Dołącz do nas

Piłka nożna

Podsumowanie 17. kolejki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

To już koniec rundy jesiennej w 1-lidze. Mistrzem jesieni – Flota Świnoujście, która pozostawiła za sobą wspomnienie dwóch dotkliwych porażek na koniec rozgrywek. Drugą drużyną, która gdyby dziś skończył się sezon, świętowała by awans, jest LKS Nieciecza. Z ligi spadły by natomiast zespoły – Polonii Bytom, Okocimskiego KS Brzesko, Stomilu Olsztyn oraz  ŁKS-u Łódź. Czerwono zrobiło się nam w tej 17. kolejce, ponieważ arbitrzy pokazali, aż 6. czerwonych kartoników. Przed nami długa i nudna zima. Szkoda, że GieKSa zakończyła rundę porażką. Biorąc pod uwagę problemu naszego klubu 8. punktów nad strefa spadkową, nie jest wynikiem złym. Zapraszamy na podsumowanie 17. kolejki.

LKS Nieciecza – Flota Świnoujście 4:0

No i wszystko jasne, wiceliderem po rundzie jesiennej jest – LKS Nieciecza. Podopieczni trenera – Moskala dzięki temu zwycięstwu, tracą na półmetku 5. punktów do – Floty. Goście w kiepskim stylu zakończyli rundę. Dwa mecze, dwie porażki, zero strzelonych goli, za to, aż 7. straconych. Nieciecza zagrała bardzo dobry, być może najlepszy mecz w tym sezonie. Gospodarze od początku przeważali, jednak brakowało skutecznego wykończenia. Kluczowym momentem spotkania, była 29. minuta. Wówczas to, drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę, zobaczył piłkarz gości – Radosław Jasiński. Na boisku zrobiło się więc więcej miejsca dla gospodarzy, którzy w piorunującym stylu zakończyli pierwszą połowę meczu. Otóż w 44. minucie bramkę na 1:0 zdobył – Emil Drozdowicz, a już minutę później, na 2:0 podwyższył najlepszy na boisku – Dariusz Jarecki. W drugiej odsłonie koncert niecieczan trwał w najlepsze. Piłkarze – Dominika Nowaka poruszali się po boisku, jak dzieci we mgle. Gospodarze kontrolowali przebieg spotkania od 1. do 90. minuty, a efektem takiego stanu rzeczy, były dwa kolejne gole. W 69. minucie, gola zdobył – Andrzej Rybski, a wynik spotkania ustalił zawodnik meczu – Dariusz Jarecki w 80. minucie. W pełni zasłużone zwycięstwo gospodarzy. Czyżby za rok, to polskie Hoffenheim grało już w ekstraklasie? Może razem z Flotą? Widzów: 1000

Bogdanka Łęczna – GKS Tychy 2:0

Mimo, iż wygrał zespół gospodarzy, rezultat należy traktować, jako małą niespodziankę. Przed spotkaniem wielu jako zwycięzców typowało drużynę z Górnego Śląska. O pierwszej połowie tego meczu można powiedzieć tylko tyle, że się odbyła. Dużo agresji w grze i mało sytuacji bramkowych. Jednak już 6. minut po wznowieniu gry, miejscowi „kibice” doczekali się gola dla Bogdanki. Strzelcem  – Michał Zuber. Do końca meczu przewagę mieli już gospodarze, w czym wydatnie pomógł im piłkarz – GKS-u – Marcin Folc, który w 68. minucie otrzymał czerwoną kartkę za kopnięcie rywala. Ten, który został przez – Folca kopnięty, czyli – Michał Renusz w 83. minucie ustalił wynik meczu na 2:0. Tyszanie polegli w Łęcznej zasłużenie, jednak i tak mogą być z siebie dumni po tej rundzie. Gospodarze na 8. miejscu. Widzów: 500

Stomil Olsztyn – Olimpia Grudziądz 1:1

Pierwsza odsłona tego meczu na korzyść gospodarzy. Mało sytuacji podbramkowych i dlatego na przerwę obie jedenastki schodziły bez zdobyczy bramkowych. Najlepszą sytuację zmarnował – Łukasz Suchocki piłkarz gospodarzy. Do 85. minuty spotkania, ogromną przewagę mieli podopieczni trenera – Asenskyego. Olimpia zaczęła grać na miarę swoich możliwości raz po raz nękając defensywę olsztynian. Próby ataków przyniosły efekt w postaci bramki w 68. minucie, kiedy to – Marcin Staniek po dośrodkowaniu z rzutu rożnego skierował piłkę do siatki. W 84. minucie gry, drużyna miejscowych przypomniała sobie, że ich sytuacja w tabeli jest daleka od dobrej i Stomil zaczął grać w piłkę. Cóż, lepiej późno niż wcale. Łukasik z pierwszej piłki dośrodkował na głowę – Kalonasa, a ten doprowadził do wyrównania. Potem – Kalonas jeszcze dwa razy mógł wpisać się na listę strzelców, jednak za każdym razem czegoś zabrakło do szczęścia. Olimpia wciąż niepokonana, natomiast ten punkt nie poprawił trudnej sytuacji – Stomilu Olsztyn. Widzów: 3000

Zawisza Bydgoszcz – Polonia Bytom 3:1

W dobrych humorach udadzą się za ferie zimowe piłkarze bydgoskiego Zawiszy. Drużyna zakończyła rundę, dwoma wygranymi i wciąż będzie się liczyć w walce o ekstraklasę. Gospodarze mieli przewagę w pierwszych trzech kwadransach, zdołali to udokumentować jednym trafieniem. W 35. minucie gola zdobył – Piotr Petasz. Druga odsłona dość nieszczęśliwie rozpoczęła się dla „niebiesko-czarnych”. Bartosz Kopacz ujrzał drugie „żółtko” i musiał udać się do szatni. Zawisza od tej pory mądrze przestawił się na kontry. W 61. minucie akcję – Leśniewskiego wykończył – Kamil Drygas i było 2:0. 4. minuty później, kolejna ładna dla oka akcja gospodarzy – Błąd zagrywa do – Drygasa a ten zdobywa swojego gola numer 2. W 83. minucie duży błąd obrońców – Zawiszy i gola honorowego dla gości zdobywa – Krzysztof Michalak. Zawisza mimo gry w osłabieniu, pewnie i zasłużenie ograł bytomską Polonię, która z 4 .punktami zamyka ligową tabelę. Widzów: 4000

Cracovia Kraków – Miedź Legnica 1:1

Wspaniale zaczął się ten mecz dla podopiecznych trenera – Wojciecha Stawowego. Już w 4. minucie spotkania – Bartłomiej Dudzicz znalazł się sam na sam z Aleksandrem Ptakiem i z zimną krwią wykorzystał tą szansę. Craxa miała przewagę, lecz goście zrównoważeni i spokojni również próbowali zagrozić bramce – Pilarza. W 41. minucie meczu najaktywniejszy w ekipie – Bogusława Baniaka – Jakub Grzegorzewski wyrównał stan meczu. Będąca w znakomitej formie Miedzianka liczyła w tym momencie na pójście za ciosem. Zamiast tego przyszła przykra niespodzianka, bowiem minutę po wyrównaniu – Piotr Kasperkiewicz dostał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. Druga połowa to niemal miażdżąca przewaga Cracovii. Nic z tego jednak nie wyniknęło, znakomicie prezentowała się obrona gości, a fantastyczne zawody rozgrywał bramkarz – Ptak. „Pasy” straciły pierwsze punkty przy Kałuży, natomiast przed Miedzią jeszcze zaległe spotkanie z Dolcanem. Zwycięstwo da Miedzi 5. miejsce na półmetku ze stratą punktu do Cracovii i 3. do Niecieczy. Widzów: 7689

Dolcan Ząbki – GKS KATOWICE 2:0

Wszystko o meczu w innych miejscach na naszej stronie. Widzów: 1200

Warta Poznań – Okocimski KS Brzesko 1:1

Warta przespała pierwszą połowę, co przypłaciła stratą gola w 33. minucie. Błąd obrony „Zielonych” wykorzystał – Paweł Smółka. Druga odsłona to już duża przewaga podopiecznych trenera – Owczarka. Zespół nie grzeszył jednak skutecznością, a gola na 1:1 strzelił aktywny – Tomasz Magdziarz dopiero w 70. minucie gry. W 84. minucie z boiska wyleciał piłkarz gości – Tomasz Ogar, który otrzymał drugą żółtą, a co za tym idzie czerwoną kartkę. Podsumowując punkt cenny dla – Okocimskiego, gospodarze z całą pewnością zadowoleni z remisu nie są. Widzów: 500

ŁKS Łódź – Arka Gdynia 0:2

Pierwsza połowa to duża przewaga gdyńskiej Arki zwieńczona golem – Marcusa Da Silvy w 25. minucie. Gospodarze zagubieni, bardzo wolni, po prostu słabi, natomiast z Arki schodzi ciśnienie, kiedy nie musi grać przed własną publicznością… Druga połowa meczu rozpoczęła się bardzo dobrze dla podopiecznych trenera –Nemeca, którzy podwyższyli rezultat na 2:0 w 50. minucie po mocnym strzale – Michała Rzuchowskiego. Do końcowego gwizdka arbitra, Arka Gdynia spokojnie kontrolowała przebieg gry i całkowicie zasłużenie wywiozła komplet punktów z Łodzi. ŁKS traci 5. punktów do bezpiecznego miejsca, natomiast – Arka jest dopiero 9-ta. Widzów: 1472

Kolejarz Stróże – Sandecja Nowy Sącz 1:0

Niespodzianki w derbowym pojedynku nie było. Mecz wygrał Kolejarz i rundę jesienną zakończył na 11. miejscu( chyba, że Dolcan w zaległym meczu pokona – Miedź w Legnicy, wtedy Kolejarz będzie 12.). Pierwsza połowa bardzo nudna, choć z lekką przewagą gości. Po zmianie stron  szybko padła bramka dla gospodarzy autorstwa najlepszego strzelca zaplecza ekstraklasy – Macieja Kowalczyka. Gol padł w 48. minucie. Do końca spotkanie było dosyć wyrównane, a o kolejne bramki pokusić mogli się zarówno gospodarze, jak i goście. Po końcowym gwizdku sędziego, schodzący do szatni zawodnik – Kolejarza – Michał Gryźlak pokazał środkowy palec fanom – Sandecji za co otrzymał drugą żółtą i oczywiście czerwoną kartkę. Specyficzny teren, specyficzne maniery. Sączersi kończą rundę, jako najbardziej bezkompromisowa drużyna ligi, notując w Stróżach 11 porażkę w sezonie. Widzów: 1800

5. meczów wygrali gospodarze, 1. goście, natomiast 3. razy padł remis. W 9. meczach padło  21. bramek, co daje średnią 2,3. gola na mecz. Z wysokości trybun mecze obejrzało 21 161. widzów, co daje średnią 2351,2. widzów na mecz.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga