Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Oj Alan, Alan… Co my z Tobą mieliśmy?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Cichy i małomówny, a ileż emocji wywoływał ten zawodnik. Zarówno wśród kibiców, jak i nas, piszących na GieKSa.pl. Proszę Państwa – Alan Czerwiński.

Mało jest piłkarzy, którym po odejściu poświęcamy osobny artykuł. Alan podpisał kontrakt z Zagłębiem Lubin i spełnia się jego marzenie o grze w ekstraklasie. Niestety nie stanie się to za sprawą GKS Katowice. Żeby zagrać w najwyższej klasie rozgrywkowej, zawodnik musiał zmienić barwy klubowe.

Alan Czerwiński do GieKSy przyszedł w 2012 roku z Rekordu Bielsko-Biała. To było za czasów Rafała Góraka i stosunkowo szybko przebił się do podstawowego składu. Tak naprawdę nie wyróżniał się specjalnie negatywnie, gdy jego zadania były głównie ofensywne. Wręcz przeciwnie – od początku w ofensywie pokazywał potencjał. Jak choćby w wygranym 4:2 meczu ze Stomilem Olsztyn, kiedy to pięknie technicznym lobem uderzył w poprzeczkę, a Deniss Rakels dobił do bramki. Kilkukrotnie jego rozpęd na skrzydle pokazywał, że da się grać w taki sposób. Nigdy nie czepialiśmy ofensywnych możliwości Alana, bo widać było, że te możliwości są, choć często nie były wykorzystane.

Gorzej było z obroną i duży problem pojawiał się, gdy zawodnik był wystawiany na prawej stronie defensywy. Grał koszmarnie. Nie trzymał się swojej pozycji, nie potrafił grać agresywnie, rywale mu uciekali, przegrywał pojedynki 1 na 1, pojedynki szybkościowe, dawał się wkręcać w ziemię. Zdarzało się też, że unikał odpowiedzialności, oddalając się po brytyjsku od miejsca zagrożenia. Tak było choćby w meczu w Jaworznie z Tychami, gdy nominalni gospodarze strzelali bramkę, a Alan po prostu czmychnął z miejsca zagrożenia. W meczu z Bełchatowem przegranym 0:5 miał udział przy czterech straconych bramkach. Bracia Makowie kręcili nim jak chcieli i chyba do dzisiaj są jego zmorą. Podobnie zresztą było w meczu na Bukowej, gdzie obie bramki z Bełchatowem padły z jego skrzydła. Gdy zapytaliśmy Michała czy tam Mateusza o to, czy cieszył się na perspektywę spotkania się na boisku z Alanem, uśmiechnął się tylko znacząco.

Zawodnik kompletnie się nie nadawał do obrony i pokusiliśmy się o stwierdzenie, że „nigdy nie będzie obrońcą”. Krytykowaliśmy trenera i kolejnych szkoleniowców, którzy robili mu krzywdę wystawiając go na obronie, a jednocześnie nie wykorzystywali potencjału w ofensywie.

Nie da się ukryć, że Alan miał u nas… przechlapane i w pewnym momencie był najbardziej krytykowanym zawodnikiem. Nieraz się zastanawiałem, czy nie przesadzamy (oczywiście głównie moja skromna osoba) z tą krytyką i czy chłopak się nie załamie. Z drugiej strony wychodziłem z założenia, że jednak to jest GKS i wspieramy piłkarzy, ale do pewnego momentu. Gdy moment przyzwoitości jest przekroczony i gra jest koszmarna, wtedy zawodnik musi wziąć ciężar krytyki na swoje barki i zrobić wszystko, żeby udowodnić, że jednak się mylimy.

W GieKSie zazwyczaj szło to w inną stronę. Piłkarze za krytykę stroili fochy, obrażali się, a wręcz wzywali na rozmowę. Pamiętacie zapewne sytuację, gdy Wołek odmówił nam wywiadu i zrobiła się z tego cała afera. Z jego ust padały teksty o niezasłużonej krytyce i braku znajomości piłki nożnej. Sam Wołek jednak nie potrafił powiedzieć, o jaką krytykę chodzi w kontekście jego osoby. Wkrótce miałem spotkanie z kilkoma starszymi piłkarzami i tak naprawdę już tematu Wołka nie było, tylko ogólnej krytyki i przede wszystkim właśnie toczyło się to w kontekście Alana. Rada drużyny miała pretensje o nadmierne jechanie po tym zawodniku. Samego Alana na tym spotkaniu nie było i tak naprawdę poza jednym zdawkowym „tak jedziecie po mnie”, nigdy nie usłyszałem, żeby on osobiście zgłaszał jakieś pretensje, choć na pewno swoje myślał.

To były te najgorsze początki Alana, potem było już lepiej, ale nadal w obronie to nie było to. Musiało upłynąć wiele czasu, żeby zawodnik poczuł się bardziej ugruntowany, nie tylko  na obronie, ale w ogóle na boisku. Oprócz tych mankamentów, które wymieniliśmy, widoczna była także bojaźń. Zawodnik bał się brać na siebie odpowiedzialność. Czasem odnosiliśmy wrażenie, że boi się grać w piłkę.

Z czasem jednak coś w tej grze drgnęło. Piłkarz przede wszystkim zaczął być agresywny. Pamiętam taki mecz w Głogowie, kiedy GKS wygrał 2:1 i Alan nie tylko strzelił gola, ale przede wszystkim – brzydko mówiąc – nie pierdolił się z rywalami. Grał na tyle ostro, że raczej cudem nie ujrzał dwóch żółtych kartek, ale to się bardzo podobało. Takiej walki oczekiwaliśmy i przecieraliśmy oczy ze zdumienia, że robi to właśnie Alan. Później ta agresja w grze była widoczna coraz częściej.

Piłkarsko też było coraz lepiej. Powoli zaczynał grać w destrukcji, potrafił odebrać piłkę rywalowi, grał wślizgiem, dobrze czytał grę. Co jakiś czas i w ofensywie się udzielał i bywały z tego groźne sytuacje. Ogólnie jego poziom powoli, acz systematycznie, podnosił się.

Aż doszliśmy do zakończonego sezonu. Jesień bardzo już dobra w wykonaniu zawodnika, do gry obronnej praktycznie nie mogliśmy się przyczepić, a w ofensywie oprócz potencjału pojawiła się także naprawdę spora jakość. Alan nie tylko potrafił sobie robić na skrzydle „tory kolejowe” (autor tego określenia: Grzegorz Goncerz), ale przede wszystkim nie grał na pałę. Alan patrzy, rozgląda się i stara się dograć do partnera, a nie w eter. Naprawdę miło się patrzyło na jego wejścia bokiem i nie przypadkowe centry, tylko podania po ziemi, takie wycofania na 12., 15., 16. metr. Kilka razy po takich akcjach padły bramki. A jeżeli jego partnerzy nie dochodzili do piłek, tak jak w wiosennym meczu z Miedzią, to dlatego, że nie było ich tam, gdzie być powinni, a nie ze względu na złe podanie.

To wszystko spowodowało, że Alan Czerwiński został piłkarzem roku 2016, w plebiscycie Złote Buki.

Wiosna była już dość słabsza, ale Czerwiński był zawodnikiem, do którego najmniej było pretensji. Trochę błędów w obronie popełnił, ale jednak trzymał poziom. Na pewno znacząco spadł jego udział w ofensywie i w niektórych meczach był niewidzialny.

Pod zawodnika podchodziło już kilka klubów – mówiło się o Wiśle czy Jagiellonii. Obrońca jednak pozostał w GKS i chciał walczyć o awans. To się niestety nie powiodło i dziś już będzie grać na chwałę Miedziowych.

Sam nie wiem, czy poradzi sobie w ekstraklasie. Jestem i byłem dość krytyczny wobec zawodnika i nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że da radę. Ale mogę stwierdzić jedno – piłkarz poczynił ogromny postęp w ciągu tych kilku lat – zarówno piłkarski, jak i mentalny. Owszem, ma jeszcze mankamenty. Zdarza mu się pogubić jak za starych czasów (np. mecz ze Stomilem w Olsztynie). Nie wiem, czy jeśli nie trafi znów na szybkich skrzydłowych, to nie da się wkręcić w ziemię. Wiem jednak, że w kaszę już sobie dmuchać nie da. Jak będzie trzeba powalczyć, to będzie to robił. Jeśli trafi na trenera, który odpowiednio go nastawi i nakręci – może to być czołowy wojownik ekstraklasy.

Nie wiem na ile jest prawdy w tym, że zawodnik korzystał z pomocy psychologa sportowego, ale jeśli tak – to wielki szacun i widać efekty. Mam przede wszystkim szacunek do zawodnika, że przetrwał naszą jazdę po nim i zamiast płakać z pretensjami, tak jak większość jego kolegów-piłkarzy, on po prostu wziął się za siebie, wziął się do roboty i po prostu stał się lepszym piłkarzem. Dodatkowo pokazując nam, że też się mylimy i stwierdzenie, że „nigdy nie będzie obrońcą” nie sprawdziło się. Jest solidnym, dobrym obrońcą. To poważny i ambitny piłkarz, sportowiec – a takich w GKS w ostatnim czasie ze świecą było szukać.

Co my z Tobą Alan się nawkurzaliśmy… Nie można było od początku tak grać? To oczywiście pół żartem, pół serio. Ja osobiście niezmiernie cieszę się, że poszedłeś do przodu i życzę Ci wszystkiego dobrego na ekstraklasowych boiskach. Za ciężką robotę, którą wykonałeś – należy Ci się ekstraklasa. Za to, że byłeś lojalny wobec GieKSy. Za to, że nie żaliłeś się w mediach, tylko robiłeś swoje.

Dzięki!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

3 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

3 komentarze

  1. Avatar photo

    Mecza

    23 czerwca 2017 at 17:25

    Alan byłeś najlepszy w poprzednim sezonie i chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się że się cieszę na wiadomość o odejściu najlepszego piłkarza. Zasługujesz na szansę w najwyższej klasie. Gdy był pomysł przejścia już zimą to by była mega idiotyczna decyzja. GKS miał awansować i pewny plac na prawej obronie w wyższej lidze, do tego pensja na czas, nie to co w Krakowie.

  2. Avatar photo

    stara ekipa

    24 czerwca 2017 at 01:54

    Alan powodzenia ! sprawdz jeszcze jak Miro ustwial sie przy obronie i bedzie high level 🙂

  3. Avatar photo

    kibic bce

    24 czerwca 2017 at 15:27

    Ja ci synek zycze jak najlepiej. Podnos swoje uiejetnosci a bedzie dobrze. Jeden chyba z nie licznych co nie j.,,,, nadmiaru zelu na glowe.
    Nie to co kufel jest teraz w d… . a moglbyc z niego grajek nie zly. Wolal zelw i solary plus wycieczki po Silesi 🙁

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga