Dołącz do nas

Felietony

Alarm! Nie mamy ławki – czas na wzmocnienia

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Dwa tysiące w drodze. Tyle kilometrów przebyli w ciągu 8 dni piłkarze i kibice GKS Katowice. Dwa dalekie wyjazdy na drugi koniec Polski – Bytów i Suwałki. Efekt? Zero punktów. Katowiczanie w dwóch spotkaniach podwoili swoją liczbę porażek i nie utrzymali tej euforii wśród kibiców (oczywiście tych, którzy chodzą na mecze). Przegrać zawsze można – nawet dwa mecze z rzędu. Wydawało nam się, że uda się dociągnąć dobrą formę do końca roku, by spokojnie przezimować nawet na pierwszym miejscu. Te dwie przegrane – i ich okoliczności – powodują jednak, że skłaniamy się do kilku refleksji.

Mecz w Bytowie zostawiamy. Tam GKS grał w składzie zbliżonym do optymalnego, miał szanse po stałych fragmentach, ale z akcji nie potrafił nic zdziałać – zdarza się. O porażce w Suwałkach zadecydowały zupełnie inne czynniki. Nasza defensywa w tym meczu posypała się jak domek z kart. Niestety sprawdziło się też to, że gdy tracimy bramkę to już jest ciężko, a gdy straty wynoszą więcej niż dwa – na punkty nie ma co liczyć.

Na początek jedziemy z naszymi ulubionymi porównaniami z zespołem trenera Kazimierza Moskala z sezonu 2013/14. Po osiemnastu kolejkach Moskal miał na koncie 32 punkty, Brzęczek – 32. Bilans zwycięstw, remisów i porażek – identyczny 9-5-4. Bilans bramowy: Moskal 25-20, Brzęczek 21-12. Można więc powiedzieć, że oprócz dużo lepszej obecnie obrony jest bardzo podobnie. Zaskakujące, że ekipa Moskala strzeliła tylko 4 bramki więcej, wydawałoby się, że wówczas w czubie tabeli byliśmy dzięki świetnej ofensywie. Oczywiście inaczej rozkładało się to w omawianym sezonie niż teraz, łącznie z tym, że GKS prowadził w pierwszych kilku kolejkach Rafał Górak. Teraz nie zaliczyliśmy wpadek 0:5 czy 0:3. Wtedy też fantastycznie graliśmy u siebie (bilans 8-2-0), a wszystko co dobre traciliśmy na wyjazdach, gdzie wygraliśmy zaledwie raz. Historię Kazimierza Moskala warto pamiętać i przytaczać. Jak bowiem mawiał klasyk – „ten kto nie pamięta swojej historii, skazany jest na jej ponowne przeżycie”. To uwaga do prezesa Wojciecha Cygana, który miejmy nadzieję z tamtej lekcji już dawno wyciągnął wnioski.

Trudno nie odnieść wrażenia, że w Suwałkach jedną z głównych przyczyn porażki były osłabienia kadrowe. Wiemy, że ze względu na kontuzję wypadł Paweł Mandrysz. Z powodu kartek natomiast pauzowali Bartłomiej Kalinkowski i Damian Garbacik. To wystarczyło. Ze względu na wzmocnienia nasza gra w tym sezonie poszła jakościowo o klasę do góry. Niestety po powrocie do składu zawodników grających w pierwszej jedenastce przed ostatnim zaciągiem transfrowym, wczorajsza gra poszła o klasę w dół – a stricte wróciliśmy do „dziwnych” zachowań zawodników skutkujących utratą głupich bramek. To znów powodowało, że i w grze ofesnywnej pojawiał się chaos i nie byliśmy więcej już w stanie zrobić, a druga bramka padła tak późno, że nie mieliśmy szans na odrobienie strat.

Trzeba mieć w życiu trochę piłkarskiego szczęścia. I takie mieli w rundzie jesiennej Oliver Prażnovsky i Dawid Abramowicz. Ten drugi kilka razy popełnił błędy techniczne lub w ustawieniu przez co rywale mogli nam zagrozić. Bramki jednak po błędach Dawida nie padały, a czasem nawet udało się gdzieś te pomyłki naprawić zanim rywal doszedł do strzału. Oli miał furę szczęścia w dotychczasowych rozgrywkach, bo kilka razy popełniał takie byki, że rywale wychodzili sam na sam lub wdzierali się w pole karne. I tu również Mateusz Abramowicz nie musiał wyciągać piłki z siatki. Coś musiało być w powietrzu, że jednak tym zawodnikom uchodziło to notorycznie płazem. Jednak to piłkarskie szczęście idealnie wpisywało się w bardzo dobrze grającą formacje obronną i grę defensywną całego zespołu.

Możemy mówić o pechu, ale możemy też mówić o personaliach. Trener Jerzy Brzęczek zdecydował się na kilka dość karkołomnych rozwiązań. No i tak – trzeba było wypełnić lukę po Kalinkowskim, więc musiał wystąpić ktoś z pary Sławomir Duda – Łukasz Pielorz. Padło na tego pierwszego. Trzeba było wystawić młodzieżowca z pary Paweł Szołtys – Eryk Sobków. Szkoleniowiec wybrał Pawła. I tak naprawdę na tym roszady mogłyby się zakończyć. Trener najwyraźniej jednak chciał wzmocnić ofensywne skrzydła, ale jak się okazało – było to z niekorzyścią dla gry defensywnej. Do przodu poszedł bowiem Alan Czerwiński, a na prawej obronie zagrał Łukasz Pielorz.

I ostatecznie w tym spotkaniu zawalili defensywnie i nowi, i starzy zawodnicy. Nie będziemy tutaj obarczać Pielorza i Dudy, że byli jedynymi odpowiedzialnymi za porażkę, ale współodpowiedzialni byli – jak najbardziej. Pierwsza bramka padła po błędzie Prażnovkyego – kiepskim ustawieniu do piłki i nieprzecięiu prostopadłego podania, a wręcz po lekkiej asyście do rywala. Drugi gol to zupełne zagubienie Pielorza (grał dość nerwowo w tym spotkaniu) i pozostawienie rywala na wolnym polu na skrzydle. Łukasz nie przeciął piłki, którą przeciąć powinien i katowiczanie stracili gola już w 47. minucie. Akcja ta była o tyle istotna, że w pierwszej połowie to GieKSa dominowała i powinna była prowadzić. Mieliśmy apetyty na podobną grę po przerwie i przynajmniej jedną bramkę. Tymczasem przeciętne do tego momentu Wigry zaskoczyły nas strasznie i obraz gry po przerwie zupełnie nie przypominał tego z pierwszych 45 minut.

Trzeci gol trzeba potraktować osobno z jeszcze jedną sytuacją. Były to powiem dwie bliźniacze akcje, po których trener powinien albo zastosować suszarkę u swoich zawodników, albo bardziej zadbać o asekurację u swoich podopiecznych. Nie da się ukryć, że wrzuty z autu Abramowicza są naszą mocną stroną i GKS zdobywał nawet po nich bramki. Ale jest druga strona medalu, ta ciemniejsza, która uwidoczniła się w Suwałkach. W piłce bardzo ważna jest asekuracja pozwalająca naprawić błąd popełniony przez kolegę. Niestety wybitnie „zadżumieni” (jak mawiał Tomasz Sokołowski) okazali się najpierw Duda, a potem Szołtys. Obaj zachowali się fatalnie po wybiciu piłki z pola karnego Wigier, obaj stali (no może Sławek bardziej bezcelowo biegł) i dali się w koszmarny sposób wymanewrować nadbiegającym rywalom po czym szły zabójcze kontry – najpierw bramkowa, a potem ze stuprocentową sytuacją. Na domiar złego przy golu oglądaliśmy także u innych zawodników to, co widzieliśmy często w poprzednich sezonach, czyli olewkę sytuacji. Mowa głównie o Łukaszu Zejdlerze, który wyłożył się na kanapie, otworzył popcorn i colę i oglądał film długometrażowy pt. „Jak minąć bramkarza GKS Katowice i strzelić gola dla Wigier”.

Ogólnie Wigry wychodziły z szybkimi kontrami, stwarzały sobie przewagę liczebną. Nawet Mateusz Kamiński w tym meczu obniżył loty. Oczywiście co do Pielorza, Dudy czy Szołtysa można zrzucić winę na brak ogrania, rytmu meczowego itd. Ale to odpowiedzialność trenera, który tych zawodników wystawia. Szołtysa naprawdę ratuje to, że po tym jego statycznym zachowaniu nie padła bramka, bo mielibyśmy każdego z tych trzech zawodników z bezpośrednią winą po utracie bramki. Ten mecz pokazał, że po prostu wrzucenie „starych” do składu i to jeszcze hurtem zwiększa prawdopodobieństwo dziwnych zachowań, utraty bramek i przegrania meczu. Naprawdę mając w środku pomocy Kalinkowskiego i Zejdlera aż takie byki im się nie zdarzały. Oliemu i Dawidowi w obronie już tak, ale też nie były to zachowania typu, że przeciwnik wychodził dwóch na jednego. Po prostu powrót do niektórych zawodników oznaczał w tym meczu powrót do poziomu sprzed iluś tam miesięcy. Żeby być sprawiedliwym – oddajmy Szołtysowi, że w ofensywie zaliczył kilka fajnych zagrań, no i przede wszystkim strzelił piękną bramkę. Jeśli chodzi o grę w ataku, dał pewien sygnał trenerowi, że nie chce się jeszcze poddawać.

Słówko o Tomaszu Foszmańczyku. Zawodnik zagrał w końcu w środku i to była zupełnie inna jakość Fosy. Reżyserował, rozdzielał, rozpoczynał akcję. Potrafił zaatakować ze strzałem z drugiej linii. Jeśli chodzi o reżyserowanie naprawdę to był dobry mecz tego zawodnika. Co szwankowało? Skuteczność – ale to wiemy nie od dziś. Tomasz miał kilka sytuacji, a jedną kapitalną, której nie wykorzystał. Musimy się chyba przyzwyczaić, że pomocnik będzie dla nas strzelał gole, ale też zmarnuje po drodze kilka sytuacji. Fosa? Tylko w środku!

Ze dwa miesiące temu napisałem, że mam pewną obawę o to, że w pewnym momencie jak nam sypnie kartkami czy kontuzjami to nasza świetna gra może się posypać. Już wtedy było widać, że pierwsza jedenastka gra bardzo dobrze, ale rezerwowi niewiele wnoszą do gry. Im bliżej było końca piłkarskiego roku 2016 marzyłem tylko o tym, żeby dociągnąć te nasze wygrane 1:0 do końca, żeby grać w optymalnym składzie. Nie da się wygrać ligi samą defensywą, nie jesteśmy AIK Sztokholm, który kiedyś zdobył mistrzostwo zdobywając… najmniej bramek w lidze. To był ewenement na skalę światową, ale nie do powtórzenia. Mimo to ze średnią nieco ponad 1 na mecz udawało się w większości spotkań inkasować trzy punkty. Dociągnąć tę grę defensywną do końca roku, a potem wzmocnienia, wzmocnienia i jeszcze raz wzmocnienia do ofensywy. Zarówno obecni zawodnicy, jak i rezerwowi (olbrzymi zawód: Andreja Prokić!) nie dają z przodu tego, czego oczekujemy, mamy problemy w ataku i na bokach pomocy, które nie spełniają swojej roli.

Niestety – na sam, samiutki koniec przyszła zadyszka i dwie porażki, a przed nami jeszcze jeden bardzo ciężki mecz. Spotkanie w Suwałkach ostatecznie udowodniło, że mamy pierwszy skład do walki o ekstraklasę, ale na tym koniec. GKS Katowice nie ma ławki rezerwowych i jeżeli nie dokonamy kilku wzmocnień zimą, o ekstraklasie będzie można zapomnieć. Potrzeba nam co najmniej 15 równorzędnych zawodników z pola. Na tę chwilę jedna kontuzja czy pauza za kartki powoduje duży problem w składzie, a 2-3 absencje prawdziwy kataklizm.

Jeśli w porę nie ogarniemy tego tematu, w marcu może być problem. Moskal wygrał na wiosnę tylko dwa spotkania, a w zasadzie to… piłkarze Moskala, bo trener już nie miał większego wpływu na zespół. Wydaje się, że obecna ekipa piłkarzy GieKSy jest nastawiona na walkę o awans, widać że im zależy, co do ambicji nie możemy mieć żadnych wątpliwości (jesteśmy pewni, że akcje typu „film Zejdlera” to jednorazowy przypadek i zapomnienie się zawodnika). Na razie nie są to jednak mocarze psychiki i w Suwałkach widać było, że po tych kuriozalnych utratach bramek pojawiała się niepewność, nerwowość, asekuracja. To akurat kwestia normalna w sporcie, ale należy kreować rzeczywistość tak, aby tych powodów do nerwowości nie było. Bo czym innym jest strata bramek po kapitalnych akcjach rywali, kiedy zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, a czym innym tak fatalne błędy w obronie, że kolegom na boisku ręce opadają i które siłą rzeczy osłabiają chwilowo morale zespołu. Trzeba o to dbać i te kuriozalne sytuacje eliminować – a do tego niezbędne są wzmocnienia.

Nie ma tragedii, nadal jesteśmy w czubie, nadal się liczymy. Mogliśmy w tych dwóch meczach odskoczyć od rywali – nie udało się, trudno. Ważne, że jesteśmy w grze. Naszym pechem było to, że gdy wygrywaliśmy, to przeciwnicy w lidze również triumfowali, szczęściem – że gdy my tracimy punkty, inni również. Wychodzi więc na zero.

Teraz przed nami ostatni mecz w tym roku – z Chrobrym Głogów. To spotkanie trzeba już bezwzględnie i absolutnie wygrać, żeby jednak zakończyć bardzo udaną jesień pozytywnym akcentem. Katowiczan stać na to i mamy nadzieję, że tak się stanie. Tu już GieKSa musi iść na maksa wypruć sobie żyły, aby te trzy punkty zdobyć. Potem będzie czas na odpoczynek i regenerację. A my w dobrych humorach i z wielką nadzieją będziemy czekać na decydujące mecze w rundzie wiosennej.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

22 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

22 komentarze

  1. Avatar photo

    grillmaster

    20 listopada 2016 at 20:03

    Paweł Mandrysz nie Piotr.

  2. Avatar photo

    kejta

    20 listopada 2016 at 20:54

    Miejmy nadzieje ze chojniczanka odpusci awans na wiosne i to my awansujemy razem z sosnowcem

  3. Avatar photo

    ula

    20 listopada 2016 at 21:22

    Do kejta:O jakim ty odpuszczeniu chojniczanki mowisz,oni wlasnie pokazuja,ze stac ich na awans,nawet majac Budzilka w skladzie

  4. Avatar photo

    kibic bce

    20 listopada 2016 at 22:47

    To ja teraz sie spytam Shellu gdzie jest do ch…, drugi trener drugiego skladu co on tam robii? K… siedzi i co 5 czy 10 kasa ma sie zgadzac na koncie? Drugi sklad wogole nie ma wynikow! Za co ja sie pytam. On jest od tego zeby robic robote dla pierwszego skladu i Brzeczka. Trener pierwszego skladu powinien zagladac na treningi drugiego albo tez prowadzic z nimi zajecia. Wyprowadzcie mnie z bledu moze ja zle mysle. Jak nie to wywalic osoby odpowiedzialne za skauting jesli u nas jest i trenerow mlodszych rocznikow jak nie potrafia trenowac narybek dla Gieksy.
    Za nim mnie z… nie jestem zadnym ekspertem. Tak na zdrowy chopski rozum.
    Pozdrawiam. Ligi sie nie wygra jak pisze Shelku 12chopami

  5. Avatar photo

    tomek

    21 listopada 2016 at 07:23

    Oczywiście ze brak jakiejkolwiek presji na drugi zespol jest demoralizujący. No ale w GKS tak zawsze bylo ze nikogo to nie interesowalo. Trzeba sie pozbyc dudów pielorzy wolkowiczow bebenkow i w ich miejsce sprowadzic wartosciowych ludzi. Problemem nie jest tylko brak lawki ale i braki w I zespole. Abramowicz totalna pomylka moze i dobry ale do pilki recznej. Prokic przypadek beznadziejny. Garbacik nic szczegolnego. No i Goncerz ktory nic soba od dawien dawna nie prezentuje. To nie jest przypadek ze go nikt nie chcial w ekstraklasie nawet wtedy gdy byl krolem strzelcow.Niestety ale jak ma byc awans to trzeba zainwestować w trzech ludzi z papierami do gry.

  6. Avatar photo

    ula

    21 listopada 2016 at 08:55

    Do tomek:widze ze znow dostaje sie Dawidowi,czlowieku daj mu spokoj,napisz cos na temat praznovsky’ego,ktory juz naprawde gra fatalnie,ze nawet Kaminskiemu nie wyszedl ten mecz z Wigrami i sa na to dowody

  7. Avatar photo

    maxiu

    21 listopada 2016 at 18:58

    ula@ Jestes dziewczyna Abramowicza?? Tomek ma racje nic Abramowicz nie pokazuje i mam nadzieje ze po wyleczeniu kontuzji przez Franczaka sasiadzie na dłuzej na ławce bo na nasze nieszczecie nie mamy zmiennika dla bardzo przecietnego w/w!!!

    Ps:
    Widzę ula ze jestes zmienna uczuciowo,wczesniej broniłas Dudę do bólu teraz Abramowicz!! Ty lubisz przecietniaków TAK????

  8. Avatar photo

    ula

    21 listopada 2016 at 19:20

    Wez ty zejdz k…. ze mnie,nie jestem zadna dziewczyna Abramowicza,ani jego siostra itp,a co do bronienia obu to mam prawo do tego czy ci sie to podoba czy nie,a tak naprawde nic ci do tego

  9. Avatar photo

    tomek

    22 listopada 2016 at 07:18

    Ula niezależnie od powodów twojej miłości do Abramowicza prawda jest taka że jest to słaby zawodnik. Kamiński gra w miarę równo i ma papiery na granie. Oliver przy Abramowiczu to piłkarz świetnie wyszkolony. Prawda ma słabszą rundę ale mimo tego jest piłkarzem o dwie klasy lepszym niż Abramowicz. Oliver bez formy jest wstawiany do składu a co będzie gdy Abramowicz utraci formę. Bo z jego wypowiedzi wynika że u niego to jest runda życia. Niezależnie od tego jak bardzo go bedziesz bronić jest to słaby piłkarz i każdy ci to potwierdzi.

  10. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 10:36

    Oczywiscie,grajac w poprzepdnich klubach,nie bylo rozowo,ale to wcale nie oznacza,ze jest slaby,ja dalej twierdze,ze jest najlepszy

  11. Avatar photo

    tomek

    22 listopada 2016 at 13:42

    Ula brak mi słów. Najlepszy bo ty tak twierdzisz. Ile ty masz dziewczynko lat bo wyglada to tak jakbys byla slepo zakochana. Zapytaj innych kibiców czy też uważają że jest najlepszy bo z tego co mi wiadomo opinia jest zupełnie odwrotna. wszyscy sie myla Ula ma racje bo kocha

  12. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 14:42

    To nie jest tylko moja opinia,jestem pewna,ze jeszcze pokaze,co potrafi.

  13. Avatar photo

    tomek

    22 listopada 2016 at 15:50

    Powiadasz ula że pokaże co potrafi. Daj mu Panie Boże ku chwale GKS. Niestety jednak problem polega na tym, że jest on bardzo słabo wyszkolony technicznie i ma słabe predyspozycje taktyczno ruchowe. On jest tak sztywny jakby kija połknął a tego nie zmieni. W mojej ocenie pierwsza liga to za wysokie progi dla niego a w ekstraklasie to by piłki nie kopnął. Ambicja to za mało

  14. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 16:18

    Poczekamy zobaczymy,sztywniaku!!!

  15. Avatar photo

    1964

    22 listopada 2016 at 16:51

    ULA!Zobacz jak krył Abramowicz przy drugiej bramce!oceniasz chłopa po obejrzeniu skrótu.I tu twój pech byłem na meczu i widziałem co tworzył.Zresztą jak reszta defensywy.pisanie o nim że jest najlepszy to strzał w kolano!każde dośrodkowanie tego chłopa jest niedokładne.aut w tym jest świetny!wręcz najlepszy!

  16. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 17:22

    Skad wiesz,ze ogladalam skrot,a moze bylam na meczu,nigdy nie mow ze ja tylko i wylacznie skroty ogladam,nigdy nie widziales mnie na oczy,wiec nie oceniaj tak od razu!!!Nigdy nie badz taki pewny bo cie ta pewnosc zgubi

  17. Avatar photo

    1964

    22 listopada 2016 at 18:28

    Wiem jesteś paprykarzem

  18. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 18:35

    Mowisz o sobie okreslajac siebie w ten sposob

  19. Avatar photo

    1964

    22 listopada 2016 at 19:04

    co zdziwiona?tyle w temacie!

  20. Avatar photo

    tomek

    23 listopada 2016 at 07:04

    Pani Ulu zachowuje sie Pani jak uparta nastolatka. Specjalnie dla Pani zatem :Dawid Abramowicz piłkarz z potencjałem na Barcelone

  21. Avatar photo

    maxiu

    23 listopada 2016 at 22:36

    Abramowicz kandydat do złotej piłki!!Do tego Mister roku 2016!! Wszystko dla ciebie ULU!!!!!Kochamy tego wirtuoza piłki!! Lepiej Ci??

  22. Avatar photo

    T

    24 listopada 2016 at 13:03

    Ja bym wyrzucil cala druzyne oprocz Dudy i Abramowicza. Na nich trzeba budowac nowa GieKSe na lata w 1 lidze 😉

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga