Dołącz do nas

Piłka nożna

Konferencja po meczu w Sosnowcu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po meczu Zagłębie Sosnowiec – GKS Katowice na konferencji prasowej wypowiedzieli się trenerzy obu klubów Dariusz Banasik i Jerzy Brzęczek.

Jerzy Brzęczek (trener GKS Katowice):
Po takim meczu trudno powiedzieć coś sensownego. Na pewno pierwsza połowa i to w jaki sposób i ile stworzyliśmy sytuacji, a nie wykorzystaliśmy żadnej. Przeciwnik miał duże trudności. Pierwsza akcja po przerwie ustawiła to spotkanie – strzał, rykoszet. Dokładnie to, na co się uczulaliśmy w rozegraniu. To spowodowało, że Zagłębie wygrało to spotkanie. Patrząc z perspektywy może będzie dla nas łatwiej, jeśli będziemy gonić tę czołówkę. Jesteśmy rozczarowani tym spotkaniem, tym bardziej po okolicznościach, w jakich straciliśmy bramkę.

Dariusz Banasik (trener Zagłębia Sosnowiec):
My jesteśmy w odmiennych nastrojach. Jesteśmy bardzo zadowoleni i szczęścili, może nie z gry, ale z wyniku. Trzy punkty zostają u nas. Wróce do ostatniego tygodnia. Nie było łatwo podnieść się, ten ostatni mecz tkwił w nas głęboko i wiedzieliśmy, że musimy się podnieść. Musieliśmy zagrać z większą determinacją. Podjąłem trudne decyzję, bo po ostatnim meczu zrobiłem siedem zmian. Pierwsza połowa wiedzieliśmy, że może wyglądać nie za bardzo. Poza tym graliśmy pod wiatr i deszcz i to miało wpływ. Ale zwycięzców sie nie sądzi – zespół pokazał charakter i determinację, czego  czasem brakowało. Cieszę się, bo umiejętności mamy na wysokim poziomie, ale brakuje nam innych czynników. Dziękuję kibicom za doping i za wsparcie od klubu w trudnym momencie.

Pytanie od redakcji GieKSa.pl do trenera Brzęczka:
Sytuacja z poprzednich meczów się powtarza, nie wyciągamy wniosków z błędów z poprzednich spotkań. Znów gramy bardzo dobrze od początku spotkania, a potem przestajemy grać. Nie sądzi pan, że ograniczanie tego do jednego strzału i rykoszetu jest błędne? My w drugich połowach przestajemy grać w piłkę. Widzi pan problem mentalny?

Nie twierdzę, że to problem mentalny. Są czasem takie sytuacje, że na tym etapie po tych trzech spotkaniach zbyt łatwo tracimy bramki. Na jesień w taki sposób nie traciliśmy. Teraz przeciwnik stwarza jedną sytuację i jest ona wykorzystana. To ma jakiś wpływ, ale teraz na gorąco ciężko oceniać. Mamy tydzień czasu na przeanalizowanie tego. Będziemy chcieli dokonać jakichś korekt i ten element poprawić.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


14 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

14 komentarzy

  1. Avatar photo

    1964

    17 marca 2017 at 23:31

    Brzęczek nie brzęcz.chuj z grą gdzie są punkty.a koledze Wisio podaj ręke.Na zniczu porażka i patrząc przez pryzmat wyników pakuj się tak jak pan prezes.

  2. Avatar photo

    GiSz

    18 marca 2017 at 00:00

    nie słucham nawet pierdolenia tego kutasa, niech wypierdala z GieKSy

  3. Avatar photo

    Marcin

    18 marca 2017 at 00:21

    hujnia hujnia i hujnia wielka jak tyle szans nie umiecie wykorzystywać to wypierdalać z naszej GIEKSY popeline strzelać w 2 lidze

  4. Avatar photo

    BędzinJZS

    18 marca 2017 at 00:24

    Nie jestem ekspertem, wręcz się nie znam na piłce. Ale jak patrzę na skład to widzę mnóstwo nowych nazwisk, może problem leży w zgraniu?

  5. Avatar photo

    fan -club Dortmund

    18 marca 2017 at 07:39

    to nie wina prezesa…klub stoi jak nigdy od parunastu lat ,kasa jest warunki do trenowania sa ,w koncu po latach wywalono tych co siedzieli tylko dla kasy i w dupie mieli wyniki…sa teraz zawodnicy co maja potencjal na awans,na jesien mielismy prawie najlepsza obrone w lidze ,bramkarz swietny ,3 mesiace przerwy i czas na przygotowanie….i co???? I …. przegralismy na jesien prestizowy mecz w tychach ,stalo sie bylismy na 2 miejscu na zakonczenie rundy po zrzadzeniu losu ze inne ekipy tez potracily mnostwo punktow…remis na chojnicach mozna zrozumiec ,choc po 1 polowie zmiazdzylismy rywala czyli chlopaki umieja dominowac i grac….stomil podarowane punkty a teraz kolejna prestizowa juz porazka…ilez mozna????CO TO KURWA MA BYC ZA ZAWODNIK ZWANY pYSIO czy jak mu tam wisiol??? MIElismy obrone a teraz nagle nie mamy??? PIERWSZE DWA MECZE KOMPLETNIE nieudane a wczoraj znowu nic…kompletnie nic nie daje druzynie ,to po kiego hu…a nam taki chlop??? ZEBY SE STAL Z TYLU???? CO ON PRZYSZEDL LATA DO EMERYTURURY u nas dorobic???
    KOLES bRZECZKA BO TEZ GRAL w austrii???? WYGLADA NA TO ZE ODJEDZIE NAM AWANS ktory w tym sezonie i przy tym ukladzie druzyn byl absolutnie w naszym zasiegu a nawet w obowiazku i dosc juz spiewania czekalismy juz tyle lat teraz pora na……kiedys spiewalismy na mistrza

  6. Avatar photo

    Tauzen

    18 marca 2017 at 09:13

    Wisio 3 mecze i kompletnie nic nie gra !!!! Trenerze nie widzisz ze ten chlop sie nie nadaje? Olivier wracaj do pierwszej jedenastki

  7. Avatar photo

    Gs

    18 marca 2017 at 09:20

    Po co robic korekty w obronie skoro obrona jesienia byla najlepsza w lidze??? mielismy wzmocnic ofensywe a nie oslabic defensywe.. dramat brak koncentracji i umiejetnosci

  8. Avatar photo

    ROMANPOLSKA

    18 marca 2017 at 09:29

    Ja człek z Zagłębia Dąbrowskiego jeżdżący na GIEKSE od 30 lat mam dość. Wstyd mi za to co mówisz trenerze ,,Patrząc z perspektywy może będzie dla nas łatwiej, jeśli będziemy gonić tę czołówkę.” Może zacznijmy uciekać tym z dołu???? Pamiętam cię jako zawodnika byłem na meczach jak grałeś i w GIEKSIE i reprezentacji. Zawodnik z ciebie dobry był ale trener do d….Wszyscy widzą i piszą co jest nie tak a ty dalej swoje. I uważam że jeśli nie wejdziemy to przez ciebie i tylko przez twoje decyzje. Jest wszystko co potrzebne do awansu!!!!! A osobiście mi wstyd za ten wynik bo już widzę jak te mordy dziś i następne dni będą się śmiać ze mnie ci kibice Zagłębia co wczoraj jak ich widziałem jak jadą na mecz bez barw i bez humoru, było mi wesoło.

  9. Avatar photo

    tomek

    18 marca 2017 at 09:43

    Brzeczka nalezy wyjebac natychmiastowo. Przez niego nie bedzie awansu. Gdzie ma napastnika. To byl priorytet transferowy. Ma za to wisio tylko po co skoro on nie nadaje sie na ten poziom

  10. Avatar photo

    John

    18 marca 2017 at 23:24

    Dajcie spokój trenerowi. Dobry gość. Czym ma grać??? Jak kurwa widzę w tak ważnym meczu gdzie goście w średnim presingu co drugie podanie jest do rywala…. ludzie nie widzicie tego.??? W ekstraklasie taki Lech czy Legia by nam 10 wsadził. Za wysokie progi, za niski budżet.

  11. Avatar photo

    kris

    19 marca 2017 at 12:10

    Ja powiem tak ZBOJKOTOWAĆ DO KOŃCA RUNDY SZPILE naszych pseudo kopaczy.Sam uwierzyłem w ich zapewnienia i otoczke wokół klubu że nadszedł czas na Ekstraklase i kupiłem karnet ilu ciuli się na to nabrało.Nabili sobie kase,bo sami się chwalili że o 100% poszła sprzedaż karnetów a tu ZNOWU NAS JEBIĄ w kant huja ileż można to razy przerabiać.Co niektórzy już dawno stracili cierpliwość i pierdolą to,a niektórzy jeszcze jak idioci wierzą i patrzą na tę padake i płacą za gówniany szpil.

  12. Avatar photo

    Greg

    19 marca 2017 at 13:25

    Pytanie do trenera jeżeli w rundzie poprzedniej traci sie bardzo mało bramek z praznowskim i kaminskim na środku
    To po co stawia sie na wisio który okazuje sie słabym wzmocnieniem bo trzymając sie faktów to oni w 3 meczach stracili tyle samo bramek co w całej rundzie po co sie cos zmienia co dobrze funkcjonuje

  13. Avatar photo

    Marcin

    19 marca 2017 at 19:51

    Ludzie jak nie ma z krwi i kości wychowanków z Gieksy to co wy chcecie, ja jestem z KATOWIC i grając dla naszej Gieksy to bym tak zapierdalał żeby mi omało co serce nie stanęło bo to jest moje Miasto i mój Klub !!! Zrozumie to ktoś jak stąd jest! Grajki z poza to mają to gdzieś byle by się wypłata zgadzała……

  14. Avatar photo

    John

    19 marca 2017 at 21:35

    Marcin nie o to chodzi skąd jesteś. Nikt kto gra w Bayern ie nie jest z Monachium. Słowo kluczowe to profesjonalizm… a tego tu nie ma. Ciągle wierzę ale poważnie z tą jakością to w ekstraklasie skończymy marniutko

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Zagłębie Lubin kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Kibice Zagłębia Lubin są starym wyjadaczem polskich trybun. Miło niewielkiej miejscowości dorobili się sporej rzeszy fanów, którzy świętowali: dwukrotnie Mistrzostwo Polski, inne miejsca na podium, grę w finale Pucharu Polski oraz w europejskich pucharach. Najbardziej pamiętany mecz na arenie międzynarodowej to zdecydowanie przyjazd AC Milan w 1995 roku. Lubinianie, jako nieliczni z polskich ekip, zobaczyli słynne San Siro na meczu swojej drużyny.

Ich pojawienie się na trybunach miało miejsce w latach 70,, a w latach 80. fani Zagłębia zaczęli tworzyć młyn oraz regularnie jeździć na wyjazdy. Zgoda z Arką Gdynia zapoczątkowana w 1983 roku trwa do dzisiaj, co z perspektywy stażu i odległości jest ewenementem. Arkowcy za każdym razem jadąc w stronę Dolnego Śląska, a zwłaszcza podejmując znienawidzony Śląsk Wrocław lub Miedź Legnica, mogą liczyć na wsparcie lubinian.

Podobnie w przypadku Odry Opole z którą się wspólnie trzymają od 1994 roku. Ta zgoda niedawno miała zachwianie poprzez romans OKS-u z Ruchem Chorzów, ale wszystko się utrzymało i trwają dalej ze sobą. Podobnie było między Odrą i Polonią Bytom, czyli ekipą która od 2016 roku ma układ chuligański z Zagłębiem. To właśnie fani z Opola byli łącznikiem tej relacji i zapoczątkowali ich dobre kontakty.

Ostatnią zgodą Zagłębia jest Zawisza Bydgoszcz. Sztama, która trwa bardzo długo, bo od 1989 roku. Również jedna ze starszych na kibicowskiej mapie Polski. Oba kluby w 2014 roku rozegrały finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Powinno to było być świętem, ale konflikt Zawiszy z pseudowłaścicielem oraz tym samym bojkot, doprowadził do solidarności fanów z Lubina, którzy także nie pojechali na swój mecz.

Nasza pierwsza wizyta w Lubinie miała miejsce jesienią 1985 roku. Zagłębie, jako beniaminek, zainaugurował ligę na świeżo wybudowanym stadionie, który zgromadził 28000 widzów. Na wyjazd wybrało się 40 trójkolorowych fanów, którzy w pierwszym kontakcie z fanami Zagłębia tak się polubili, że została przybita… zgoda. Nasza sztama przetrwała do finału Pucharu Polski w 1986 z Górnikiem Zabrze. KSG również miało sztamę z Zagłębiem, a Miedzowi postanowili zasiąść i wspierać Górnik, co zakończyło nasze relacje.

Jesienią 1986 roku podejmowaliśmy u siebie Zagłębie. Blaszok został świeżo oddany do użytku.

Od pierwszej wizyty w Lubinie nasza rywalizacja trwała już na dobre przez następne kilkanaście lat. Podczas kolejnego wyjazdu do Lubina jesienią 1989 roku nasi kibice natrafili na… Miedź walczącą z jednym z fan clubów Zagłębia. Dołączyli „do zabawy” i wspomogli legniczan. Od tego momentu zawiązany został układ, który po kolejnych butelkach alkoholu został w szybkim tempie przekształcony w zgodę. Zgoda upadła ostatecznie na finale Pucharu Polski w 1992 roku.

W lipcu 1991 roku został rozegrany między nami Superpuchar Polski we Włocławku. Zagłębie jako mistrz kraju podejmowało GieKSę, która zdobyła Puchar Polski. Obok 40 fanatyków GieKSy na daleki wyjazd do Włocławka wybrało się z nami także… 5 kibiców Ruchu. W Toruniu na peronie stali kibice Apatora, którzy zabrali Niebeskich (mieli już wtedy zgodę) na piwo. GieKSiarze zostali na peronie, a po chwili przyjechał pociąg, z którego wybiegło Zagłębie z Zawiszą. Nasza ekipa początkowo ewakuowała się do tunelu prowadzącego na miasto, ale kiedy dobiegł Apator z Ruchem, to… tak nietypowa koalicja przegoniła parę „ZZ”. Po całym zdarzeniu skład Apator-GKS-Ruch pojechał wspólnie na stadion i oglądał pierwszy Superpuchar Polski dla GKS Katowice.

W sierpniu 1991 graliśmy na wyjeździe, na który wybrało się 50 GieKSiarzy.

Jesienią 1992 roku graliśmy na Bukowej. Zawitała delegacja Zagłębia.

Wiosną 1993 roku do Lubina pojechało 50 GieKSiarzy z flagami. Podczas przesiadki w Legnicy, podbiła 15 osobowa delegacja Miedzi, która chciała odnowienia, zgody jednak z naszej strony zapadła stanowcza odmowa. GKS wygrał 1:0.

Jesienią 1993 roku podejmowaliśmy Zagłębie. Goście zawitali w 20 głów. GieKSa wygrała 1:0.

W marcu 1994 do Lubina wybrało się 23 fanatyków GieKSy. Piłkarze wywieźli zwycięstwo 2:1.

W sezonie 1994/1995 pierwszy mecz graliśmy na Bukowej. Goście zawitali w 52 osoby, dobrze obwieszając sektor gości. GieKSa pewnie zwyciężyła 3:1.

Wiosną 1995 do Lubina pojechaliśmy rekordowym składem liczącym 70 głów. Na dworcu w Legnicy ponownie pojawiła się delegacja Miedzi Legnica (w 4 osoby), chcąc odnowienia sztamy i gwarantując, że dadzą nam wsparcie 30 osób na meczu w Lubinie, ale ponownie spotkali się z odmową.

W sezon 1995/1996 roku goście zawitali na Bukową w 50 osób. Była z nimi Odra Opole, z którą wtedy świeżo utworzyli zgodę, krojąc na trasie flagę „Skinhead” Wisłoki Dębica. Na stadionie GieKSy euforia, bo wróciła nasza legenda Jan Furtok. GKS wygrał 1:0.

W czerwcu 1996 roku do Lubina wybierało się 40 GieKSiarzy. Podczas jazdy dostaliśmy cynk, że Śląsk czeka w 200 osób we Wrocławiu, więc pojechaliśmy przez Poznań, kończąc podróż w Rawiczu. Na mecz nie mieliśmy już szansy zdążyć, więc ekipa ruszyła w drogę powrotną. 5 naszych partyzantów, z flagą Żory w plecaku, nie dało jednak za wygraną i różnymi środkami transportu dojechało do Legnicy. Tam policja zapakowała ich do suki i zawiozła prosto na stadion Zagłębia. Skromna delegacja, po przegranym 0:1 meczu, próbowała wrócić z naszą drużyną, tłumacząc jakie już mieli przeboje i co może się wydarzyć, ale nie dostali zgody z klubu. Policja ponownie ich wywiozła na peron do Legnicy, a tam nasi zaliczyli starcie z Miedzią. Wybronili flagę, a później pociągiem udali się do Środy Śląskiej, gdzie do rana… spali na peronie, czekając na pociąg do Wrocławia, który już szczęśliwie dotarli do Katowic.

Ledwo sezon się nie skończył, a w lipcu 1996 roku ponownie trzeba było jechać do Lubina. Na wyjazd wybrało się 30 GieKSiarzy, którzy w Opolu stoczyli walkę z Odrą. Na stadionie Zagłębia, mimo tysięcznej widowni, wrażenie zrobiło świeżo uszyte potężne płótno „Hooligans Zagłębie”. Potem stało się ono znakiem firmowym lubinian. Na boisku skończyło się nietypowym remisem 4:4.

Wiosną 1997 roku podejmowaliśmy Zagłębie, a goście zawitali w 37 osób. Dwie osoby od nich na własną rękę podróżowały na Bukową… tramwajem, a zainteresowanie współpasażerów (kibiców GieKSy) wzbudził nabity plecak. Jak się okazało – miał w środku sporych rozmiarów flagę „Viking”. W kronice kibiców z Lubina można przeczytać ciekawą anegdotę związaną ze stratą tego płótna. Na kolejny mecz przyjechało 4 partyzantów z Zagłębia, którzy wmieszali się w kibiców GieKSy na Blaszoku i chcieli – w ramach rewanżu – zdobyć jakąś naszą flagę. W trakcie obcinki podeszły do nich dwie osoby i spytały się skąd są. Lubinianie pewni tego, jak skończy się sytuacja, unieśli się honorem i przyznali się, że są z Zagłębia. To natomiast zdziwiło pytających, bo okazało się, że byli to przedstawiciele…. Zagłębia Sosnowiec, którzy z tym samym zamiarem weszli na naszą trybunę. Owa czwórka z Lubina po meczu zaczęła gonić jedno nasze auto z flagą, ale nie znając górnośląskich uliczek, szybko straciła cel. Piłkarze przegrali 0:2.

Sezon 1997/1998 na mecz rozgrywany w Katowicach Zagłębie mocno się zmobilizowało i przyjechało w 80 osób, co było ich najlepszą liczbą na Bukowej. Blaszok naprzeciwko sektora gości wywiesił zdobycz i prowokacyjnie zaśpiewał „Wikingi! Wikingi!”. Na boisku skończyło się nudnym 0:0.

 

W czerwcu 1998 roku jechaliśmy do Lubina na ostatni wyjazd sezonu. Mimo wynajęcia pociągu specjalnego, ostatecznie wybrało się tylko… 58 fanatyków. GieKSiarze zostali nagrodzeni bramką Mariusza Muszalika w doliczonym czasie gry na 2:2, co mocno pomogło nam się utrzymać w lidze.

 

W sezonie 1998/1999 piłkarsko niestety było fatalnie. W Lubinie miejscowe Zagłębie nas nie oszczędziło i wygrało 4:0. Do Lubina dotarło 10 Szaleńców z Bukowej. Na powrocie we Wrocławiu miejscowy Śląsk zaatakował pociąg 100-osobową bandą z ciężkim arsenałem. Psy wysypały się pierwsze i dostały ciężkie lanie, a jeden funkcjonariusz… postrzelił chuligana Śląska w nogę.

 

Na ostatnim meczu sezonu było coś, co wisiało od dawna w powietrzu – spadek. Zagłębie Lubin przyjechało w 80 osób. My pożegnaliśmy się godnie i spaliliśmy płótno Viking, które zostało skrojone 2 lata wcześniej. Na murawie remis 2:2.

Po rocznej banici w sezonie 2000/2001 wróciliśmy do Ekstraklasy. Do Lubina wypadł nam wyjazd w październiku, na który wybrało się 83 GieKSiarzy. Po drodze ustawił się Ruch Chorzów, który na Batorym obrzucił nasz pociąg kamieniami, ale po zaciągnięciu hamulca ręcznego szybko rozgoniliśmy Niebieskich. GKS przegrał 0:1.

W maju 2001 roku podejmowaliśmy Lubinian w maju i doznaliśmy szoku, bo Zagłębie nie pojawiło się na trybunach (pierwszy raz w historii naszej kibicowskiej rywalizacji). Piłkarze przegrali 0:2.

Ledwo liga się nie zaczęła w sezonie 2001/2002 i ponownie podejmowaliśmy Zagłębie na Bukowej – tym razem w sierpniu. Goście zawitali w 45 osób. Były próby dogadania walki, ale ostatecznie do niczego nie doszło. GieKSa wygrała 1:0.

W sezonie 01/02 liga była podzielona na grupę A i B, a później wyłaniano zespoły grające w grupie mistrzowskiej i spadkowej. Na rewanż do Lubina pojechaliśmy w październiku. Skład liczył 58 głów i był nastawiony na harce, które miały odbyć się w maju. Była próba wyjechania bez obstawy, ale mundurowi byli niestety czujni. Na murawie padł wynik 2:2. Finalnie GKS wszedł do ligi mistrzowskiej, a Zagłębie musiało bić się o utrzymanie.

W sezonie 2002/2003 zaczęło się fatalnie. Dwa dni przed wyjazdem w Pucharze Polski, w którym trafiliśmy na Zagłębie, dowiedzieliśmy się, że Pisak (ważna osoba na naszych trybunach) zginął i 24 fanatyków, którzy pojechali na mec,z nie prowadziło dopingu. Zawisła jedynie zwykła czarna flaga na znak żałoby. Piłkarze zostali zdeklasowani 1:4 i odpadli z dalszej rywalizacji.

Po trzech dniach zagraliśmy z Zagłębiem…. ponownie. Tym razem mecz ligowy na Bukowej. Po awanturze z Widzewem Łódź (na starcie ligi) PZPN zamknął nam Blaszok na całą rundę jesienną. Na nieczynnej trybunie nasi kibice symbolicznie odpalili krzyż z rac oraz uszyli czarną flagę „Pisak”. Zagłębie przyjechało w 60 osób bez obstawy. Przed meczem w Bytomiu wysypali się na zbierających się Polonistów, których szybko obili. Podczas meczu uszanowali naszą żałobę i zasiadając na 6 sektorze nie prowadzili dopingu. Po meczu Polonia próbowała zrewanżować się w Bytomiu, ale policja ograniczyła konfrontację. GieKSa wygrała 1:0.

W kwietniu 2003 roku pojechaliśmy do Lubina w 72 osoby. Na meczu spokój – gospodarze wystawili skromny młyn. GKS przegrał 0:2. Po sezonie lubinianie grali baraż o utrzymanie, ale polegli z Górnikiem Łęczna.

W sezonie 2004/2005 Zagłębie wróciło po rocznej nieobecności do Ekstraklasy. W październiku graliśmy w Lubinie, gdzie pociągiem wybrało się 30 GieKSiarzy. We Wrocławiu policja poinformowała nas, że wobec braku identyfikatorów nikt nie wejdzie na stadion. Na stadonie jedna nasza fanka weszła do klatki i wywiesiła transparent o chipach (z którymi musieliśmy się użerać od poprzedniego sezonu), a część zajęła miejsca incognito na trybunach gospodarzy. Pozostałe osoby, mając już zapoczątkowane kontakty z Dynamem Drezno, pojechały do wschodnich Niemiec. GKS przegrał aż 0:7, co było najwyższą porażką w historii występów w Ekstraklasie, a nasz piłkarski los stawał się coraz bardziej przesądzony.

W maju 2005 roku walczyliśmy do ostatniej kolejki, ale tylko matematyka pozwalała nam wierzyć. Na Blaszok przyszła garstka najwierniejszych fanatyków, którzy byli świadkiem wywieszenia nowej, wówczas najdłuższej flagi w Polsce, która miała aż 72 metry: Nasze miasto – Nasza krew – Nasze życie – GKS Katowice. Goście zjawili się w 50 osób. GKS wygrał 2:0 i nadzieja na utrzymanie wciąż tliła, ale ostatecznie spadliśmy, a rywalizację zaczęliśmy od czwartego poziomu rozgrywkowego.

W 2006 roku, po awansie na trzeci poziom, zagraliśmy z Zagłębiem II Lubin. Kibiców gości nie mieliśmy prawa się spodziewać, ale moda na GKS była tak duża, że Blaszok wypełnił się szczelnie. Wygraliśmy 3:0.

Jeszcze w tym samym roku w listopadzie zagraliśmy rewanżowe spotkanie w Lubinie. HZL miało wówczas z bandą Psycho Fans układ chuligański. Ekipa 250 osób, w tym 30 Banik Ostrava, jechała w chuligańskim nastawieniu, ale ostatecznie na środowym wyjeździe wiało nudą.

W sezonie 2008/2009 spotkaliśmy się już z pierwszą drużyną Zagłębia, bo Miedziowi spadli z Ekstraklasy. Tak jak w 2002 roku, tak niestety 6 lat później, historia zatoczyła koło. Podczas wyjazdu na Koronę Kielce zginął nasz kibic z Witosa – Dura i to właśnie mecz z Zagłębiem był tym, na którym Blaszok miał żałobę. Na płocie zawisł transparent „Niech te race oświetlą Ci drogę – Dura – Do raju który będzie Twym domem” oraz zapłonęły race w kształcie krzyża. Fani z Lubina, po ogromnej mobilizacji, przyjechali w rekordowe 250 osób i nie prowadzili dopingu przez pierwsze 15 minut (z szacunku do naszej żałoby). Na boisku skończyło się 2:2, ale nasze relacje z piłkarzami były tak fatalne, że Blaszok ubliżał im przez większość spotkania.

W kwietniu 2009 roku pojechaliśmy pierwszy raz na nowy stadion Zagłębia. Niestety termin nam nie sprzyjał, bo graliśmy w środę, ale nie przeszkodziło zrobić to wtedy naszej najlepszej liczby w Lubinie – 274 osób.

Od tamtego czasu nie zmieniło się u nas wiele i utknęliśmy na dobre w pierwszej lidze. Zagłębie zdążyło wejść do Ekstraklasy i wrócić do nas w 2014 roku. Ze względu na zakazy jakie łapaliśmy w tamtych czasach wyjazd do Lubina był wyjazdem rundy, więc ciśnienie i chęć pokazania się była ogromna. Nasz najlepszy wyjazd w historii stał się faktem – pojechało nas równe 1000 osób! Piłkarze polegli 0:1.

Wiosną 2015 roku podejmowaliśmy rozpędzone Zagłębie, które przyjechało w 440 osób, będąc wspierane przez Falubaz Zielona Góra i Zawiszę Bydgoszcz. Blaszok zaprezentował w kierunku piłkarzy transparent: „Te barwy od lat z ambicją kojarzone – przez was grajki wszystko zniszczone”. Jakby tego było – na murawie dostaliśmy aż 0:5! Gole strzelali wtedy nam m.in. Adrian Błąd czy Arkadiusz Woźniak.

Po 10 letniej nieobecności w Lubinie, nikogo nie trzeba było specjalnie namawiać nam wyjazd. Pojechaliśmy w 1005 głów, bijąc swój rekord wyjazdowy sprzed 10 lat. W tej liczbie znalazła się delegacja 26 kibiców Górnika Zabrze i 12 Banika Ostrava.

W marcu 2025 roku zakończyła się przepiękna historia dla wielu pokoleń fanatyków GieKSy. Blaszok po 40 latach zakończył swoją misję. Tym razem zjawiło się 409 kibiców Zagłębia, którzy wykorzystali całą przyznaną pulę i przeszli do historii jako ostatnia kibicowska ekipa zasiadająca jako goście na legendarnej Bukowej.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: z Lubina zaczyna wiać chłodem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zarówno GieKSa, jak i Zagłębie rozpoczęły sezon od porażki 0:1. Pierwszej zdobyczy punktowej oba zespoły poszukają w poniedziałkowy wieczór na Nowej Bukowej. Z jakim nastawieniem na ten mecz przyjadą Miedziowi? Czy istnieją przesłanki, że w tym sezonie zaprezentują się lepiej  niż w poprzednim, kiedy długo bronili się przed spadkiem? O nastroje na Dolnym Śląsku zapytaliśmy Pawła Junorego, redaktora serwisu mkszaglebie.pl i współprowadzącego podkast MKSTalk.

Co słychać u „ciepłowodnych”? Ta woda nie wydaje wam się coraz zimniejsza?
Być może tak jest, bo w ostatnim czasie komfort pewnych osób systematycznie się pogarsza. Powiedziałbym nawet, że z Lubina zaczyna wiać chłodem, który zaczynają odczuwać zarówno zarządzający klubem, jak i kibice. Od kilku lat można zaobserwować proces zwijania Zagłębia z Ekstraklasy i obawiam się, że w tym sezonie będzie on kontynuowany. Gdy kilka lat temu Miedziowi regularnie zajmowali bezpieczne miejsca w środku ligowej tabeli, łatka „ciepłowodnych” jak najbardziej do nas pasowała. Teraz z pewnością jest chłodniej, ale mogę też odpowiedzieć przewrotnie, że jeśli nic się nie zmieni, to niektórym może zrobić się gorąco.

Niedawno słuchałem waszego podcastu i przyznam, że trudno było dostrzec jakiekolwiek pokłady optymizmu przed rozpoczynającym się sezonem. Taki stan oddaje ogólne nastroje panujące wśród kibiców w Lubinie?
Nie śmiałbym stawiać się w roli głosu wszystkich kibiców, bo nawet w naszej redakcji opinie są podzielone. Mimo to rzuca się w oczy ponury nastrój wśród sympatyków Zagłębia, który nie jest spowodowany tylko wynikami. W ostatnim czasie nabraliśmy więcej odporności na kiepskie wyniki sportowe, choć zdaję sobie sprawę, że wy w Katowicach moglibyście odbić piłeczkę, że postawa naszych piłkarzy to nic w porównaniu z wieloletnią banicją na zapleczu Ekstraklasy. Mimo wszystko w Lubinie nie dzieje się dobrze, a naszym większym zmartwieniem jest sposób zarządzania klubem, na który jak nigdzie indziej ma wpływ polityka. Po latach względnej stabilizacji dominuje poczucie tymczasowości i nikt nie jest zaskoczony, gdy między jednymi a drugimi wyborami dochodzi do kolejnej zmiany prezesa. Taki stan rzeczy nie pomaga w budowie silnej drużyny, dlatego nie może dziwić, że krytyka jest powszechna. Trudno znaleźć powody do optymizmu.

W ubiegłym sezonie zajęliście ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli. Jak oceniasz szanse Zagłębia na uniknięcie scenariusza gorączkowej walki o utrzymanie?
Na finiszu poprzednich rozgrywek mieliśmy realne obawy o utrzymanie, a obecnie nastroje są jeszcze gorsze. Pozostaje mieć nadzieję, że zadziała „logika Ekstraklasy”, czyli skoro większość ekspertów stawia nas w gronie potencjalnych spadkowiczów, to na przekór temu będziemy punktować. W tej chwili trudno wyrokować, czy tak będzie, bo pierwszy mecz z Widzewem nie dał zbyt wielu odpowiedzi na pytania o formę piłkarzy. Sam mam obawy, czy zdołamy się utrzymać i wydaje mi się, że wielu kibicom udzielił się stan pewnego zobojętnienia na słabe wyniki sportowe i coraz bardziej realną wizję spadku, która jeśli się zrealizuje, nie będzie dla wielu zaskoczeniem. Niedawno z niezadowoleniem przyjmowaliśmy ósme miejsce w Ekstraklasie, dziś taki scenariusz bralibyśmy w ciemno.

Manewr z zatrudnieniem Leszka Ojrzyńskiego w roli „strażaka” okazał się skuteczny w poprzednim sezonie. Jak oceniasz jego możliwości w kontekście budowania trwałych fundamentów pod drużynę w obecnych rozgrywkach?
Trener Ojrzyński odegrał kluczową rolę w utrzymaniu Zagłębia, bo dzięki niemu uszczelniliśmy defensywę i przestaliśmy tracić głupie bramki, co pozwoliło nam odbić się od dna. Wspominając nasz ostatni pojedynek na Bukowej, jeszcze pod wodzą Marcina Włodarskiego, Zagłębie grało na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Mieliśmy grać ofensywnie, tymczasem zupełnie nie było tego widać na boisku. Nowy trener podszedł do sprawy pragmatycznie – dopasował styl do zawodników, wykorzystując ich potencjał. To wystarczyło do spokojnego utrzymania, bo mimo że zajęliśmy ostatnią bezpieczną pozycję, to pewni swego byliśmy już na cztery kolejki przed końcem sezonu. Osobiście liczę, że metody pracy Leszka Ojrzyńskiego okażą się skuteczne także i w tym sezonie, choć dostrzegam, że drużyna nie została wzmocniona w stopniu, jakiego oczekiwałby trener. Z drugiej strony zatrudniono nowe osoby w sztabie, na co wcześniej nie dostał zgody Marcin Włodarski. Znamy historię trenera Ojrzyńskiego w poprzednich klubach, gdzie po skutecznym utrzymaniu dość szybko tracił pracę. Mam nadzieję, że u nas będzie inaczej, bo mimo wszystko Miedziowi mają większy potencjał. Liczę, że trener odklei łatkę zadaniowca i dokończy sezon na ławce Zagłębia.

Wiele dobrego mówi się o Zagłębiu w kontekście szkolenia młodzieży, a drużyna w dużym stopniu opiera się na wychowankach. Szlifowanie spójnego modelu gry od juniora do pierwszej drużyny, ofensywny styl, budowanie akcji od tyłu – na ile Leszek Ojrzyński będzie w stanie realizować tę filozofię?
Należy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy taka filozofia była rzeczywiście realizowana, czy też mówienie o niej było zwyczajnym zagraniem „pod publiczkę”. Tuż przed zwolnieniem Marcina Włodarskiego, który był znany z pracy z młodzieżą, klub ogłosił strategię, że zespoły juniorskie przechodzą na system gry tożsamy z założeniami pierwszej drużyny. Nie minęło wiele czasu, gdy doszło do zmiany zarówno trenera, jak i systemu gry. Dziś nie dostrzegam wspólnego mianownika pomiędzy pierwszym zespołem a drużynami juniorów, tym bardziej, że za nami jeden z najgorszych sezonów w wykonaniu zarówno rezerw, które spadły, jak i juniorów w rozgrywkach CLJ. Mamy nowego dyrektora akademii, który będzie próbował poukładać te sprawy. Mam nadzieję, że mu się uda i nie skończy się tylko na ambitnych deklaracjach.

W naszym ostatnim meczu przy Bukowej szerokim echem odbił się fakt, że na boisko wybiegło aż dwudziestu Polaków. Tymczasem letnie transfery Zagłębia wskazują, że w tym sezonie nie będzie to regułą.
Rzeczywiście, latem do Lubina trafili między innymi obrońcy Roman Jakuba i Luka Lučić, a także napastnik Michális Kossídis. Do tego dochodzą sprowadzeni w zimie Szwed Ludvig Fritzson i Bośniak Josip Ćorluka. Nie liczę tu Jasia Burića, który jest już chyba bardziej polski niż bośniacki. Nie uważam takich ruchów za problem, a wręcz przeciwnie. W pewnym momencie Zagłębie stało się zakładnikiem popularnego bon motu o stawianiu na „młodych polskich Polaków z Polski”. Rynek transferowy działa jednak inaczej i należy szukać dobrych zawodników na miarę swoich możliwości zarówno w kraju, jak i za granicą. Trudno dziś znaleźć zdolnego polskiego zawodnika za relatywnie niewielkie pieniądze. Na tle całej ligi Zagłębie nie jest już potentatem finansowym. Dlatego należy stawiać na szkolenie młodzieży, a poszczególne pozycje uzupełniać graczami z zewnątrz, niezależnie od narodowości. Nie spodziewam się, że w poniedziałek zobaczymy w wyjściowym składzie Zagłębia aż tylu Polaków co ostatnio.

Na pewno nie zobaczymy za to Dawida Kurminowskiego i Tomasza Pieńki, którzy w tym okienku opuścili Lubin. Jak poważne są to osłabienia?
Obaj, będąc w formie, dodawali wiele jakości, nie tylko w kontekście Zagłębia, ale i całej ligi. Jeśli Tomasz Pieńko odnajdzie się w Rakowie, to może zostać klasowym piłkarzem i pokonywać kolejne szczeble kariery, bo nie ukrywajmy – trochę zasiedział się w Lubinie. Mam nadzieję, że nadal będzie się rozwijał i budował swoją wartość. Z kolei Dawid Kurminowski, gdy przezwycięży problemy natury osobistej, z którymi się zmaga, będzie jednym z wiodących napastników w lidze i Lechia będzie miała z niego wiele pożytku.

W mediach społecznościowych pojawiło się wideo, w którym na nasz mecz zaprasza nie kto inny, jak Adrian Błąd i Arkadiusz Woźniak. Lata mijają, a Wąski wciąż ma miejsce w waszej kadrze. Jakie są dziś jego zadania?
Nie wiem, czy zagra w poniedziałek, ale raczej znajdzie się w kadrze meczowej. Kibice GieKSy nie śledzili pewnie przygotowań Zagłębia do sezonu, więc na pewno zdziwi ich fakt, że w większości gier kontrolnych Arek występował jako stoper, momentami wręcz dyrygując poczynaniami defensywy. Jednak ważniejszą rolę Wąski odgrywa w szatni, będąc dużym wsparciem dla każdego trenera – od Stokowca, przez Fornalika i Włodarskiego, na Ojrzyńskim kończąc. Podobnie jak Jasmin Burić, Arek Woźniak jest powoli przygotowywany do nowej roli w strukturach akademii i jestem ciekaw, jak w tej roli się odnajdzie. Trzymam za niego kciuki, bo ma na swoim koncie kilkaset meczów w barwach Miedziowych i jest bardzo związany z regionem. Mecz z GKS-em na pewno będzie dla niego szczególnym wydarzeniem, bo po odejściu z Zagłębia odbudował się u was mentalnie i z pewnością zostawił po sobie dobre wspomnienia w Katowicach.

W tym okienku GKS rywalizował z Zagłębiem o pozyskanie z Puszczy Michálisa Kossídisa. Co twoim zdaniem zadecydowało, że ostatecznie wybrał Lubin?
Więcej na ten temat mógłby powiedzieć mój redakcyjny kolega Filip Trokielewicz, który toczył medialną wojenkę z działaczami Zagłębia po podaniu informacji o testach medycznych Kossídisa w Lubinie, którą klub w nieelegancki sposób dementował. Faktem jest, że oba nasze kluby były nim zainteresowane. Nie wiem, czym ostatecznie Zagłębie przekonało Greka, być może były to indywidualne warunki kontraktu, a być może większe szanse na grę w podstawowym składzie, bo na dziś Kossídis nie ma rywala do gry. Napiera na niego Marcel Reguła, nasz młody talent, który nie jest jednak nominalnym napastnikiem. Mam nadzieję, że ta rywalizacja wpłynie pozytywnie na postawę tak jednego, jak i drugiego. Niemniej warto pochwalić Zagłębie za sprowadzenie tego napastnika.

Nasze kibicowskie forum obiegła też plotka o zainteresowaniu GieKSy Bartoszem Białkiem, który jest wychowankiem Zagłębia. Jak oceniasz jego potencjał?
Trudno dzisiaj ocenić, na ile te poważne kontuzje, które ma za sobą, zahamowały jego rozwój. Odchodził z Zagłębia jako wielki talent. W przypadku takich zawodników śp. Franz Smuda lubił powtarzać, że „mają gola”, bo Białek potrafił zarówno odnaleźć się w polu karnym, jak i samemu wypracować sobie sytuację bramkową. Gdyby nie przeszkodziły mu kwestie zdrowotne, to jest to napastnik na miarę najlepszych klubów w Ekstraklasie. Trzymam kciuki, by odbudował się w SV Darmstadt.

Długo nie mogliśmy się pogodzić z porażką w Lubinie, bo w naszej opinii zaprezentowaliśmy się lepiej. Udało się wziąć rewanż w Katowicach, choć nie było to wielkie widowisko z obu stron. Jak wspominasz naszą rywalizację z ubiegłego sezonu?
Rzeczywiście, jesienią w Lubinie to GKS grał w piłkę, ale Zagłębie wyciągnęło asa w postaci Huberta Adamczyka, który w jednym z pierwszych kontaktów z piłką trafił do siatki. Co ciekawe, w kolejnych meczach piłkarz ten praktycznie nie podnosił się z ławki i zostało tak do dzisiaj. Poza kilkoma incydentami gra głównie w rezerwach. Wiosną natomiast oglądałem nasz pojedynek z trybun przy Bukowej. Był to dla nas mecz o dużym ciężarze gatunkowym, który piłkarze bardzo chcieli wygrać, bo na szali leżała posada trenera. Czasem mówi się, że zawodnicy graja przeciwko trenerowi, jednak nie w tym przypadku. Było widać ich złość po porażce w Katowicach. Mieliśmy swoje sytuacje, jednak zabrakło skuteczności. Podobnego scenariusza spodziewam się w poniedziałek. Mecz będzie wyrównany i zadecyduje konsekwencja w grze obronnej. Nie jest tajemnicą, że Leszek Ojrzyński stosuje taktykę późnego Piotra Stokowca, czyli na zero z tyłu, a z przodu może coś wpadnie. Ponadto, poniedziałkowe mecze w Ekstraklasie rzadko dostarczają wielu emocji, ale kto wie, może na przekór wszystkiemu w Katowicach będą fajerwerki.

Ostateczne rozstrzygnięcia w Ekstraklasie spowodowały, że w tym sezonie Zagłębie nie będzie „zapieprzać do Niepołomic”. Tymczasem w ten weekend będzie to robił autor tych pamiętnych słów.
Nigdy nie byłem ulubieńcem Piotra Stokowca w czasach naszej współpracy w Lubinie. Jak widać, los bywa przewrotny i w tej kolejce do Niepołomic „zapieprza” nie Zagłębie, ale Pogoń Grodzisk z Piotrem Stokowcem na ławce trenerskiej. Takie są czasem koleje losu…

Pokusisz się o wytypowanie wyniku?
Obstawiam skromne 1:0 dla Zagłębia po stałym fragmencie w 89. minucie.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Alarm? Chyba jeszcze nie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Czy to właściwy moment, by bić na alarm? Czy to ta chwila, w której powinniśmy się bardzo niepokoić? Zdania są podzielone. Trenerzy powiedzą, że panują nad sytuacją, kibic stwierdzi, że czeka nas potwornie ciężka walka utrzymanie. Gdzie jest prawda? Pewnie jak zwykle po środku. Faktem jest, że nie tak wyobrażaliśmy sobie ten początek sezonu. O ile porażka z Rakowem była jeszcze w jakimś sensie wkalkulowana, to jeden punkt w dwóch meczach u siebie, w tym z jednak – słabiakami z Zagłębia Lubin, to nie jest zdobycz zadowalająca.

Oczywiście mogło być dużo, dużo gorzej. Mogliśmy ten mecz spektakularnie wtopić. Pierwsza połowa była bowiem koszmarna, daliśmy się zdominować rywalowi, który w pełni zasłużenie prowadził dwiema bramkami. Oprócz goli mieli jeszcze swoje klarowne sytuacje. A GieKSa? Biła głową w mur i to bez większego przekonania. Ileś rzutów rożnych nie przynosiło praktycznie żadnego zagrożenia. Te słabiaki z Zagłębia, wcale nie okazały się takie słabe. Albo to my byliśmy tak beznadziejnie słabi, że przybysze z Lubina robili na boisku, co chcieli.

Nie no… Zagłębie będzie się bronić przed spadkiem. To nie jest ekipa, która zawojuje tę ligę i jeśli katowiczanie sami nie chcą drżeć o utrzymanie, to muszą z takimi zespołami wygrywać. Z całym szacunkiem, ale jeśli trener mówi, że Zagłębie ma podobny potencjał personalny, to albo tak nisko ceni naszą drużynę (nie sądzę), albo wyolbrzymia siłę Miedziowych.

Ktoś powie, że w głowie mi się poprzewracało od ekstraklasy, ale nie no – jeśli chcemy na poważnie w niej grać, to w drugim sezonie musimy już powoli uznawać się za lepszych, przynajmniej na swoim boisku, od kilku ekip. Przynajmniej od trzech. I jedną z takich jest Zagłębie. Szacun dla trenera Ojrzyńskiego za świetną robotę, ale takich efektownych meczów, jak wczorajsza pierwsza połowa, Zagłębie zbyt wielu nie rozegra.

Odszczekam, jeśli Zagłębie na koniec sezonu zajmie wyżej niż 13. miejsce. Napiszę specjalny felieton pochwalny dla Zagłębia Lubin.

Nie możemy się sytuować tak nisko, nawet… jeśli dość nisko jesteśmy.

Porażka byłaby katastrofą i na nią się zanosiło. Tym bardziej, że od początku drugiej połowy nie było dużo lepiej. Nie potrafiliśmy skonstruować groźnej sytuacji, takiej soczystej. Z pomocą przyszedł stały fragment. Trzeba bić w światło bramki – no, trzeba. Tak też uczynił niemrawy do tej pory Bartosz Nowak i do siatki trafił. GieKSa na jakiś czas dalej ruszyła z animuszem, ale potem gra się znów nieco wyrównała. Znów wiatru wniósł Marcel Wędrychowski i był bliski zarówno strzelenia gola, jak i sprokurowania jego straty, po swojej fatalnej stracie właśnie. Natomiast znów błysnął Nowak i w jednej akcji zrobił efektowny zwód najpierw przy rozegraniu, a potem już przygotowując sobie piłkę do strzału. Mieliśmy jeszcze trochę czasu.

Niestety, GieKSa nie ruszyła z huraganowymi atakami. Trener mówi, że nie chcieli zwariować i dać się ponieść emocjom. I okej, mówi też, że z taką wyważoną grą też byłaby szansa na zwycięstwo. Kwestia proporcji. Ostatecznie wygląda na to, że bardzo mocno postawili na asekurację i pilnowanie wyniku, choć i to mogło się nie udać, bo Zagłębie widząc to – samo ruszyło do szturmu na koniec. Z jednej strony rozumiem sztab szkoleniowy, który po tak wypracowanym remisie nie chce go utracić, z drugiej – serce kibica mówi „nie godzi się z takim Zagłębiem u siebie modlić się o końcowy gwizdek”.

Trzeba pochwalić drużynę za doprowadzenie do tego remisu, bo to jednak zawsze sztuka odrobić dwubramkową stratę, a już w ekstraklasie, to wielki wyczyn. Przesunęli grę i strzelili te bramki. Ale jednocześnie nagana za pierwszą połowę się należy. Bo to nie były bramki z przypadku, tylko z dobrej, ofensywnej gry Zagłębia i bardzo słabej naszej. To oni narzucili nam swoje warunki już od początku i w tym zakresie trener Ojrzyński przechytrzył nasz zespół.

Gdybyśmy mieli zero punktów po tych dwóch meczach byłoby naprawdę fatalnie. Tym bardziej w obliczu zbliżających się wyjazdów do Łodzi i Warszawy, o czym pisałem w przedmeczowym felietonie. Teraz jest tylko umiarkowanie źle. Jednak z pewnym promykiem w postaci tego doprowadzenia do wyrównania. Choć wszystko mogło pójść jak krew w piach, bo goście mieli przecież w doliczonym czasie gry setkę.

Ciekaw jestem czy i jakie zmiany wprowadzi trener przed meczem z Widzewem. Wydają się one bowiem nieodzowne, bo póki co, niektórzy zawodnicy bardzo zawodzą. Kacper Łukasiak na ten moment niewiele wniósł dobrego, Maciej Rosołek jest niewidzialny. Aleksander Buksa stara się, ale ze swoimi warunkami mógłby jednak wygrywać więcej pojedynków. Tak naprawdę na ten moment jedynie Marcel Wędrychowski jest minimalnym wzmocnieniem. Czekamy na resztę. Podobnie jak podniesienie poziomu gry przez „starych”, bo póki co wygląda to słabiutko.

Nie będzie zbyt wiele czasu na rozpatrywanie, bo za chwilę piekielnie ciężki mecz z Widzewem. Jeszcze podrażnionym porażką w Białymstoku w takich okolicznościach. Może być tak, że Widzew ruszy na nas podobnie jak Zagłębie, tylko z bardziej jakościowymi zawodnikami i z większą siłą. Więc taktycznie naprawdę trzeba to rozegrać wybitnie, żeby nie dać się stłamsić i wbić sobie dwóch goli na początku spotkania.

GieKSa nie jest bez szans. Na szczęście w poprzednim sezonie mimo że zdarzyło nam się przegrać z drużynami z dolnych rejonów tabeli, to potrafiliśmy też wygrywać z czołówką. Jeśli odpowiednio do tego podejdziemy, to przecież nasi zawodnicy nie zapomnieli jak się gra w piłkę. Trzeba tylko przywrócić kurs z poprzedniego sezonu i uodpornić się na niepowodzenia.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga