Dołącz do nas

Siatkówka

Po mistrzu Polski czas na pojedynek z wicemistrzem Polski z Rzeszowa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Ciąg dalszy trudnej części terminarza dla GKS-u nastąpi w Rzeszowie gdzie czeka nas starcie z Resovią. I ponownie nasza drużyna staje przed bardzo trudnym zadaniem, przeciwstawienia się rywalowi z najwyższej półki. Po tak naprawdę dobrym tylko pierwszym secie z ZAKSĄ, liczymy na stawienie większego oporu przez naszych siatkarzy. Resovia do tej pory rozegrała u siebie dwa spotkania, oba zwycięskie (z LOTOS-em 3:1 oraz z Czarnymi 3:0), natomiast GieKSa na wyjeździe zagrała trzy razy, odnosząc jedno zwycięstwo w Bielsku. Rzeszowianie przegrali ostatnio z bardzo groźnym zespołem z Jastrzębia, wygrywając tam tylko jednego seta, a GKS ma już niestety passę trzech porażek z rzędu i szalenie trudno będzie ją przerwać w hali Podpromie.

Jaką szóstką siatkarzy wyjdzie GKS na parkiet w Rzeszowie? Trener naszego zespołu Piotr Gruszka od dwóch spotkań na przyjęciu daje szansę gry od początku Rafałowi Sobańskiemu i biorąc pod uwagę, że Rafał był naszym najlepszym zawodnikiem w meczu z mistrzem Polski, to on zapewne zagra obok Serhija Kapelusa. Problem, niestety zaczyna się robić na środku siatki, gdzie od pewnego czasu trener rotuje partnerem dla Tomasza Kalembki, raz jest nim Bartłomiej Krulicki, a innym razem Paweł Pietraszko. W spotkaniu z ZAKSĄ obaj środkowi zagrali przeciętnie, więc obok Tomasza zagra tym razem Paweł? Brakuje tego czwartego środkowego do większej rotacji na tej pozycji. Na rozegraniu i ataku nie należy się spodziewać żadnych zmian, ale nasi doświadczeni obcokrajowcy kapitan Marco Falaschi oraz Gert Van Walle, powinni w większym stopniu wpływać na lepszą grę i postawę naszej drużyny.

 

Resovia jest jedynym klubem w PlusLidze (oczywiście oprócz drugiego beniaminka), z którym GKS spotkał się już w oficjalnym meczu. A miało to miejsce 5 lutego we Wrocławiu w ramach rozgrywek o Puchar Polski, gdzie w ćwierćfinale lepszy okazał się ówczesny mistrz Polski z Rzeszowa, wygrywając bez najmniejszych problemów 3:0, a w setach do 14, 19 i 20. W obu drużynach od tamtego okresu nastąpiło wiele zmian w kadrach zespołów. W GKS zostało siedmiu siatkarzy, a z wyjściowej szóstki z tamtego spotkania, jutro wyjdzie na parkiet prawdopodobnie tylko dwóch zawodników (Kalembka i Sobański). Jeszcze więcej zmian dokonało się w Resovii, gdzie z wyjściowej szóstki na boisko hali Podpromie wyjdzie tylko rozgrywający Fabian Drzyzga! A pozostali? Thomas Jaeschke… studiuje w USA, nie ma również w kadrze jego rodaka Russella Holmesa, Bartosz Kurek przeszedł do Skry Bełchatów, Olieg Achrem wyjechał do Turcji, Dmytro Paszycki odszedł do LOTOS-u Trefla, a libero Krzysztof Ignaczak zakończył karierę sportową, rozpoczynając nową jako komentator telewizyjny meczów siatkarskich. Ponadto Dominik Witczak wrócił do ZAKSY, Francuz Julien Lyneel przeszedł do klubu włoskiego z Ravenny, Aleksander Śliwka występuje w AZS-ie Olsztyn, a Łukasz Perłowski zasilił Espadon Szczecin.

 

Tak wiele zmian w ekipie rzeszowskiej musi dziwić, po zdobyciu przecież tytułu wicemistrza Polski, no ale jak się było obrońcą tytułu mistrzowskiego, to i wymagania ma się większe, a i ambicje i budżet klubowy nie pozwalają się cieszyć „z takiego sukcesu”. Kto wiedzie prym w obecnej kadrze zespołu Resovii? Za przyjęcie odpowiadają Serb Marko Ivović, który wrócił do Rzeszowa po rocznej grze w rosyjskim Biełgorodzie oraz Kanadyjczyk John Gordon Perrin, grający w zeszłym sezonie w lidze brazylijskiej. Z innego klubu z Brazylii przyszedł również inny Kanadyjczyk Frederic Winters, który w tej chwili pełni rolę rezerwowego. Mały problem rzeszowianie mają na pozycji atakującego, gdzie zakontraktowano trzeciego siatkarza z Kanady, Gavina Schmitta (z włoskiej Piacenzy), który przyjechał do Polski z niezaleczoną kontuzją po igrzyskach olimpijskich, a rezerwowy na tej pozycji, Niemiec Jochen Schoeps, wciąż nie jest w pełni formy po długotrwałej rehabilitacji. Z konieczności więc trenerzy Resovii, na ataku wystawiają w składzie Francuza, przyjmującego Thibault Rossarda, który przyszedł z ligi francuskiej. Na środku siatki do kontuzjowanego w zeszłym sezonie Piotra Nowakowskiego doszedł bardzo doświadczony Marcin Możdżonek (z Cuprum Lubin), który aktualnie również ma problemy zdrowotne, więc partneruje mu „nowy” zawodnik, Bartłomiej Lemański z AZS-u Politechniki Warszawskiej.

Trio Rossard, Perrin i Ivović punktuje bardzo regularnie (odpowiednio 92, 88 i 79 oczek) we wszystkich meczach ligowych. Środkowi Nowakowski i Lemański również stanowią żelazną dwójką graczy solidnie punktujących (49 i 45 punktów), dla porównania zawodnik GKS-u Kalembka ma 48 oczek zdobytych i brakuje drugiego siatkarza na tej pozycji równie skutecznego. Resovia ma najwięcej asów serwisowych z całej ligi, bo aż 49, a najlepiej w polu zagrywki prezentują się Nowakowski i Rossard po 11 asów, a Ivović i Perrin mają po 8 skutecznych zagrywek. W punktowych blokach rzeszowianie plasują się w środku całej stawki PlusLigowej mając takich akcji 57 przy 53 GKS-u. Na siatce najskuteczniejszy jest Lemański z 15 blokami oraz Nowakowski z 12, podobnie zresztą jak siatkarz GieKSy, Kalembka. Drzyzga jest oczywiście jednym z dwóch podstawowych reprezentantów Polski na pozycji rozgrywającego. Już ta wyliczanka pokazuje przed jak trudnym zadaniem stoi nasza drużyna w Rzeszowie i realnie patrząc zdobycie choćby jednego punktu przez GKS, należałoby uznać za duży sukces. Mimo wszystko trzymamy mocno kciuki za naszą drużynę i nasłuchujemy wieści z hali Podpromie.

 

Aktualna kadra Asseco Resovii Rzeszów

rozgrywający:  Lukas Tichacek (Czechy – numer 5), Fabian Drzyzga (numer 11), Marcin Karakuła (numer 15)
atakujący:  Jochen Schoeps (Niemcy – numer 10), Gavin Schmitt (Kanada – numer 12)
środkowi:  Piotr Nowakowski (1), Bartłomiej Lemański (3), Dawid Dryja (6), Marcin Możdżonek (17)
przyjmujący:  Thomas Jaeschke (USA – 2), John Gordon Perrin (Kanada – 4), Marko Ivović (Serbia – 8), Thibault Rossard (Francja – 9), Dominik Depowski (14), Frederic Winters (Kanada – 20)
libero:  Mateusz Masłowski (numer 13), Damian Wojtaszek (numer 18)

trener:  Andrzej Kowal
asystenci trenera:  Marcin Ogonowski, Kamil Sołoducha
trener przygotowania fizycznego:  Łukasz Filipecki
fizjoterapeuta:  Mateusz Przystaś, Jacek Rusin
statystyk:  Piotr Karlik, Sergiusz Ruszel

 

ASSECO RESOVIA RZESZÓW – GKS KATOWICE  12 listopada (sobota) godz. 17.00

TYP na wynik meczu Resovia – GKS  3:0 a w setach do 21, 18 i 20

 

Rozpoczęła się już sprzedaż biletów na kolejne domowe spotkanie, tym razem z drugim z beniaminków Espadonem Szczecin. Mecz odbędzie się w sobotę 19 listopada o godz. 17.00 w Szopienicach. Ceny kształtują się tak jak na większość spotkań GieKSy. Bilet normalny : 10 zł, bilet ulgowy : 5 zł  (uczniowie, studenci do lat 26, emeryci, renciści – zakup biletu na podstawie legitymacji), bilet rodzinny : 20 zł  (dotyczy 2 os. dorosłych + max. 3 dzieci do lat 15). Wejściówki są do nabycia w sklepie „Strefa GieKSy”, w salonach „EMPiK” oraz na stronie kupbilet.pl.


WAŻNE: Wstęp na mecze GKS-u rozgrywane w hali „Szopienice” możliwy jest wyłącznie po okazaniu Karty Kibica GKS-u Katowice.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga