterokrotnie. Tak więc, co do nowej serii – jeszcze lepszej niż 9 meczów bez porażki – Gonzo, trzymamy za słowo!
Przede wszystkim trzeba poprawić grę w ofensywie. Bo piszemy o 135 minutach słabych w wykonaniu GKS, czyli druga połowa meczu ze Stalą i całe spotkanie z Tychami (nie oszukujmy się, jak na drużynę walczącą o awans, był to słaby mecz). Gra defensywna jest nadal bez zarzutu. Mamy dobrych defensywnych pomocników i linię obrony, która trzyma poziom. To że Bartłomiejowi Kalinkowskiemu przydarzył się błąd – to akurat się zdarza i nikt nie ma z tego powodu pretensji. Problem w tym, że gdyby Stal strzeliła gola na Bukowej to byśmy nie wygrali. Tychy strzeliły i przegraliśmy. Mamy na papierze naprawdę dużą siłę ofensywną, ale niestety ostatnio szwankuje realizacja i lekko… forma niektórych zawodników. Muszą się za siebie wziąć Andreja Prokić i Mikołaj Lebedyński, musi do środka przejść Tomasz Foszmańczyk, bo naprawdę neutralizujemy jego potencjał na skrzydle. Ale to już temat do analizy dla trenera Brzęczka.
Na Bukową przyjedzie Pogoń Siedlce. Bardzo nieoczekiwanie robi się to mecz o sześć punktów! Kto by się tego spodziewał po formie GieKSy z ostatniego czasu? A fakt jest taki, że nasz zespół ma na koncie 19 punktów, a Pogoń – aż 16.
Piłkarze Dariusza Banasika zaczęli od Pucharu Polski i potyczki ze Stilonem na wyjeździe, gdzie wygrali 3:0, ale z KSZO Ostrowiec przegrali już po dogrywce 1:2 (utrata bramki na 1:1 w 90. minucie). Inaugurację sezonu ligowego mieli siedlczanie w Tychach, gdzie zwyciężyli 1:0. Potem jednak było bardzo słabo – porażka w Sosnowcu 0:1, z Sandecja u siebie 0:3, w Zabrzu 0:2, w Grudziądzu 0:1 i w międzyczasie zaledwie 1:1 (wyrównanie gości w 90. minucie) u siebie z Kluczborkiem. Nagle coś się odmieniło w zespole. O ile wygraną z Bytovią można jeszcze było zakładać, to zwycięstwo 4:1 w Suwałkach było absolutną sensacją. Co prawda Wigry ostatnio graja dość kiepsko, ale wówczas były na fali i mało kto się spodziewał, że Pogoń może tam zremisować, a co dopiero tak efektownie wygrać. Poniżej możecie zobaczyć skrót z tego meczu.
Trzecie zwycięstwo z rzędu Pogoń odniosła z Chrobrym 2:0. Potem co prawda mieliśmy porażkę w Chojnicach 1:2, ale w zeszłą niedzielę znów triumf Pogoni – 1:0 ze Stomilem. Po tym meczu trener Dariusz Banasik powiedział:
To my byliśmy dzisiaj lepsi, my wygraliśmy, ale chcę podkreślić, że graliśmy z dobrym przeciwnikiem. Z rywalem, który gdyby nie trzy odęte punkty – byłby w górze tabeli. Pierwsza połowa zdecydowanie ze wskazaniem na nas – zespół z Olsztyna przyjechał grać z kontry i ciężko było nam cokolwiek wykreować. W drugiej połowie trochę oddaliśmy inicjatywę, ale paradoksalnie w tej sytuacji wyprowadziliśmy kontrę i niezawodny ostatnio Wrzesiński popisał się i ta bramka dała nam upragnione zwycięstwo.
Podstawowym bramkarzem Pogoni jest Rafał Misztal. Zawodnik zwiedził kilka klubów, był m.in. w ekstraklasowych Widzewie i Bełchatowie, ale nie dane mu było zadebiutować w ekstraklasie. Znamy go dobrze z Dolcanu i Chojniczanki, w których grał przeciw GieKSie.
Obrona – Tomasz Lewandowski występował od 10 lat w 11 różnych klubach, a szczytem jego możliwości była chyba… Młoda Ekstraklasa Legii Warszawa.
Arkadiusz Jędrych to „legenda” Znicza Pruszków. Oczywiście piszemy żartobliwie, bo wiele lat spędził w juniorach, ale aż do seniorów i kilku sezonów gry w dorosłej drużynie, grał w Zniczu 14 lat! Dopiero przed sezonem trafił do Pogoni i zaliczył komplet meczów w całości.
Mateusz Żytko jawi się jako jeden z dwóch weteranów zespołu. Mistrz Europu U-18 z 2001 roku rozegrał 159 meczów (Śląsk, Zagłębie, Polonia W., Polonia B., Cracovia) w ekstraklasie i strzelił 4 bramki. Zawodnik pamięta jeszcze mecze z GieKSą w najwyższej klasie rozgrywkowej – jako zawodnik Zagłębie 7:0 wygraną w Lubinie i porażkę 0:2 na Bukowej. Tym samym pamiętam największy pogrom GieKSy w historii… Co ciekawe grał też w rezerwach Zagłębia w meczu I kolejki III ligi w sezonie 2006/07. GKS wygrał 3:0.
Daniel Chyła to zawodnik średnio co 2 lata zmieniający kluby. Teraz zalicza drugi sezon w Pogoni, wcześniej grał w chojniczance, Okocimski, Flocie i Polkowicach.
W meczu ze Stomilem czwartą żółtą kartkę ujrzał Konrad Wrzesiński. Uff… zawodnik ma na koncie 3 bramki i jak dotychczas grał wszystko w tym sezonie. To właśnie on zapewnił wygraną 1:0 z olsztynianami.
Pomoc – Rafał Makowski to 20-latek, który od dziecka związany był z Legią Warszawa i dopiero od tego sezonu jest zawodnikiem Pogoni. Dwa sezony temu został Mistrzem Polski juniorów, a w zeszłym sezonie grał w pierwszej drużynie Legii. W ekstraklasie zaliczył 7 meczów (3 w podstawowym składzie), a w Lidze Europy grał przeciw albańskiemu FK Kukesi, duńskiemu FC Midtjylland, a także wszedł na końcówkę meczu z Napoli. Ma na koncie mistrzostwo Polski z Legią. W obecnym sezonie zdążył zagrać z Lechem w Superpucharze Polski, ale Legia przegrała 1:4. Rafał może być w niedzielnym spotkaniu podmęczony, gdyż wczoraj grał mecz w Turnieju Czterech Narodów (U-21) we włoskiej… Gorgonzoli – Polska przegrała z Włochami 0:3.
Najbardziej doświadczonym zawodnikiem jest Marcin Burkhardt. Zawodnik ze zmarnowaną karierą, bo miał papiery na dużo, dużo więcej. W ekstraklasie grał w Amice, Legii i Jagiellonii – bilans 180 meczów i 15 bramek. W barwach Amiki grał w Pucharze UEFA – m.in. z Servette Genewa – u siebie strzelił gola, a na wyjeździe po jego atomowym strzale z 40 metrów, piłka po rykoszecie wpadła do bramki. Grał także przeciw Glasgow Rangers, Grazer AK, Az Alkmaar i AJ Auxerre. W tym ostatnim meczu działy się rzeczy niesamowite. W wyniku kontuzji oraz czerwonej kartki boisko musiało opuścić dwóch bramkarzy i do bramki wszedł właśnie Marcin Burkhardt. Co ciekawe działo się to w 49. minucie przy stanie 4:1 i Bury przez pozostałe ponad 40 minut puścił tylko jednego gola. W Legii grał w pucharach przeciw Austrii Wiedeń, a w Jagiellonii – Arisowi Saloniki. W trakcie swojej kariery miał wojaże zagraniczne – szwedzki IFK Norrkoping, ukraiński Metalist Charków, azerski Simurg Zaqatala, bułgarskie Czerno More Warna i norweskie Ullensaker/Kisa IL. W Metaliście mógł się zmierzyć przeciw Sturm Graz, a w Czerno More – Dinamu Mińsk. W reprezentacji Polski rozegrał 10 meczów i strzelił 1 gola.
Jak Bury puszcza gola z Francuzami, ale też zalicza asystę możecie zobaczyć poniżej (od 18:10)
Grzegorz Tomasiewicz do Pogoni przybył z Arki Gdyna.
W końcu atak. Michał Bajdur ma na koncie dwa gole, w zeszłym sezonie grał w Zagłębiu Sosnowiec, w przeszłości był zawodnikiem Legii, ale nie dane mu było zagrać w pierwszym zespole.
Damian Świerblewski, w lidze jak na razie bez gola, za to dwa trafienia w Pucharze Polski. Kilka lat temu ukłuł nas jako zawodnik Dolcanu Ząbki, w którym występował przez kilka lat. W ekstraklasie w barwach Ruchu Chorzów rozegrał 12 meczów i zdobył 2 gole – oba w jednym meczu z Polonią Bytom, w którym Niebiescy wygrali 2:1.
Widać więc, że GieKSa nie będzie grać z ogórkami. Pogoń notuje kapitalną serię i wcale nie ma jej zamiaru przerwać w Katowicach. To nie będzie mecz z outsiderem typu Znicz czy Stal Mielec. Przyjeżdża ekipa, która jest na fali i ma naprawdę dużą wiarę we własne umiejętności. Przyjeżdża ekipa, która z pozoru jest na straconej pozycji, a w razie wygranej może nas przeskoczyć w tabeli. Trzeba być bardzo czujnym i w tym meczu po prostu wyszarpać trzy punkty!
Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:
Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.
Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.
Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.
Jaki był plan na mecz?
Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.
W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.
GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.
Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.
O urazach.
Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu.
O Maku.
Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.
Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?
Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.
Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?
Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.
O przerwach na reprezentacje.
Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.
Dawid Kroczek (trener Cracovii): Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.
Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.
W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.
Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.
Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.
Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.
Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG
Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.
Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.
Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85
Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85
Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85
Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.
Źródło: K.Kalkowski
Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.
Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:
Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85
Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85
Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85
Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85
Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85
31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.
Foto. Matma85
Foto. Matma85
Foto. Matma85
Foto. Matma85
Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.
W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.
Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.
Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!
andrzej
7 października 2016 at 15:25
yno gieksa!!!!!
Andreasw
9 października 2016 at 13:49
Tylko GKS