„W poniedziałek, w poniedziałek ja nie mogę, Bo pomagam mamie; A we wtorek. a we wtorek i w środę, Ty masz w domu pranie
No a w czwartek, no a w czwartek ja mam dyżur, W piątek, w piątek dwa zebrania; Ty w sobotę, ty w sobotę też nie możesz, Bo na lekcje ganiasz
Ale za to niedziela,
Ale za to niedziela,
Niedziela będzie dla nas”!
Tak śpiewali kiedyś Niebiesko-Czarni i tak samo mogli dziś zaintonować wszyscy sympatycy siatkarskiej GieKSy zgromadzeni w hali Kolejarza!
Po wczorajszej klęsce zadawano sobie pytanie, czy siatkarze GKS-u zdołają dzisiaj odbudować się mentalnie i powalczyć skutecznie o zwycięstwo. Już początek pierwszego seta, wprowadził spokój w sercach kibiców, bo głównie po dobrych serwisach Rafała Sobańskiego, GKS wyszedł szybko na czteropunktową przewagę. Do drugiej przerwy technicznej gra toczyła się punkt za punkt, po dobrych akcjach w ataku z obu stron. Przy stanie 19:13 trener gości Sebastian Pawlik zdecydował się na pierwsze roszady w składzie, które nic im nie dały. GKS systematycznie zwiększał przewagę punktową i po kolejnym bardzo dobrym serwisie Sobańskiego, wygrał pierwszego seta w rozgrywce finałowej.
Druga partia początkowo stała pod znakiem takiej przeplatanki, gdzie obie drużyny dobrą grę w ataku przedzielały błędami własnymi. Dwupunktowe prowadzenie gości utrzymywało się, aż do momentu mocnej zagrywki Michała Błońskiego, co pozwoliło GKS-owi do wyjścia na prowadzenie (14:13), a trenera SMS-u do wzięcia czasu. Po ostrej zagrywce Jana Króla, gospodarze odskoczyli na trzy oczka (18:15) przewagi. Zapowiadało to szansę na wygranie drugiego seta. Druga przerwa na żądanie zmobilizowała ekipę gości, którzy wrócili do skutecznej gry zaprezentowanej w dniu wczorajszym i zdobyli cztery punkty z rzędu, zmuszając tym razem do wzięcia czasu przez naszego trenera Grzegorza Słabego. Po kolejnej przegranej akcji (18:20) sztab szkoleniowy GKS-u znów był zmuszony przerwać grę, ale już do końca tej partii, siatkarzy GieKSy nie opuściła niemoc w grze czyli słabe przyjęcie i niekończenie własnych ataków. Jeszcze Tomasz Kalembka skuteczną akcją na siatce, obronił piłkę setową, ale za chwilę kapitan Maciej Fijałek zepsuł zagrywkę dając gościom powód do radości z wyrównania stanu meczu.
Trzecią odsłonę rozpoczął od pokerowego zagrania trener Słaby zmieniając, nomen omen, słabego Jana Króla (naszego najlepiej punktującego dotychczas siatkarza) na mniej wykorzystywanego w całym sezonie Karola Butryna. Dobry serwis Fijałka dał już od początku kilku punktową (3:0) przewagę, którą po świetnych akcjach w ataku zawodników GieKSy oraz dużej liczby błędów graczy spalskich, udawało się systematycznie powiększać. Przy wyniku 12:4 trener gości próbował zatrzymać ten trend wziętym czasem, ale nic to nie pomogło. To była prawdziwa deklasacja, siatkarzom GKS-u wychodziło praktycznie wszystko, a goście nie przejawiali żadnej ochoty do podjęcia jakiejkolwiek walki w tym secie. Dwa ostanie punkty zdobyte po atakach Rafała Sobańskiego przypieczętowały pogrom SMS-u w tej partii.
Czwarty set rozpoczął się lepiej dla gości (1:4), którzy najwyraźniej nie chcieli łatwo poddać tego meczu. Zawodnicy GKS-u ambitnie starali się odrabiać te straty, ale nie byli już tak skuteczni jak w poprzedniej partii. Jak udało się nadrobić dwa oczka, to za chwilę je znów tracono i przy wyniku 12:17 trener Grzegorz Słaby wziął czas, próbując zmobilizować jeszcze swoich graczy do walki. Świetna gra w ataku Karola Butryna utrzymywała wciąż GKS w grze w tym secie, choć druga przerwa na żądanie (15:20) zdawała się już przygotowywać nas wszystkich do decydującego tie-breaka, ale… Od tego momentu GieKSa przebudziła się z letargu i podjęła szaleńczą pogoń za wynikiem. Przy dobrych serwisach Fijałka, skutecznych atakach i blokach, zdenerwowany trener gości przerwał grę (19:21). As serwisowy Michała Błońskiego i skuteczny atak Rafała Sobańskiego doprowadził do remisu po 22 i zmusił trenera Pawlika do wykorzystania drugiej przerwy. Końcówka seta zapowiadała się bardzo nerwowo i zacięcie, którą wszyscy kibice zgromadzeni w hali Kolejarza oglądali z wielkim napięciem.
Autowy atak gracza gości i mamy (24:23) pierwszą piłkę meczową dla GKS-u. Tomasz Fornal skutecznym atakiem wyrównał stan seta (24:24). Bardzo dobry atak Karola Butryna (25:24), kolejny meczbol i jego serwis. Kolejny remis (25:25) po ataku Bartosza Kwolka. Zablokowany atak Rafała Sobańskiego (25:26) i mamy pierwszą piłkę setową dla gości. Następna piłka na przełamanie do Sobańskiego i… mamy remis (26:26), a Rafał wędruje na zagrywkę. Tym razem myli się w ataku posyłając piłkę w aut, Bartosz Kwolek i znów GKS ma oczko więcej (27:26). Czyżby „do trzech razy sztuka”? Trzecia piłka meczowa okazała się ostatnią. Po długiej i emocjonującej akcji, z obronami, wyblokami i atakami z obu stron, w końcu zbicie Jakuba Ziobrowskiego zablokował Michał Błoński i wszyscy (razem z GieKSikiem) z wielką radością wskoczyli na parkiet, ciesząc się z pierwszego zwycięstwa w finale pierwszoligowych rozgrywek. A na hali Kolejarza można było również usłyszeć, jak wielki kamień, a może i głaz spadł wszystkim z serca.
Podsumowując, dziś GKS zaprezentował się o niebo lepiej niż wczoraj, w każdym elemencie gry prezentując poziom godny najlepszej drużyny rundy zasadniczej. Trzeba również podkreślić bardzo dobrą zmianę Karola Butryna, bo wiemy jak ciężko wziąć na siebie ciężar gry, nie grając regularnie w sezonie. Taka gra napawa optymizmem przed sesją wyjazdową do Spały na kolejne spotkania finałowe. I teraz zapewne wielu kibiców siatkarskiej GieKSy, ma mieszane uczucia, bo z jednej strony chciałoby się, aby podopieczni Grzegorza Słabego wygrali dwa razy na wyjeździe i zakończyli tę rywalizację. Z drugiej zaś strony fajnie byłoby świętować zwycięstwo w I lidze na własnym parkiecie i przy własnej publiczności. Należy również podkreślić spore zainteresowanie meczami finałowymi co zaowocowało pełną widownią na hali. Nie pozostaje nic innego jak cierpliwie poczekać na dalszy rozwój wypadków i… co się ma stać, to się stanie!
FINAŁ – do trzech wygranych spotkań – (w nawiasie stan rywalizacji w parze)
8 maja (niedziela)
GKS Katowice – SMS PZPS Spała 3:1 (25:17, 21:25, 25:9, 28:26) – (1:1) – terminy kolejne 14-15 i 18 maja.
GKS: Fijałek (3), Błoński (13), Kalembka (9), Król (4), Sobański (14), Pietraszko (9), Mariański (libero) oraz Januszewski (libero), Butryn (13) i Przystał. Trener: Grzegorz Słaby.
SMS: Kozub (1), Ziobrowski (6), Fornal (12), Kwolek (10), Kochanowski (7), Huber (3), Masłowski (libero) oraz Domagała (3), Niemiec (2), Woch, Droszyński i Busch. Trener: Sebastian Pawlik
Przebieg meczu:
I: 8:4, 16:11, 21:15.
II: 6:8, 16:15, 19:21.
III: 8:3, 16:6, 21:8.
IV: 4:8, 12:16, 16:21.
MVP meczu: Karol BUTRYN
kejta
9 maja 2016 at 03:30
Mam pytanko bo jestem troche niedouczony. Jesli GKS wygra ten final to awansuje do ekstraklasy i bedzie gral z najlepszymi w Polsce??
1964
9 maja 2016 at 13:01
Nawet wygrywając ligę możesz nie dostać się do prywatnej ligi plusa!To komisja ligi przyznaje miejsca,a niestety tylko 2 kluby wyraziły zgode na powiększenie ligi!Chory kraj chora liga!Tak więc nie formalnie wygrywając 1 ligę jest się mistrzem polski!Bo to liga na normalnych zasadach w których każdy zespół może grać!