Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska czapa czyli – Co słychać w sieci?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Komentarze po zwycięskim meczu musiały być na korzyść GKS-u, choć sama gra wiele pozostawiała do życzenia, o czym wspomniał po spotkaniu trener Piotr Gruszka.

 

katowickisport.pl –Lider nie zwalnia tempa, GieKSa nie zawodzi, ale MKS Będzin tak…

(…)  Po czterech porażkach z rzędu siatkarze beniaminka PlusLigi w końcu się przełamali. Idealną okazją do tego było starcie z jednym z najsłabszych zespołów ekstraklasy – Łuczniczką. Lepiej spotkanie rozpoczęli gospodarze, którzy mieli w swoich szeregach Igora Yudina. Przyjmujący zespołu znad Brdy swoją zagrywką w pierwszym secie zbudował solidną przewagę i dał Łuczniczce prowadzenie. Katowiczanie długo wchodzili w mecz, ale swoją siłę pokazali w drugim secie. Dobra gra Rafała Sobańskiego oraz Gerta Van Walle dała wysokie zwycięstwo GieKSie.
W kolejnych setach trwała wyrównana i wojna nerwów. Drużynie Piotra Gruszki udało się doprowadzić do tie-breaka, w którym katowiczanie okazali się minimalnie lepsi i po raz drugi w tym sezonie ograli bydgoski zespół.  (…)

siatka.org – PL: Na koniec roku tie-break w Bydgoszczy

W ostatnim tego roku spotkaniu rozgrywanym w hali Łuczniczka w Bydgoszczy zebrani w obiekcie kibice obejrzeli pięciosetowe starcie. W spotkaniu nie zabrakło ciekawych i zaciętych akcji, choć zdarzały się też przestoje w grze obu ekip. Finalnie w tie-breaku od początku lepiej radzili sobie siatkarze GKS-u Katowice i choć gospodarze gonili ich i doprowadzili do wyrównanej końcówki, to goście sięgnęli po zwycięstwo w całym meczu. Spotkanie otworzył skuteczny atak Sergieja Kapelusa (1:0), ale po mocnym ataku Jakuba Rohnki to gospodarze objęli prowadzenie 3:2. Udane zagrywki Patryka Szczurka oraz błędy w przyjęciu po stronie gości dały drużynie Łuczniczki czteropunktowe prowadzenie (7:3), wtedy o czas dla swojej drużyny poprosił szkoleniowiec GKS-u Katowice. Bydgoszczanie cały czas utrzymywali przewagę trzech punków nad ekipą ze Śląska (11:8). Atomowe zagrywki Igora Yudina sprawiały spore problemy w przyjęciu, a miejscowi pewnie kończyli swoje ataki, co zmusiło trenera Piotra Gruszkę o wzięcie drugiego czasu dla swojej drużyny (9:14). Z każdą kolejną akcją goście byli bezradni w swoich poczynaniach. Pojedyncze udane ataki Gerta van Walle nie pozwalały na zniwelowanie strat (11:16). W kolejnych akcjach pierwszego seta bydgoszczanie pewnie zmierzali do wygrania premierowej odsłony (20:14). Przyjezdnym udało się zbliżyć do rywali na dystans trzech oczek (20:23), ale zawodnicy znad Brdy utrzymali tę przewagę, ostatecznie wygrywając premierową partię po mocnym zbiciu Bartosza Filipiaka (25:22). Pierwsze akcje drugiego seta to wyrównana gra obu drużyn (2:2). Następnie po udanym ataku blok-aut Gerta van Walle oraz błąd piłki niesionej po stronie gospodarzy pozwoliły gościom wyjść na prowadzenie 5:2. Ekipa ze Śląska nie zwalniała tempa i systematycznie powiększała swoje prowadzenie. Po asie serwisowym atakującego GKS-u Katowice Gerta van Walle Łuczniczka przegrywała 3:9. Trener Piotr Makowski desygnował do gry zmienników, licząc, że oni odmienią grę jego zespołu (6:12), ale przyjezdni pewnie kontrolowali boiskowe wydarzenia. Dobra gra blokiem GKS-u sprawiała, że zespół Łuczniczki miał duże problemy ze zdobywaniem kolejnych punktów (12:17, 16:22). Bydgoszczanie nie potrafili jakkolwiek zagrozić ekipie z Katowic. Gospodarze musieli uznać wyższość rywali, którzy pewnie wygrali tego seta (25:17).  (…)

 

siatka.org – Piotr Gruszka: Był to bardzo nierówny mecz

– Jestem zadowolony z pracy jaką wykonujemy, bo walczymy ze swoimi słabościami w których staramy się szukać różnych rozwiązań i po to trenujemy żeby grać jeszcze lepiej. Zaczęła się rudna rewanżowa i ewidentnie widać to po presji zawodników czy też sędziów – powiedział po wygranym spotkaniu z Łuczniczką Bydgoszcz Piotr Gruszka, trener GKS-u Katowice.  (…)  – Był to bardzo nierówny mecz. Widać było, że ten kto dobrze zagrywał, to ten zespół próbował grać w siatkówkę. Jestem zadowolony z pracy jaką wykonujemy, bo walczymy ze swoimi słabościami w których staramy się szukać różnych rozwiązań i po to trenujemy żeby grać jeszcze lepiej. Zaczęła się rudna rewanżowa i ewidentnie widać to po presji zawodników czy też sędziów, którzy gwiżdżą sporne sytuacje w naszą stronę czy w stronę przeciwnika. Ten mecz nie był taki jaki oczekiwaliśmy, chociaż cieszymy się bardzo, że zakończyliśmy ten rok zwycięstwem i to jest najważniejsze – przyznał Gruszka.  (…)  – Tę pierwszą rundę możemy zaliczyć do udanych z ilości zebranych punktów jak i miejsca w tabeli, które obecnie zajmujemy, ale takich zaciętych spotkań jak to z Łuczniczką Bydgoszcz będzie bardzo dużo i każda z drużyn będzie chciała wygrywać, tak samo jak pokazał to zespół z Bydgoszczy, który walczył o punkty, więc każda drużyna szuka możliwości w swojej grze żeby wykorzystać tę rundę rewanżową jak najlepiej. Uważam, że w tak wyglądającym meczu zdobyte przez nas dwa punkty są dla nas cenne – stwierdził szkoleniowiec katowickiej drużyny.  (…)  – Jako zespół zrobiliśmy kilka dobrych wyników, które na pewno zaskoczyły wszystkich, zwłaszcza zwycięstwo z Asseco Resovią Rzeszów. Na razie jesteśmy dobrym zespołem, który jest niespodzianką przynajmniej na boisku i chcemy dalej jako drużyna wykonywać swoją ciężką pracę i zobaczymy jakie przyniesie ona efekty na koniec sezonu – zakończył Piotr Gruszka.

 

sportowefakty.wp.pl – Łuczniczka – GKS: przełamanie dla katowiczan po siatkarskiej batalii

W spotkaniu 16 kolejki PlusLigi 2016/2017, GKS Katowice na wyjeździe okazał się lepszy od Łuczniczki Bydgoszcz, zwyciężając po tie-breaku. Obydwie drużyny przegrywały w ostatnim czasie mecz za meczem i w piątek chciały za wszelką cenę zwyciężyć, żeby złapać oddech przed kolejnymi pojedynkami w mistrzostwach Polski.  (…)  Po zmianie stron podrażnieni katowiczanie od razu rzucili się do frontalnych ataków, a ciężar gry na swoje barki starał się brać Gert van Walle (3:9). Ekipa z Bydgoszczy nie miała argumentów do skutecznej walki, natomiast umiejętnie poczynaniami swojej drużyny kierował Marco Falaschi (11:16). GKS pewnie kończył swoje akcje i ostatecznie zwyciężył 25:17. Tego dnia gra dwóch ekip była szarpana, zaś po dziesięciominutowej przerwie bydgoscy siatkarze prowadzili 7:4. Skuteczny na zagrywce oraz w ataku był Marcel Gromadowski, którego wspomagał Mateusz Sacharewicz (12:10). Z czasem do głosu zaczęli dochodzić goście, którzy doprowadzili do remisu i ciekawej końcówki (19:19). W najważniejszym momencie odsłony więcej zimnej krwi zachowała Łuczniczka Bydgoszcz, która odniosła wiktorię 25:21.  (…)

luczniczkabydgoszcz.pl – Przegrany mecz z GKS-em

W swoim ostatnim meczu w tym roku siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz przegrali we własnej hali z GKS-em Katowice 2:3. Najlepszym zawodnikiem pojedynku wybrany został Rafał Sobański. Podopieczni Piotra Makowskiego chcieli pozytywnym akcentem zakończyć zmagania w 2016 roku. Chociaż GKS Katowice jest beniaminkiem aktualnych rozgrywek PlusLigi, to już niejednokrotnie zdołał sprawić niespodziankę z ekipami z czołówki tabeli.  (…) Zawodnicy GKS-u Katowice z impetem rozpoczęli czwartą odsłonę. Po przegranym secie również szkoleniowiec drużyny przeciwnej – Piotr Gruszka zdecydował się na zmianę na pozycji atakującego. Wprowadzony na boisko Karol Butryn znakomicie wkomponował się w zespół i sprawił sporo kłopotów bydgoskim blokującym. Beniaminek osiągnął wysokie prowadzenie, jednak skuteczną i konsekwentną grą udało nam się zbliżyć do przeciwników w końcówce. Niestety tym razem zabrakło nieco szczęścia, bowiem katowiczanie zwyciężyli 25:23. Po raz kolejny w tym sezonie to tie-break miał zdecydować o końcowym wyniku Łuczniczki Bydgoszcz. Gra punkt za punkt zwiastowała ogromne emocje do ostatniej piłki. Nawet w momencie, kiedy to rywale odskoczyli na dwa punkty, bydgoszczanie nie zamierzali się poddawać. Szybkie doprowadzenie do remisu obudziło także kibiców, którzy zgromadzili się na trybunach Łuczniczki. Najpierw udany blok Mateusza Sacharewicza, a następnie fantastyczny atak Bartosza Filipiaka dały nam pierwszą piłkę meczową. Nie wystarczyło to jednak na zwycięstwo. Pomimo walki ulegliśmy przeciwnikom 15:17, inkasując w tym meczu tylko jeden punkt.  (…)

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga