Dołącz do nas

Felietony

Gra w piłkarzyki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po dwóch dobrych meczach GKS Katowice, dodatkowo zakończonych wygranymi, przyszedł kolejny. Żeby powiedzieć, że był po prostu słabszy, to nic nie powiedzieć. Ten mecz był równie beznadziejny, co dwa wcześniejsze przegrane spotkania u siebie. I wolimy to napisać – jasno, szczerze i od serca, jako merytoryczną krytykę. Bo ostatnio znów niektórzy chcieli rozwinąć parasol ochronny nad drużyną. Taka strategia do niczego dobrego nie prowadzi. Musi być wszystko podane jak na racy i krytyka po tym meczu również. A potem przejście do pracy i eliminowanie mankamentów.

Pojedynek z Odrą Opole musimy rozpatrywać dwutorowo. Po pierwsze pod kątem czysto piłkarskim, a po drugie – wolicjonalnym.

Jeśli chodzi o ten pierwszy aspekt, to absolutnie nie mieliśmy argumentów w ofensywie. Przyjechał rywal, który postawił na 30. metrze autobus i jak się okazało – to wystarczyło, żeby nasza drużyna nie miała nic do powiedzenia. Okej, możemy sobie mówić, że „mamy problem z atakiem pozycyjnym” czy „atak pozycyjny to w ogóle problem polskich zespołów”. Ale na Boga – nie stworzyć sobie przez 90 minut ani jednej sytuacji podbramkowej? To oznacza jedno – jesteśmy po prostu mega, mega słabi. Co prawda Grzegorz Goncerz na Twitterze twierdzi, że GieKSa była lepsza. I to kolejny argument, dlaczego GieKSa od lat topi się w takim sportowym bagnie – po prostu piłkarze, którzy zagrali beznadziejnie i kaleczyli tę dyscyplinę – uważali, że wszystko jest w jak najlepszym porząsiu i byli lepsi. A z czego ta „lepszość” wynikała w opinii Grzegorza w meczu z Odrą? Pewnie z oceny przewagi optycznej. Bo rzeczywiście GKS był więcej w posiadaniu piłki, ale to nie wynikało z wyższości nad rywalem, tylko po pierwsze ze wspomnianego autobusu przed polem karnym, a po drugie z tego, że przeciwnicy stali na tym parkingu jak kołki i nie przeszkadzali absolutnie naszym zawodnikom w wymienianiu tysiąca i jednego podania na 40-60 metrze. Dłużyzna, panie, dłużyzna…

Doszło do tego, że trener Piotr Mandrysz nie zgadzając się ze mną, co do braku sytuacji podbramkowych, przywołał jako swój kontrargument strzał Wojciecha Kędziory z pierwszej połowy – strzał z półobrotu, z niewygodnej pozycji, totalnie chaotyczny, dający może 10% szans na spowodowanie jakiegokolwiek zagrożenia. Ten chybiony kontrargument potwierdził tylko mizerię w okazjach GKS w tym meczu.

Katowiczanie nie potrafili przedrzeć się ani środkiem, ani bokiem. Byli tak kompletnie bezradni w ofensywie i to nie wynikało z super gry Odry w defensywie. Oni dobrze byli ustawieni w obronie i konsekwentni. Ale żadnej wirtuozerii w destrukcji nie pokazali (jeśli można mówić tu o wirtuozerii…). To po stronie naszych zawodników było to, że nie mieli kompletnie pomysłu, czołgali tę piłkę wszerz boiska, czekając chyba na jakąś 50-metrową lukę pomiędzy zawodnikami rywali, a tymczasem taka się nie pojawiała. Nie potrafili nawet decydować się częściej na strzały z dystansu. Kilka oddali, ale były one takie, że lepiej nie mówić…

No i tutaj dochodzimy do drugiego aspektu, czyli kwestii wolicjonalnych i motorycznych. Nie przypominam sobie meczu, w których aż tak w oczy rzucałby się brak ruchu zawodników na boisku. Niestety ten mecz nie został nawet przechodzony, on został kompletnie przestany. Nasi zawodnicy wyglądali, jakby każdy dzień wcześniej na food truckach nażarł się super hiper hamburgerów z podwójnym bekonem i sosem ze stopionej słoninki ze skwarkami. Czyli po prostu byli przyspawani do tej murawy. Zero ruchu, zero! To nie była realna piłka nożna, to były piłkarzyki ze świetlicy w zakładach wczasowych. Czyli czekanie na piłkę w miejscu. Nie było szukania pozycji, wychodzenia bez piłki, pokazywania się partnerom. Wszyscy skrzydłowi pomocnicy i obrońcy, nie robili nic, żeby zyskać choć dwa metry przewagi nad przeciwnikiem.

Nawet jak były pojedyncze sytuacje, kiedy rywale troszkę wyszli do przodu i była szansa na kontrę, to nasi zawodnicy zamiast ruszyć z szybką akcją, na energii, na doładowaniu, zwalniali akcje. Celował w tym Łukasz Zejdler, główny hamulcowy z wczorajszego meczu. Milion kółeczek, zawrotek, srotek, zero przyspieszenia akcji. Po prostu stał jak kołek, a przecież w środę był bardzo aktywny.

To było tak irytujące, bo trwało od pierwszej do ostatniej minuty. Nasi zawodnicy nie byli zainteresowani przyspieszeniem. Trzeba by było przeanalizować kilometry przebiegnięte przez poszczególnych graczy, ale to by była jakaś kuriozalnie niska ilość. Nawet w końcówce żadnego szturmu nie uświadczyliśmy. Jeśli ktoś uważa, że wyrównanie było efektem tak popularnej „walki do końca” to jest w grubym błędzie. Stały fragment, zamieszanie i gol – to się zdarza i na szczęście zdarzyło się nam w doliczonym czasie. Dobre zgranie Klemenza, szczęście, że sędzia nie odgwizdał ręki Midziera, ale też jego przytomność. To dało wyrównanie, a nie jakaś mityczna walka, której w tym meczu nie było za grosz.

Trener Piotr Mandrysz powiedział, że głównym czynnikiem takiej postawy była pogoda. I tu naprawdę można załamać ręce. To już okazuje się, że nie musi być jakiegoś wielkiego upału, tylko wystarczy dwadzieścia kilka stopni, słoneczko i już zawodnicy oddychają rękawami i nie mają siły spełniać swojego cholernego obowiązku, czyli biegania po boisku? Ja w upale potrafię zapierdzielać 15 godzin po górach, a tutaj nie da się zrobić kilku sprintów? Zdrowi, wysportowani, młodzi faceci? Serio?

Wydźwięk tego pomeczowego felietonu jest negatywny, ale nie robimy na razie tragedii. Tą tragedią byłoby gdybyśmy przegrali, znów we frajerski sposób. Tym razem nastąpiła zmiana i los dał nam w końcu taki mecz zremisować. Jest też siedem punktów w ostatnich trzech meczach, więc istnieje progres z porównaniu do poprzednich spotkań. Tym razem to my strzeliliśmy gola w końcówce, a nie straciliśmy. To też jest pozytywne.

Jednak to nadal nie jest coś, co możemy powiedzieć, że stało się regułą. OK, bądźmy optymistami, ale niech te dwie wygrane nie założą nam znów klapek na oczach, że wszystko wraca do normy, idzie ku dobremu i jesteśmy faworytem do awansu. Nie, nie jesteśmy. Na razie ciągle jesteśmy słabi. Być może będziemy dobrzy, ale takie coś trzeba wypracować. Najpierw kilkoma przyzwoitymi meczami z rzędu. Bo patrząc od pierwszej kolejki nasze mecze były takie:

bardzo słaby – słaby – beznadziejny – dobry – dobry – beznadziejny.

Niech te mecze będą po prostu wszystkie przyzwoite, czasem wygrane, zremisowane, przegrane. Ale niech nie będzie tak, że po dwóch dobrych, kiedy wydawało się, że już tak źle nie będzie, nasi zawodnicy odstawili taką mega-fuszerę.

Zespół z Rakowem i Chojniczanką pokazał, że jest szansa na lepszą grę. Ale po pierwsze, trzeba mieć pomysł na różne sytuacje, także na autobus rywali. A po drugie – trzeba chcieć nie tylko czasami, ale w każdym meczu. Tu nie ma wakacji, że sobie z Odrą postanowimy postać na boisku i myśleć o niebieskich (tfu!) migdałach. Jak mawiał obecny na meczu trener Żurek „tu trzeba zapierdalać”.

Niech sobie to wszyscy zawodnicy i trener wezmą do serca. A szkoleniowcowi zalecamy, żeby był bardziej elastyczny i tę idealną do gry temperaturę – powiedzmy 16-20 stopni trochę rozszerzył i nie tłumaczył następnym razem, że zawodnikom jest za ciepło, za zimno, zbyt wilgotne powietrze albo za niskie ciśnienie, gradobicie i koklusz. To są (podobno) profesjonaliści i takiego podejścia wymagamy niezależnie od warunków atmosferycznych.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    Tomek

    28 sierpnia 2017 at 11:22

    Analiza trafna jak najbardziej. Tego nie da się oglądać. Widać też że Mandrysz nie ma żadnego pomysłu na ich grę. Skład który wystawia nie jest najsilniejszy. Po co Goncerz kolejny raz jak on nic nie daje drużynie. Jest kiepski technicznie i do tego wolny. Rozumie że ma zasługi ale za zasługi to mozna mu pomnik wybudować a nie wstawiać do składu. Kolejny problem to syn trenera. Z całym szacunkiem dla niego ale był najsłabszy na boisku. Jego gra to gra na aferę. To kolejny prokic tylko gorszy technicznie. O ile jeszcze prokic robi trochę wiatru o tyle synek trenera nie. Mączyński szkoda gadać. Klemenz bardzo kiepsko. Frańczak mizeria.Mamy 17 pomocników a nie ma komu grać w drugiej linii. Niestety ale coraz mniej wierze w to ze mandrysz jest w stanie cokolwiek z nimi osiągnąć

  2. Avatar photo

    Mecza

    28 sierpnia 2017 at 13:52

    Pisałem że 5pkt przed ostatnimi 3 meczami brałbym w ciemno, jest 7 i trzeba się cieszyć bo nie jesteśmy mocarzami w tej lidze, zresztą nikt nie jest. Pół ligi będzie znowu walczyło o awans. Mecz w środę miał wpływ na mobilność zawodników.

  3. Avatar photo

    Kibol

    28 sierpnia 2017 at 14:03

    Dobrze napisane trudno srodek tabeli też dobry za rok po awans pozdrawiam !

  4. Avatar photo

    Mecza

    28 sierpnia 2017 at 14:37

    Z innej beczki, trener Mandrysz nie mógłby za mecz założyć koszulki z emblematem klubu?

  5. Avatar photo

    Jarosław

    29 sierpnia 2017 at 06:19

    Z innej beczki— nie ma jak przyjść na mecz GieKSy w koszulce arsenalu i siedzieć na 4. Dobrze że zbierający na oprawę nie chodzą już w koszulkach górnika(może zbierali na 4 trybunę hehehe)

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga