Dołącz do nas

Felietony

Coś dla masochistów…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Nadszedł czas podsumowań. Czas trudny dla nas, bo sezon zakończył się klęską. Z niekłamanym niesmakiem, ale i poczuciem obowiązku mamy dla Was kilka artykułów na koniec rozgrywek sezonu 2016/17. Jak zawsze – zaczynamy do sprintu przez rundę, częściowo z naszymi cytatami z pomeczowych artykułów. Tylko dla Czytelników o mocnych nerwach.

Dla dodania pikanterii dodajemy wypowiedzi pomeczowe trenera i piłkarzy.

Z nieba do piekła
To był najprzyjemniejszy moment w tym roku. W pierwszym meczu, na wyjeździe z liderem, GKS po dwudziestu kilku minutach prowadził 2:0. Potem zaczęła się obrona Częstochowy i szczęśliwie udało się zakończyć mecz remisem. Wtedy pisaliśmy, że „takimi meczami robi się awans”. Jak się okazało, było to preludium to tego, że gdy jest zbyt dobrze, to nasi zawodnicy muszą coś spieprzyć.

– Gratuluję obu drużynom stworzenia takiego widowiska, widać było, że obie drużyny walczą, aby zwyciężyć – mówił trener Brzęczek.

–  Nie możemy się załamywać, zostało 14 meczów i gramy dalej – powiedział Dawid Abramowicz.

Pierwsza okazja na wejście na fotel lidera została spieprzona.

Ofensywny impotent strzela nam dwa gole
Niebywałe było to, że Stomil przez ponad godzinę nie potrafił zbliżyć się do naszego pola karnego. GKS dominował i prowadził. I w końcu po tej godzinie rywale zrobili jedną akcję i strzelili gola. Łapaliśmy się za głowy. Udało się jednak znów wyjść na prowadzenie i już niemożliwe było to, żeby drugi raz się tak sfrajerzyć. A to zrobił zespół. W końcówce to Stomil powinien wygrać, bo miał lepsze sytuację. Nasz rozum nie był w stanie pojąć, jak można było nie wygrać, wygranego meczu.

– Dziękuję chłopakom jednak za zaangażowanie. Nie jesteśmy zadowoleni z punktu, ale patrząc przez pryzmat tego, jak ten mecz wyglądał to myślę, że można być zadowolonym – zaczął już odlatywać Brzęczek. Temat gratulacji za sfajdane mecze pojawi się jeszcze wielokrotnie.

– Być może wkradła się większa nonszalancja w naszej grze. Szczególnie przy stanie 2:2 – podsumował Kamil Jóźwiak.

Druga okazja na wejście na fotel lidera została spieprzona.

Frajerstwo stulecia
Do teraz nie można zrozumieć, jak GKS nie wygrał w Sosnowcu. Piłkarze Zagłębia grali taką żenadę, jakiej nie powstydziliby się nasi piłkarze. Kibice wyzywali ich od kurew i żeby zeszli z boiska. W stronę schodzących do szatni leciały takie wiązanki, jakich nigdy nie było na Bukowej. Trzeba było z uśmiechem na twarzy dobić rywala. Tymczasem nasze patałachy już dwie minuty po przerwie straciły bramkę i tak ich to załamało, że nie mogli zrobić kompletnie nic. W drugiej połowie już nie istnieli. Wydawało się, że bardziej sfrajerzyć niż ze Stomilem się nie da. Piłkarze GKS pokazali, że nigdy nie należy mówić nigdy.

„ Możemy kilkoma meczami (a pamiętajmy też o niedawnych porażkach w Bytowie i Suwałkach) zaprzepaścić cały sezon i wszelkie szanse.
Mimo, że jesteśmy już na końcu tego pomeczowego felietonu nasuwa się ciągle to samo pytanie, co na początku i zaraz po meczu… Jak do diabła można było drugi raz z rzędu nie wygrać meczu, który jest wygrany? Jak można było to tak spieprzyć?… Weźcie się do cholery ogarnijcie!” – pisaliśmy w pomeczowym felietonie.

– Nie twierdzę, że to problem mentalny. Są czasem takie sytuacje, że na tym etapie po tych trzech spotkaniach zbyt łatwo tracimy bramki. Na jesień w taki sposób nie traciliśmy. Teraz przeciwnik stwarza jedną sytuację i jest ona wykorzystana (…) Patrząc z perspektywy może będzie dla nas łatwiej, jeśli będziemy gonić tę czołówkę – złotą myślą błysnął trener.

Trzecia okazja na wejście na fotel lidera została spieprzona.

Asystent Kamiński
Mecz z Podbeskidziem był średni, ale można było pokusić się o wygraną. Niestety nie da się tego zrobić, jeśli przy stanie 0:0 popisuje się głupią asystą wprost pod nogi przeciwnika, co uczynił Kamiński. Kolejny mecz z rzędu przegrany i po czterech kolejkach mieliśmy na wiosnę tylko dwa punkty.

Oddajemy głos trenerowi Brzęczkowi:
Gratuluję i dziękuję chłopakom za walkę i zaangażowanie. To był kolejny mecz, w którym przeciwnik ma przypadkową sytuację p ostałym fragmencie i zdobywa bramkę. My stwarzamy te sytuacje, uderzamy w słupki, poprzeczki i to szczęście nam nie sprzyja. Myślę, że pozytywne jest to, że marzec się kończy. Mam nadzieję, że od kwietnia to szczęście się do nas uśmiechnie, bo zawodnicy zasługują na to, poprzez pryzmat tego, jak grają.

– Ja jestem zdania, że dobrze gramy tylko brakuje nam szczęścia w sytuacjach – dodał Kamiński.

– Oczywiste jest to, że wolelibyśmy zamienić piękne granie na sytuacje i strzelenie gola na 1:0 – skonstatował Foszmańczyk.

Trener i piłkarze byli już w innym świecie, w alternatywnej rzeczywistości.

Czwarta okazja na wejście na fotel lidera została spieprzona.

Pogrom w Pruszkowie
GKS odkuł się w starciu z przyszłym spadkowiczem. Po raz pierwszy od 30 spotkań strzelił trzy gole w meczu. Zwycięstwo byłoby minimalne, ale wprowadzony Prokić na koniec dwa razy trafił do siatki rywali.

-Gratuluję chłopakom zwycięstwa, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjeżdżaliśmy na bardzo trudny teren, do drużyny, która pokonała Zagłębie Sosnowiec i która zremisowała u siebie 3:3 z Chojniczanką, czyli z drużynami, które są głównymi kandydatami do awansu – podsumował trener.

Powtórka w Puławach
Znów z przyszłym spadkowiczem i znów wygrana trzeba bramkami. Co prawda Wisła grała na stojąco, ale GKS umiał to wykorzystać. Cieszyliśmy się, że w końcu zaczynamy wygrywać i to wysoko, to miał być przełom.

– Mam nadzieję, że to jest dla nas początek dłuższej serii, w której nie będziemy tracić bramek – nadzieją żył szkoleniowiec.

– Teraz chcemy zrobić serię wygranych, ale ona sama nie przyjdzie. Musimy się namęczyć by takie mecze wygrywać – dodał Grzegorz Goncerz.

Żenada w Wielki Czwartek
Miedź targana wewnętrznymi problemami i mająca wkurzonych kibiców przyjechała do Katowic i przez dłuższy czas grała na remis. My mogliśmy strzelić gola, ale Mandrysz skaleczył dwustuprocentową sytuację. W końcu rywale stwierdzili, że w takim razie to oni sobie wygrają w Katowicach. I strzelili szybkie dwie bramki i do widzenia.

Nie wytrzymaliśmy w pomeczowym felietonie:
„Nie da się przechodzić już obok tego obojętnie. GieKSa na boisku znów, po raz już chyba tysięczny, sfrajerzyła się kompletnie, totalnie i nie pozostawiając wątpliwości. Złość i frustracja. Człowiek latami poświęca się temu klubowi, cały czas na nowo rozgrzewają się nadzieję na lepsze jutro i gdy już, już wydaje się, że może być naprawdę dobrze – notorycznie dostajemy w pysk od piłkarzy. Ileż to już było tych meczów, które mają być przełomowe? Ileż to już razy mówiliśmy, że coś może być mentalnym impulsem? Ile razy w tej rundzie mogliśmy wskoczyć na pozycję lidera?… Co do ostatniego pytania, odpowiedź brzmi – pięć. Pięć pieprzonych razy mieliśmy okazję wskoczyć na lidera. Wystarczyło tylko wygrać mecz. Jeden mecz. Jeden z pięciu. Po tym meczu mieliśmy mieć osiem punktów przewagi nad Miedzią i wyłączyć ją z rywalizacji z nami”.

– Po raz pierwszy jestem bardzo wściekły na to, co zrobiliśmy, tym bardziej, że w dwóch poprzednich meczach wypracowaliśmy sobie niezłą sytuację, a dzisiaj to wszystko zaprzepaściliśmy. Jeśli nie będziemy wygrywać na naszym stadionie, to trudno myśleć o awansie – mówił trener.

– Wszyscy w klubie chcemy awansu i mam prośbę do wszystkich by w tym momencie cała GieKSa była razem bo wsparcie w takich momentach jest temu klubowi potrzebne. My będziemy walczyć do końca, dziś jesteśmy strasznie wkurwieni po tym meczu w którym Miedź nie grała wielkiej piłki a strzeliła nam dwie bramki – bredził Bartłomiej Kalinkowski.

Jedyny wartościowy mecz
Przegrywali 0:2 i grali w dziesiątkę w Mielcu. Po doprowadzeniu do remisu znów stracili gola, ale znów wyrównali. Nie liczymy tutaj wygranych ze zdegradowanymi słabeuszami czy również słabymi Tychami jako wartościowe rezultaty, bo takie mecze wygrywać to jest obowiązek. Natomiast remis w takich okolicznościach z dobrze dysponowaną stalą dawał nam wiele nadziei.

– Pokazaliśmy charakter, gdy przegrywaliśmy 0:2 a potem 2:3 i strzeliliśmy wyrównującą bramkę. Myślę, że dziś drużyna zdała egzamin, patrząc na warunki tego spotkania ten punkt jest dla nas cenny i mam nadzieję, że dzięki temu niektórzy w swoich głowach przestawią sobie jeszcze bardziej pewne sprawy – mówił trener. O jakich „pewnych sprawach”? Tego nie wiemy.

– Na inne zespoły nie patrzymy – dodał Tomasz Foszmańczyk.

Wysoko z Tychami
GKS Tychy wcale nie był na straconej pozycji i miał kilka bardzo dobrych sytuacji, ale ratował nas Nowak. W końcu katowiczanie zaczęli strzelać bramki i udało się to im trzy razy. Pierwsza z dwóch planowych wygranych stała się faktem.

– Na początku wiosny przeciwnik miał jedną sytuacją i wykorzystywał. Dla nas najważniejsze, że nie straciliśmy bramki i zdobyliśmy trzy punkty – znów wracał do „pecha” trener.

– Nie trzeba nas specjalnie motywować, teraz pozostałe spotkania będą dla nas jak derby. Musimy grać o 3 punkty by w czerwcu cieszyć się z wiadomo czego – dodawał Kamiński.

Dreszczowiec w Siedlcach
Po dramatycznym spotkaniu (ale dobrym) GKS wygrał w Siedlcach 1:0. Sytuacji było całe mnóstwo, ale do końca musieliśmy drżeć o wynik. Rywale mieli jedną bardzo dobrą akcję, ale jej nie wykorzystali.

– W następny piątek czeka nas mecz z liderem, w 7-8 dni rozegramy 3 spotkania i po nich będzie wiele wyjaśnień – mówił trener.

Te trzy nadchodzące mecze to miały być Sandecja, Górnik i Kluczbork…

Olbrzymi zawód w meczu dekady
To miał być mecz dziesięciolecia, mecz z liderem, na zbliżenie się do niego na jeden punkt. Mecz, który miał nas bardzo znacznie zbliżyć do ekstraklasy. I na tyle podbudować morale po dwóch wygranych, że siłą rozpędu do tej ekstraklasy wjedziemy. Tymczasem GKS zagrał bez ambicji, bez walki, jedno z najsłabszych spotkań w sezonie. Zagrali tak, jakby nie chcieli wygrać. W efekcie przegrali.

– Jako całość nie podjęliśmy agresywnej gry, zbyt dużo razy po odbiorze piłki rozgrywaliśmy niedokładnie i na dzisiejszego przeciwnika to było za mało. W dzisiejszym spotkaniu cała drużyna zagrała fatalnie z wyjątkiem ostatnich 12-14 minut – mówił trener.

„Paradoks i tragikomizm tej sytuacji to fakt, że nadal mamy szanse. Naprawdę grając tak tragicznie, cudem jest, że mamy zero punktów straty do strefy awansu. Bogu powinniśmy dziękować, bo tylko dzięki równie żenującej postawie Zagłębia Sosnowiec jesteśmy w tym miejscu. Inni jednak nie próżnują i Sandecja już jest jedną nogą w ekstraklasie, a cała grupa pościgowa zaraz do nas doskoczy” – pisaliśmy w pomeczowym felietonie.

Utrata sprawstwa
Wygrywając w Zabrzu mielibyśmy jeszcze prawie wszystko w swoich nogach. Nawet mimo beznadziejnej porażki z Sandecją. GKS zagrał niby bardziej ambitnie, ale nie potrafił sobie stworzyć wielu sytuacji. W efekcie słabo grający Górnik wygrał to spotkanie. Piłkarze GKS zawalili dwa mega ważne mecze na finiszu rozgrywek. I przez to uzależnili się już bardzo mocno od wyników innych drużyn.

– Dziękuję moim chłopakom, jestem dumny z tego, co dziś zaprezentowali, jaki poziom gry – ta wypowiedź po meczu trenera to już był wyraz zidiocenia. GKS przegrywa awans, a ten pieprzy o dumie z chłopaków. Trudno się dziwić, że z tym trenerem przegraliśmy.

– Dziś z pełną świadomością mogę powiedzieć, że byliśmy drużyną lepszą. Zadecydował jeden stały fragment gry. W drugiej połowie to była pełna nasza dominacja – kolejną idiotyczną wypowiedzią popisał się Kamiński.

„Po katastrofach z wiosny, wspomnianych porażkach u siebie, przyszły dwa zwycięstwa – z Tychami i Siedlcami. Mimo wielu strat punktowych, tydzień temu z kawałkiem wyrobiliśmy sobie naprawdę może nie autostradę, ale drogę szybkiego ruchu do ekstraklasy. Każdy mówił, że nadchodzą dwa kluczowe mecze, które będą prawdopodobnie decydować o naszym losie. I nie potrafiliśmy zdobyć ani bramki, ani punktu. Oba te mecze zostały zawalone tak samo, jak wszystkie poprzednie istotne spotkania tej rundzie. Łudziliśmy się, że schemat będzie inny, ale znów na darmo. Było dokładnie tak samo” – brzmiał nasz komentarz.

Pogrzeb
Do Katowic przyjechał MKS Kluczbork. Ostatnia, już zdegradowana do drugiej ligi drużyna. Najsłabsza. Dostarczyciel punktów. Ekipa, która nie wygrała na wyjeździe jednego meczu. GKS musiał wygrać i liczyć na dwa potknięcia Zagłębia w trzech ostatnich kolejkach oraz jedno Chojniczanki (oba te zdarzenia miały miejsce). GKS prowadził 2:0 i wydawało się, że spokojnie wygra. Ale przyszedł jeden gol Kluczborka i zaraz drugi. Katowiczanie przestali grać w piłkę, zaczęli kaleczyć jak tylko się da. I w 94. minucie dali sobie wbić gola z połowy boiska. Absolutna klęska i pogrzebane nadzieję.

– Prowadziliśmy 2:0 i przegraliśmy 2:3, tak więc jednak nie zasłużyliśmy na to, by awansować w tym sezonie – powiedział Brzęczek i uciekł z konferencji nie pozwalając zadać sobie pytań.

Piłkarze dostali zakaz wypowiadania się do mediów.

GKS w kompromiutującym stylu przegrał walkę o ekstraklasę w tym sezonie, a mecz z Kluczborkiem i ostatnia bramka były tego symbolami.

Bezczelność w Grudziądzu
Jakby tego było mało, tydzień po tym zaprzepaszczeniu szans, GKS nagle ozdrowiał i wygrał pewnie w Grudziądzu. Po meczu zespół zaśmiał się w twarz kibiców i odtańczył żenujący taniec radości na środku boiska. To już była kropla przepełniająca czarę goryczy w ocenie tych partaczy.

„Chcieliśmy po części zmazać plamę, którą daliśmy w tej rundzie”
„Ważne, że drużyna wygrała i będziemy wracać w dobrych nastrojach”
„Cieszyliśmy się z tego, że jesteśmy drużyną, fajną ekipą”
” To że jakieś tam niepowodzenia były, to się na nas bardzo odbiło” – to były wypowiedzi Foszmańczyka dla telewizji klubowej.

Kompromitacja na koniec
Na Bukowej w wakacyjnej i sparingowej atmosferze odbył się mecz z walczącą o utrzymanie Bytovią. Nawet tego spotkania GKS nie umiał wygrać. Zawodnicy skompromitowali się na sam koniec po raz kolejny, udowadniając, że nie są godni noszenia tych barw.

I to by było na tyle. Przepraszamy za ten tekst wszystkich, którzy dotrwali do końca. To był jednak nasz obowiązek.

Pisząc to i wracając nie tylko pamięcią, ale także spoglądając w nasze artykuły, odczuwamy na nowo olbrzymią frustrację. I z każdym dniem utwierdzamy się w przekonaniu, że ten awans został oddany specjalnie.

Nie było to warte naszych nerwów…

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


7 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

7 komentarzy

  1. Avatar photo

    Pepik78

    12 czerwca 2017 at 14:37

    Shellu z calym szacunkiem dla ciebie po co ty to piszesz?? Po jaki ch…j przypominasz nam ten koszmar, sezon o ktorym chcemy zapomniec. Pilkarze nas oszukali a oni smieja nam sie w twarz i wklejaja glupkowate fotki z wakacji. Mam nadzieje ze staff z hotelu w Grecji robi ich tak samo w ch..ja jak oni zrobili nas w ostatnim sezonie. Shellu daruj sobie podsumowania, blagam cie i nie wspominaj koszmaru!!! Jedz na wakacje odpocznij bo Tobie szczegolnie sie naleza!

  2. Avatar photo

    Irishman

    12 czerwca 2017 at 17:21

    Jasne, że każdy chciałby zapomnieć o tym koszmarze… ale nie da się.

    Trener Brzeczek okazał się delikatnie mówiąc baaardzo przeciętnym szkoleniowcem. Na pewno był jednak jednym z tych najbardziej „złotoustych”, którzy pracowali na Bukowej. A te gadki o tym, że teraz będzie już lepiej bo… skończył się marzec będziemy pewnie jeszcze wnukom powtarzać.

    Piłkarze są jacy są – wszędzie tacy sami. Różnicę może zrobić właśnie trener. Mam nadzieję, że prezes Cygan zdążył się już tego nauczyć? Może powiesiłby sobie w swoim gabinecie parafrazę słynnego hasła, coś w rodzaju – „TRENER, GŁUPCZE!!!”

  3. Avatar photo

    kosa

    12 czerwca 2017 at 18:32

    @Pepik78

    Shellu jest już na wakacjach, a te podsumowania zaplanował i napisał przed nimi 😉

  4. Avatar photo

    Pepik78

    12 czerwca 2017 at 19:07

    @Kosa sluchaj to skoro jest na urlopie i byc moze napisal wiecej artykulow o naszych pseudograjkach i ostatnim sezonie, to prosze nie publikuj tego. Na co nam koszmary??? Ps kosa jestes obronca shella z urzedu? Ps2 w nowym sezonie tez nic nie osiagniemy niewazne kto bedzie trenerem. Ryba psuje sie od glowy.

  5. Avatar photo

    Gregi

    12 czerwca 2017 at 20:13

    Shellu – za sam tytuł posta powinieneś dostać Pulitzera :))

  6. Avatar photo

    tombotleg

    12 czerwca 2017 at 22:40

    Faktycznie jak to się czyta to serce pęka po raz enty, kurwa nikt nas tak nie upokorzył w GieKSie od lat, oby w najbliższych dniach nastąpiło jakieś pierdolnięcie, wietrzenie szatni zaczynając od Goncerza i reszty tej świty, my im tego sezonu nie wybaczymy, musi przyjść trener z jajami i niestety budujemy od zera, niema innej opcji, chuj, inaczej dalej będzie piłkarskie bagno, głupio mi że jebałem Brzęczka a wychodzi że on jeden wyczuł po Kluczborku co tu jest grane..

  7. Avatar photo

    kosa

    13 czerwca 2017 at 20:29

    @Pepik78 a gdzie ja go bronię? A publikowane będą wszystkie.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Żółty kocioł dał koncert

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Radomiak Radom wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Joao Henriques. Poniżej spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Joao Henriques (trener Radomiaka Radom):
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. GKS strzelił trzy bramki, my dwie. Tyle mam do powiedzenia. Nasi zawodnicy do bohaterowie w tym meczu. Będziemy walczyć dalej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Ważny moment dla nas, bo pierwsza przerwa na kadrę to taka pierwsza tercja tej rundy i mieliśmy świadomość, że musimy zdobywać punkty, aby nie zakopać się. Wiadomo, jeśli chodzi punkty nie zdarzyło się nic zjawiskowego. Mamy siódmy punkt i to jest dla nas cenna zdobycz, a dzisiejszy mecz był bardzo ważnym egzaminem piłkarskiego charakteru, piłkarskiej złości i udowodnienia samemu sobie, że tydzień później możemy być bardzo dobrze dysponowani i możemy zapomnieć, że coś nam nie wyszło. Bo sport ma to do siebie, że co tydzień nie będziesz idealny, świetny i taki, jak będziesz sobie życzył. Ważne jest, jak sportowiec z tego wychodzi.

Tu nie chodzi o to, że nam się udało cokolwiek, bo udać to się może jeden raz, ale jak wychodzimy i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w opałach – a byliśmy w nich także w tym meczu. Graliśmy bardzo energetyczną pierwszą połowę, mogliśmy strzelić więcej bramek, a schodziliśmy tylko z remisem. Ze świadomością, że straciliśmy dwie bramki, a sami mogliśmy strzelić dużo więcej. No ale jednak obawa jest, że dwie straciliśmy.

Siła ofensywna Radomiaka jest ogromna, ci chłopcy są indywidualnie bardzo dobrze wyszkoleni, są szybcy, dynamiczni, niekonwencjonalni. Bardzo trudno się przeciw nim gra. Zresztą kontratak na 1:0 pokazywał dużą klasę. Niesamowicie jestem dumny ze swoich piłkarzy, że w taki sposób narzucili swoje tempo gry, byli w pierwszej połowie drużyną, która dominowała, stworzyła wiele sytuacji bramkowych, oddała wiele strzałów, miała dużo dośrodkowań. To była gra na tak. Z tego się cieszę, bo od tego tutaj jesteśmy. W drugiej połowie przeciwnik po zmianach, wrócił Capita, Maurides, także ta ławka również była silna. Gra się wyrównała i była troszeczkę szarpana. Natomiast niesamowicie niosła nas publika, dzisiaj ten nasz „żółty kocioł” był niesamowity i serce się raduje, w jaki sposób to odtworzyliśmy, bo wiemy jaką drogę przeszliśmy i ile było emocji. Druga połowa była świetnym koncertem i kibice bardzo pomagali, a bramka Marcina była pięknym ukoronowaniem. Skończyło się naszym zwycięstwem i możemy być bardzo szczęśliwi. Co tu dużo mówić, jeżeli w taki sposób GKS będzie grał, to kibiców będzie jeszcze więcej i ten nasz stadion, który tak nam pomaga, będzie szczęśliwy.

Bardzo cenne punkty, ważny moment, trochę poczucia, że dobra teraz chwila na odpoczynek ale za chwilę zabieramy się do ciężkiej roboty, bo jedziemy do Gdańska i wiadomo, jak ważne to będzie dla nas spotkanie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga