Mecz z Zagłębiem był już tydzień temu, można więc powiedzieć, że emocje już opadły. Oczywiście w zeszły piątek i cały weekend byliśmy mocno zniesmaczeni, kibice wyrazili bardzo szeroko swoje niezadowolenie, my również mocno daliśmy wyraz krytyce. Przede wszystkim widzieliśmy, że z naszą ekipą dzieje się coś nie tak – że grając bardzo dobre zawody i zmierzając pewnie po zwycięstwo nagle wszystko się odwraca i kończymy spotkanie remisem lub porażką.
Mecz ze Zniczem został przełożony, dzięki czemu trener Jerzy Brzęczek zyskał dwa tygodnie na naprawy. Zdania co do długiej przerwy były podzielone – jedni uznali, że to dobrze, bo w tym czasie można skupić się na deficytach, inni pomyśleli, że jednak warto by było utrzymać rytm meczowy. Fakt faktem, kolejne spotkanie GKS rozegra w nadchodzący piątek z Podbeskidziem i będzie to mega ważne spotkanie z perspektywy zarówno punktowej, jak i podejścia mentalnego. Tym bardziej, że poprzez przełożenie meczu ze Zniczem będziemy mieli 3 mecze w 8 dni. Po meczu z Góralami czekają nas wyjazdy do Pruszkowa i Puław.
Przed rundą pisaliśmy – i nie było to tajemnicą – że pierwsze trzy spotkania będą bardzo ważne i ustawią rundę wiosenną w jakiś sposób. Katowiczanie tego egzaminu nie zdali. Patrząc na wyniki, które mają miejsce w pierwszej lidze na wiosnę, punktując samemu można było naprawdę wskoczyć na „pole position” i to jeszcze z nawiązką – punktową przewaga nad rywalami. Niestety – mając trzy oczka z Chojnicami, straciliśmy dwa (de facto trzy, bo rywal zyskał jeden). Z Zagłębiem z potencjalnych sześciu puntków przewagi zrobiło się zero. O Stomilu nie wspominamy…
Tak, to się stało. To jest nasza rzeczywistość i nic już tego nie zmieni. Potraciliśmy punkty, rywale na nas pozdobywali. TO jednak, że czołowe ekipy na potęgę tracą punkty w innych meczach powoduje, że nadal mamy bardzo ścisły kontakt z czołówką – do tego stopnia, że już w piątek możemy (mając tę szansę po raz kolejny) wskoczyć na pozycję lidera. Tak po prawdzie w każdej z trzech poprzednich kolejek w wypadku wygranej wskoczylibyśmy na szczyt…
Nie ma już co rozpamiętywać, co się działo. Musimy z całego serca zaufać trenerowi, że to ogarnął, i piłkarzom, że nie powtórzą już tego. Nawet nie używamy słowa błąd, bo to nie jest kwestia błędu. Chodzi o nastawienie, o mentalność, psychikę – tak, aby grać swoje przez cały mecz, a nie tylko połowę. Nadal utrzymujemy, że nawet pomimo błędów w obronie i kiepskiej skuteczności – mecze były do wygrania (wszystkie trzy), bo przez spory czas po prostu świetnie graliśmy w piłkę.
O ile Znicz wyjściowo nie był rywalem bardzo trudnym (co nie oznacza, że by było łatwo), to jednak Podbeskidzie będzie – w kontekście meczu na przełamanie – bardzo trudnym rywalem. I choć bielszczanie zawalili już sobie ten sezon kompletnie, to jednak trzeba pamiętać, że mają wielu zawodników, którzy w poprzednim jeszcze sezonie grali w ekstraklasie. Ogórkami nie będą i czeka nas bardzo trudne zadanie.
Ma to swoje plusy i minusy w porównaniu do sytuacji, w której gralibyśmy ze Zniczem. Minusem jest to, że w razie braku wygranej pewnego rodzaju kryzys może się pogłębić. Jeśli z Podbeskidziem wygramy – a najlepiej w dobrym stylu (naprawdę wystarczy taki, jak z dobrych momentów w pierwszych meczach), to może dać bardzo duży zastrzyk optymizmu na kolejne spotkania.
Na razie mamy chwilę oddechu, ale z niecierpliwością czekamy już na piątek. Mamy doświadczenie, że nawet masywne straty punktów nie wykluczają nas z walki. W którymś momencie jednak punktować za trzy trzeba zacząć. Nadal wystarczy kilka kolejek swojej gry, aby ustawić się w komfortowej sytuacji na finisz.
MARCIN
25 marca 2017 at 21:06
..taka szansa już sie może nie powtórzyć szybko bo teraz można spokojnie awansować bo każdy każdemy odejmuje punkty. Do boju moja kochana GIEKSO !!!
Jarosław
25 marca 2017 at 21:29
Pamiętacie że zbieramy na film o GieKsie pokażmy iż jesteśmy razem niech piłkarze też widzą nasze zaangażowanie. Ja już kupiłem kubek,film,koszulkę i rzuty karne, A co TY zrobiłeś dla Gieksy????? Dawać zostały 3 tygodnie
kejta
25 marca 2017 at 21:38
Sandecja juz bliziutko dobrze ze Chojniczanak 4 remis i Wigry w plecy
Stefan
26 marca 2017 at 09:21
Kluczem do sukcesu jest Brzeczek,zobaczymy czy dobrze wykorzysta tą przerwę.Widać że mocne treningi dają o sobie znać ,gdyż kaźdy piłkarz nadmienia to w wypowiedziach ,a Wisio widać że nie grał długo i wiek też już nie ten do takich obciąźen jakie mieli w okresie przygotowawczym.Dobrze dobrana taktyka i ustawienie dadzą efekt ,niestety do tej pory gacet nie ogarnia te go ,o zmianach nie wspominając.Pozostaje wierzyc ze w piątek nie popełni błedøw z poprzednich meczøw i zaczniemy serie zwyciėstw ,czego wszystkim źycze.
Irishman
27 marca 2017 at 11:33
Zostaję przy swoim zdaniu, że te 2 tygodnie przerwy mogą okazać się zbawcze, pozwolą chwycić oddech, zresetować się po nie najlepszym początku. I to zarówno piłkarzom, jak i nam, kibicom. Nie chcę nawet myśleć co by się działo, gdybyśmy grając w osłabieniu nie przywieźli kompletu punktów z Pruszkowa. Że niby Znicz jest słaby? Nic, bardziej mylnego – na wiosnę nie ma łatwych rywali. Odwrotnie, ci niby słabsi, którzy walczą o życie często okazują się nawet groźniejsi bo po pierwsze grają na ogromnej ambicji, a po drugie bo są często lekceważeni przez przeciwników.
O podtrzymaniu rytmu meczowego, moglibyśmy mówić, gdybyśmy grali dobrze. Niestety tak nie jest! Co z tego, ze gramy ładnie dla oka, bardzo ofensywnie w pierwszych połowach meczów? Mecz trwa 90 minut i trzeba umieć rozłożyć siły, aby wystarczyło ich do końca. Poza tym samą tylko mocną ofensywą bardzo trudno jest wygrywać, jeśli nie ma się choćby tylko solidnej defensywy. I tu trochę martwią mnie opinie trenerów i piłkarzy, że zawodzimy bo brakuje skuteczności. Mam nadzieje, że odnosiły się one jedynie do meczu z Zagłębiem, gdzie faktycznie nic nie strzeliliśmy. Ale w dwóch pierwszych meczach można powiedzieć, że ofensywa zrobiła swoje. To defensywa (i nie mam tu na myśli tylko obronców) nie potrafiła dowieźć dobrego wyniku do końca.
Cóż, tak jak wszyscy też mam nadzieję, że trener Brzęczek ogarnął problem i dobrze wykorzysta tą przerwę, którą podarował mu los. Tak więc smuty na bok i czekamy z wiara na piątek, od którego rozpoczniemy znów marsz do ekstraklasy!