Dołącz do nas

Felietony

Psychoterapia tego zespołu potrzebna NA JUŻ!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

To miał być mecz o sześć punktów i rzeczywiście takim był. Z tym że GKS Katowice przystępował do spotkania z lepszej pozycji mentalnej. Nasz zespół był co prawda po dwóch remisach w meczach, w których prowadził – ale to Zagłębie poniosło sromotną klęskę 0:5 w Nowym Sączu. To Zagłębiu zarzucano brak ambicji i zaangażowania. Po Zagłębiu przejechano się w mediach. Nawet prezes Marcin Jaroszewski zarzucił brak ambicji piłkarzom, a jak wiemy – nie ma dla piłkarza większej obrazy niż taki zarzut.

Na lepszy moment GieKSa więc trafić nie mogła. Zagłębie było rozbite, nasz zespół był podrażniony. Dwa remisy w wygranych meczach musiały powodować złość u naszych zawodników. Pojawiały się przewidywania, że GieKSa tu się odkuje i w końcu odniesie zwycięstwo nad ograbionych ze swoich mentalnych atutów przeciwnikiem. Oczywiście obawialiśmy się tego spotkania, bo wiadomo było, że za darmo trzech punktów nie dostaniemy, a Zagłębie to nadal dobra drużyna, z dobrymi zawodnikami. Można było spodziewać się trudnego meczu, ale po cichu liczyliśmy, że dobra gra z poprzednich meczów się powtórzy, nie powtórzą się natomiast fatalne błędy i wyłączenie prądu. Po cichu liczyliśmy, że GieKSa zdominuje rywala na jego terenie. Nawet były trener Zagłębia Artur Derbin rozgłaszał przed meczem, że lepiej GieKSa trafić nie mogła…

I pierwszą połowę mogliśmy oglądać z wielką przyjemnością. GieKSa rządziła na boisku i pokazywała Zagłębiu, na czym polega futbol. Dobrze patrzyło się, jak katowiczanie rozklepują obronę rywala i stwarzają sobie raz po raz dogodne sytuację. No niestety jednak… tradycyjnie fatalnie pudłowaliśmy. Dwóch okazji nie wykorzystał Lebedyński, w tym jednej setki. Dwie bardzo dobre miał Prokić – niecelnie. Foszmańczyk dostaje prezent od bramkarza i ma sto lat na strzał, pozwala sobie wybić piłkę. Jóźwiak przeprowadza kapitalny rajd – również mając czystą pozycję daje się wytrącić rywalowi. No ale są te sytuacje na pęczki. Świetnie gra Kalinkowski, Fosa rozdziela piłki, dostosowuje się do dobrego poziomu rekonwalescent Frańczak… Bramka jest tylko kwestią czasu.

Naprzeciw mamy Zagłębie. Stłamszone, bezradne, w wielkim kryzysie. Kryzys ten od pierwszego gwizdka jeszcze się pogłębił. Nie wychodzą im proste zagrania, notorycznie tracą piłki na własnej połowie, nie wiedzą, co się wokół nich dzieje. Dwudziesta któraś minuta i pierwsze okrzyki z trybun „kurwa mać, Zagłębie grać”. Z każdym zagraniem i z każdą akcją GieKSy frustracja u kibiców narasta, słychać teksty o żenadzie, o wstydzie dla tego klubu, słychać „wypierdalać” krzyczane do niektórych piłkarzy. Zbliża się przerwa, GieKSa totalnie dominuje, brakuje tylko bramki. Jeszcze w doliczonym czasie gry mieliśmy aż dwie sytuacje…

Stop. Przerwa. Schodzących piłkarzy Zagłębia żegna taka kocia muzyka, jakiej nawet na Bukowej chyba nigdy nie widzieliśmy. Schodzi z boiska zespół sfrustrowany, zdołowany, rozbity piłkarsko i mentalnie, zespół, który właśnie osiągnął dno. Na łopatkach. Czekający tylko na wymiar kary. Piłkarskie hospicjum.

Jednak wynik ciągle brzmi 0:0. I tutaj gdzieś pojawia się pierwsza nasza obawa. Nie strzeliliśmy bramki. Mamy doświadczenia z poprzednich meczów, kiedy to GieKSa z niewiadomych przyczyn przestawała grać w piłkę. Nie… To się przecież nie może trzeci raz powtórzyć. Mamy rywali na widelcu, więc trzeba utrzymać po prostu swój styl gry przez kilka minut drugiej połowy i w końcu ta bramka padnie. Jeśli nie zdarzy się katastrofa, wygramy. Grzechem ciężkim byłoby nie wygrać meczu z rywalem, który już nie jest drużyną…

Pierwsza akcja drugiej połowy, mamy piłkę, mamy rzut wolny. Nieudany, ale co tam, gramy swoje. Druga akcja drugiej połowy – Zagłębie robi pierwszą poważną akcję w meczu, dośrodkowanie z lewej strony i gol. Euforia na stadionie – ci którzy wyzywali piłkarzy, teraz padają sobie w ramiona, a my z opadniętymi szczękami nie możemy uwierzyć, w to co się właśnie wydarzyło. Nie mieliśmy prawa stracić tego gola, a już na pewno nie zaraz po przerwie, gdy to nam się gra układa przez cały mecz. Pół biedy jednak, że gola straciliśmy – w końcu cała druga połowa przed nami. Grać swoje i wygrać.

To był dla nas koniec meczu. Nasi zawodnicy w tym momencie opuścili boisko.

Od tego momentu WSZYSCY przestali grać w piłkę. Kalinkowski zaczął grać bardzo nerwowo i notować głupie straty, to samo Abramowicz. Foszmańczyk zaczął psuć każdą akcję. Przebojowy Jóźwiak zniknął i pokazał się tylko raz, aby oddać anemiczny strzał. Lebedyński i Prokić polecieli na inną planetę. Wprowadzenie Goncerza nie zdało się na nic, Gonzo nie zaliczył chyba jednego udanego zagrania. Nasz zespół po prostu przestał istnieć.

Oczywiście, że Zagłębie zaczęło grać trochę lepiej i złapało wiatr w żagle. Ale do jasnej, ciężkiej, pieprzonej cholery my w trzecim meczu z rzędu gramy znakomicie od początku meczu, by po jakimś czasie kompletnie spieprzyć cały włożony wysiłek, tydzień pracy, położyć się na boisku i oddać za darmo punkty rywalom!

To jest po prostu niepojęte – prowadzimy z Chojnicami 2:0 i cudem remisujemy. Gramy z hobbystami z Olsztyna, dla których wycieczka w nasze pole karne to najdalsza podróż w ich życiu i dajemy sobie strzelić dwa gole. W końcu tłamsimy błagających o koniec przygody z piłką graczy z Sosnowca, by ostatecznie dać im spektakularnie zmartwychwstać. Każdy z tych meczów – choć diametralnie inny – ma cechę wspólną. Nasi piłkarze stwarzający wcześniej efektowne, zespołowe lub indywidualne akcje, przestają kopać prosto piłkę, kopią ją za lekko, niedokładnie, nieprecyzyjnie i wywracają się przy próbach. To jest po prostu już zupełnie inny film. A minęło tylko 15 minut czy w poprzednich meczach nawet mniej…

Pisaliśmy o tym, że trzeba doprowadzić do tego, żeby wyrwać przycisk „off”. Niestety – z Zagłębiem to już nie było lekkie naciśnięcie, tylko ktoś po prostu wyrwał kable – i nie było już powrotu.

Ze zdumieniem słucham trenera Brzęczka, który za przyczynę porażki uważa „jedną akcję, pechowy rykoszet” i bramkę, która ustawiła to spotkanie. Naprawdę mamy szczerą nadzieję, że to tylko śpiewka dla mediów. Bo jeśli – nie daj Boże – trener tak naprawdę uważa, to chyba czas zwinąć żagiel z napisem „rejs do ekstraklasy”. Sprowadzanie kwestii tego meczu i naszych problemów do jednej akcji przeciwnika to jakieś totalne nieporozumienie.

W tych trzech meczach powinniśmy mieć siedem punktów minimum. Chojnice rzeczywiście przycisnęły, ale mecze ze Stomilem i Zagłębiem to czyste frajerstwo. Przyznam, że chodząc od 20 lat na GieKSę nie pamiętam, aby zespół w tak krótkim czasie dwukrotnie tak bardzo spartolił mecz. To się po prostu nie mieści w pale – jak mawiał Grzegorz Skwara. Innego cytatu z jego słynnej wypowiedzi lepiej nie przytaczać…

Niestety trener Brzęczek gubi się nie tylko w wypowiedziach. Decyzje kadrowe są mocno dyskusyjne. Usilne wystawianie słabego Wisia, który już zawalił dwa gole. Z Zagłębiem zdjął Lebedyńskiego i Prokića, którzy po przerwie słabo grali, ale jednak mieli szansę jeszcze coś zdziałać – i wprowadzenie Gonza i Cerimagica, którzy nie potrafili zrobić już nic.

Inną sprawą jest skuteczność. Bo kibice mówią na Stomilu i teraz w I połowie, że „tak dobrej, walczącej GieKSy dawno nie widzieli”. Przychylamy się. Tylko dlaczego nie potrafią wcisnąć na 2:0 z leszczami z Olsztyna i choćby na 1:0 z rozbitym Zagłębiem? Pisaliśmy o tych pieprzonych 30 meczach bez trzech goli. Czy naprawdę ten prostokąt jest taki mały? Może potrzebny jest klubowy okulista?

Obrona jako całość – stoi i nic nie robi przez cały mecz (bo przeciwnicy nie atakują), a jak raz trzeba poważniej popracować, to tracimy bramkę. To co było naszym atutem na jesieni, teraz jest piętą achillesową.

Stałe fragmenty gry. Groźne? Jeden z kibiców podliczył – z Chojniczanką 11 rzutów rożnych. Ze Stomilem i Zagłębiem po 13! Co łącznie z autami Abramowicza daje pewnie z 50 takowych! I gdzie te gole do cholery? Rzuty rożne Zagłębie – GKS 1:13. Zagrożenia – w Sosnowcu żadnego.

Niestety po raz kolejny od wielu lat jest to ważny mecz, spotkanie, które może być przełomem, milowym krokiem do lepszego jutra. I my zawsze takie mecze musimy przegrać, a najczęściej we frajerski sposób. Zresztą rok temu w Sosnowcu mogliśmy świetnie się ustawić na zimę i również koncertowo to spieprzyliśmy.

„Ten mecz to esencja kibicowania GieKSie w ostatniej dekadzie. Rozbudzone nadzieje i policzek od życia” – napisał jeden z kibiców. Ciągle od 10 lat to samo, i to samo, i to samo…

Przed rundą pisaliśmy, że będziemy wspierać zespół w trudnych sytuacjach. Ale pisaliśmy też, że będzie krytyka, jeśli na to zasłuży. I tego się trzymamy – i jednego, i drugiego. W najczarniejszych snach jednak nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. Takiego, że drużyna pokazuje potencjał piłkarski na ekstraklasę, a zawala sukcesywnie mecz za meczem.

Problem jest w głowach i to olbrzymi problem. Naprawdę podchodząc bardzo emocjonalnie do tego meczu, aż ręka chce napisać coś bardziej niecenzuralnego, bo przecież inaczej wręcz się nie da. Ale jeszcze się powstrzymujemy, jeszcze piłka jest w grze, cały czas można ten sezon zakończyć sukcesem. Chyba jedyną drogą do tego jest zbiorowa psychoterapia tego zespołu wraz ze sztabem szkoleniowym. Plus indywidualna każdego z osobna. I to terapia szybka, nastawiona na efekt. Zmniejsza nam się margines błędu, a przed nami kolejne bardzo ciężkie mecze. Przecież oni mają potencjał i umieją grać na wysokim poziomie – co pokazują w każdym meczu. A jeśli tak, to naprawdę chyba tym facetom trzeba pomóc w inny sposób.

Wiadomo oczywiście, że w naszych warunkach kompleksowa psychoterapia nie jest możliwa. Klub jednak MUSI zatrudnić psychologa sportowego, ale nie w formie świeżo upieczonej absolwentki tego kierunku. To musi być ktoś z najwyższej półki. Facet. Psycholog sportowy to jest norma na świecie i dzięki temu sportowcy z potencjałem – ale z jakiegoś powodu zablokowani – odnoszą sukcesy. Zaraz mi jeden z drugim piłkarz powie – „nie jestem psychiczny”, albo „sami musimy rozwiązać swoje problemy, żaden psycholog nie pomoże”. Ogólnie to takie wstydliwe, korzystać z takiej pomocy. A wstydem nie jest mieć problemy, tylko udawać, nawet jeśli są – że się tych problemów nie ma. I partolić, co tylko się da – właśnie z tego powodu, że nie dam sobie pomóc.

Za tydzień Znicz. To co się wydarzyło w pierwszych trzech kolejkach jest już poważnym sygnałem. Brak wygranej w Pruszkowie będzie już katastrofą i awans będzie można zacząć rozpatrywać w kategoriach cudu. Możemy kilkoma meczami (a pamiętajmy też o niedawnych porażkach w Bytowie i Suwałkach) zaprzepaścić cały sezon i wszelkie szanse.

Mimo, że jesteśmy już na końcu tego pomeczowego felietonu nasuwa się ciągle to samo pytanie, co na początku i zaraz po meczu… Jak do diabła można było drugi raz z rzędu nie wygrać meczu, który jest wygrany? Jak można było to tak spieprzyć?…

Weźcie się do cholery ogarnijcie!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

17 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

17 komentarzy

  1. Avatar photo

    Lukasz

    18 marca 2017 at 11:53

    Nic dodac, świetny tekst oddający nastroj, mój takze po tym co wczoraj zobaczyłem, z tym psychologiem to kwestia która dawno powinna być poruszona ale faktycznie jak teraz tego się nie ogarnie to eksklasa odplynie nam już za dwie trzy kolejki bezpowrotnie. Trenerze słowo do Pana – mam nadzieję że zauważył Pan że obrońca Wisio nie nadaje się obecnie do grania. Jest Oli jest Garbacik choć myślę że czas dać temu pierwszemu znów pograć w 1 jedenastce…

  2. Avatar photo

    Marc

    18 marca 2017 at 12:45

    Każdy z osobna i wszyscy razem jesteśmy zawiedzeni, sfrustrowani i po prostu wkur*. Pragnę jednak przypomnieć, że w rundzie jesiennej wygraliśmy tylko 1 spotkanie w pierwszych pięciu kolejkach a skończyliśmy na 2 miejscu. Ogromna prośba do całej społeczności. Wytrzymajmy ciśnienie, bo gra o wszystko dopiero się rozpoczęła. Wspierajmy jak nigdy i pokażmy wszystkim, że hasło „Cała GieKSa Razem” to nie pusty slogan. Może warto pomyśleć nad wizytą na treningu większej grupy kibiców z głośnym „Jesteśmy z Wami”?

  3. Avatar photo

    tomek

    18 marca 2017 at 15:13

    Prawda jest taka ze z ta pierdola brzeczkiem o awansie mozemy pomarzyc. Sciąga ciuli typu wisio a konkretnego napastnika brak. Pierdoli co tydzien to samo a prawda jest taka ze pojecia nie ma i swoimi decyzjami powoduje taka sytuacje. Co z tego ze pilka chodzi jak po sznurku jak nie przeklada sie to na bramki. Zaglebie jeden stezal w swiatlo bramki i jeden gol a my

  4. Avatar photo

    Kibol

    18 marca 2017 at 15:37

    Psychoterapia ha ha ha ha do poprawy natychmiast obrona ,kondycja na 90 min nie na 45 ,no i doszło strzały w światło bramki A nie na pałę byle szczelic brak jakiej kolwiek koncentracji jak z głowy tak z nogi no ale jak niektórzy w piłkę nie umieją trafić no to makabra nie wiem co wy trenujecie i gdzie te analizy ludzie opamietajcie się bo to narazie tragedia

  5. Avatar photo

    Marcin

    18 marca 2017 at 20:51

    Ja bym zmienił poprostu taktykę na bardziej ofensywną tzn; 4-3-3 BRAMKA: Abramowicz, OBRONA: Abramowicz, Kamiński, Praznowsky, Czerwiński POMOC: Cerimagić, Foszmańczyk, Zejdler ATAK: Goncerz mimo wszystko, Lebedyński, Prokić i ogień !!! Trener pomyśl o tym bo twoja taktyka jest daremna..

  6. Avatar photo

    Fjodor

    18 marca 2017 at 23:28

    Shellu – ten felieton to aplikacja do pracy w GieKSie? 🙂

    A poważniej pisząc, 100% racji.

  7. Avatar photo

    Fjodor

    18 marca 2017 at 23:33

    Jeszcze raz jednak po głębszym zastanowieniu się. A nie sądzicie, że im po prostu brakuje jednak pary od 60 minuty? Że po prostu odcina sztrom?

  8. Avatar photo

    Shellu

    19 marca 2017 at 00:03

    Fjodor, nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł 😉

  9. Avatar photo

    Scifo

    19 marca 2017 at 00:16

    do: Marcin – Cerimagic i Prokic nie mogą być na placu w tym samym czasie, zapomniałeś o Jóźwiaku.

    Zmiana taktyki, wy..bać trenera, wy..bać Wisio, Goncerz do dupy, sztromu starczo na 45 min…
    Tak to wygląda, ale odpowiedzcie mi skąd wzięła się dobra gra na początku każdego z trzech ostatnich meczy? Punkty są tylko dwa ale tylko tyle tracimy do lidera.
    Drużyna potrzebuje właśnie teraz naszego wsparcia!!! Praca z psychologiem to dobry pomysł, my kibice też możemy być jak psycholog!!!

  10. Avatar photo

    Irishman

    19 marca 2017 at 05:27

    Marcin, Ty serio twierdzisz, że możemy grać jeszcze bardziej ofensywnie? A poza tym w tym ustawienie przegramy wszystkie mecze 0-3.

    Ja też się ciągle bije z myślami czy to kondycji brakuje, czy psychika siada. Mimo wszystko jednak raczej przychylam się, że to to drugie w kompilacji z frajerstwem w grze obronnej i błędami w ustawieniu drużyny oraz obranej taktyce.
    Zauważcie, że na początku kiedy ciśniemy przeciwników, a oni skupiają się na obronie jest OK, a nawet pięknie to wygląda. Problemy zaczynają się, gdy przeciwnicy zmuszenie sytuacją zaczynają nas atakować. Wtedy nieoczekiwanie dla nich samych wchodzą w nas jak w ciepłe masło, a sytuację pogarsza jeszcze to, że nasi zawodnicy nieustannym szturmem są faktycznie lekko zmęczeni. No, a kiedy do tego dodamy jeszcze, że nasz nowy blok defensywny Z Wisiem w składzie (który dopiero łapie formę)jeszcze się zgrywa (bo w sparingach Brzeczek sobie eksperymentował aż miło) to już mamy pełen dramat pt. „Jak można głupio przegrywać awans”.
    No i tutaj faktycznie wchodzi aspekt psychologiczny.
    I mecz – gramy świetnie, Chojniczanka nie istnieje, prowadzimy 2-0! Nagle mimo tego, że zostawiamy serce, płuca i wątrobę na boisku przeciwnicy po głupich błędach łatwo wyrównują i mało nie wygrywają. Leki szok, ale dobra – pierwsze koty za płoty.
    II mecz – to samo co w pierwszym. I tu już nie tylko szok ale już lekki gong w dynię.
    III mecz – w I połowie pełna dominacja. I nagle znowu frajerska bramka. I jak się wtedy czuliście? Bo mnie się wszystkiego odechciało! A jak się musieli czuć zawodnicy, którzy gryzą trawę, a obrona niweczy ich wysiłki w tak głupi sposób???

    Psycholog? Pewnie, przydałby się. Ale w tej sytuacji to nawet jakby to był jakiś laureat Nagrody Nobla, to też niewiele by pomógł. Bo nasi piłkarze to ludzie, a nie cyborgi.

    Chociaż…no nie wiem. Może jakby taki psycholog porozmawiał z trenerami to by coś pomogło?????

  11. Avatar photo

    Lukasz

    19 marca 2017 at 09:15

    Wisio łapie formę??? Psycholog pracuje właśnie z ludźmi a nie cyborgami … Wg mnie kwestia leży w głowie – przez pierwsze 45 minut w trzech meczach jest nieustanny atak w którym 5-6 sytuacji zamienia się tylko w dwa gole z Chojnicami i jedna bramka że Stomilem no i pojawia się niepewność że nic więcej nie wpada. A to że wjeżdżają jak w masło świadczy o tym że są niepewni bojazliwi w obronie tutaj fizyczna forma raczej nie ma nic do rzeczy.

  12. Avatar photo

    kibic

    19 marca 2017 at 10:48

    czytam wasze wypowiedzi i smiech mnie ogarnia,czyste bzdury blad poprostu lezy po winie trenera i jego wizji gry pilka a my nie jestesmy Barcelona kazdy moze to sprawdzic prubuja wymiene pilki miedzy soba 4,5 podan dokladnych i nastepne zepsute i z tego idzie kontra i zagrozenie a natym nie polega gra w 1 lidze niestety,druga zecz transfery oszczednosciowe tak nie da sie awansowac i na konie o grajkach gonzo podpisal nowy lepszy kontrakt i kon iec jego staran Wisio,Sapala niepotrzebni 2 gracz z poza uni poco mogli spokojnie poczekac z nim do lata brak napastnika jest widoczny od pol roku brak wzmocnienia,srodek pomocy katastrofa,kto ma kreowac gre Foszmanczyk ok a jesli mu nie wychodzi kto ma go zastapic nikt b o brak zawodnika,ciagle w klubie sa popelniane te same bledy oco tu chodzi moze komus zalezy aby nie bylo awansu i na koniec krytyka pod adresem naszych rzadzacych kibicow gdzie wasze obuzenie po takim szpilu ze gorolami powinni czekac pod stadionem i pokozac im nasze nie zadowolenie poczac ta druzyna moze by to zmienilo a nie krecic sie przy prezesie i udawac ze nic sie nie stalo czekom na zetelne odpowiedzi a i bym zapomnial zoboczcie zaangazowanie i forma grajkow zagrali 80 procent 1 skladu w rezerwach i tam we 4 lidze tez sa slabi to jak mamy awansowac jesli oni sa slabi we 4 lidze to jest katastrofa

  13. Avatar photo

    Lukasz

    19 marca 2017 at 12:03

    Kibic czy Ty wogole widziałeś te trzy mecze? Piszesz głupoty jakich malo, wiekszosc gołym okiem dostrzega że Pierwsze 40-50 minut w każdym z tych trzech męczy GieKSa przeważa, atakuje kreuje naprawde dużo sytuacji wręcz momentami tlamsi rywala, więc nie pisz że nie potrafią wymienić 3-4 podań albo że są słabi bo problem tkwi w tym że nie potrafią dominować cały mecz i są nieskutecznie a to nieco szerszy problem skoro dotyczy już trzeba meczy. Co do transferów każdy jest mądry jak widać po fakcie – Gonzo wystrzelił wcześniej forma że nikt nie pytał o napastnika potem ściągnęli skutecznego przecież wtedy Mikołaja no i wydawało się że Prokic uzupełni ich ale rzeczywistość okazała się inna. Ale jaki to błąd transferowy ? Pokaż mi zawodnika który, jak tu nieraz widziałem że ktoś pisze, „gwarantuje” gole w lidze. Nie ma takich a na pewno nie w Polsce i nie za kasę jaką dysponuje GieKSa …

  14. Avatar photo

    kibic

    19 marca 2017 at 12:47

    Do Lukasz niestety widzialem wszystkie 3 mecze a na mecz ze stomiem przejechaem 800 km aby go zobaczyc i co zobaczylem niezly jak na 1 lige poczatek,ae to wszystko fatalna obrona jak obroncy moga w tak gupi sposob tracic pilki(D.Abramowicz,Wisio czysta pomylka),brak krycia wsrodku ,zaangazowania,panika,po stracie 2 bramki,czy wedlug ciebie tak ma wygladac gra,bo oczywiscie o 2 polowie z gorolami lepiej wogule nie pisac bo szkoda nerwow,a teraz o transferach to nie chodzi mi o Lebedynskiego czy Proksicza bo to dobre transfery tylko cos sie dzieje z naszym wyszkoleniem ze pilkarze przychodzac do nas sie zacinaja i graja na nizszym poziomie,wystarszy zobaczyc styl gry pilkarzy z 1 skladu we rezerwach oni tam powinni wygrywac po 10 zero a jak jest sam ocen,no i na koniec to nie kibice powinni szukac wzmocniem bo od tego sa skalci co biora zato kase,na polskim rynku nie ma zawodnikow tanich ale sa rynki poludniowe i wschodnie tylko trzeba szukac a nie kombinowac jak trener w meczu z gorolami bo jesli ciebie ta porazka nie boli to juz nie rozumiem,ja uwazam ze to wstyd i hanba i kolejny roz gorole nos upokorzyli i to bez gry,i ostatnie powiedz przy tych transferach kogo mial do dyspozycji trener w ataku gdy sciagnol z boiska 2 napastnikow Gonza(akurat do niego mam pozytywne stosunek choc cos jest nie tak ze od pol roku jest bez formy)nikogo a zamiast naprzyklad transferu Wisia szlo sciagnac napastnika a zostawic Jurkowskiego,ale widac ty patrzyles na inne mecze lub slonecznych okularach ze nie widzisz bledow i braku kondycji i paniki druzyny gdy czas ucieka i trzeba gonic wynik

  15. Avatar photo

    Lukasz

    19 marca 2017 at 14:20

    Problem polega na tym że każdy ma swoją ocenę a właściwie nie problem bo dobrze że komuś zależy i nam kibicom na pewno na dobrej grze. Ale o tym decyduje Brzęczek, nie wiemy jak wyglądał Jurkowski a patrząc na doświadczenie i grę w Austrii można było przypuszczać ze Wisio w walce o awans to wzmocnienie. Kwestie tego że w rezerwach powinni wygrywać po 10 zero to zostawię bo albo nigdy nie grałeś w piłkę albo myślisz że w 3 czy 4 lidze gra się tak latwo. Transfery nie zależą od kibiców i całe szczęście, jeśli wiesz jak pracują Skouci u nas to masz prawo komentować ale jak polega to tylko na zwykłym narzekaniu to oszczędz tego. Wg mnie mamy całkiem niezły personalnie skład a to kto mógłby grać to inna rzecz z tego co kojarzę o co mecz komentarz Twój dotyczy zmian personalnych tylko kurwa na czym Ty to opierasz? A przegrana z gorolami boli każdego kibica, mnie boli w huj strasznie i nie jest to powód żeby się wadzić o takie głupoty więc skoncz wylewać swoją frustracje. A co do 800 km to do Chojnic tyle a nie na do Olsztyna ;]

  16. Avatar photo

    kibic

    19 marca 2017 at 15:53

    jak bys przeczytal uwaznie,to napisalem ze przejechalem 800 km aby byc na szpilu i co rozczarowanie,po 2 sa to moje pierwsze zle wpisy na temat druzyny ,bo liczylem ze druzyna potrzebuje sie rozkrecic,niestety sie pomylilem,wedlug ciebie sklad personalny jest dobry to okpowiedz kto ma zastapic lub wchodzic na zmiany do ataku,kto ma zmienic Fozmanczyka na rozegraniu jesli mu nie wychodzi lub ma slabszy moment,co do Wisio kazdy mogl sie pomylic ale chyba nie trener i widzi na jakiej jest dyspozycji,za niego wolalbym nawet prze zemnie nielubianego Pielorza on nie ucieka od przeciwnika tak jak Wisio,a na koniec nie pisz jakis glupot o graniu i jak chcesz myslec o awansie jesli prawie cala jedenastka z 1 skladu nie umie poradzic sie w rezerwach,wedlug mnie mamy za szeroka kadre lepiej bylo ja zmniejszyc ale wzmocnic konkretniej

  17. Avatar photo

    Michał

    20 marca 2017 at 07:33

    Wszystko pięknie, napisane tak jakbym sam to pisał. Tylko jedno mi się nie podoba i podobać nie będzie. Nigdy nie napisał bym, że dany zespół to „leszcze” ani „hobbyści”. Każdy zespół zasługuje na nawet minimalny respekt. To, że Stomilowcy przędzą jak przędzą, brak kasy, stadion w opłakanym stanie, płace nie na czas… ale to zespół. Jakoś trzymają się w 1 lidze, jakoś grają i jakoś…. WYGRYWAJĄ z naszą GieKSą. Wiem, że pisał pewnie na gorącą tą recenzję, wiem, że czasami puszczają nerwy. Moim rodzinnym miastem jest Olsztyn, moim sercem jest GKS K-CE, mam mnóstwo znajomych Stomilowców( normalnych), nigdy nie padały słowa, że OKS, albo GKS to frajerzy, leszcze itp. Szanujmy się chociaż trochę, a będzie nam lepiej w kibicowaniu i dopingowaniu naszych grajków! Pozdrawiam normalnych, dla których każdy zespół jest czymś więcej niż 11-osobową watahą biegającą po boisku! PS no może oprócz Zagłębia i Ruchu….- ehh taki żarcik 🙂

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga