Dołącz do nas

Siatkówka

PlusLiga: 12 kolejka – Pierwsza czwórka drużyn ucieka pozostałej stawce ekip

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Co działo się na pozostałych parkietach w 12 kolejce?

W Radomiu jastrzębianie poradzili sobie bez podstawowego atakującego Macieja Muzaja i zdobyli kolejne trzy punkty. Pierwsze dwa sety bardzo wyrównane, wygrane to przez jednych, to przez drugich lepiej rozegranymi końcówkami. Trzecia partia pod pełną kontrolą gości, a czwarty set również z ich przewagą prawie do samego końca (18:23 i 20:24). Potem Czarni zdobyli trzy oczka z rzędu, aż wreszcie niezawodny Hidalgo Oliva wziął sprawy w swoje ręce, przerywając passę trzech zwycięstw z rzędu gospodarzy. Najciekawsze spotkanie kolejki miało być w Bełchatowie i pierwszy set to potwierdził. Wpierw wyrównana gra, potem już pięciopunktowa przewaga olsztynian (12:17), przy kolejnych pięciu akcjach stracona, aż w końcu w grze na przewagi rozstrzygnęli na swoją korzyść seta goście po bloku Włodarczyka. Druga partia z lekką przewagą AZS-u, przegrana w samej końcówce lepiej rozegranej przez gospodarzy. Kolejny set zdecydowanie na korzyść Skry, a czwarty z ich lekką przewagą utrzymaną do zwycięskiego końca.

Mistrzowie Polski odnieśli już 11 zwycięstwo w rozgrywkach, ale napotkali niespodziewany opór w pierwszym secie ze strony Effectora i wygrali go na przewagi w nerwowej końcówce. W drugiej partii bez szans dla gości, ale w trzeciej postawili się znowu, aż do wyniku po 20. W decydujących momentach górę wzięło większe doświadczenie siatkarzy kędzierzyńskich. Nikt nie spodziewał się jakichkolwiek kłopotów Resovii w starciu z ostatnią drużyną tabeli, BBTS-em. Bielszczanie sensacyjnie zdobyli jeden punkt, a mogli pokusić się o jeszcze większą sensację, bo prowadzili przecież w setach 1:2. Pierwsza partia szalenie wyrównana, gdy żadna z drużyn nie mogła osiągnąć większej przewagi niż dwa oczka. Koniec końców to goście dzięki dwóm atakom swego najlepszego siatkarza – Pawła Gryca – rozstrzygnęli tę nerwową końcówkę na swoją korzyść. Podrażnieni rzeszowianie w drugim secie nie dali żadnych szans rywalowi, ale w trzecim nie potrafili utrzymać swej dobrej dyspozycji. O dziwo to siatkarze BBTS-u od początku tej partii nadawali ton wydarzeniom, prowadząc już nawet pięcioma (9:14), a potem i sześcioma (11:17) punktami. Resovia zniwelowała tę przewagę gości do dwóch oczek (20:22), ale w końcówce popełniła dwa błędy w ataku, które sprawiły, że set padł łupem bielszczan, gwarantujący im zdobycie jednego punktu meczowego. Gospodarze podnieśli się po tej niespodziewanej przegranej i w kolejnym secie zagrali na tyle solidnie, że bez przeszkód doprowadzili do tie-breaka. Piąty set już pod pełną kontrolą rzeszowian, którzy uratowali resztki honoru, wygrywając jednak to spotkanie. Wicemistrzowi Polski nie przystoi tracić punktu na własnym parkiecie z najsłabszą drużyną ligi.

 

Kolejny tie-break był w meczu Politechniki z Będzinem. Obie drużyny rozegrały rekordowego, pierwszego seta w którym zdobyły łącznie 74 punkty, a trwał on 37 minut. Gospodarze nie wykorzystali pięciu piłek setowych, a goście wykorzystali dopiero dziewiątą piłkę setową. Druga partia w sumie pod dyktando siatkarzy z Będzina, choć kilku punktowej przewagi o mało co, nie roztrwoniliby w samej końcówce. Te dwie wygrane partie kosztowały gości aż tyle sił, że w kolejnych trzech nie mieli już praktycznie żadnych szans na zwycięstwo i zamknięcie tego meczu na swoją korzyść. W Gdańsku tym razem obyło się bez niespodzianki, choć bydgoszczanie urwali LOTOS-owi jednego seta. Co ciekawe zakończył się on identycznym wynikiem jak we wcześniejszym spotkaniu w Warszawie czyli 36:38, który trwał jeszcze dłużej, bo 44 minuty. Gdańszczanie zmarnowali siedem piłek setowych, a goście wykorzystali piłkę właśnie o takim numerze, po trzech błędach własnych z rzędu LOTOS-u Trefla. W drugim i czwartym secie bydgoszczanie próbowali jeszcze nawiązać w miarę wyrównaną walkę, a w trzecim przegrali bardzo wyraźnie. Drugi z beniaminków ligi w meczu „na szczycie” w dole tabeli pokonał po tie-breaku akademików z Częstochowy. Pierwsza partia tradycyjnie w tym sezonie dla gości, którzy kontrolowali grę od samego początku. Druga partia z lekką przewagą Espadonu, a trzecia bardzo wyrównana z lepszą końcówką gospodarzy. Gdy wydawało się, że szczecinianie wygrają za trzy punkty, w czwartym secie częstochowianie po początkowej wyrównanej grze, osiągnęli kilku punktową przewagę, którą utrzymali do zwycięskiego końca. W tie-breaku kibice oglądali wyrównaną grę do stanu 8:7, a potem Espadon odskoczył na trzy oczka, co w krótszym piątym secie trudno już odrobić. Gości poprowadził Ryszard Bosek w zastępstwie chorego Michała Bąkiewicza.

W tabeli po 12 kolejkach pierwsza czwórka drużyn odrywa się od reszty stawki i na tę chwilę te ekipy wydają się najpoważniejszymi kandydatami do końcowej walki o medale mistrzostw Polski. Grupę pościgową tworzą Cuprum i AZS Olsztyn oraz próbujący się im utrzymać na kole, nasz GKS Katowice. Za nami pięć ekip z niewielką stratą punktową do GieKSy. Do końca pierwszej rundy pozostały już tylko trzy kolejki, dwa mecze u siebie z Czarnymi Radom oraz Politechniką Warszawską i na wyjeździe z Jastrzębskim Węglem. Ostatnia czwórka drużyn w tabeli robi co może i próbuje zdobywać punkty gdzie się da, ale brakuje im stabilizacji formy i jakości w grze, aby systematycznie powiększać swój dorobek. Na końcu stawki wciąż BBTS z jednym tylko zwycięstwem na koncie odniesionym w… pierwszym meczu ligowym bielszczan na wyjeździe w Radomiu! Nie można jednak zapomnieć, że ekipa z Bielska ma jedno spotkanie zaległe z Politechniką Warszawską.

 

Wyniki 12 kolejki: 2, 3, 4, 5 i 6 grudnia

Cerrad Czarni Radom – Jastrzębski Węgiel  1:3 (23:25, 28:26, 16:25, 23:25)

Czarni: Kędzierski (2), Bołądź (15), Kohut (5), Smith (6), Żaliński (13), Fornal (12), Watten (libero) oraz Gonciarz, Ziobrowski (4), Ostrowski (2), Zwiech (1), Wiese, Filipowicz (libero). Trener: Robert Prygiel.
Jastrzębski: Kampa (2), Strzeżek (7), Kosok (10), Sobala (7), Touzinsky (16), Oliva (22), Popiwczak (libero) oraz  Ernastowicz. Trener: Mark Lebedew.  MVP: Scott Touzinsky.

PGE Skra Bełchatów – Indykpol AZS Olsztyn  3:1 (25:27, 25:22, 25:13, 25:21)

Skra: Uriarte (7), Wlazły (6), Lisinac (14), Kłos (10), Bednorz, Szalpuk (18), Piechocki (libero) oraz Kurek (15), Penczew (4). Trener: Philippe Blain.  MVP: Artur Szalpuk.
Olsztyn: Woicki (1), Hadrava (18), Pliński (5), Zniszczoł (7), Śliwka (7), Włodarczyk (12), Żurek (libero) oraz Makowski (1), Boswinkel (2), Kochanowski, Buchowski (1), Palacios (2). Trener: Andrea Gardini.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Effector Kielce  3:0 (28:26, 25:18, 25:21)

ZAKSA: Toniutti (1), Konarski (14), Wiśniewski (12), Bieniek (12), Semeniuk (5), Deroo (16), Zatorski (libero), Pająk, Witczak (1), Czarnowski. Trener: Ferdinando De Giorgi.  MVP: Mateusz Bieniek.
Effector: Komenda (3), Andrić (5), Wohlfahrstaetter (7), Maćkowiak (3), Wachnik (16), Pawliński (5), Sobczak (libero) oraz Biniek (libero), Antosik, Bućko (3), Formela (5). Trener: Dariusz Daszkiewicz.

Asseco Resovia Rzeszów – BBTS Bielsko-Biała  3:2 (28:30, 25:16, 21:25, 25:18, 15:7)

Resovia: Drzyzga, Schmitt (21), Lemański (4), Możdżonek (8), Ivović (9), Winters (13), Wojtaszek (libero) oraz Tichacek (4), Schoeps (2), Nowakowski (6), Dryja, Perrin (8). Trener: Andrzej Kowal.  MVP: Gavin Schmitt.
BBTS: Storożyłow (2), Gryc (22), Gaca (6), Siek (4), Bartos (4), Lipiński (10), Koziura (libero) oraz Czauderna (libero), Bieńkowski, Janeczek (1), Grzechnik, Modzelewski (12). Trener: Paweł Wrzeszcz.

ONICO AZS Politechnika Warszawska – MKS Będzin  3:2 (36:38, 23:25, 25:18, 25:18, 15:6)

Politechnika: Zagumny (3), Filip (34), Kowalczyk (7), Wrona (14), Samica (17), Łapszyński (2), Olenderek (libero) oraz Gruszczyński (libero), Firlej, Mikołajczak, Świrydowicz, Kwolek (11). Trener: Jakub Bednaruk.  MVP: Paweł Zagumny.
Będzin: Kozub (2), Araujo (24), Ratajczak (2), Rejno (9), Waliński (14), Roberts (10), Potera (libero) oraz Seif (3), Woch (1), Peszko (3), Russell (1), Stysiał (libero). Trener: Stelio DeRocco.

LOTOS Trefl Gdańsk – Łuczniczka Bydgoszcz  3:1 (36:38, 25:18, 25:14, 25:18)

LOTOS: Masny (3), Schulz (26), Paszycki (17), Gawryszewski (9), Mika (22), Hebda (9), Gacek (libero) oraz Stępień, Romać (1), Niemiec, Pietruczuk, Majcherski (libero). Trener: Andrea Anastasi.  MVP: Dmytro Paszycki.
Łuczniczka: Szczurek (2), Filipiak (13), Nowakowski (10), Sacharewicz (7), Rohnka (9), Yudin (12), Czunkiewicz (libero) oraz Sieńko, Gromadowski (4), Jurkiewicz (2), Katić, Bobrowski. Trener: Piotr Makowski.

Espadon Szczecin – AZS Częstochowa  3:2 (21:25, 25:20, 25:23, 19:25, 15:10)

Espadon: Petković, Kluth (21), Gałązka (6), Cedzyński (11), Ruciak (16), Wika (20), Mihułka (libero) oraz Sladecek. Trener: Milan Simojlović.  MVP: Michał Ruciak.
Częstochowa: T. Kowalski (2), Grebeniuk (12), Szalacha (2), Buniak (8), Moroz (8), Szymura (21), A. Kowalski (libero) oraz Buczek (2), Adamajtis (7), Polański (3), Janus (5), Wawrzyńczyk (7). Trener: Ryszard Bosek.

Cuprum Lubin – GKS Katowice  3:2 (33:35, 25:18, 25:20, 21:25, 15:10)

Cuprum: Łomacz (3), Kaczmarek (28), Boehme (10), Hain (9), Pupart, Taeht (17), Rusek (libero) oraz Gorzkiewicz, Malinowski (1), Koumentakis (10). Trener: Gheorghe Cretu.  MVP: Łukasz Kaczmarek.
GKS: Falaschi (2), Butryn (22), Krulicki (11), Kalembka (8), Kapelus (8), Sobański (13), Stańczak (libero) oraz Fijałek, Van Walle (1), Pietraszko (1), Błoński (6), Stelmach. Trener: Piotr Gruszka.

 

tabela po 12. kolejce

miejsce drużyna mecze punkty sety małe punkty
1 ZAKSA KĘDZIERZYN-KOŹLE 12 32 34:8 1036:853
2 PGE SKRA BEŁCHATÓW 12 28 30:11 927:889
3 ASSECO RESOVIA RZESZÓW 12 27 30:14 1024:916
4 JASTRZĘBSKI WĘGIEL 12 25 32:20 1196:1076
5 Cuprum Lubin 12 22 27:19 1043:959
6 Indykpol AZS Olsztyn 12 21 26:20 1048:1002
7 GKS KATOWICE 12 18 21:22 960:989
8 LOTOS Trefl Gdańsk 12 17 23:26 1107:1115
9 Cerrad Czarni Radom 11 16 20:22 967:997
10 MKS Będzin 11 16 21:24 967:989
11 Effector Kielce 12 15 23:28 1087:1148
12 ONICO AZS Politechnika Warszawska 11 14 19:22 945:963
13 AZS Częstochowa 12 9 15:32 1000:1082
14 Łuczniczka Bydgoszcz 12 9 16:30 958:1044
15 Espadon Szczecin 12 7 14:31 945:1013
16 BBTS Bielsko-Biała 11 6 9:31 768:943

 

 

W przypadku równej liczby punktów meczowych o wyższym miejscu w tabeli decyduje:

a) liczba wygranych meczów,
b) lepszy (wyższy) stosunek setów zdobytych do straconych,
c) lepszy (wyższy) stosunek małych punktów zdobytych do małych punktów straconych.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga