Dołącz do nas

Siatkówka

PlusLiga: 24 kolejka – ZAKSA wciąż lideruje, a za jej plecami zacięta walka o play-off

Avatar photo

Opublikowany

dnia

24 seria gier rozpoczęła się od meczu ważnego w dole tabeli. W pierwszym secie częstochowianie ostro ruszyli do boju i od samego początku dyktowali warunki gry oraz zdobytą przewagę (2:7) spokojnie utrzymywali (14:19). Od tego momentu gra AZS-u stanęła i MKS doprowadził do remisu po 19, aż w końcu wyszedł na prowadzenie 23:21 i nawet zmarnował dwie piłki setowe (przy wyniku 24:22). Po wyrównaniu stanu po 24 przez gości, gospodarze mieli jeszcze kolejne dwie piłki setowe, ale też ich nie wykorzystali, gdy wreszcie częstochowianie przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę i wygrali 27:29 po emocjonującej końcówce. Wydawało się, że wygranie seta w tak dramatycznych okolicznościach może tylko pomóc akademikom z Częstochowy. Nic bardziej mylnego, bo z każdym kolejnym setem AZS prezentował się coraz gorzej, a to co pokazał w dwóch ostatnich setach, trzeba nazwać kompromitacją, przed duże „K”, bo jak inaczej skomentować zdobycie w nich… 24 punktów?! To była już 20 porażka zespołu z Częstochowy! i mocno dzierżą czerwoną latarnię w dłoni, oj nie wróży to dobrze na przyszłość.

ZAKSA w sumie pewnie pokonała AZS, ale po walce ze strony olsztynian. Po pierwszym wygranym secie goście mieli nadzieję na wywiezienie z Kędzierzyna jakichś punktów, ale już w drugim szybko zostali sprowadzeni na ziemię, gdy gospodarze od początku kontrolowali jego przebieg. W trzeciej partii AZS miał dużą szansę na jej wygranie, gdy w samej końcówce prowadził 19:21. Dwa błędy własne olsztynian, dwa skuteczne ataki Rafała Buszka oraz dwa asy serwisowe Łukasza Wiśniewskiego dały sześć kolejnych punktów dla ZAKSY i wygranie tej partii. W czwartym secie olsztynianie roztrwonili jeszcze większą przewagę i znów zdecydowała końcówka. Zaczęło się od rezultatu 5:7, potem 7:10, w końcu 8:12 i tak AZS utrzymywał tę przewagę aż do feralnego dla nich „21” punktu. Przy wyniku 18:21 znów gra gości stanęła i ZAKSA zrobiła swoje, Buszka i Wiśniewskiego wsparli skutecznie w tej końcówce Sam Deroo oraz Dawid Konarski i trzy punkty zostały w Kędzierzynie.

 

Wyjątkowo łatwo Effector uporał się w trzech setach z BBTS-em. Tylko w pierwszej partii kibice oglądali wyrównaną i zaciętą grę. Gospodarze co prawda prowadzili w nim przez większą część, ale goście zdołali wyrównać na 19:19 i dopiero w samej końcówce kielczanie pokazali, że są lepsi. O pozostałych dwóch setach można powiedzieć, że się odbyły i tyle, wystarczy spojrzeć na ich wyniki. Równie łatwo i przyjemnie Resovia rozprawiła się z Łuczniczką, gdzie tylko w drugiej partii goście zmniejszyli dużą przewagę gospodarzy (22:14) w końcówce seta, pudrując troszkę wynik. Mecz dwóch drużyn ze środka tabeli, LOTOS-u i Czarnych był w sumie ciekawym i zaciętym pojedynkiem. Pierwszy set bardzo wyrównany, gdzie prowadzenie zmieniało się kilkukrotnie, z lepiej rozegraną końcówką przez radomian. Druga partia już z wyraźną przewagą gdańszczan przez cały ten okres gry. W trzecim secie po początkowym prowadzeniu gospodarzy (6:4), goście szybko odrobili straty, a następnie sami uzyskali przewagę, którą dowieźli prawie do samego końca (19:22). W końcówce goście popełnili aż cztery błędy własne, do tego dwie akcje skutecznie zakończył Mateusz Mika i to jednak LOTOS cieszył się z wygranego seta. Czwarta partia podobna była do pierwszej tylko z innym zakończeniem, bo tym razem wyrównaną walkę zakończyli zwycięsko gdańszczanie i w sumie całe spotkanie.

W hicie kolejki Skra pokonała Jastrzębskiego po tie-breaku, choć to goście byli bliżej wygranej prowadząc w setach 1:2. Pierwszy set był bardzo wyrównany i rozstrzygnął się dopiero na przewagi dla jastrzębian. W drugim Skra panowała niepodzielnie od początku do końca. Trzecia partia ponownie bardzo wyrównana i zacięta, z lekką przewagą jednego lub dwu oczek dla gości, ale utrzymywana przez okres całej partii aż do jej wygrania. W czwartym secie bełchatowianie znów nie dali najmniejszych szans swoim przeciwnikom, wygrywając bardzo wysoko i pewnie. Tie-break zaczął się grą punkt za punkt, aż do stanu 8:7. Wtedy to gospodarze odskoczyli na cztery punkty przewagi (11:7) i nie wypuścili już szansy z rąk za sprawą skutecznych akcji Mariusza Wlazłego oraz Karola Kłosa.

 

ZAKSA oraz Resovia utrzymały swoje pozycje po pewnych zwycięstwach. Porażka AZS-u Olsztyn zepchnęła ten zespół aż na piątą lokatę, ale walka o czołową czwórkę wciąż zapowiada się na szalenie zaciętą. GKS tracąc niespodziewanie jedno oczko w Szczecinie, ma trzy punkty straty do wyprzedzających nas Czarnych Radom, ale i jedno spotkanie rozegrane więcej od radomian. Effector po zwycięstwie z BBTS-em odskoczył od pozostałej czwórki drużyn z dołu tabeli i jest już raczej spokojny w walce o uniknięcie dwóch ostatnich lokat. Espadon odrobił oczko straty, ale i tak jest jeszcze sporo do nadrabiania. Gra i postawa akademików z Częstochowy każe upatrywać w nich kandydata numer jeden do gry o uniknięcie baraży z pierwszoligowcem.

 

Wyniki 24 kolejki: 24, 25 i 26 lutego

MKS Będzin – AZS Częstochowa  3:1 (27:29, 25:19, 25:14, 25:10)

Będzin: Seif (10), Araujo (12), Ratajczak (8), Rejno (15), Waliński (16), Jordanow (15), Potera (libero) oraz Piotrowski (3), Kowalski, Russell. Trener: Stelio DeRocco.  MVP: Marcin Waliński.
Częstochowa: T. Kowalski (2), Grebeniuk (12), Buniak (9), Janus (4), Moroz (9), Szymura (11), A. Kowalski (libero) oraz Buczek, Polański (1), Szlubowski (3), Ociepka (libero). Trener: Michał Bąkiewicz.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Indykpol AZS Olsztyn  3:1 (21:25, 25:21, 25:21, 25:22)

ZAKSA: Toniutti (2), Konarski (10), Wiśniewski (10), Bieniek (11), Buszek (17), Deroo (13), Zatorski (libero) oraz Witczak (4). Trener: Ferdinando De Giorgi.  MVP: Benjamin Toniutti.
Olsztyn: Woicki (2), Hadrava (16), Zniszczoł (8), Kochanowski (12), Śliwka (5), Włodarczyk (17), Żurek (libero) oraz Makowski, Boswinkel, Buchowski (3). Trener: Andrea Gardini.

Effector Kielce – BBTS Bielsko-Biała  3:0 (25:21, 25:13, 25:13)

Effector: Komenda (4), Andrić (14), Wohlfahrstaetter (10), Nalobin (8), Wachnik (12), Pawliński (10), Biniek (libero). Trener: Sinan Tanik.  MVP: Leo Andrić.
BBTS: Bieńkowski, Janeczek (6), Gaca, Grzechnik (3), Lipiński (8), Kwasowski (5), Koziura (libero) oraz Storożyłow (1), Gryc, Siek (1), Vemić, Czauderna (libero). Trener: Rastislav Chudik.

Asseco Resovia Rzeszów – Łuczniczka Bydgoszcz  3:0 (25:17, 25:21, 25:13)

Resovia: Drzyzga, Schoeps (15), Nowakowski (6), Możdżonek (10), Perrin (13), Rossard (16), Masłowski (libero) oraz Tichacek, Dryja, Jaeschke. Trener: Andrzej Kowal.  MVP: Jochen Schoeps.
Łuczniczka: Sieńko, Filipiak (10), Nowakowski (3), Sacharewicz (4), Katić (8), Yudin (7), Czunkiewicz (libero) oraz Szczurek, Gromadowski (3), Jurkiewicz (1), Rohnka. Trener: Dragan Mihajlović.

LOTOS Trefl Gdańsk – Cerrad Czarni Radom  3:1 (22:25, 25:18, 25:23, 25:20)

LOTOS: Masny (2), Schulz (18), Paszycki (14), Gawryszewski (10), Mika (13), Hebda (6), Gacek (libero) oraz Stępień, Romać (5), Niemiec, Pietruczuk (2), Majcherski (libero). Trener: Andrea Anastasi.  MVP: Mateusz Mika.
Czarni: Kędzierski (5), Ziobrowski (18), Kohut (3), Smith (6), Żaliński (16), Fornal (15), Watten (libero) oraz Gonciarz, Bołądź (2), Zwiech, Filipowicz (libero). Trener: Robert Prygiel.

PGE Skra Bełchatów – Jastrzębski Węgiel  3:2 (25:27, 25:17, 23:25, 25:15, 15:10)

Skra: Uriarte (1), Wlazły (20), Lisinac (17), Kłos (13), Kurek (20), Penczew (6), Piechocki (libero). Trener: Philippe Blain.  MVP: Bartosz Kurek.
Jastrzębski: Kampa, Muzaj (20), Kosok (7), Boruch (4), De Rocco (14), Oliva (12), Popiwczak (libero) oraz Gil, Strzeżek, Bachmatiuk (2), Ernastowicz (2), Gdowski (libero). Trener: Mark Lebedew.

Espadon Szczecin – GKS Katowice  2:3 (16:25, 28:26, 25:22, 20:25, 11:15)

Espadon: Sladecek, Kluth (1), Gałązka (14), Zajder (9), Depowski (17), Wika (1), Murek (libero) oraz Mihułka (libero), Kozłowski (4), Miłuszew (22), Perłowski, Wołosz, Ruciak (13). Trener: Michał Gogol.
GKS: Falaschi (1), Butryn (36), Krulicki (6), Kalembka (8), Kapelus (21), Sobański (7), Stańczak (libero) oraz Fijałek, Pietraszko (1), Błoński (3), Stelmach (1), Mariański (libero). Trener: Piotr Gruszka.  MVP: Karol Butryn.

Mecz rozegrany awansem 18 stycznia

ONICO AZS Politechnika Warszawska – Cuprum Lubin  0:3 (15:25, 21:25, 19:25)

Politechnika: Firlej, Filip (13), Kowalczyk (6), Wrona (4), Łapszyński (8), Kwolek (8), Olenderek (libero) oraz Gruszczyński (libero), Zagumny, Mikołajczak (1), Smoliński, Halaba, Samica. Trener: Jakub Bednaruk.
Cuprum: Łomacz (2), Kaczmarek (15), Boehme (9), Hain (10), Pupart (9), Taeht (13), Rusek (libero) oraz Gorzkiewicz. Trener: Gheorghe Cretu.  MVP: Grzegorz Łomacz.

 

tabela po 24. kolejce

miejsce drużyna mecze punkty sety małe punkty
1 ZAKSA KĘDZIERZYN-KOŹLE 24 62 68:20 2114:1800
2 ASSECO RESOVIA RZESZÓW 24 55 63:28 2108:1883
3 PGE SKRA BEŁCHATÓW 24 53 62:28 2048:1898
4 JASTRZĘBSKI WĘGIEL 24 53 64:35 2279:2071
5 Indykpol AZS Olsztyn 24 52 60:31 2114:1924
6 Cuprum Lubin 24 45 54:37 2087:1908
7 LOTOS Trefl Gdańsk 25 40 52:50 2274:2256
8 Cerrad Czarni Radom 24 37 49:45 2116:2114
9 GKS KATOWICE 25 34 44:52 2132:2159
10 MKS Będzin 24 30 41:54 2032:2104
11 ONICO AZS Politechnika Warszawska 24 29 38:50 1985:2066
12 Effector Kielce 24 23 33:58 1926:2102
13 Łuczniczka Bydgoszcz 24 19 33:61 1970:2139
14 BBTS Bielsko-Biała 24 19 26:61 1758:2058
15 Espadon Szczecin 24 15 25:62 1808:2028
16 AZS Częstochowa 24 13 26:66 1932:2173

 

W przypadku równej liczby punktów meczowych o wyższym miejscu w tabeli decyduje:

a) liczba wygranych meczów,
b) lepszy (wyższy) stosunek setów zdobytych do straconych,
c) lepszy (wyższy) stosunek małych punktów zdobytych do małych punktów straconych.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga