Dołącz do nas

Felietony

Alternatywna rzeczywistość

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Trudno pisać po takim meczu. Po meczu, który miał być przełomem i miał nas podbudować w walce o awans. Po meczu, który miał pokazać, że drużyna ma charakter i odrobiła zadanie domowe. Po meczu, który zakończył się tak jak zawsze w takich sytuacjach, czyli dostaliśmy w dupę.

Nie porażka jednak jest najgorsza i jej styl (gra była przeciętna). Najbardziej irytujące są wypowiedzi pomeczowe trenera i zawodników. Oni żyją w jakimś innym świecie, w równoległej rzeczywistości. Non stop podkreślają, że przegrywają ze względu głównie na brak szczęścia. Trener Brzęczek mówi, że przypadkowa piłka odbiła się od Kamyka i padła bramka. No ale najpierw trzeba było dobrze dośrodkować, zmusić tego Kamyka do niezrozumiałego błędu. Takie umniejszanie, że to było przypadkowe jest nie fair w stosunku do rywala. Bo co, u nas w grze nie ma żadnego przypadku, tylko wszystko jest przemyślane i poukładane? To dlaczego nie ma punktów? Aha no tak, szczęście nam nie sprzyja.

Naprawdę te gratulacje po każdym meczu dla zawodników idealnie pasują do określenia „rzygam tęczą”. Trener gratuluje im walki, zaangażowania i jakości. Naprawdę, walka i zaangażowanie to coś, co należy chwalić, gdy piłkarz to ma. To przecież taki bonus, bo normalnym jest, że go nie mają, więc jak nas zachwycą tym, że łaskawie im się zachce, trzeba pogratulować i kupić paczkę cukierków.

Gratulacje i nic do zarzucenia za jakość? Umówmy się, o ile poprzednie mecze były po części bardzo dobre, a po części fatalne, to z Podbeskidziem zagraliśmy tak samo przez cały mecz – przeciętnie. Nie opowiadajmy bajek, że to był dobry mecz. Nie – nie był, była masa błędów technicznych, w rozegraniu, złych wyborów. Do tego rywal, który nic nie grał w ofensywie znów strzelił dwa gole. To jest karygodne, że wystarczy nas dwa razy przyatakować, żeby zdobyć dwa gole. Mówienie, że mieliśmy sporo sytuacji też jest przesadne. Było ich kilka, ale nie były one wielce klarowne. Najlepszą miał Gonzo.

Zrzucanie wszystkiego na brak szczęścia można zrozumieć w przypadku jednego, maksymalnie dwóch meczów. Ale brak szczęścia w czterech spotkaniach z rzędu brzmi jak tania wymówka. Skoro coś się powtarza przez tyle spotkań, to nie jest kwestia szczęścia, tylko jakaś reguła, która świadczy, że po prostu coś jest z zespołem nie tak. Że są popełniane i powtarzane te same błędy.

Trener trochę dziwne rzeczy opowiada ostatnio. Po Zagłębiu mówił, że lepiej gonić niż utrzymywać pozycję, teraz cieszy się, że jest koniec marca i kwiecień nam odda, to co zabrał. Coś tam mówi, że jak ktoś uważa, że GKS nie wytrzymuje fizycznie po przerwie, to niech zwróci uwagę na skurcze Zagłębia, tak jakby jedno miało z drugim coś wspólnego. No tak – chyba trener uważa, że my w drugiej połowie po prostu zabiegaliśmy Zagłębie…

Apelujemy – z przeświadczeniem, że wszystko jest OK daleko nie zajdziemy. Z tym klepaniem się po pupciach, gratulowaniem sobie zaangażowania i dobrego meczu. Ze stwierdzeniem, że tracimy przypadkowe bramki, choć jest ich mnóstwo. Ludzie, ogarnijcie się, bo naprawdę tworzycie alternatywne rzeczywistości i takie podejście jest absolutnie nierozwojowe. Jest destrukcyjne.

Niestety grając czwarty raz w tym roku, czwarty raz atakowaliśmy pozycję lidera i to się nie powiodło. Nie wiadomo, czy to presja lidera pęta tym zawodnikom nogi, czy po prostu na jesieni byli na wyżynach, a teraz grają, to co umieją. W każdym razie perspektywa wskoczenia na pierwsze miejsce powinna dodatkowo mobilizować, a my nie potrafimy wygrać jednego meczu. Co oznacza, że na tego lidera po prostu nie zasługujemy, bo jesteśmy za słabi. I póki trener tego nie przyzna, nadal będziemy żyć w przeświadczeniu, że to złe moce się sprzysięgły. Trochę to wygląda na piaskownicę.

Już nie chcemy pisać nawet, że trener gubi się w personaliach. Niezrozumiałe było odstawienie Lebedyńskiego i Prokića, którzy grali w poprzednich meczach dobrze, ale byli nieskuteczni. W Sosnowcu po ich zejściu gra posypała się kompletnie, a mimo to teraz szkoleniowiec postawił na Goncerza i Cerimagica, którzy – z całym szacunkiem – nie grali na tym poziomie. Pierwsza dwójka po prostu jest lepsza.

Niestety – powtarza nam się historia Moskala. Wydawało się, że teraz mając doświadczenie klubowe, nie będziemy tego przeżywać drugi raz. A jednak – znów po bardzo udanej jesieni przewalamy mecz za meczem. Czy gramy z silnym, czy słabymi, czy z rozsypanym. Każdy sobie na GieKSie wzbogaca konto punktowe. Jesteśmy – jak zawsze – wzorowym przeciwnikiem do podbudowania się i poprawieniu morale.

Ekstraklasa nam przechodzi koło nosa. Czasu na ogarnięcie się jest coraz mniej. Grupa pościgowa jest silna i depcząca po piętach. Nawet Olimpia Grudziądz ma już tylko punkt straty do naszego zespołu.

We wtorek gramy ze Zniczem i to jest ostatni dzwonek. Jeśli tego meczu nie wygramy to będzie chyba można powoli zamykać misję ekstraklasa. Bo punktowo może jeszcze wiele rzeczy będzie można odrobić, ale do tego trzeba być dojrzałym. A my mamy na razie bardzo niedojrzałą drużynę, która nie potrafi sobie poradzić z trudnościami. A może po prostu to nie ten poziom?

28 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

28 komentarzy

  1. Avatar photo

    1964

    1 kwietnia 2017 at 13:52

    Wina jest po stronie trenera.dobry traner ustawia taktykę pod umiejętności oraz predyspozycje zawodników.pan Jerzy pogubił się totalnie.niezrozumiałe zmiany i taktyka tiki taka czyli milion podań z których nic nie wynika.temat wzmocnień zimowych to też niezła szopka.trener zozwalił najlepszą obrone 1 ligi kosztem emeryta z austrii.mieliśmy kłopoty w ataku wzomcnień brak.w zimę działacze sami strzelili sobie w kolano!z drugiej strony czymiastu naprawdę zależy na awansie.Wątpie.nie będzie awansu nie będzie stadionu.prezydent miasta wyśnił sobie żeby zbudować siatkarskiego potentata.siatkówka to nie futbol,nie ma problemu z kibicami.Co do naszej ukochanej GieKSy ja będąc prezesem podziękowałbym już trenerowi i postawił na szpeca od awansów.Mandrysza!Nie ma na co czekać,potrzeba jakiegoś bodźca by to być może ruszyło!Pozdro!

  2. Avatar photo

    fan -club Dortmund

    1 kwietnia 2017 at 14:07

    JESLI ZARZAD MIALBY JAJA wypierdolilby dzis brzeczusia ,bo trenera rozlicza sie z wynikow a tych znowu nie ma ,mimo ze mozliwosci pilkarzy na awans z tak slabej w tym roku 2 ligi byly ogromne,a pierdolenie teraz o awansie to bajki dla dzieci niech dziekuja bogu ze natlukli tyle punktow w rundzie jesiennej bo terz bysmy walczli zeby nie spasc….popatrzcie tylko na wyniki z poprzedniej rundy..to nie byly zwyciestwa po 3-0 tylko wygrane po 1 gora 2 golach…ale obrona byla gut i to sie udawalo teraz obrona sie sypnela i jest hu…tak naprawde jedyny naprawde dobry mecz zagrali w bielsku ,no ale fart musial sie skonczyc a widac ze trenera pracy po tak dlugiej przerwie jest niewiele

  3. Avatar photo

    1964

    1 kwietnia 2017 at 14:23

    Fan-club Dortmund trafiłeś w sedno.Punktów nie ma a oni wszyscy klepią się po dupach.brzęczek pierdoli o jakiś kartach.a tak na serio to farta mieliśmy jesienią teraz wychodzi kunszt trenera.

  4. Avatar photo

    tombotleg

    1 kwietnia 2017 at 14:36

    Brzęczuś to miernota trenerska, odstawienie 2 najlepszych zawodników Lebedyńskiego i Prokicia to jest sabotaż albo niedorozwój, w teorie spiskowe nie wierzę, więc mamy wyrób treneropodobny, we wtorek remis w Pruszkowie i po sezonie.Jeżeli Cyganowi zależało by na awansie to by go wyjebał po takich wynikach, nie miejmy już złudzeń.

  5. Avatar photo

    kibic

    1 kwietnia 2017 at 14:36

    Niestety w naszym klubie,to znaczy zarzad przywyknol do porarzek i blamazow,niestety inny prezes by pogonil trenera a zawodnicy zostali by ukarani finansowo ale nie w naszym klubie,u nas wszystko jest ok a po kolejnych 2,3 meczach bede juz mowic o kolejnym sezonie i awansie za rok bo taka jest wizja Brzeczka,Motali itp ludzi w naszym klubie wstyd ,ale wstydza sie tylko kibice,a nie pilkarze trener i prezes i na koniec kto wpuszcza tych durni na konferencje powinien dostac zakaz a wypowiada powinien sie Cygan za te oszustwa i slaba druzyne

  6. Avatar photo

    kejta

    1 kwietnia 2017 at 15:04

    Brzeczek out out out !!
    jesli chcemy uratowac ten sezon to musimy zmienic trenera natychmiast!

  7. Avatar photo

    tomek

    1 kwietnia 2017 at 15:36

    a nie mowilem od poczatku ze tak bedzie z tym blaznem brzeczkiem

  8. Avatar photo

    Irishman

    1 kwietnia 2017 at 16:21

    Shellu, komentarz PO PROSTU W PUNKT!!!!!

  9. Avatar photo

    Igor

    1 kwietnia 2017 at 16:45

    Nie wiem dlaczego ten mecz miałby być przełomem. Nic na to nie wskazywało. Ale fakt, że na tle poprzednich spotkań zagraliśmy przeciętnie. Brzęczek powinien być wymieniony. Wyrzucony z Rakowa, wyrzucony z Lechii, teraz świeci nazwiskiem w Gieksie, bo nic ponad to nie ma… Gdy go zatrudniano pisałem gdzieś na forum, że to trener bez dobrej historii. Czego się spodziewano zatrudniając go w Gieksie? Na jakiej podstawie go zatrudniono? Że miał ekstraklasowy epizod w Lechii? Zresztą nieudany…

  10. Avatar photo

    Kibol

    1 kwietnia 2017 at 17:03

    No to zamykamy w tym sezonie cel EKSTRAKLASA na teraz ogrywamy sie bez cisnienia presji że musimy może w spokojnosci chłopaki coś jeszcze ugrają i może coś udowodnią a narazie bojkot meczy żeby w samotnosci grali bo SAMOTNOSC TO TAKA STRASZNA TRWOGA OGARNIE ICH PRZENIKNIE ICH a od następnego sezonu zobaczymy kogo zostawiamy jakie wzmocnienia czy nowy trener narazie dajcie im grać w ciszy i spokoju bez stresu i nacisku a kibicujemy w domu bezstresowo Polsat Sport

  11. Avatar photo

    Set

    1 kwietnia 2017 at 17:27

    Ino GieKSik pokozoł klas…

  12. Avatar photo

    Solski

    1 kwietnia 2017 at 19:01

    Wymiana trenera? ajest w tej chwili jakiś wolny który by to pociągnął? Jeżeli jest, to albo zwolniony za brak wyników, albo pozostający po bez pracy przez dłuższy okres czasu. Nie bronię Brzęczka, ale … Odkąd pamiętam GieKSa grała słabo na wiosnę i nie mówię tu o naszym pobycie w 1 lidze, ale o dużo wcześniejszych wiosnach,kiedy nawet mając 7 pkt przewagi po rundzie jesiennej, (chyba to było za trenera Michajłowa i za kadencji ś.p. Magnata) nie zdobyliśmy tytułu mistrzowskiego. Poprostu nie potrafimy grać na wiosnę.
    A co do piłkarzy to faktycznie najwyraźniej potrzebny jest PSYCHOLOG i niech im ktoś wytłumaczy, że PSYCHOLOG TO NIE PSYCHIATRA. Alkoholik też nie wyjdzie z problemu dopóki nie przyzna się przed sobą że jest alkoholikiem i nie zwróci się do specjalisty. I taka moja prośba na koniec. Nie grajcie już nigdy w piątki, przynajmniej część weekendu będę miał ok.

  13. Avatar photo

    1964

    1 kwietnia 2017 at 19:31

    Jaki psycholog to jest ich zawód i albo się coś potrafi albo nie.Nie umiesz grać rób coś innego!Psycholog może pomóc ale to trener powinien się zgłosić, on nie panuje nad drużyną.Skoro mamy słabe wiosny to trzeba wyjebać trenera, to on ich przygotowywał do wiosny!A zwalanie winy na brak szczęścia to już przegięcie, to może zdarzyć się raz ale nie 4 z rzędu!

  14. Avatar photo

    kejta

    1 kwietnia 2017 at 20:01

    Zaglebie 0-3 Znicz ahhh mam nadzieje ze najpozniej w srode rano Brzeczek out ;))

  15. Avatar photo

    lukasz

    1 kwietnia 2017 at 20:18

    Trudne to jest do oceny bo faktycznie brak szczescia to najgorsza mozliwa wymowka ale powiem Wam ze łudze sie że jeden mecz wygrany ich odblokuje i zaczna wygrywac seria. Mimo tego jak to teraz wyglada siegajac pamieca wstecz (a troche tych lat w tej 1 lidze juz siedzimy) to ta druzyna wydaje sie byc w miare poukladana bez hamulcowych czy lewusow ktorych sie chcialo albo nie. Bo patrzac na te cztery chujowe przeciez mecze, jedno mozna powiedziec – widac walke. Wiem ze to nie to czego sie oczekuje – walka i gol na wage remisu czy zwyciestwa ale jednak. Piszcie rozne rzeczy, ja nie bede pisal tekstu w stylu „a nie mowilem, Brzeczek to hujowy trener ” itp bo to jest zalosne – Ci ktorzy to robia czego oczekuja, ze sie wymieni trenera ? w kwietniu ? na 3 miesiace przed koncem rundy ? Jakos pol roku temu nikomu nie przeszkadzalo ze jestesmy i konczymy jesien na 2 miejscu w tabeli. Sa czesem rozne okresy dla klubu, my przezywamy kryzys ale czy to powod zeby trenera czy druzyne z niebios zslylac do piekla? Zastanowmy sie. Nie cofniemy tych czterech spotkan, trudno stalo sie dalismy dupy ale tez mimo wszystko styl nie byl taki jak wyniki wiec nie skreslajmy juz wszystkiego. Tym bardziej ze inni graja pod nas i ta strata nie jest az tak duza. A na rozliczenia czas na pewno przyjdzie. Po ostatniej kolejce.

  16. Avatar photo

    Irishman

    1 kwietnia 2017 at 20:22

    @Solski mówi Ci coś nazwisko MANDRYSZ?
    A najśmieszniejsze jest to, że inni znów grają pod nas. Kurde, gdybyśmy grali normalnie swoje, to już teraz bylibyśmy niedoścignionym liderem. A tak pomimo padaki ciągle mamy szansę.
    No tylko, nie wiem czy po tym 3-0 Znicza w Sosnowcu nie zacząć się bać przed wtorkiem i marzyć… o remisie??? Wiem, trochę przesadzam, choć tak naprawdę okaże się za kilka dni.

  17. Avatar photo

    lukasz

    1 kwietnia 2017 at 20:23

    Tak Kejta, zajebisie widze podejscie, teraz to juz nalepiej kibicuj naszym rywalom byle zeby Brzeczka spuscic i zatrudnimy sobie nowego trenera ktory da nam awans!!! Kurwa ogarnij sie Ty i Tobie podobni bo widze ze kibicami to Wy tylko jestescie jak sie wygrywa. WSTYD

  18. Avatar photo

    Berol

    1 kwietnia 2017 at 21:27

    Shell napisał wszystko w tym artykule nic dodac nic ując te samo zdanie z mej strony

  19. Avatar photo

    Berol

    1 kwietnia 2017 at 21:45

    Najgorsze ze jak z tego bedzie teraz ch…to widoków brak na lepsze jutro i znów lata kolejne taplania sie w tym szambie nas czekaja teraz jest okazja niesamowita by wskoczyc na twardy grunt i na własciwe tory nie mozna tego zdupic a nasi na wiosne narazie robia to koncertowo jeszcze wkurwiajace teksty o szczesciu itp jak sie do bala nie nadaja to szczescia i kariery w chórze np szukac i sie spiewu chwycic lub w szachach a nie w naszej GieKSie tylko wstyd przynosic kurwa jak młodych przyciagnac jak zawsze jak jest okazja kopacze musza to doszczetnie zdupic brak słów kurwa brak słów……………h8

  20. Avatar photo

    Gieksiorz

    1 kwietnia 2017 at 22:26

    Shellu nic dodac nic ująć,komentarz jak najbardziej trafny(niestety)

  21. Avatar photo

    kejta

    1 kwietnia 2017 at 23:03

    Lukasz******
    Nie kibicuje naszym rywalom. Chodzilo mi o to ze jak nie wygramy we wtorek to najpozniej w srode rano trzeba sie rozstac z Brzeczkiem. Sorry to jest praca naszym celem jest/byl awans a po 4 meczech mamy jebane za przeproszeniem 2pkt skoro nie ma wynikow trener leci jesli chcemy jeszcze uratowac sezon to musi przyjsc ktos nowy i odmienic ten zespol.
    A do twoje zdania to powiem tylko ze jak bym byl kibicem wtedy gdy wygrywamy to kibicowal bym Barcelonie albo Realowi bo Gieksa przegrywa od 10 lat
    jesli chcesz kogos pouczac to najpierw pomysl bo niektorzy co tutaj pisza pamietaja czasy gdy Gieksa naprawde wygrywala pozdro

  22. Avatar photo

    Gieksiorz

    2 kwietnia 2017 at 01:18

    Kejta mosz racja,jo pamietom ta Wielko Gieksa i chciolbych dozyc jeszcze takich czasów

  23. Avatar photo

    |Irishman

    2 kwietnia 2017 at 05:26

    @lukasz ale my jesteśmy kibicamui GieKSy, a nie Brzęczka! OK, on zrobił dobra robotę ale teraz trwoni to co zrobił w zastraszającym tempie.
    I nikt tu nie jest „kibicem sukcesu”. Np. ja przychodzę na Bukową 35 lat i pamiętam doskonale czasy świetności. Tym bardziej poli to tułanie się po jakichś wioskach i tym bardziej mógłbym się odwrócić. ale tak się NIGDY nie stanie. Pytanie tylko czy przy braku awansu UM nie wymyśli sobie, że skoro się nie udało to trzeba „spokojnie” inwestować w piłkę, tak samo jak „budują” stadion. A to by oznaczało, że już na zawsze staniemy się w regionie drugoplanowym klubikiem piłkarskim na tle „wielkiego” Ruchu i innych. A UM będzie walił kasę w swoją ukochaną siatkówkę.

  24. Avatar photo

    tyta

    2 kwietnia 2017 at 08:36

    … Shellu bardzo dobrze to podsumowałeś. Od siebie tylko dodam, że od trzech dekad kibicowania GieKSie doświadczam odczuć zgodnie z powiedzeniem:”jesień Nasza,wiosna Wasza” a trener zdecydowanie za późno dokonał zmian co nie wprost ale potwierdził trener Podbeskidzia!!!

  25. Avatar photo

    banik12

    2 kwietnia 2017 at 10:16

    bo im się w dupach poprzewracało!!!!zgrupowanie w luksusowym kurorcie w Turcji,podwyżki płac,darmowe karnety do solarium i spa i co zle im tu w 1 lidze!!!! w extra lidze by po cztery,pięć w pizde dostawali nieroby jebane

  26. Avatar photo

    ...

    2 kwietnia 2017 at 10:54

    Jak pisałem przed sezonem,że gówno będzie a nie awans i żeby frajerzy kupowali karnety to mi wykasowali komentarze!! Przestańcie z tym trenerem,piłkarzami….To władze klubu(Miasto)decydują o braku awansu.Trener i kopacze dostali szlaban na awans-po raz enty a frajerzy kibice po raz kolejny dali się nabrać.Ja mam pytanie:ILE RAZY MOŻNA DAĆ SIĘ NABRAĆ NA TE SAME NUMERY,NO ILE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  27. Avatar photo

    ...

    2 kwietnia 2017 at 20:39

    …aha i jeszcze chciałem dodać,że powoli dobiega końca projekt(ha ha ) dwuletniego planu powrotu do ekstraklasy Pane Cygane…

  28. Avatar photo

    andre

    2 kwietnia 2017 at 22:51

    Brak wstydu przez grajków ,Że zarząd nic sobie z tego robi ,nie wiem ,to jest żałosne ,zwalać wszystko na brak szczęścia gratuluje ,jestem ciekawa co powie na koniec rozgrywek ,

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nowa Bukowa pisze swoją historię

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.

Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.

Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.

W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.

W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.

W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉

Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.

Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.

Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!

Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.

Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.

Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.

Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…

Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉

Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.

W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.

Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga