Dołącz do nas

Siatkówka

PlusLiga: Play-off – ZAKSA i Skra bliżej finału

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Oba półfinały nie dostarczyły tylu emocji jakich się spodziewano i obrońcy tytułu z Kędzierzyna są już praktycznie jedną nogą w finale rozgrywek. Natomiast w drugiej parze w rewanżu wszystko się może zdarzyć, choć z taką grą rzeszowian jak w Bełchatowie to Resovia nie ma co marzyć o pokonaniu Skry.

 

W Jastrzębiu wyrównana gra była praktycznie tylko w pierwszym secie. Jastrzębski od początku narzucił swój styl gry i prowadził dwoma lub trzema punktami, przez chwilę mając nawet 14:10. W środkowej części seta mistrzowie Polski odrobili straty (16:16) i w samej końcówce skorzystali na zbyt dużej ilości błędów własnych gospodarzy. Z ostatnich pięciu punktów ZAKSA aż trzy otrzymała w prezencie z zepsutych zagrywek, a przy piłce setowej pomylił się w ataku nawet taki bombardier jak Oliva. W drugim secie jastrzębianie znów prowadzili na początku 12:9, ale równie szybko stracili tę przewagę (13:13) i jeszcze szybciej ZAKSA odskoczyła z wynikiem (13:16), powiększając tę przewagę do stanu 16:22. Końcówka tego seta to już była formalność. W trzeciej partii gospodarze prowadzili już tylko na jej wstępie (3;1), po czym mistrzowie Polski szybko ustawili sobie grę, osiągając kilku punktową przewagę (od 3:7 po 12:18) i kontrolując przebieg tego seta do samego końca. Na pewno spodziewano się większego oporu ze strony Jastrzębskiego, ale jak nie punktuje nawet Oliva, to wtedy gospodarze są zupełnie innym zespołem i w sumie mecz rozczarował sympatyków siatkówki.

Jeszcze większe rozczarowanie było po meczu w Bełchatowie. Tylko w pierwszym secie można było zobaczyć zalążki dobrej i wyrównanej gry. Po zaciętej walce na początku, Resovia prowadziła nawet 11:13, ale potem ich gra posypała się kompletnie. Skra szybko osiągnęła przewagę (od 17:13 do 20:15) i w końcówce już spokojnie kontrolowała grę do końca tego seta. W następnych dwóch partiach to była prawdziwa rzeź niewiniątek urządzona przez bełchatowian. W drugim secie od stanu 3:3 zaczął się systematyczny odjazd Skry (od 6:3, poprzez 11:7, 16:9, 20:12 do 25:15) i tyle było walki. W trzecim secie było podobnie, tylko że jeszcze szybciej (od 3:1, poprzez 8:3, 11:4, 18:8 do 25:13) gospodarze panowali nad wydarzeniami na parkiecie. No, nie przystoi medalistom z poprzednich rozgrywek, ufundować kibicom taki zakalec, zdobycie zaledwie 28 punktów w… dwóch partiach przez Resovię, to po prostu wstyd i tyle.

W meczach o pozostałe lokaty było więcej emocji niż w półfinałach. Tam drużyny mimo wątpliwej stawki, uszanowały własnych kibiców i nie dały im się nudzić. Bliżej piątej lokaty jest AZS Olsztyn, który wyjątkowo łatwo poradził sobie w Lubinie. W walce o 7 miejsce wszystko jest jeszcze możliwe, choć LOTOS ustawił się w lepszej sytuacji przed rewanżem. Miejsce dziewiąte zgarnęli Inżynierowie kosztem naszej GieKSy, dzięki „złotemu setowi”, szkoda… Blisko 11 lokaty jest MKS Będzin po wygranej w…Policach. Czy granie tam spotkań (było 280 widzów) ma jakikolwiek sens? Espadon cały sezon zadziwiał dziwnymi decyzjami i tak też go kończy. W grze o 13 miejsce również jest wszystko możliwe, ale kielczanie są w lepszej sytuacji po wygranej w Bielsku.

Natomiast najważniejsza rywalizacja „na dole” klasyfikacji jeszcze się nie rozpoczęła, pierwszy mecz w Częstochowie dopiero w środę 12 kwietnia, a na przegranego z tej pary czeka już (najprawdopodobniej) Warta Zawiercie.

 

Program i wyniki meczów fazy play-off: (dwumecze)

Półfinał PlusLigi:  7 i 9 kwietnia

Jastrzębski Węgiel – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle  0:3 (23:25, 20:25, 19:25)

Jastrzębski: Kampa, Muzaj (8), Kosok (6), Boruch (7), De Rocco (3), Oliva (13), Popiwczak (libero) oraz  Gil, Strzeżek (4), Sobala, Schwarz (2). Trener: Mark Lebedew.
ZAKSA: Toniutti (1), Konarski (13), Wiśniewski (4), Bieniek (8), Buszek (4), Deroo (19), Zatorski (libero) oraz Czarnowski. Trener: Ferdinando De Giorgi.  MVP: Sam Deroo.

rewanż:  ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Jastrzębski Węgiel  (w rundzie zasadniczej 3:2 i 3:2) –
12 kwietnia (środa) godz. 18.00 –  sędziowie Marcin Herbik / Tomasz Janik

PGE Skra Bełchatów – Asseco Resovia Rzeszów  3:0 (25:21, 25:15, 25:13)

Skra: Uriarte (3), Wlazły (6), Lisinac (12), Kłos (6), Kurek (16), Penczew (7), Piechocki (libero). Trener: Philippe Blain.  MVP: Bartosz Kurek.
Resovia: Drzyzga (1), Schoeps (9), Lemański (2), Możdżonek (1), Perrin (7), Ivović (10), Wojtaszek (libero) oraz Tichacek (1), Nowakowski (2), Dryja, Jaeschke (2), Rossard (2). Trener: Andrzej Kowal.

rewanż:  Asseco Resovia Rzeszów – PGE Skra Bełchatów  (w rundzie zasadniczej 3:1 i 3:1) –
12 kwietnia (środa) godz. 20.30 –  sędziowie Maciej Twardowski / Szymon Pindral

 

o 5 miejsce:  7 kwietnia
Cuprum Lubin –  Indykpol AZS Olsztyn  1:3 (25:16, 24:26, 16:25, 21:25)

Cuprum: Łomacz (4), Kaczmarek (9), Boehme (8), Gunia (6), Pupart (9), Taeht (16), Rusek (libero) oraz Gorzkiewicz, Malinowski (4), Michalski, Koumentakis (1). Trener: Gheorghe Cretu.
Olsztyn: Woicki (1), Hadrava (14), Zniszczoł (5), Kochanowski (5), Śliwka (21), Włodarczyk (1), Żurek (libero) oraz Makowski, Boswinkel, Palacios (20). Trener: Andrea Gardini.  MVP: Paweł Woicki.

rewanż:  Indykpol AZS Olsztyn – Cuprum Lubin  (w rundzie zasadniczej 3;1 i 3:1) –
12 kwietnia (środa) godz. 18.00 –  sędziowie Piotr Skowroński / Marek Heyducki

o 7 miejsce:  8 kwietnia
Cerrad Czarni Radom – LOTOS Trefl Gdańsk  2:3 (22:25, 25:15, 25:23, 16:25, 13:15)

Czarni: Kędzierski (4), Ziobrowski (22), Kohut (8), Smith (7), Żaliński (17), Fornal (16), Watten (libero) oraz Gonciarz, Bołądź (2), Ostrowski, Urbanowicz (1), Filipowicz (libero). Trener: Robert Prygiel.
LOTOS: Masny (2), Schulz (18), Paszycki (4), Gawryszewski (13), Mika (19), Hebda (14), Gacek (libero) oraz  Stępień, Romać (1), Niemiec (1), Pietruczuk. Trener: Andrea Anastasi.  MVP: Mateusz Mika.

rewanż:  LOTOS Trefl Gdańsk – Cerrad Czarni Radom  (w rundzie zasadniczej 1:3 i 3;1) –
13 kwietnia (czwartek) godz. 18.00 –  sędziowie Jarosław Makowski / Maciej Maciejewski

 

o 9 miejsce:  8 i 9 kwietnia
ONICO AZS Politechnika Warszawska – GKS Katowice  3:1 (25:18, 25:17, 17:25, 25:19)

Politechnika: Zagumny, Filip (11), Kowalczyk (13), Wrona (5), Samica (18), Łapszyński (10), Olenderek (libero) oraz Firlej, Świrydowicz (6), Kwolek. Trener: Jakub Bednaruk.  MVP: Paweł Zagumny.
GKS: Fijałek, Butryn (6), Krulicki (8), Kalembka (3), Kapelus (10), Sobański (14), Stańczak (libero) oraz Falaschi (1), Van Walle (14), Pietraszko (5), Stelmach, Mariański (libero). Trener: Piotr Gruszka.

GKS Katowice – ONICO AZS Politechnika Warszawska  3:1 (25:18, 29:31, 31:29, 25:21)  –  „Złoty set”  12:15

GKS: Falaschi (2), Butryn (36), Krulicki (16), Pietraszko (8), Kapelus (10), Sobański (18), Stańczak (libero) oraz Fijałek (1), Van Walle, Kalembka, Stelmach (1). Trener: Piotr Gruszka.
Politechnika: Zagumny (1), Filip (20), Kowalczyk (12), Wrona (6), Samica (14), Łapszyński (2), Olenderek (libero) oraz Firlej (1), Mikołajczak, Świrydowicz (3), Halaba (17). Trener: Jakub Bednaruk.  MVP: Paweł Zagumny.

 

o 11 miejsce:  4 kwietnia
Espadon Szczecin – MKS Będzin  1:3 (22:25, 21:25, 37:35, 23:25)

Espadon: Sladecek, Kluth (27), Gałązka (2), Perłowski (12), Ruciak (13), Wika (9), Murek (libero) oraz Mihułka (libero), Kozłowski (1), Zajder (5). Trener: Michał Gogol.
Będzin: Seif (2), Araujo (20), Ratajczak (7), Rejno (15), Waliński (22), Roberts, Potera (libero) oraz Kozub, Peszko (9), Russell (4). Trener: Stelio DeRocco.  MVP: Marcin Waliński.

rewanż:  MKS Będzin – Espadon Szczecin  (w rundzie zasadniczej 3:0 i 2:3) –
12 kwietnia (środa) godz. 19.00 –  sędziowie Magdalena Niewiarowska / Jacek Litwin

o 13 miejsce:  11 kwietnia
BBTS Bielsko-Biała – Effector Kielce  2:3 (25:19, 23:25, 25:21, 22:25, 12:15)

BBTS: Bieńkowski (3), Gryc (8), Gaca (11), Siek (12), Vemić (5), Kwasowski (22), Czauderna (libero) oraz Janeczek (14), Grzechnik, Bartos (4). Trener: Rastislav Chudik.
Effector: Komenda (4), Andrić (18), Wohlfahrstaetter (10), Maćkowiak (3), Wachnik (7), Formela (7), Sobczak (libero) oraz Biniek (libero), Antosik, Superlak (1), Nalobin (4), Bućko, Pawliński (17). Trener: Sinan Tanik.  MVP: Maciej Pawliński.

rewanż:  Effector Kielce – BBTS Bielsko-Biała  (w rundzie zasadniczej 3:2 i 3:0) –
13 kwietnia (czwartek) godz. 18.00 –  sędziowie Tomasz Flis / Maciej Kolendowski

 

o 15 miejsce:
AZS Częstochowa – Łuczniczka Bydgoszcz  (w rundzie zasadniczej 3:2 i 0:3) –
12 kwietnia (środa) godz. 18.00 –  sędziowie Mariusz Gadzina / Paweł Burkiewicz  – rewanż 19 kwietnia (środa) godz. 18.00 –  sędziowie Maciej Maciejewski / Jarosław Makowski

Przypomnijmy, że wszystkie mecze play-off rozgrywane są według zasad: za wygranie meczu 3:0 lub 3:1 drużyny otrzymują 3 punkty meczowe, za wygranie meczu 3:2 drużyna wygrywająca otrzymuje 2 punkty meczowe, a drużyna przegrywająca 1 punkt meczowy. Gdy stan rywalizacji w meczach, po rozegraniu drugiego spotkania wyniesie 1:1, o zwycięstwie w dwumeczu decyduje większa liczba punktów meczowych. Przy równej liczbie punktów meczowych będzie rozgrywany „złoty set” – tzn. set do 15 punktów z dwoma punktami przewagi jednej z drużyn.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga