Dołącz do nas

Piłka nożna

Noty i oceny meczu z Rakowem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przyjemnie momentami patrzyło się na grę GieKSy na tle rywala z Częstochowy. GieKSa była zespołem lepszym. Czas ocenić poszczególnych graczy.

M.Abramowicz – 7,5  – Powrót do bramki Mateusza i bardzo dobry występ. Kilka bardzo dobrych interwencji przy strzałach. Pewne łapanie prostych strzałów i szybkie wyjścia z bramki przy akcjach rywali. Do poprawy tradycyjnie wykopy z nogi. Generalnie powrót na duży plus.

Mączyński -6- Poprawny występ obrońcy, ale ciągle momentami brakuje bliższego krycia rywali. Dużo lepszy występ w ofensywie, zrobił więcej akcji niż we wszystkich poprzednich spotkaniach.

Kamiński -6 – Bardzo dobry mecz środkowego obrońcy. Walczył w powietrzu, przecinał akcje rywali. Pewnie w defensywie przez 88 minut spotkania… No właśnie ta druga minuta i fatalne wybicie pod nogi rywala. Nie przystoi tak doświadczonemu obrońcy.

Midzierski -7- Bardzo dobry mecz kapitana, sporo wygranych pojedynków w powietrzu, sporo przejętych piłek i przede wszystkim sporo doświadczenia, które pomaga innym. Oby tak dalej.

Frańczak -6,5- Powrót do składu za słabego Mokwę i można powiedzieć, że Adrian wykorzystał swoją szansę. Solidnie w defensywie z kapitalną interwencją z drugiej minuty gdzie ściągnął rywalowi piłkę sprzed nosa. W ofensywie nie najgorzej chociaż brakło precyzyjniejszych podań. Występ na plus.

Mandrysz -6- Nie był tak mocno widoczny jak w pierwszych spotkaniach, ale starał się grać na skrzydle, miał jedną dobrą akcję przy strzale z głowy i to powinien być gol dla GieKSy. Brakło czasem dokładności czy to z jego strony czy partnerów by ta gra miała przełożenie na wynik.

Zejdler -6,5- Dobry mecz pomocnika, ambitny w defensywie, w końcu więcej dawał również w grze do przodu. Aktywnie uczestniczył w każdej akcji GieKSy. Oby to zwiastowało powrót do formy tego zawodnika.

Kalinkowski -6,5 – Również poprawnie w środku pola, uzupełniał się z Zejdlerem, próbował strzału z dalszej odległości. Miał udział przy drugiej bramce gdzie dobrze przejął piłkę w środkowej strefie.

Prokic -8- Najlepszy na boisku, każda jego akcja to było zagrożenie pod bramką rywala. Pokazał to z czego słynie – duża szybkość i łatwość w dochodzeniu do sytuacji. Duży plus za skuteczne finisze akcji. Szkoda, że nie strzelił trzeciej bramki i nie zabrał piłki do domu.

Goncerz – 6,5 – Bez gola i asysty, ale to był dobry występ Goncerza. Był aktywny, starał się, próbował rozgrywać akcje z Kędziorą. W tej chwili dobrze zmienia Foszmańczyka na 10-tce.

Kędziora – 6,5– W końcu dobry mecz tego zawodnika. Kapitalna asysta przy drugiej bramce, strzelony gol z karnego. Szkoda akcji z drugiej połowy gdy piłka spadła mu pod nogi i uderzył za lekko. Oby jego grała była zwiastunem zwyżki formy. Może nie jest widoczny na boisku ze względu na swój styl gry, ale w Częstochowie był efektywny.

Yunis – 5- ( grał od 67 minuty) – Wszedł na boisko za Goncerza i spisał się poprawnie. Dobre pójście do piłki przy sytuacji z której był rzut karny, kilka prób rozegrania i jeden słaby strzał. Generalnie wydaje się, że z każdym meczem jest lepiej. Czekamy na bramki.

Skrzecz – bez oceny – (grał od 87 minuty) – zadebiutował w GieKSie , był blisko strzelania bramki gdyby uprzedził bramkarza w końcówce spotkania.

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

11 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

11 komentarzy

  1. Avatar photo

    Mecza

    20 sierpnia 2017 at 11:04

    Cieszmy się, super. Z drugiej strony na ta liga jest mega słaba i nawet najsłabsi wygrywają czasem. Czy mu do nich należymy, oby nie. Cenne punkty w drodze do utrzymania. Oddech dla Mandrysza, buduj ten zespół aby w 2019 cieszyć się z awansu.

  2. Avatar photo

    Ksawery

    20 sierpnia 2017 at 12:21

    Tak. Te 3 pkt cieszą. Ale weryfikacja czy był to jednorazowy wybryk już w środę z Chojniczanką. Do boju GKS.

  3. Avatar photo

    Rafał

    20 sierpnia 2017 at 12:59

    Owszem, 3 punkty cieszą, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Poza tym panowie powinni cały czas atakować a nie strzelić 2 gole i cofać się do obrony, pokazali to Niemcy z Brazylią dopiero po 7 bramkach Brazylii odpuścili więc strzelić goli tyle ile się da a nie odpuszczać po 2 bramkach i potem nerwówka jak jest 2-1 poco strzeli przynajmiej ze 3 lub 4 bramki i mieć męcz pod kontrolą i strzelać bramki jak są okazje a nie cofać się do obrony bo poten jest nerwowo a najleprzą obroną jest atak. Fajnie że wygrali ale rywal nie ujmując Rakowowi to nie najwyższa pułka I Ligi więc teraz z Chojnicami będzie sprawdzian jak se pnowie dają rade i powinni wygrać różnicą conajmiej 3 goli i to powinno być jasnym przesłaniem że niema odpuszczania bo wyniki niby bezpieczny o czym dobrze wiecie bo przegraliście mecze jak frajerzy.

  4. Avatar photo

    Mecza

    20 sierpnia 2017 at 13:08

    Tradycyjnie u siebie będzie problem, chyba dwa remisy bym wziął w ciemno.

  5. Avatar photo

    1964

    20 sierpnia 2017 at 14:04

    Jednym zwycięstwem kopacze mnie nie kupili.W środe i sobote mecze prawdy.Zobaczymy czy wkłady do koszulek mają jaja!

  6. Avatar photo

    bce

    20 sierpnia 2017 at 14:44

    Błażej ale odleciałeś z tymi notami.
    Dobre 7 dla Prokicia. Reszta od 4-6.
    jednym meczem nie ma się co podniecać. Muszą udowodnić że to nie przypadek ta wygrana. Gonzo znowu progres, może znowu zacznie strzelac bramki.
    Tylko niech nie zaczną klepać się po dupach jak to mają w zwyczaju. Samozachwyt nie wskazany.
    Pozdrawiam.

  7. Avatar photo

    Piotr

    20 sierpnia 2017 at 15:40

    Bee ale gonzo będzie teraz trochę cofnięty wiec raczej nie będzie strzelać tylu bramek jak rasowy napastnik

  8. Avatar photo

    Udine WITOSA

    20 sierpnia 2017 at 20:18

    Witom wszystkich GieKSiorzy.Powiem parę słów od siebie . Chodza na Blaszok od 25 lat. Ale to co tero się dzieje (pustki) . Jest to przykre i koniecznie trzeba to zmienić . Wiem że wielu odpuściło , wielu być może przeniosło się na główno trybuna . są też tacy, którzy się zawiedli ostatnim sezonem. Ale czy tak wewnętrznie, nie boli Was ten stan rzeczy ? Powiem tak , Ci którym choć trocha zależy na GieKSie , wiecie gdzie wasze miejsce . Wracajcie na Blaszok i wspierajcie Nasz Klub. Szczególnie teraz potrzebują naszego wsparcia . Ten klub ,Nasz Klub . Nie zasługuje na to, żeby tylu ludzi nagle go olało . Klub ze Stolicy Górnego Sląska GKS KATOWICE. Zachęcajcie znajomych i wracajcie na Bukową 1 . Pozdrawiom Wszystkich GieKSiorzy . Witosa wszyscy na SZPIL !!!

  9. Avatar photo

    Andrzej

    21 sierpnia 2017 at 11:11

    Mam nadzieje ze to juz zatrybilo,abramowicz w bramce,nowak out niech tak zostanie

  10. Avatar photo

    AntyGrzyb

    21 sierpnia 2017 at 12:54

    jak zwykle wysoko ale juz sie przyzwyczajam ze ty oceniasz tylko ten ostatni mecz NIE ZGADZAM SIE Z JEDNA OCENA TAK ZE NIE MOGE MILCZEC Maczynski ten facet jest caly czas poza gra. nie ma go tam gdzie powinien wiec ci ktorzy powinni byc przez niego kryci robia co chca . on to najjasniejsza gwiada pomylki w zakupach przypomne wam to jeszcze. Kedziorze tez bym tyle nie dal jemu trza podac adres ZUSu bo on po Pitrym Iwanie Wisiu kolejny chce tu dorobic do emerytury

  11. Avatar photo

    bce

    21 sierpnia 2017 at 13:22

    Kolego Udine. Duża część czmychnęła na głowną trybune niestety 🙁 to efekt zamykania przez koksów i karków trybuny A na blaszoku. Sam osobiście wróciłem na blaszok po 6-mcach banicji na głównej. Nie ma na głównej tego klimatu co na blaszoku. Nawet wąś wrócił na Puszczy na Blaszok. Tylko, żeby karki nie wpadły zaś na pomysł zamykania jej a powolutku wróci wszystko do normy. Czego na wszystkim życzę.
    Pozdrawiam

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Katowickie złudzenia, poznański tryumf

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do trzeciej, a zarazem ostatniej galerii z Poznania. 

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

GieKSa nie pęka przed najlepszymi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa to nie przelewki. Tutaj przychodzi nam się mierzyć z naprawdę poważnymi i silnymi rywalami. Po niemal dwóch dekadach gramy z zespołami rywalizującymi o Mistrzostwo Polski, a nie co najwyżej balansującymi gdzieś pomiędzy najwyższą klasą rozgrywkową, a pierwszą ligą.

Ktoś powie, że co jakiś czas boleśnie zderzamy się z tą rzeczywistością. Ale, czy rzeczywiście boleśnie? Wiadomo, że chciałoby się pójść w ślady Kaiserslautern, które kiedyś jako beniaminek wywalczyło Mistrzostwo Niemiec. Na naszym podwórku też mieliśmy taką sytuację, gdzieś w rejonie czasów przemian, nazwę klubu przemilczę.

Jednak jest pewien realizm. O mistrza się bić nie będziemy, o puchary raczej też nie – pozostaje gra o środek tabeli, no i oczywiście bezpieczne utrzymanie. I ten realizm mówi też, że są drużyny w tej ekstraklasie poza naszym zasięgiem, jest trochę ekip lepszych i kilka o podobnym poziomie lub nieco słabszych. I im szybciej zaakceptujemy taki stan rzeczy, tym lepiej dla wszystkich.

Piszę o tym dlatego, że znów wczoraj w komentarzach kibiców przewijała się jakaś gorycz związana z tym, że Lech nas zdominował. No tak – zdominował nas, bo gdy najlepsi zawodnicy najlepszej obecnie drużyny w Polsce włączali swoje najlepsze cechy, to trudno, żeby wyglądało to inaczej. Rozpędzający się Sousa, Ishak czy Walemark sprawiali, że nawet obserwując ten mecz, trudno było za nimi nadążyć. Szybkość, pokazywanie się na pozycjach, wiele możliwości wyboru dla podającego. To jest ekipa z niesamowitą motoryką, taktyką i techniką. To wszystko sprawia, że gdy są w formie, mogą rozbić każdego przeciwnika. O czym przekonała się ostatnio Legia Warszawa.

Lech w tym meczu był zdecydowanie lepszy i po bramce Ishaka w 3. minucie zwycięstwo Kolejorza raczej nie było zagrożone. A mimo to – mimo tych wszystkich pozytywnych rzeczy związanych z gospodarzami – GieKSa w pierwszej połowie naprawdę postawiła opór. Na tyle, na ile nasi zawodnicy umieli, z wiarą w swój sposób gry – czyli wysoko, agresywnie, podchodząc pod pole karne przeciwnika. Potrafiliśmy na połowie rywala rozgrywać akcję i nie tracić piłki. Brakowało ostatecznie dokładności czy dobrej decyzji w pobliżu szesnastki, ale do przerwy spokojnie mogliśmy mieć jeszcze jakieś nadzieje, że „a nuż” uda się coś w tym spotkaniu ugrać.

W drugiej połowie wiadomo – Lech od początku przycisnął, miał karnego i strzelił bramkę. W tych okolicznościach było już naszej ekipie ciężej, no i zaczęły się w dużej liczbie pojawiać proste błędy, czy to w wyprowadzaniu piłki, czy już w rozgrywaniu dalej od własnej bramki. Nawet w minimalnej liczbie okazji do wykreowania sobie sytuacji do strzału, zespół nie był efektywny, jak choćby w sytuacji, kiedy Borja Galan świetnie minął przeciwnika i przy linii końcowej wszedł niemal w pole bramkowe.

Trochę ten mecz przypominał starcie z Legią, choć ja uważam, że zagraliśmy lepiej. To znaczy ta pierwsza faza spotkania z Wojskowymi, do gola Adama Zrelaka, była lepsza, ale potem już nie mieliśmy kompletnie nic do powiedzenia. Wczoraj Kolejorzowi stawialiśmy się dłużej.

Ktoś powie, gdyby nie Dawid Kudła, pojechaliby nas piątką. Może i tak, ale… nie pojechali. Swoją drogą, mam nadzieję, że tym meczem zawodnik zamknął temat dyskusji o potencjalnym posadzeniu go na ławkę. Niesprawiedliwie oceniany od początku sezonu, ostatecznie przez całą rundę w sposób ewidentny nie zawalił nam żadnego gola. Wiadomo, że w kilku sytuacjach mógł mieć swój współudział przy utracie bramki, ale żaden bramkarz bezbłędny nie jest. A tyle sytuacji, ile wybronił Dawid w tym sezonie – powoduje, że mamy kilka punktów więcej. No i wczoraj zagrał bardzo dobry mecz, obronił wiele strzałów, na czele z wygarnięciem piłki już praktycznie z bramki po strzale Ishaka.

Tak jak jednak mówiłem w meldunku pomeczowym i pisałem w relacji – wstydu GieKSa tym meczem nie przyniosła i na pewno nie można powiedzieć, że to spotkanie pokazało, że zespół jest w jakiejś słabszej formie czy – olaboga – w kryzysie. Po prostu katowiczanie próbowali zagrać swoje, postawili się przeciwnikowi, ale z tak rozpędzonym Kolejorzem nie mieli większych szans.

Trener Rafał Górak dość kontrowersyjnie po meczu powiedział, że był to udany wieczór. I jakkolwiek komuś to się może nie podobać, przychylam się do tych słów. Bo GieKSa może przegrała z Lechem i to dość wyraźnie, ale najważniejsze jest to, że pokazała, że nie pęka i nie klęka. Nawet przed tak piekielnie mocnym przeciwnikiem. Bo mogliśmy oczywiście postawić autobus w szesnastce od pierwszej minuty i czekać na jak najniższy wymiar kary. A jednak zespół zdecydował się podjąć walkę. To może tylko zaprocentować.

Oczywiście było widać też mankamenty czysto piłkarskie w naszej grze. Ostatecznie bramki straciliśmy po błędach, popełniliśmy ich też kilka przy sytuacjach, które golem się nie zakończyły. W akcjach ofensywnych – jeszcze w pierwszej – brakowało zdecydowania. GieKSa czasem próbuje grać zbyt kombinacyjnie w odległości 16-18 metrów od bramki, gdy po prostu trzeba wziąć i huknąć. Tak samo czasem aż prosi się by zagrać na skrzydło – nawet już w ramach pola karnego – a jest próba koronkowego rozegrania i niemal wjechania z piłką do bramki. Jakkolwiek należy cenić to, że katowiczanie nie grają „na pałę” czy to w rozgrywaniu od tyłu, czy pod szesnastką przeciwnika, to czasem przydałaby się po prostu większa prostota. Myślę, że ta decyzyjność i przejście z bardziej wyrafinowanej gry na prostą piłkę jest elementem, który należy poprawić na wiosnę.

Na podstawie meczu z Lechem nie ma najmniejszego powodu, by przewidywać jakieś niepowodzenia z dwóch ostatnich kolejkach w tym roku. Jeśli katowiczanie utrzymają swój mental i zagrają swoje, powinni zdobyć punkty. Tylko no właśnie – mecz z Lechią Gdańsk to jest coś, co już przerabialiśmy kilka razy w tym sezonie i za każdym razem kończyło się gongiem. Czyli potencjalnie słabszy rywal (nie od nas, tylko od czołówki tabeli) na dany czas – czyli u siebie Motor, Śląsk czy Korona. Przed każdym z tych spotkań kibice dopisywali trzy punkty i w każdej sytuacji musieliśmy się trochę sfrustrować. Nikt się przed GieKSą nie położy i te spotkania to pokazały. I faktem jest, że przynajmniej jeden z tych trzech meczów po prostu trzeba było wygrać. I podobnie jest z meczem z Lechią, która swoje zawirowania przeżywa bardzo mocno. Jeśli katowiczanie chcą się utrzymać, muszą w końcu dokładnie w tego typu meczu zapunktować, tym bardziej, że gdańszczanie to bezpośredni rywal w walce do utrzymania. Na ten moment w sezonie GieKSa wygrywała głównie w meczach, w których faworytem nie była. Tutaj może nie ma co używać takiego słowa jak „faworyt”, ale na pewno nie jest nim także Lechia. Trzeba robić swoje.

Wróciliśmy do Katowic z lekcją daną przez kapitalną drużynę trenera Frederiksena. I niech drużyna oraz sztab szkoleniowy z tej lekcji skorzystają, bo przez wiele lat nie mieliśmy okazji uczyć się od najlepszych.

A na nas przyjdzie jeszcze pora.

Kontynuuj czytanie

Hokej

Emocjonujący mecz w Satelicie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ramach 24. kolejki Tauron Hokej Ligi zmierzyliśmy się z KH Energą Toruń.  Mecz ten przysporzył kibicom wiele emocji, szczególnie w trzeciej tercji. Goście doprowadzili do remisu na 8 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, natomiast GieKSa zdobyła decydującego gola na 0,8 sekundy przed końcem dogrywki.

Jeszcze nie wszyscy kibice zajęli swoje miejsca w Satelicie, a na tablicy wyników po stronie gospodarzy widniała cyfra 1. Travis Verveda strzałem z okolic korytarza międzybulikowego zaskoczył toruńskiego bramkarza. Katowiczanie w pierwszych minutach narzucili rywalowi swój styl gry. W 5. minucie po strzale Jean Dupuy krążek odbił się od poprzeczki. Przyjezdni w tym okresie rzadko gościli w naszej tercji obronnej, a ich uderzenia pewnie bronił Michał Kieler. W 10. minucie Santeri Koponen strzałem w okienko podwyższył prowadzenie GieKSy. Tuż po wznowieniu gry Mikael Johansson faulował naszego zawodnika, co nie umknęło uwadze arbitrom i odesłali Szweda do boksu kar. Podczas okresu gry w przewadze, Mikalai Syty wyłuskał spod kija Grzegorza Pasiuta krążek i wyprowadził szybką kontrę, którą na gola zamienił Kazuki Lawrow. Od tego momentu przyjezdni częściej gościli w naszej tercji obronnej, ale na posterunku był nasz bramkarz. Pod koniec tercji doszło do spięcia pomiędzy Igorem Smalem i Miakaiem Sytym, za co obaj zostali ukarani karami mniejszymi. Jeszcze na 23 sekundy przed syreną kończącą pierwszą odsłonę meczu na ławkę kar odesłany został Pontus Englund, co oznaczało, że drugą tercję rozpoczniemy od gry w osłabieniu.

Torunianie wykorzystali okres gry w przewadze. Na 5 sekund przed zakończeniem kary Pontusa Englunda Ruslan Bashirov doprowadził do remisu. Po tej bramce mecz się otworzył, a obaj bramkarze kilkukrotnie ratowali swoje drużyny z opresji. Bliski zdobycia trzeciej bramki był w 31. minucie Christian Mroczkowski, po którego uderzeniu krążek zatrzymał się na słupku toruńskiej bramki. Do końca tej części gry niewiele się działo na lodowej tafli, a gra toczyła się głównie w środkowej części lodowiska.

Na początku trzeciej tercji byliśmy świadkami trzech bramek. Festiwal strzelecki rozpoczął Benjamin Sokay, który dobił krążek po strzale Jeana Dupuy. Następnie torunianie wykorzystali okres gry w przewadze, doprowadzając do remisu. W 45. minucie czwartego gola dla GieKSy zdobył Igor Smal. Katowiczanie powinni podwyższyć prowadzenie, jednak Jean Dupuy będąc tuż przed pustą bramką, nie zdołał umieścić w niej krążka. W kolejnych minutach tempo meczu wzrosło, a obie drużyny szukały okazji na zmianę rezultatu spotkania. Na nieco ponad dwie minuty przed syreną kończącą regulaminowy czas gry torunianie postawili wszystko na jedną kartę i wycofali bramkarza. Ryzyko się opłaciło i goście na 8 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry doprowadzili do wyrównania.

W dogrywce groźniejsi byli torunianie. W 62. minucie indywidualną akcją popisał się Andryi Denyskin, ale jego intencje przeczytał Michał Kieler, a chwilę później z pomocą naszemu bramkarzowi przyszła poprzeczka. Na 4 sekundy przed syreną kończącą dogrywkę karę mniejszą otrzymał Rusalan Bashirov. Po wygranym buliku krążek przejął Grzegorz Pasiut, który zauważył niepilnowanego Bartosza Fraszkę, a ten na 0,8 sekundy przed końcem dogrywki zapewnił nam wygraną.

GKS Katowice – KH Energa Toruń 5:4 (2:1, 0:1, 2:2 d. 1:0)

1:0 Travis Verveda (Christian Mroczkowski, Jean Dupuy) 0:57
2:0 Santeri Koponen (Aleksi Varttinen, Mateusz Michalski ) 9:22
2:1 Kazuki Lawrow (Mikalai Syty) 10:21 4/5
2:2 Ruslan Baszirov (Mikalai Syty, Andriy Denyskin) 21:32, 5/4
3:2 Benjamin Sokay (Jean Dupuy) 41:16
3:3 Oleksii Vorona (Andryi Denyskin, Albin Thymi Johansson) 42:54, 5/4
4:3 Igor Smal (Pontus Englund) 44:27
4:4 Julius Person (Jesper Henriksson) 59:52
5:4 Bartosz Fraszko (Grzegorz Pasiut, Stephen Anderson) 64:59, 4/3

GKS Katowice: Kieler (Murray) – Verveda, Maciaś, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Dupuy, Kallionkieli, Mroczkowski – Runesson, Englund, Hofman Ja., Anderson, Sokay – Dawid, Hofman Jo.,Michalski, Smal, Bepierszcz.

KH Energa Toruń: Svensson (Studziński) – Henriksson, Lawlor, Denyskin, Syty, Bashirov – Svars, Zieliński, Fjodorovs, Johansson, Persson – Thyni Johansson, Jaworski, Ziarkowski, Kalinowski K., Kogut – Gimiński, Maćkowski, Kalinowski M., Vahatalo, Vorona.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga