Dołącz do nas

Siatkówka

GKS wyrównał stan rywalizacji finałowej!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

„W poniedziałek, w poniedziałek ja nie mogę, Bo pomagam mamie; A we wtorek. a we wtorek i w środę, Ty masz w domu pranie
No a w czwartek, no a w czwartek ja mam dyżur, W piątek, w piątek dwa zebrania; Ty w sobotę, ty w sobotę też nie możesz, Bo na lekcje ganiasz
Ale za to niedziela,
Ale za to niedziela,
Niedziela będzie dla nas”!

Tak śpiewali kiedyś Niebiesko-Czarni i tak samo mogli dziś zaintonować wszyscy sympatycy siatkarskiej GieKSy zgromadzeni w hali Kolejarza!

Po wczorajszej klęsce zadawano sobie pytanie, czy siatkarze GKS-u zdołają dzisiaj odbudować się mentalnie i powalczyć skutecznie o zwycięstwo. Już początek pierwszego seta, wprowadził spokój w sercach kibiców, bo głównie po dobrych serwisach Rafała Sobańskiego, GKS wyszedł szybko na czteropunktową przewagę. Do drugiej przerwy technicznej gra toczyła się punkt za punkt, po dobrych akcjach w ataku z obu stron. Przy stanie 19:13 trener gości Sebastian Pawlik zdecydował się na pierwsze roszady w składzie, które nic im nie dały. GKS systematycznie zwiększał przewagę punktową i po kolejnym bardzo dobrym serwisie Sobańskiego, wygrał pierwszego seta w rozgrywce finałowej.

Druga partia początkowo stała pod znakiem takiej przeplatanki, gdzie obie drużyny dobrą grę w ataku przedzielały błędami własnymi. Dwupunktowe prowadzenie gości utrzymywało się, aż do momentu mocnej zagrywki Michała Błońskiego, co pozwoliło GKS-owi do wyjścia na prowadzenie (14:13), a trenera SMS-u do wzięcia czasu. Po ostrej zagrywce Jana Króla, gospodarze odskoczyli na trzy oczka (18:15) przewagi. Zapowiadało to szansę na wygranie drugiego seta. Druga przerwa na żądanie zmobilizowała ekipę gości, którzy wrócili do skutecznej gry zaprezentowanej w dniu wczorajszym i zdobyli cztery punkty z rzędu, zmuszając tym razem do wzięcia czasu przez naszego trenera Grzegorza Słabego. Po kolejnej przegranej akcji (18:20) sztab szkoleniowy GKS-u znów był zmuszony przerwać grę, ale już do końca tej partii, siatkarzy GieKSy nie opuściła niemoc w grze czyli słabe przyjęcie i niekończenie własnych ataków. Jeszcze Tomasz Kalembka skuteczną akcją na siatce, obronił piłkę setową, ale za chwilę kapitan Maciej Fijałek zepsuł zagrywkę dając gościom powód do radości z wyrównania stanu meczu.

Trzecią odsłonę rozpoczął od pokerowego zagrania trener Słaby zmieniając, nomen omen, słabego Jana Króla (naszego najlepiej punktującego dotychczas siatkarza) na mniej wykorzystywanego w całym sezonie Karola Butryna. Dobry serwis Fijałka dał już od początku kilku punktową (3:0) przewagę, którą po świetnych akcjach w ataku zawodników GieKSy oraz dużej liczby błędów graczy spalskich, udawało się systematycznie powiększać. Przy wyniku 12:4 trener gości próbował zatrzymać ten trend wziętym czasem, ale nic to nie pomogło. To była prawdziwa deklasacja, siatkarzom GKS-u wychodziło praktycznie wszystko, a goście nie przejawiali żadnej ochoty do podjęcia jakiejkolwiek walki w tym secie. Dwa ostanie punkty zdobyte po atakach Rafała Sobańskiego przypieczętowały pogrom SMS-u w tej partii.

Czwarty set rozpoczął się lepiej dla gości (1:4), którzy najwyraźniej nie chcieli łatwo poddać tego meczu. Zawodnicy GKS-u ambitnie starali się odrabiać te straty, ale nie byli już tak skuteczni jak w poprzedniej partii. Jak udało się nadrobić dwa oczka, to za chwilę je znów tracono i przy wyniku 12:17 trener Grzegorz Słaby wziął czas, próbując zmobilizować jeszcze swoich graczy do walki. Świetna gra w ataku Karola Butryna utrzymywała wciąż GKS w grze w tym secie, choć druga przerwa na żądanie (15:20) zdawała się już przygotowywać nas wszystkich do decydującego tie-breaka, ale… Od tego momentu GieKSa przebudziła się z letargu i podjęła szaleńczą pogoń za wynikiem. Przy dobrych serwisach Fijałka, skutecznych atakach i blokach, zdenerwowany trener gości przerwał grę (19:21). As serwisowy Michała Błońskiego i skuteczny atak Rafała Sobańskiego doprowadził do remisu po 22 i zmusił trenera Pawlika do wykorzystania drugiej przerwy. Końcówka seta zapowiadała się bardzo nerwowo i zacięcie, którą wszyscy kibice zgromadzeni w hali Kolejarza oglądali z wielkim napięciem.

Autowy atak gracza gości i mamy (24:23) pierwszą piłkę meczową dla GKS-u. Tomasz Fornal skutecznym atakiem wyrównał stan seta (24:24). Bardzo dobry atak Karola Butryna (25:24), kolejny meczbol i jego serwis. Kolejny remis (25:25) po ataku Bartosza Kwolka. Zablokowany atak Rafała Sobańskiego (25:26) i mamy pierwszą piłkę setową dla gości. Następna piłka na przełamanie do Sobańskiego i… mamy remis (26:26), a Rafał wędruje na zagrywkę. Tym razem myli się w ataku posyłając piłkę w aut, Bartosz Kwolek i znów GKS ma oczko więcej (27:26). Czyżby „do trzech razy sztuka”? Trzecia piłka meczowa okazała się ostatnią. Po długiej i emocjonującej akcji, z obronami, wyblokami i atakami z obu stron, w końcu zbicie Jakuba Ziobrowskiego zablokował Michał Błoński i wszyscy (razem z GieKSikiem) z wielką radością wskoczyli na parkiet, ciesząc się z pierwszego zwycięstwa w finale pierwszoligowych rozgrywek. A na hali Kolejarza można było również usłyszeć, jak wielki kamień, a może i głaz spadł wszystkim z serca.

Podsumowując, dziś GKS zaprezentował się o niebo lepiej niż wczoraj, w każdym elemencie gry prezentując poziom godny najlepszej drużyny rundy zasadniczej. Trzeba również podkreślić bardzo dobrą zmianę Karola Butryna, bo wiemy jak ciężko wziąć na siebie ciężar gry, nie grając regularnie w sezonie. Taka gra napawa optymizmem przed sesją wyjazdową do Spały na kolejne spotkania finałowe. I teraz zapewne wielu kibiców siatkarskiej GieKSy, ma mieszane uczucia, bo z jednej strony chciałoby się, aby podopieczni Grzegorza Słabego wygrali dwa razy na wyjeździe i zakończyli tę rywalizację. Z drugiej zaś strony fajnie byłoby świętować zwycięstwo w I lidze na własnym parkiecie i przy własnej publiczności. Należy również podkreślić spore zainteresowanie meczami finałowymi co zaowocowało pełną widownią na hali. Nie pozostaje nic innego jak cierpliwie poczekać na dalszy rozwój wypadków i… co się ma stać, to się stanie!

 

FINAŁ – do trzech wygranych spotkań – (w nawiasie stan rywalizacji w parze)
8 maja (niedziela)

GKS Katowice – SMS PZPS Spała  3:1 (25:17, 21:25, 25:9, 28:26)  –  (1:1) –  terminy kolejne 14-15 i 18 maja.

GKS: Fijałek (3), Błoński (13), Kalembka (9), Król (4), Sobański (14), Pietraszko (9), Mariański (libero) oraz Januszewski (libero), Butryn (13) i Przystał. Trener: Grzegorz Słaby.

SMS: Kozub (1), Ziobrowski (6), Fornal (12), Kwolek (10), Kochanowski (7), Huber (3), Masłowski (libero) oraz Domagała (3), Niemiec (2), Woch, Droszyński i Busch. Trener: Sebastian Pawlik

Przebieg meczu:
I: 8:4, 16:11, 21:15.
II: 6:8, 16:15, 19:21.
III: 8:3, 16:6, 21:8.
IV: 4:8, 12:16, 16:21.

MVP meczu: Karol BUTRYN

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    kejta

    9 maja 2016 at 03:30

    Mam pytanko bo jestem troche niedouczony. Jesli GKS wygra ten final to awansuje do ekstraklasy i bedzie gral z najlepszymi w Polsce??

  2. Avatar photo

    1964

    9 maja 2016 at 13:01

    Nawet wygrywając ligę możesz nie dostać się do prywatnej ligi plusa!To komisja ligi przyznaje miejsca,a niestety tylko 2 kluby wyraziły zgode na powiększenie ligi!Chory kraj chora liga!Tak więc nie formalnie wygrywając 1 ligę jest się mistrzem polski!Bo to liga na normalnych zasadach w których każdy zespół może grać!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Każdy popełnia jakieś błędy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu konferencji prasowej po remisie 2:2 z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą.

Rafał Górak: Dobry wieczór. Niewątpliwie, mecz jakby o dwóch historiach i nad tym ubolewam, bo wydaje mi się, że gdyby nas było po równo, to wyjechalibyśmy stąd z trzema punktami. Wyjeżdżamy z jednym punktem i również, wydaje mi się, należy to w jakiś sposób przyjąć. Wszelkie złości i wszelkie jakieś trudności trzeba wystudzić, schować dzisiaj do kieszeni i zabrać punkt z trudnego terenu. Po prostu przeanalizować spotkanie, w czwartek już kolejne i trzeba, wydaje mi się, pozytywnie nastawiać na to, co przed nami. Niestety, każdy popełnia jakieś błędy, myśmy się ich nie ustrzegli. Ta czerwona kartka, podyktowana oczywiście słusznie, to błąd naszego zawodnika, no i cóż zrobić. Nie jestem od tego, aby go ganić, wprost przeciwnie, zawsze będę zawodników podnosił na duchu i w jakiś sposób rozumiał emocje. Szkoda, bo wydaje mi się, tak jak powiedziałem na początku, że wyjeżdżalibyśmy stąd z trzema punktami. 

Pytanie: Ten mecz pan traktuje jako wygrany jeden punkt, czy jednak mimo wszystko przegrane dwa, biorąc pod uwagę tę pierwszą połowę? 2:0 wynik, praktycznie czerwona kartka już w doliczonym czasie, ale patrząc stricte na statystyki z całego meczu, to GieKSa powinna się cieszyć z tego, że wywozi stąd jeden punkt. Czy tym spotkaniem Dawid Kudła troszeczkę odkupił winy ze spotkania z Odrą Opole?

Górak: Sumarycznie, gdyby zobaczyć, to tak, jak mówię: gdyby mówić tylko o samej grze i o samej historii tego spotkania to wydaje mi się, że grę mieliśmy pod kontrolą, w szczególności, że prowadziliśmy 2:0 do przerwy. Jeżeli utrzymalibyśmy równowagę, osobową wydaje mi się, że nie udałoby się rywalom zdobyć dwóch bramek, a wydaje mi się, ze my byśmy cały czas dążyli do tego, by strzelić kolejną. To jest finał tych dywagacji, po prostu przyjmuję ten punkt, biorę go na klatę, bo zdaję sobie sprawę, że statystyki całego meczu po stracie zawodnika leciały na łeb, na szyję i na pewno tutaj należy podkreślić dominację Termaliki i to, że stwarzała sytuację, że było bardzo, bardzo groźnie. Dawid dzisiaj zagrał bardzo dobre spotkanie, ja nie winiłem go z punktu widzenia zero-jedynkowego za to spotkanie z Odrą, myśmy tam też zawalili w innych aspektach. Tam nie było akurat tej bezpośredniej winy Dawida, a dzisiaj bronił bardzo dobrze i na pewno to był jego dobry występ. Bierzemy ten punkt z pokorą, nie cieszymy się i nie jest to dla nas jakaś wielka sprawa, ale tez nie popadamy w jakiś smutek. Po prostu skończyło się remisem i taki jest stan faktyczny. 

***

Marcin Brosz: Oglądaliśmy naprawdę emocjonujące widowisko i to tak naprawdę od pierwszej do ostatniej minuty, aż szkoda, że się skończyło. Patrząc na przebieg meczu, graliśmy z jednym z zespołów, który aspiruje do tego, by w przyszłym sezonie występować w Ekstraklasie. To, co łączy ten mecz i poprzedni, to mieliśmy dużo sytuacji bramkowych z meczu, i to strzałów groźnych, i to stwarzanych takich groźnych sytuacji. Bardzo dużo. To, co podkreślam, posiadanie piłki, tak chcemy grać. Wiadomo, na końcu jest ta najważniejsza rubryczka: bramki i jedna droga: tu trzeba konsekwentnie pracować nad wykończeniem, bo widać, że jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, natomiast ta finalizacja to jest praca na treningach. Widać progres, natomiast to nie jest tak, że z treningu na trening będzie tak łatwo wykonywany, więc to jest moment, nad którym pracujemy. Podsumowując: ciekawe widowisko, dużo emocji, dużo pojedynków jeden na jeden, to co kibice lubią. Do końca mecz trzymał w napięciu i w emocjach. 

Pytanie: Po pierwszej połowie wydawało się, że trudno wam będzie wrócić do gry. Było 2:0, po przerwie przejęliście inicjatywę. Bramka w 93. minucie, daje dużo radości, czy niedosyt zostaje?

Brosz: Wartość dodana, to to, że po raz któryś do końca gonimy, wierzymy w to, że jesteśmy w stanie odwrócić wynik meczu i tu widać, że jest duży progres. Ta pierwsza połowa, przegrywaliśmy 2:0, te bramki… Też wiemy, jak padały, jakby je wziąć, ten mecz był bardzo dobry, z jednej i drugiej strony. Naprawdę to było dobre widowisko na dobrym poziomie. Były te sytuacje, których musimy zdecydowanie unikać, i pierwsza i druga bramka. Oczywiście, to nas nie usprawiedliwia. Podział punktów, i my i GKS walczyliśmy o trzy, nie rozpatrywałbym w tych kategoriach. Dla nas jest ważne to, że po raz kolejny z zespołem, który walczy o najwyższe cele, byliśmy w stanie i nawiązać na boisku bardzo równą walkę, jak również udało nam się strzelić dwie bramki. Mieliśmy sytuację na zdobycie kolejnych.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Dwie połowy, dwa odmienne oblicza GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa, mimo bardzo dobrej pierwszej połowy, nie zdołała pokonać Termaliki Nieciecza i ostatecznie zremisowała 2:2. Duży wpływ na wynik miała czerwona kartka Oskara Repki. W drugiej części spotkania w osłabionej drużynie Rafała Góraka widać było dużo nerwów.

Mecz był bardzo istotny dla obu zespołów, co przełożyło się na wysoki poziom zaangażowania. Termalica postawiła na agresywną grę w pressingu, podczas gdy GieKSa starała się kombinacyjnie stworzyć pierwszą sytuację. Wyjście z własnej połowy było niezwykle trudne, a z chwili zamieszania w 3. minucie skorzystał Ambrosiewicz, oddając mocno niecelny strzał. Pojawiła się szansa na szybki atak, ale Rogala zagrał zupełnie nie w tempo do Kozubala i gospodarze znów byli w posiadaniu. Próba wyprowadzenia Adriana Błąda, szybki doskok rywala i znów GieKSa musiała walczyć o piłkę. W 8 minucie, po faulu na Marcinie Wasielewskim, Antoni Kozubal podszedł do stałego fragmentu gry i posłał wysoką wrzutkę w pole karne. Piłka spadła wprost na głowę Janiszewskiego, który wokół siebie nie miał żadnego przeciwnika – jakby rywale w ogóle go nie widzieli. Stoper z Katowic umieścił piłkę w bocznej siatce obok bezradnego Loski – 1:0! Już po kolejnej minucie Shibata z Błądem wyprowadzili linię obrony Termaliki w pole, dostarczając finalnie futbolówkę do Bergiera, ten jednak był zmuszony do oddania strzału z niedogodnej pozycji. Przypadkowe przewinienie Kozubala w 15. minucie, po którym Dawid Kudła musiał się mieć na baczności – uderzenie po zgraniu dośrodkowania minęło słupek o centymetry. Dobrze prezentował się Shibata, odgrywając kluczową rolę w odbiorach i przy obronie stałych fragmentów gry. W 20. minucie znów Ambrosiewicz spróbował uderzenia z dystansu, na szczęście mierzony strzał wylądował na bandzie reklamowej. Zawodnik Termaliki jeszcze nie skończył rozpamiętywać swojej okazji minutę później: fatalnie zagrał w kierunku Loski, futbolówka ledwo poturlała się pod nogi Bergiera, który bezlitośnie wykorzystał taką okazję i podwyższył prowadzenie. Katastrofalny błąd, zupełnie podcinający skrzydła gospodarzom. Brakowało im pewności siebie nawet w dobrych okazjach, co ułatwiało pracę defensywie z Katowic. Pechowo piłka po wybiciu Jędrycha w 31. minucie odbiła się od przeciwnika, trafiając ostatecznie pod nogi Karaska. Ten wrzucił ją wprost na głowę Trubehy, który spudłował z bliskiej odległości. Karaskowi wychodziło niemal każde dośrodkowanie, po stałym fragmencie Branecki nie wykorzystał kolejnego dobrego podania, blokowany przez zawodników w czarnych strojach. W 36. minucie „na minę” wrzucił Jaroszka Jędrych niecelnym podaniem, Termalica zyskała wrzut z autu na wysokości pola karnego Dawida Kudły. Po wznowieniu faulował rywala Wasielewski, czego nie dostrzegł arbiter. Bezpardonowo Jędrych potraktował Braneckiego w środkowej strefie boiska, za co słusznie zobaczył żółty kartonik w 41. minucie. Dużo szczęścia miał Janiszewski, gdy po zbędnym faulu odkopnął nieznacznie piłkę – skończyło się na wychowawczej pogawędce. Oskar Repka postanowił zdobyć czerwoną kartkę, bezmyślnie nokautując rywala ciosem łokciem w twarz w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Na zakończenie pierwszej części wynik chciał ustalić Adrian Błąd, po indywidualnym rajdzie uderzając minimalnie obok bramki.

Dobre przejęcie Shibaty w 46. minucie stworzyło okazję dla Bergiera, który zdecydował się na podanie zamiast strzału, a takie rozwiązanie zostało bezproblemowo udaremnione. Termalica zagęściła środek pola, wprowadzając dwóch pomocników z ławki, starając się wykorzystać brak Oskara Repki. W 54. minucie dobre zagranie Dąbrowskiego przeciął Janiszewski, ale gospodarze cały czas kontrolowali przebieg gry. GieKSa broniła się w obrębie własnej „szesnastki”. Chwilę później Jędrych zdecydował się nie wychodzić do Karaska, a ten skorzystał ze swobody i oddał kąśliwy strzał, który po rykoszecie od nogi kapitana Trójkolorowych z trudem zdołał sparować Kudła. W 60. minucie Jędrych znów wykorzystał rykoszet, tym razem na swoją korzyść, by posłać piłkę w kierunku dalszego słupka, ale Loska czujnie zażegnał niebezpieczeństwo. 61. minuta: Nowakowski zagrywa do Dąbrowskiego, piłka przelatuje obok zaskoczonej defensywy GieKSy, a bezradny Dawid Kudła tylko odprowadził piłkę wzrokiem, ta na szczęście odbiła się od poprzeczki i linii bramkowej, powracając na boisko. Co się odwlecze, to nie uciecze: Nowakowski z dystansu pokonał zasłoniętego bramkarza Trójkolorowych, a z kryciem nie poradził sobie Antoni Kozubal. Fatalne wybicie Adriana Błąda dało Nowakowskiemu kolejną okazję do zdobycia bramki, na szczęście tym razem skiksował. GieKSa broniła się przed nawałnicą ataków gospodarzy, nie mogąc wyprowadzić kontrataku. W 72. minucie Kozubal błyskawicznie wznowił z rzutu wolnego i zagrał długą piłkę do Shibaty pod pole bramkowe z połowy boiska, ale Loska nie dał się zaskoczyć. Radwański okiwał kryjącego go zawodnika i dośrodkował, a Kudła w ostatniej chwili zdołał wyciągnąć rękę i zatrzymać uderzenie Biedrzyckiego. Druga próba zawodnika gospodarzy po rzucie rożnym i znów fenomenalnie interweniował doświadczony golkiper. W 85. minucie groźnie zrobiło się po strzale Wacławka, a Jaroszek w ostatnim momencie strącił uderzenie na rzut rożny. Druga minuta doliczonego czasu gry to zupełna bierność GieKSy w polu karnym – Wróblewski zagrał do Radwańskiego, a ten precyzyjnym uderzeniem pokonał Kudłę. Piłka po drodze minęła jeszcze rozpaczliwie interweniującego Wasielewskiego. Wacławek w ostatnich sekundach otrzymał podanie na 13. metrze i uderzył wysoko nad poprzeczką. Ostatnia akcja meczu i strzał Biedrzyckiego wylądował w rękach Kudły.

21.04.2024, Nieciecza
Termalica Bruk-Bet Nieciecza – GKS Katowice 2:2 (0:2)
Bramki: Nowakowski (63), Radwański (90) – Janiszewski (8), Bergier (21).
Termalica Nieciecza: Loska – Putivtsev, Biedrzycki, Spendlhofer – Zaviiskyi, Radwański, Ambrosiewicz (46. Dombrovskiy), Karasek (84. Wacławek), Wolski (68. Wróbel) – Branecki (80. Jakubik), Trubeha (46. Nowakowski).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Janiszewski, Rogala – Błąd (80. Mak), Kozubal, Repka, Shibata (86. Baranowicz) – Bergier (90. Krawczyk).
Kartki żółte: Radwański – Jędrych, Bergier, Kudła, Jaroszek.
Czerwona kartka: Repka (45, brutalny faul).
Sędzia: Piotr Idzik (Poznań).
Widzów: 1801 (w tym 549 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga