Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska krótka przesunięta: ZAKSA pokazała klasę na katowickim parkiecie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

STATYSTYKI MECZOWE GKS-u

Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z ZAKSĄ trwał 79 minut, z czego I set 30 min. – II set 23 min. – III set 26 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 20

Ilość zdobytych punktów – GKS 42: Sobański 14, Kapelus 8, Van Walle 8, Butryn 5, Kalembka 3, Krulicki 2, Falaschi 1, Stelmach 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 13: Sobański 6, Krulicki 2, Van Walle 2, Kapelus 1, Kalembka 1, Stelmach 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 8: Van Walle 5, Kapelus 3, Sobański 3, Butryn 2, Falaschi 1, Stelmach 1, Krulicki -1, Fijałek -1, Kalembka -2, Mariański -3.

Ilość zagrywek – GKS 63: Sobański 12, Kapelus 11, Krulicki 9, Van Walle 9, Kalembka 8, Falaschi 7, Butryn 5, Pietraszko 1, Fijałek 1.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 12: Sobański 3, Butryn 3, Kalembka 3, Krulicki 1, Kapelus 1, Fijałek 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 4: Sobański 3, Kapelus 1.

Ilość przyjęć – GKS 64: Sobański 35, Mariański 15, Kapelus 14.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 5: Mariański 3, Sobański 2.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 25%: Kapelus 29%, Sobański 26%, Mariański 20%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 16%: Sobański 20%, Kapelus 14%, Mariański 7%.

Ilość ataków – GKS 92: Kapelus 25, Van Walle 24, Sobański 22, Butryn 8, Kalembka 7, Krulicki 5, Stelmach 1.
Ilość błędów w ataku – GKS 5: Kalembka 2, Krulicki 1, Van Walle 1, Sobański 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 12: Sobański 5, Kapelus 4, Van Walle 2, Krulicki 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 33: Sobański 9, Van Walle 8, Kapelus 7, Butryn 5, Kalembka 3, Stelmach 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 36%: Stelmach 100%, Butryn 63%, Kalembka 43%, Sobański 41%, Van Walle 33%, Kapelus 28%, Krulicki 0%.

Ilość bloków punktowych – GKS 5: Krulicki 2, Sobański 2, Falaschi 1.

 

Jak wypadł GKS na tle aktualnego mistrza Polski?

GieKSa dobrze weszła w mecz, bez najmniejszego respektu dla renomowanego przeciwnika, mając nawet dwukrotnie po trzy oczka przewagi. Szkoda tylko, że równie szybko przewagi te były roztrwonione. ZAKSA w tej partii nie miała większej przewagi niż dwa punkty, a to tylko pokazuje jak naprawdę dobrze zagrali siatkarze GKS-u. Cały czas walka była na styku i żałować można tej końcówki, gdzie musieliśmy bronić trzech piłek setowych, a na czwartej się niestety skończyło. Statystyki z tego seta były bardzo wyrównane. GieKSa podarowała gościom zaledwie 5 punktów, w tym 3 zepsutymi zagrywkami, 1 błędem w ataku! + jedno podwójne odbicie. Z takim przeciwnikiem to doskonały wynik. Za to kędzierzynianie dali nam aż 8 punktów darmowych. Skuteczność w ataku prawie na równo (45% do 42% dla ZAKSY), tylko wciąż to przyjęcie mamy słabsze od rywala, bo 33% do 52%. W ataku grę ciągnęli Sobański (6 pkt) i Van Walle (4 pkt). Natomiast u gości nie do zatrzymania był Belg Deroo, który na 11 ataków skończył 8 (73% skuteczności) oraz dołożył punkt blokiem. Swoje dołożył również ze środka Bieniek, 2 asy, 2 ataki i 1 blok, a u nas zabrakło trochę akcji na siatce. W sumie należą się naszym zawodnikom duże brawa za postawę w tym secie.

Drugi set praktycznie bez historii, od początku pod kontrolą mistrzów Polski. Siatkarze ZAKSY widząc po pierwszym secie, że łatwo się beniaminek nie podda, to potrafili utrzymać, a w niektórych elementach i podwyższyć poziom swej gry. Niestety odwrotnie u nas, nasz poziom spadł i to mocno, stąd też taki a nie inny wynik tej partii. Zawodnicy GKS-u mieli problemy ze skończeniem własnych akcji i właśnie grą w ataku tak naprawdę przegraliśmy tego seta. ZAKSA jeszcze podwyższyła swą skuteczność w ataku do poziomu 48%, natomiast nasi zawodnicy na 30 ataków, skończyli zaledwie 9, co daje tylko 30% skuteczności. Tym razem mieliśmy zbyt dużą ilość błędów własnych, bo aż 11, w tym 6 zepsutych zagrywek oraz 3 błędy w ataku, to na każdego przeciwnika ogromna ilość prezentów, a co dopiero w starciu z mistrzem Polski. Goście tym razem popełnili tylko 4 błędy własne, 3 w zagrywce i 1 w ataku, a to tylko pokazuje jak poważnie potraktowali naszą drużynę po pierwszym secie. Zdobywanie punktów próbowali wziąć na swoje barki Sobański oraz Kapelus, ale łącznie na 18 ataków skończyli zaledwie 4, potem próbował ratować sytuację wprowadzony na parkiet Butryn, ale wszystko to za mało. U gości tym razem wszyscy zawodnicy dołożyli po kilka oczek i to wystarczyło w zupełności na tak wyraźną wygraną.

 

Trzecia partia miała bardzo podobny przebieg. Szybkie odskoczenie gości z wynikiem, potem nasza skuteczna próba dogonienia stanu punktowego na 13:14. I potem nastąpił przestój naszego zespołu, który zdecydował o przegraniu i tego seta. Ten fragment meczu GieKSa przegrała aż 3:10 mając znów problem ze skończeniem praktycznie każdej swojej akcji i mieliśmy wtedy już wynik 16:24. To gości troszkę uśpiło, co pozwoliło nam zdobyć cztery punkty z rzędu, ale wtedy trener ZAKSY wziął czas, po którym goście zamknęli w końcu to spotkanie. Ten set był slaby w wykonaniu obu drużyn. Kędzierzynianie chcieli jak najszybciej zakończyć ten mecz, ale jakoś trudno było z ich mobilizacją bo dali się wciągnąć w grę „błędów własnych” i znów robili ich na potęgę na zagrywce bo aż 6, do tego 1 błąd w ataku i podwójne odbicie, co dało GKS-owi aż 8 darmowych punktów. I mimo takiego prezentu z rąk mistrza Polski, nie byliśmy wstanie skutecznie tego wykorzystać. Nasz problem znów tkwił w ataku, gdzie na 24 ataki skończyliśmy tylko 8, co dało 33% skuteczności, przy 46% ZAKSY. Przyjęcie to była prawdziwa katastrofa (nie wiem czy to nie jest błąd w statystykach PlusLigowych) ponieważ nie mieliśmy go w ogóle – 0% dokładnego, choć mistrz Polski również nie grzeszył w tym elemencie w tej partii bo miał zaledwie 18%. W ataku próbowali coś działać Sobański i Van Walle, za to u gości znów wszyscy siatkarze dokładali równo punkciki i to wystarczyło. Swoje dołożył w końcu Konarski, 3 skuteczne bloki + 2 ataki ze skrzydła i tak się to musiało zakończyć.

Znamy takie powiedzenie piłkarskie, że „gra się tak jak przeciwnik pozwala” i można śmiało zastosować je również do meczów siatkarskich. Mistrz Polski nie zagrał jakiejś olśniewającej siatkówki, ale po prostu na tle naszego zespołu, na więcej nie został zmuszony. Pierwszy set bardzo dobry z obu stron, który napawał optymizmem, w drugim poziom gry utrzymała tylko ZAKSA, a trzeci słaby w wykonaniu obu ekip. W naszej drużynie na wyróżnienie zasłużył tylko Rafał Sobański, jedyny który jeszcze próbował i był wstanie coś ugrać w ataku. Rozczarował Gert Van Walle, który jako obcokrajowiec właśnie w takim meczu powinien być motorem napędowym drużyny. Zabrakło u nas również gry na środku siatki i to zarówno w ataku i bloku, tu też wyszły na wierzch słabsze warunki fizyczne naszego zespołu w porównaniu do kędzierzynian. No cóż… trzeba po takim meczu (nie lubię tego określenia, które powtarzane jest w wielu dyscyplinach sportu) wyciągnąć wnioski i szykować się do kolejnych wyzwań, tym razem w postaci gry u wicemistrza Polski z Rzeszowa.

 

ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 7 meczach  (23 sety)

Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u z trwały 602 minuty, z czego I set 181 min. – II set 193 min. – III set 179 min. – IV set 49 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 144: zagrywka 82, atak 36, siatka + inne 26.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 162: zagrywka 96, atak 51, siatka 6, inne 9.

Ilość zdobytych punktów – GKS 365: Kapelus 81, Van Walle 66, Kalembka 48, Butryn 44, Sobański 37, Błoński 35, Krulicki 30, Falaschi 14, Pietraszko 9, Stelmach 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 115: Van Walle 20, Kapelus 19, Błoński 15, Butryn 15, Kalembka 14, Sobański 12, Krulicki 10, Falaschi 7, Pietraszko 2, Stelmach 1.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 250: Kapelus 62, Van Walle 46, Kalembka 34, Butryn 29, Sobański 25, Błoński 20, Krulicki 20, Pietraszko 7, Falaschi 7.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 134: Kapelus 43, Van Walle 40, Kalembka 20, Butryn 19, Krulicki 9, Falaschi 6, Błoński 5, Pietraszko 1, Sobański 1, Stelmach 1, Fijałek -3, Mariański -8.

Ilość zagrywek – GKS 510: Kapelus 83, Kalembka 74, Van Walle 72, Falaschi 68, Krulicki 65, Błoński 51, Sobański 42, Butryn 33, Pietraszko 18, Fijałek 4.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 96: Kalembka 17, Sobański 14, Błoński 12, Krulicki 12, Butryn 10, Falaschi 7, Van Walle 7, Pietraszko 7, Kapelus 7, Fijałek 3.
Ilość asów serwisowych – GKS 29: Błoński 6, Sobański 6, Butryn 4, Van Walle 4, Krulicki 3, Kalembka 3, Kapelus 2, Falaschi 1.

Ilość przyjęć – GKS 452: Kapelus 168, Mariański 104, Sobański 99, Błoński 76, Falaschi 2, Kalembka 1, Krulicki 1, Pietraszko 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 27: Mariański 8, Sobański 7, Kapelus 6, Błoński 4, Krulicki 1, Falaschi 1.
Przyjęcie negatywne i perfekcyjne – GKS 180: Kapelus 62, Mariański 49, Sobański 43, Błoński 24, Falaschi 1, Kalembka 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 17%: Mariański 25%, Sobański 16%, Kapelus 15%, Błoński 11%.

Ilość ataków – GKS 650: Kapelus 174, Van Walle 128, Butryn 78, Sobański 73, Błoński 67, Kalembka 61, Krulicki 39, Falaschi 14, Pietraszko 14, Stelmach 2.
Ilość błędów w ataku – GKS 51: Kapelus 10, Van Walle 9, Błoński 8, Butryn 8, Kalembka 6, Krulicki 5, Sobański 4, Pietraszko 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 57: Kapelus 15, Sobański 11, Van Walle 10, Butryn 7, Błoński 6, Kalembka 5, Krulicki 3.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 283: Kapelus 73, Van Walle 57, Butryn 35, Kalembka 33, Sobański 27, Błoński 27, Krulicki 18, Falaschi 6, Pietraszko 6, Stelmach 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 44%: Kalembka 54%, Stelmach 50%, Krulicki 46%, Van Walle 45%, Butryn 45%, Falaschi 43%, Pietraszko 43%, Kapelus 42%, Błoński 40%, Sobański 37%.


Ilość bloków punktowych – GKS 53:
Kalembka 12, Krulicki 9, Falaschi 7, Kapelus 6, Van Walle 5, Butryn 5, Sobański 4, Pietraszko 3, Błoński 2.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 6: Błoński 3, Sobański 2, Falaschi 1.
MVP – GKS 3: Błoński 1, Kapelus 1, Sobański 1.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Czego chcieć więcej?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Pamiętamy otwarcie Nowej Bukowej i spektakularnie wygrany mecz z Górnikiem Zabrze. Wtedy to katowiczanie przełamali złą passę z zabrskim rywalem i w doliczonym czasie gry po golu Filipa Szymczaka po raz pierwszy Arena Katowice odleciała w szale radości. Jednocześnie jak dotychczas był to najbardziej efektowny i spektakularny moment tego stadionu.

Teraz czeka nas kolejne starcie z Górnikiem, tym razem jednak przy Roosevelta. Z tym stadionem nie mamy dobrych wspomnień. Od czasu spadku z ekstraklasy 20 lat temu, katowiczanie trzy razy grali oficjalne mecze w Zabrzu. Wyniki to 0:2, 0:1 i 0:3. Najświeższym wspomnieniem jest mecz z zeszłego sezonu, który GKS gładko przegrał 0:3, tracąc gola już w czwartej minucie po uderzeniu Lukasa Podolskiego. To był jeden z niewielu pojedynków zeszłej jesieni, w którym katowiczanie nie wyglądali na równorzędnego rywala i to mimo tego, że Górnik wcale nie grał jakiegoś wybitnego spotkania. Tak, ekstraklasa nas „przywitała” w środku rundy z przytupem.

Na co stać teraz nasz zespół w jutrzejszych derbach – nie wiadomo. Nie wiadomo do końca, w jakiej formie jest ekipa Rafała Góraka, choć trzeba przyznać, że od początku meczu z Legią ta dyspozycja daje wrażenie, że rośnie. Rzeczywiście pierwsza połowa przy Łazienkowskiej była bardzo dobra, cały mecz niezły, a kolejne spotkania – z Arką Gdynia – było już bardzo dobre. Można więc mieć nadzieję, że po początkowym blackoucie, nasza ekipa w końcu się obudziła i wskoczyła na właściwe tory drużyny środka tabeli.

Problem w tym, że stajemy naprzeciw silnej w tym sezonie drużyny. Zespół Michala Gasparika najpierw wygrał z Lechią, a potem na wyjeździe z Piastem. Być może – patrząc na ten sezon – nie są to jakieś wielkie sukcesy, ale każdy punkt, a zwłaszcza komplet należy cenić. Potem była porażka w Poznaniu i niezasłużona przegrana u siebie z Termaliką. Górnik w tym meczu dominował, ale to goście okazali się lepsi o jedną bramkę. Za to w meczu z Pogonią było do pewnego momentu odwrotnie – to Portowcy cisnęli, cisnęli, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Wkrótce więc sprawy w swoje ręce wzięli zabrzanie i trzykrotnie pokonali bramkarza ze Szczecina.

Jakby więc nie patrzeć – obie ekipy wygrały ostatnie swoje mecze trzema bramkami i to nie z ligowymi leszczami. To znamionuje naprawdę świetne widowisko jutro.

Ciekawi jesteśmy zestawienia GKS na ten mecz. Lukas Klemenz zasłużył się dwiema bramkami – pytanie, czy Alan Czerwiński będzie zdolny do gry, a może znów na ławce zasiądzie Marten Kuusk? No i kwestia środka boiska ciągle jest otwarta. Nie wydaje się, żeby miejsca nie zachował Kacper Łukasiak, bo w końcu zagrał dobry mecz z Arką. Pytanie, co z Adrianem Błądem, czy trener będzie nadal konsekwentnie stawiał na niego czy może szansę dostanie kolejny aspirujący zawodnik. Co do ataku, to nie mamy wątpliwości – Adam Zrelak musi być i już.

Śląski Klasyk to również święto na trybunach. Znów do Zabrza przyjedzie kilkutysięczna armia kibiców GKS Katowice. Rok temu mieliśmy świetne widowisko właśnie na trybunach, trochę gorsze na boisku, przede wszystkim za sprawą GKS. Ale drugi raz z rzędu chyba tak nie będzie. Pięknie by było odczarować ten stadion i zapewnić sobie drugie zwycięstwo w sezonie. Tak jak rok temu w szóstej kolejce. Skazywany na pożarcie GKS wygrał wówczas z Mistrzem Polski – Jagiellonią Białystok.

Sobota wieczór, primetime, jupitery, dwadzieścia kilka tysięcy kibiców, dwie drużyny w gazie, Szymon Marciniak z gwizdkiem. Czego chcieć więcej?

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga