Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

[FELIETON KIBICA] „Paszulewicz OUT!”?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po nieudanym początku bieżącego sezonu rozpoczęła się gorąca dyskusja na temat tego, czy trener Paszulewicz powinien odejść. Po raz kolejny odbywa się sąd nad trenerem tak, jak kiedyś choćby nad Górakiem, Moskalem, Skowronkiem, Brzęczkiem i innymi. Zapewne jednak dziś wielu z nas, którzy ich (łącznie ze mną) krytykowali, zastanawia się, czy nie byli wówczas zbyt radykalni w swoich ocenach. No i w takim razie, co z tym Paszulewiczem?

GieKSa już ponad 11 lat występuje na zapleczu ekstraklasy. W tym czasie naszą drużynę prowadziło 14 szkoleniowców (nie licząc tymczasowych), więc jak łatwo policzyć, średni czas pracy trenera w GieKSie to nieco ponad 9 miesięcy. Najdłużej pracowali w niej Jerzy Brzęczek 20 miesięcy oraz Rafał Górak ponad dwa lata. I co ciekawe, to zbudowane przez nich drużyny zajmowały najlepsze pozycje wyjściowe po rundzie jesiennej do ataku na ekstraklasę. Oczywiście to prowadzona już nie przez Góraka, a przez Kazimierza Moskala ekipa znalazła się w czubie tabeli jesienią 2013 roku, ale przecież zbudował ją jego poprzednik. Niestety w obydwu przypadkach dorobek ten został z różnych powodów roztrwoniony w rundach wiosennych, ale nie można zaprzeczyć, że w 2013 i jesienią 2016 roku dysponowaliśmy prawdopodobnie potencjalnie najsilniejszymi drużynami na przestrzeni tych minionych 11 lat w I lidze i że zostały one zbudowane w procesie żmudnej, wielomiesięcznej selekcji, przez trenerów, którym dano na to czas. Można więc zadać sobie pytanie, czy w przypadku innych trenerów nie dawaliśmy im za mało czasu na wykazanie się, że mieliśmy w stosunku do nich nierealne oczekiwania, aby zrobili awans NATYCHMIAST po zatrudnieniu w Katowicach, a jak nie to WON!? Kuriozum moim zdaniem było na przykład wyrzucenie po zaledwie pół roku pracy trenera Mandrysza i to w sytuacji gdy, pomimo kilku bardzo bolesnych potknięć, wydawało się, że zaczyna naszą drużyną jakoś układać. Cóż, nowy dyrektor klubu miał inną wizję budowy drużyny, a i kibice zniecierpliwieni brakiem NATYCHMIASTOWYCH wyników, w większości z radością pożegnali trenera Mandrysza. Czy słusznie? My w Katowicach ciągle, tęsknimy do trenera Nawałki, który trafił nam się jak „szóstka” w totka, a możliwe, że wtedy jemu GieKSa też! Pewnie niewielu z nas jednak pamięta, jakie były początki pracy w naszym klubie pana Adama. Pierwsze zwycięstwo odniósł dopiero w czwartym meczu, po trzech wcześniejszych porażkach, a rundę jesienną zakończył z bilansem: 1 zwycięstwo, 1 remis, sześć porażek (w tym jedna walkowerem). A więc kto wie, czy gdyby klub było na to stać, nie pożegnano by i jego? Na szczęście tak się nie stało i po kilku odważnych zmianach w kadrze, a przede wszystkim po dobrze przepracowanej zimie, staliśmy się rycerzami wiosny, ratując naszą egzystencję.

No ale zostawmy już historię. Pół roku temu klub postawił na Jacka Paszulewicza i początkowo, gdy drużyna błyskawicznie odrabiała dystans dzielący nas od czołówki, wydawało się, że to była decyzja na miarę tej, gdy zatrudniano u nas trenera Nawałkę. Skończyło się niestety jak zwykle, ale można się zastanowić, czy to była wina trenera, czy może raczej tego, że nie znalazł on właściwych wykonawców wśród zawodników, których zastał na Bukowej? Może więc to raczej szefostwu klubu zabrakło minionej zimy tej odwagi, którą miał w sobie m.in. prezes Furtok, gdy w grudniu 2008 roku pożegnaliśmy „gwiazdorów” niespełniających pokładanych w nich nadziei?

Obecnie szkoleniowiec GieKSy ma już ten komfort, że mógł sobie ułożyć drużynę według własnego uznania. Niestety z drugiej strony, w związku z krótką, letnią przerwą nie miał tyle czasu na przygotowanie drużyny, ile miał go zimą. W efekcie część pracy trzeba wykonywać podczas toczących się rozgrywek ligowych. I tu nawet nie chodzi o zgrywanie drużyny, o wypracowanie jakichś schematów, ale wręcz o coś podstawowego, co powinno zostać przeprowadzone już dawno, czyli o zwykłą selekcję zawodników z kadry, która ciągle się zmienia. I moim zdaniem jest to poważny błąd, bo lepiej mieć na boisku zgrany, dobrze rozumiejący się zespół, niż zlepek piłkarzy, nawet o potencjalnie znacznie wyższych umiejętnościach. Sobotnie derby były tego najlepszym przykładem! Najgorsze jest to, że my nie uczymy się na błędach. Dalibor Volas też dołączył do drużyny bardzo późno, po czym całymi tygodniami dochodził do optymalnej formy, a dzisiaj już go u nas nie ma. No ale czy takie, strategiczne błędy polegające na tym, że bardzo późno kontraktujemy zawodników, obciążają trenera? Myślę, że szkoleniowiec chciałby mieć jak najwcześniej do dyspozycji KOMPLETNĄ drużynę, więc odpowiedzialność za taką politykę transferową spada raczej na ludzi, którzy ją prowadzą.

Inna sprawa, że tych nowo pozyskanych piłkarzy też można było bardziej umiejętnie wprowadzać do gry, nie rzucać od razu na głęboką wodę, tak jak to trener uczynił z Woźniakiem, Wawrzyniakiem, Anonem czy wcześniej z Kupcem, bo odpowiedniej jakości i tak nie dali, a tylko zniechęcili do siebie kibiców. Takie decyzje szkoleniowca skłaniają część z nas do twierdzenia, że nie ma on odpowiedniego warsztatu, wystarczającego doświadczenia, aby pracować w klubie z takimi aspiracjami jak GieKSa. Być może, bo to przecież młody człowiek, dopiero na dorobku, ale za to mający bardzo ciekawy pomysł na drużynę, na jej styl. Skoro więc postawiliśmy na kogoś takiego, to trzeba poczekać, aby zobaczyć co z tego będzie, zanim zawyrokujemy, że ten „eksperyment” nie udał się. Tym bardziej, że właśnie dobrał sobie odpowiednich według niego wykonawców do realizacji swojej wizji. Przecież tym wszystkim szkoleniowcom, o których dziś się mówi w kontekście GieKSy, też ktoś kiedyś dał szansę, gdy byli takimi właśnie trenerami na dorobku i oni też popełniali błędy, tak samo, jak dziś Jacek Paszulewicz, zanim wypłynęli. A dodatkowo trzeba zauważyć, że podjął się on wyjątkowo trudnego zadania. Przecież chyba wszyscy mieli świadomość, że drużyna po ubiegłym sezonie wymaga ogromnych zmian! To znaczy wymagała już ich znacznie wcześniej, ale dopiero teraz znalazł się ktoś odważny, aby je przeprowadzić. No tylko, że wielu z tych, którzy domagali się tych zmian, jest teraz nagle zaskoczonych, że prezentujemy się się gorzej, na tle innych ekip, w których do aż takiej rewolucji nie doszło. Niestety drużyna po tylu zmianach (KTÓRE CIĄGLE JESZCZE SIĘ DOKONUJĄ) musi się dopiero stworzyć, a czasu na to nie miał zbyt dużo. Chcieliśmy (słusznie) tej rewolucji w szatni, to ją dostaliśmy, ale nie można jednocześnie mieć ciastko i zjeść ciastko.

Dlatego uważam, że póki co powinniśmy skończyć gadanie o awansie, zostawić to frustrujące liczenie strat punktów do rywali, bo może to nie ma już sensu (???) i dać spokojnie pracować trenerowi z piłkarzami, co najmniej do końca rundy jesiennej, a może nawet do końca sezonu. Bo co da zmiana szkoleniowca poza tym, że kilku z nas będzie miało lepsze samopoczucie? Czy nowy trener, który dostanie drużynę przygotowaną i ułożona pod poprzednika, spowoduje, że ona zacznie z miejsca seryjnie punktować? Nie, to już prędzej ten obecny może do tego doprowadzić, a jak nie to sezon prawdopodobnie może być już stracony. Może więc zróbmy coś odwrotnego, od tego, co robiliśmy, gnijąc w tej p….. I lidze 11 lat i dajmy trenerowi zaufanie, pomimo że wyniki do tego nie zachęcają? Skoro bez efektu próbowaliśmy już wszystkiego innego, to może to jest właśnie to, czego potrzeba naszej GieKSie?

Irishman

Felietony kibiców to nowa seria, którą wprowadziliśmy na stronę GieKSa.pl. Nasz portal tworzą oczywiście sami trójkolorowi fani, ale gdy stają się członkami redakcji, to może umyka im zwykły głos trybun. Dlatego w tym sezonie wyszliśmy z taką inicjatywą i każdy z Was może zmieścić tutaj tekst – wystarczy wysłać do nas maila na gieksainfo[at]gmail.com. Teksty najlepiej przesyłać do nas w Wordzie w formacie .doc lub .docx. Zastrzegamy sobie prawo poprawiania, skracania lub niepublikowania, ale… jeszcze nam się to nie zdarzyło. Robimy jedynie delikatną korektę. Felietony docelowo chcemy publikować w każdą środę, w którą nie gra GieKSa.pl. Optymalnie byłoby, abyście swoje teksty nadsyłali do nas do poniedziałku wieczora. Jeśli ich treść jest ponadczasowa, to może to być dowolnie wybrany dzień.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

14 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

14 komentarzy

  1. Avatar photo

    Irishman

    29 sierpnia 2018 at 09:30

    Dzięki za zamieszczenie felietonu.
    Poza piłkarzami sprowadzanymi za Paszulewicza, można by dodać także przykłady zaciągu Mandrysza czy nawet sprowadzenie Lebedyńskiego za Brzeczka, na potwierdzenie faktu, że późne kontraktowania piłkarzy, nawet bardzo dobrych rzadko podnosi jakość drużyny. Ewentualnie w długiej perspektywie ale na pewno nie od razu!

  2. Avatar photo

    Mecza

    29 sierpnia 2018 at 10:08

    Sprowadzanie zawodników w ogóle powinno się odbywać zgodnie ze strategią klubu a nie w myśl schematu, że trener ściąga „swoich znajomych” To przed zatrudnieniem szkoleniowca powinno być od razu zasygnalizowane mu, albo się godzi albo dziękujemy. Wydaje mi się, że to ostatnie okienko wpisuje się w jakąś przemyślaną strategię, mam tu na myśli transfery młodych,głodnych z niższych lig.

  3. Avatar photo

    Mecza

    29 sierpnia 2018 at 10:57

    Co do trenera, tak jak pisałem wcześniej. Jeśli strata po rundzie jesiennej do 2 miejsca nie będzie wynosiła więcej niż 5pkt będę zadowolony. Jeśli przegrają kolejne 3 mecze (w sumie 5 z rzędu) to podobnie jak Shellu myślę, że zapali się czerwona lampka i trzeba będzie podjąć decyzje a na pewno Bartnik musi trafnie ocenić co się dzieje, my jesteśmy za daleko.

  4. Avatar photo

    Irishman

    29 sierpnia 2018 at 12:41

    @Mecza, no właśnie ja nie wiem jak to jest z tą strategia klubu? Do pewnego momentu to było w miarę przemyślane i dobrze rokowało na przyszłość. I nagle sprawdzamy Anona, który zdaje się, że ma spore braki w przygotowaniu fizycznym, to samo Wawrzyniak, który sam o tym mówi… Ani to nie jest spójne z odmłodzeniem drużyny, ani tym bardziej z tym co mówił w czerwcu trener, że skoro przerwa jest krótka, to on chce piłkarzy gotowych na już do gry.
    Jeszcze tylko brakuje tego Artura never-ending-story Siemaszko, który leczy kontuzje.
    Tak więc wyglądało to na początku fajnie, a teraz zaczyna trochę przypominać to co się działo za Mandrysza rok temu.

    Ale ja tez nie chcę zrzędzić, że to wszystko jest złe i bez sensu, bo ci nowo pozyskani piłkarze pewnie będą Z CZASEM wzmocnieniem drużyny. Tak samo jak ci sprowadzeni rok temu przez Mandrysza też pod koniec rundy już lepiej wyglądali. Ale właśnie trzeba im dać czas, a nie nerwowo wrzucać do składu, czy biadolić, że mamy TAKIE NAZWISKA, a nie ma wyników.

    A co do weryfikacji trenera, to pełna zgoda. Koniec rundy, chyba, że wydarzyłaby się po drodze jakaś katastrofa.8u58

  5. Avatar photo

    Mecza

    29 sierpnia 2018 at 13:24

    Faktycznie mi też Anon i Wawrzyniak nie pasują do koncepcji. Sprowadzając z dalekiej Hiszpanii gościa to on powinien wchodzić, grać i się wyróżniać a nie brać kogoś i go prowadzić jak 20latka z 4ligii polskiej. Prędzej kontrakt mu się skończy niż zaskoczy z takim podejściem. To jest taki Vabank wydaje się. Ja byłem też za tym aby pół rundy spokojnie pograł Kupec. Jak sobie nie radzi na początku to dać do pomocy kogoś kto go będzie wspierał z tej strony.

  6. Avatar photo

    PanGoroli

    29 sierpnia 2018 at 13:47

    I tu zataczamy koło – ten skład, to może być petarda! To jest wymarzony 'materiał’ dla gościa, który jest wygą w trenerskim fachu. Pewnych rzeczy nie nauczą żadne podręczniki, żadne szkolenia, kursy. Nawałka u nas wystrzelił, a pmiętacie u kogo stażował? Ja też chcę wierzyć, ze mamy świetnego trenera. Ale ja w tej chwili nie widzę niczego, co by przemiawiało za tym, ze Paszulewicz takim jest. Chętnie się dowiem o takich, bo nie należe do takich, dla których im gorzej, tym lepiej. Jednak w tej chwili znane są mi jedynie fakty, które muszą niepokoić.
    I przytaczacie przykłady Brzęczka, Mandrysza. Ale umówmy się – w tej chwili Paszulewicz, to nie ta sama liga trenerska. Myślę, że on mógłby być rewelacyjnym drugim trenerem. Zbierać doświadczenie pracując z drugą drużyną, albo podformacjami. Odbudowywać ich fizycznie i mentalnie. Sądzę, ze do taskiej roli w tej chwili nadaje się idealnie. Bo czy rzeczywiście mamy czas do końca sezonu? A co, jak nie czołówka, ale cała liga nam ucieknie? I ewentualny nowy trener rozpocznie pracę z nożem na gardle?

  7. Avatar photo

    Mecza

    29 sierpnia 2018 at 14:00

    Nawałka ok, ale on najpierw musiał pokory się nauczyć bo był zbyt profesjonalny i restrykcyjny do piłkarzy (widzicie podobieństwo?)On spuścił Zagłębie Lubin do drugiej ligi. Podobne podejście zbyt idealistyczne miał Hajto, karierę skończył trenerską już. Nawałka przy Leo nauczył się, że oprócz warsztatu trzeba być człowiekiem, motywatorem. @PanGoroli, jakoś nie wierzę w trening mentalny naszego trenera. Czy on kiedyś kogoś pochwalił? powiedział dobre słowo? Może się kryje z tym i to też jest metoda ale wyrzucając Midzierskiego ze składu gdy mógł zagrać z klubem którego jest wychowankiem i chciał się pokazać przed rodziną, znajomymi – to jest słabe, w żaden sposób nie motywujące. Nie chodziło aby kogoś wrzucać dlatego że rodzina patrzy, Midzierski po prostu zasłużył aby grać w tym meczu.

  8. Avatar photo

    Mecza

    29 sierpnia 2018 at 14:08

    Jeszcze słowo o Nawałce. On nie toleruje alkoholu w sporcie. Kiedyś podobno bardzo się wkurzył jak w szatni GKS znalazł puszkę po piwie. Libację alkoholową w reprezentacji odpuścił i nie zrobił z tego awantury publicznej, to jest dowód na jego metamorfozę,dojrzałość trenerską. Nie może być wszystko czarne albo białe, odcień szarości jest wskazany.

  9. Avatar photo

    PanGoroli

    29 sierpnia 2018 at 14:28

    Wiesz, akurat z Midzierskim, to jest wiele niejasności. Jego zachowanie podczas wielu meczów, wobec których są podejrzenia, ze były ustawiane, w wielu spośród tych meczów to on był jednym z głównych 'architektów’ porażek. Samobóje, szokująco niezdarne interwencje, itp. Podczas akcji sprzątania szamba z szatni był on dla mnie osobiście 100% pewniakiem, że będzie w wylatującej grupie. Można snuć domysły, dlaczego jednak się utrzymał. Może w jakiś sposób się zakulisowo częściowo zrehabilitował, będąc pomocny w czyszczeniu szatni? To tylko spekulacja. Nie chciałbym nikogo skrzywdzić podejrzeniami. Faktem jest, że szokujące jest, że jednak ktoś z taką 'przeszłością’ jest nadal kapitanem. Rozumiem, ze dostaje szanse na boisku, by szorowaniem dupą po murawie 'odkupić grzechy’, jeśli ma jakieś na sumieniu. Dlatego to akurat mogę zrozumieć, że zabrakło zaufania, by go na ostatni mecz wpuścić

  10. Avatar photo

    Irishman

    29 sierpnia 2018 at 22:04

    @Pan Goroli, ja nie zamierzam „umierać” za Paszulewicza. On też mnie czasem wkurza i nie wiem co może osiągnąć. Chodzi mi tylko o to, żeby wreszcie skończyć z tą idiotyczną, trenerska karuzelą, która do tej pory nic dobrego nam nie przyniosła.
    Piszesz., że Paszulewicz Cię nie przekonuje. A czy przekonywał Cię Nawałka, gdy kończył tą pierwszą swoją (niepełną) rundę u nas z bilansem sześć porażek, jeden remis, jedno zwycięstwo? To co prawda nie jest pierwsza runda Paszulewicza u nas ale moim zdaniem po tylu zmianach to właściwie jakby zaczynał.
    Oczywiście gdyby wyniki były dramatyczne złe to trzeba będzie interweniować ale póki co do tego jest daleko.

  11. Avatar photo

    PanGoroli

    29 sierpnia 2018 at 22:36

    Z tego co pamiętam, to Nawałka przyszedł do nas podczas kolejnego, dużego kryzysu. Nikt od niego nie oczekiwał natychmiastowych wyników, raczej, by zminializować straty na jesień, przepracować zimę i powalczyć na wiosne. Druzyna przed jego przyjściem byla w fatalnym stanie i nikt nie oczekiwał, że coś się nagle zmieni. Później Nawałka spełnil oczekwiania tak, że już można powiedzieć, że chyba bedzie jedną z gieksiarskich legend. porownajmy ze stanem obecnym. Paszulewicz przychodzi w przerwie sezonowej. Praktycznie nie ma nad kim pracować, jest anarchia i totalny burdel. Więc można powiedzieć, że licznik mu 'bije’ od drugiej przerwy, tego lata. I widzę sporą różnicę – Nawałka z miejsca swoimi dzialaniami i decyzjami zyskał spory autorytet zarówno u kibiców, jak i, co ważne!, u piłkarzy. Nie zapomnę, jak po meczu z jastrzymbiokami mlodzi wyskoczyli 'obskakać’ ich boisko po naszej wygranej, Nawałka wkroczył do akcji i jeden gest ręki wystarczył, by ogarnąć sytuację… Tak więc, bez sensu porównywać cyferki, statystyki. To nie FM.

  12. Avatar photo

    Mecza

    30 sierpnia 2018 at 08:10

    @PanGoroli „Paszulewicz przychodzi w przerwie sezonowej. Praktycznie nie ma nad kim pracować, jest anarchia i totalny burdel” Tutaj się z Tobą nie zgodzę. Mandrysz zostawił poukładaną drużynę która zaczęła punktować. Jak przychodził to był totalny burdel i po TYLKO 4 miesiącach poukładał drużynę, że ta skończyła rundę z nadzieję na dobrą wiosnę. Co było później każdy widział. Paszul przyszedł mimo wszystko do poukładanej drużyny z czołówki, wyniki na początku z tą drużyną miał dobre a czym dłużej pracował równia pochyła, do dzisiaj. Mimo wszystko mam nadzieję że Paszul dogra do końca rundy, bo to by oznaczało że zaczęliśmy punktować.

  13. Avatar photo

    Robson

    31 sierpnia 2018 at 01:16

    Co Wy za bradnie wypisujecie Paszulewicz musi odejść !
    To największa pokraka jaka nas trenowała ! BYłem przeciwny zwalniania Brzęczka również trudno choć dużo łatwiej było mi pożegnać Mandrysza ale dla tego pajaca co nas teraz trenuje nie mam odrobiny litości za jego debilne i przez nikogo nie zrozumiałe decyzje od samego początku!

  14. Avatar photo

    potf

    31 sierpnia 2018 at 12:28

    Zgadzam się z tym felietonem w 100%. Czasu, potrzeba czasu. I drużynie i trenerowi. Nawet kosztem tego sezonu.

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga