Dołącz do nas

Piłka nożna

Sandecja Nowy Sącz czyli mieszanka chimeryczności z nieprzewidywalnością

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Sandecja Nowy Sącz z którą w sobotnie popołudnie GieKSa powalczy o pierwsze wyjazdowe punkty w tym sezonie jest jedną z najbardziej chimerycznych i nieprzewidywalnych drużyn na pierwszoligowym froncie. Sandecja potrafiła przywieźć już dwukrotnie komplety punktów ze spotkań wyjazdowych i to nawet z tak ciężkiego terenu jakim jest Nieciecza aby potem ku zaskoczeniu wszystkich obserwatorów przegrać u siebie z niżej notowanym rywalem. Obserwując wyniki piłkarzy Jarosława Araszkiewicza można zaryzykować stwierdzenie, że zespół ten nie potrafi unieść ciężaru w spotkaniach, w których jest faworytem. Przed inauguracyjnym pojedynkiem z Zawiszą, kibice mocno ostrzyli sobie apetyty na korzystny rezultat. Po mocnym laniu 0:5, drużyna nowosądecka pojechała do wspomnianej  już Niecieczy, gdzie spodziewano się podobnego lania a spotkanie zakończyło się wygraną gości. Porażki u siebie na początku sezonu z Flotą, która nie była jeszcze traktowana jako objawienie rundy  czy niedawna z GKS Tychy zdają się potwierdzać tylko tę tezę. Drużyna z Nowego Sącza przyzwyczaiła już kibiców do tego że z reguły liczyła się w walce o awans do ekstraklasy. Regres w wynikach tej drużyny pojawił się już jednak w ostatnim sezonie, gdy trenerem został tam znany fanom z „Bukowej” Robert Moskal. Pod wodzą tego trenera co było do przewidzenia Sandecja plątała się w dole tabeli co zakończyło się również „wylotem” ze stanowiska trenera Moskala. W przerwie letniej po słabym sezonie pojawiły się również problemy finansowe, które nie pozwoliły na odpowiednie wzmocnienie drużyny. Warto tutaj wspomnieć o tym że kilku piłkarzy Sandecji, było potwierdzonych do gry bez mała przed samym spotkaniem inauguracyjnym. O problemach tych w Nowym Sączu jednak się rozmawia o czym świadczą wypowiedzi z początku sezonu trenera Araszkiewicza czy sternika nowosądeckiego klubu Andrzeja Danka. Pierwszy na jednej z konferencji prasowych przypomniał o starym przysłowiu, które mówi że krawiec tak kraje jak mu materiału staje. Wtórował mu w tym prezes Sandecji dopowiadając, że ze względu na ograniczone środki finansowe, trener będzie musiał sobie radzić z tym materiałem, który posiada. Sternik nowosądeczan jednak w miarę możliwości próbuje wzmacniać skład o czym świadczy choćby pozyskanie Rubena Sancheza Moreno, który w dniu dzisiejszym został uprawniony do gry i w sobotnim spotkaniu być może ten ofensywny pomocnik zadebiutuje w drużynie trenera Araszkiewicza. Na osobną uwagę zasługuje fakt, że przez opieszałość i niekompetencje działaczy PZPN, potwierdzenie zawodnika w centrali  PZPN trwało aż dwa tygodnie.

Ruchy transferowe w Nowym Sączu w sezonie 2012/13

Przyszli: Marcin Cabaj (B – Polonia Bytom), Adrian Danek (N – rezerwy), Wojciech Kalisz (N – rezerwy), Sebastian Kosiorowski (B – Górnik Wieliczka), Marcin Kowalski (O – Ruch Radzionków), Mateusz Kowalski (O – Termalica Bruk-Bet Nieciecza), Mateusz Młynarczyk (P – rezerwy), Piotr Mroziński (P – Widzew Łódź), Wojciech Mróz (P – Ruch Radzionków), Rubén Sánchez (P – Coruxo FC), , Kamil Szymura (O – GKS Katowice), Adrian Świątek (N – Górnik II Zabrze), Artur Świerad (B – rezerwy), Wojciech Wilczyński (O – Polonia Bytom), Tomasz Zawiślan (P – rezerwy)

Odeszli:
 Gerard Bieszczad (B – Warta Międzychód), Sebastian Fechner (O – Calisia Kalisz), Ján Fröhlich (O – FK Plavnica), Dariusz Gawęcki (P – Olimpia Grudziądz), Lukáš Janič (P – FC ViOn Zlaté Moravce), Kamil Majkowski (P – kontuzja), Tomasz Midzierski (O – Bogdanka Łęczna),Mateusz Niechciał (O – Podbeskidzie Bielsko-Biała), Mariusz Różalski (B – Pelikan Łowicz),  Wojciech Trochim (P – Warta Poznań), Mateusz Wilk (O – Pogoń Szczecin (ME)), Marcin Woźniak (O – Olimpia Grudziądz),

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Świąteczna wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W wielkanocną sobotę GieKSa na wyjeździe pokonała Śląsk Wrocław 2:0. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga