Dołącz do nas

Felietony

HT/FT – tajemny szyfr tego meczu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Czy ktoś jest jeszcze na tyle naiwny, że wierzy, że wszystko w przypadku tzw. drużyny GKS Katowice odbywa się sportowo i na boisku? Czy dzisiejszy mecz nie otworzył ostatnim „wierzącym w czystość piłkarstwa w GKS Katowice” oczu? Powiem wprost – trzeba być ostatnim naiwniakiem, żeby w tę czystość wierzyć.

Nie będę się w tym artykule rozpisywał tak, jak ostatnio, bo tak naprawdę wszystko zostało napisane i wszystko zostało w meczu z Tychami potwierdzone. Miał być włącznik walki? Był. Miał być stosunkowo dobry mecz (w porównaniu z poprzednimi żenadami? Był.

Jedyne, co się trochę nie sprawdziło w przewidywaniach to wynik. Mimo wszystko myślałem, że mając stratę do Zagłębia, czyli awans oddalony na bezpieczną odległość – tym razem „zespół” – pokuszą się o wygraną z Tychami. Z Tychami, które w tym meczu pokazały, że są bardzo przeciętną ekipą, by nie powiedzieć słabą. I do 70. minuty ten mecz był pod kontrolowaną kontrolą naszej w drużyny.

Potem ta kontrolowana kontrola zniknęła, GKS grają w dziesiątkę cofnął się i stracił dwie bramki, z czego drugą idiotyczną. Szkoda, że zawalił Maciej Wierzbicki, ale pewnie gdyby nie on, wyręczyłby go ktoś inny.

Myślałem, że to wygrają, ale w przerwie przyszła mi do głowy taka myśl, że jeżeli podejrzewamy ich o nieczyste zagrywki, jak na przykład gra u bukmachera, to przecież każdy, kto sobie pogrywa dobrze wie, że mecz, w którym jedna drużyna prowadzi do przerwy, a na koniec przegrywa – ma bardzo wysoki kurs. Nic tylko zagrać. Tak sobie pomyślałem w przerwie, ale za cholerę mi to nie pasowało do tego meczu, który jest pod kontrolą. A jednak. Oczywiście tradycyjnie nikt nikogo za rękę nie załapał i nie złapie i wszystko pozostanie w sferze podejrzeń. Ale niestety piłkarze w całej rundzie pięknie dostarczają wszelakich argumentów, by posądzać ich o pozaboiskowe sprawy. I po raz kolejny powtórzę, choć nie mogę ich o to oskarżyć, to jestem pewien, że manipulują wynikami w tej lidze. Zresztą inna sprawa, że prawdopodobnie nie tylko oni, tylko większość drużyn z czołówki. Ale to nie jest okoliczność łagodząca. Taką mamy śmierdzącą tę pierwszą ligę…

Mecz przypomniał spotkanie z Miedzią u siebie sprzed roku, także z ekipą Tarasiewicza. Praktycznie identyczne minuty bramek dla gości, tylko wtedy skończyło się 0:2. Mamy jota w jotę powtarzające się scenariusze, rok temu też trzy kolejki od końca odbył się pogrzeb sezonu w przegranym meczu, który był do przerwy wygrany. I też zaraz miał być mecz w Grudziądzu.

Boli mnie to, że trener Paszulewicz dość egoistycznie wypowiedział się na konferencji prasowej, że przegranie awansu, który jest na wyciągnięcie ręki nie ma prawa się powtórzyć po raz drugi w przyszłym sezonie. Trenerze, jakby pan nie wiedział, to właśnie taka sytuacja już się powtarza – może nie dla pana – ale dla nas kibiców GKS Katowice. Znów w sezonie, w którym wystarczy wygrać czy zremisować kilka meczów więcej, GKS przegrywa notorycznie z jakimiś ogórami i robi wszystko, żeby tylko nie awansować. My to – kurwa – przeżywamy po raz drugi. I jeśli ktoś tu za przeproszeniem nie rozpierdoli tej szatni – to za rok będzie to samo! Może nie z Paszulewiczem, tylko z kolejnym „ambitnym”, który powie o długofalowym planie, dwóch latach na awans itd…

Ludzie mi zarzucali w artykułach przekleństwa, to się ostatnio powstrzymałem, ale teraz nie wytrzymałem… Ech.

To co mnie dziwi to postawa kibiców. Nie wiem, czy to jest aż takie zobojętnienie, które zakłada automatyczny knebel na ustach? Po oddanym meczu z Ruchem znów mieliśmy doping wedle źle rozumianej idei „dopingujemy dla siebie”. I znów piłkarze napluli w twarz tym kibicom, którzy od drugiej minuty, po jednej dobrej akcji – znów uwierzyli. Znów udajemy, że deszcz pada. Żadnego transparentu, żadnego większego wyrażenia swojego niezadowolenia. I przyjdzie taki mecz z Łęczną, znów wyreżyserowany pod swoim (piłkarzy) kątem i znów będzie to samo. A potem, dajmy im szansę w następnym sezonie i oceniajmy w czerwcu. I tak do usłanej śmierci. Z niektórymi piłkarzami, którzy są teraz.

Znów ktoś powie, że była walka. Jajco, a nie walka. To, że będą udawać w tym meczu bardziej niż wcześniej, że im się chce, to było pewne. I to że zagrają tak, jak chcą również.

Więc naprawdę już nie wierzcie w bajki, że oni „po prostu są słabi”. Większość kibiców nie wierzy, ale są ostatnie niedobitki, które chyba nie dopuszczają takiej myśli. Po raz kolejny scenariusz spotkania okazał się co najmniej dziwny. Tak jak w wielu meczach był co najmniej dziwny…

A dla niewtajemniczonych tłumaczymy, co znaczą skróty w tytule tego felietonu. HT – half time. FT – full time. A herb klubu znaczy dla tych z boiska tyle, co na załączonym obrazku. Dziękuję, dobranoc.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


21 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

21 komentarzy

  1. Avatar photo

    wiesiek

    19 maja 2018 at 19:24

    No niestety, trzeba ochłonąć, wypić pare piwek i powiedzieć sobie „chuj z tym badziewiem”. Znalesc sobie jakies pozyteczne hobby ,poswiecic wiecej czasu rodzinie , samemu zaczac cos uprawiać. Ten sport byl jest i bedzie „brudny”. Korupcji nigdy sie nie wypleni w calosci, nie w tym spoleczenstwie gdzie polowa ludnosci zyla w Kongresowce i w podswiadomosci ma wryte kombinowanie i lapownictwo. Odkad byla reforma ligi zakladajaca ze kazdy klub aby otrzymac licencje musi byc spolka akcyjnom to juz byl pierwszy sygnal ze caly ten pzpn i ekstraklasa sa i 1 liga to zwykly zwiazek mafijny i chodzi tylko o robienie szmalu a nie o sukcesy sportowe. Sami zobaczcie w Gorniku pojawilo sie kilku mlodych zdolnych graczy i juz ich zaraz nie bedzie. Klub zostanie oslabiony ale kaska wplynie na konto. I oto w tym wszystkim chodzi a nie o sukcesy. Liga Mistrzow czy L europejska to dla naszych klubow zawysokie progi. Wiec i tam nic sie nie zarobi a tylko wydatki wiec produkujmy tylko mlody narybek na handel i z tego zyjmy. Albo co robia firmy bukmacherskie w polskiej lidze? Ludzie nie nakrecajcie sie w tym szalenstwie kibicowania bo i tak nie ma zadnego sensu. Piniondz tu chodzi tylko o piniondz.

  2. Avatar photo

    Irishman

    19 maja 2018 at 20:06

    Shellu, nie obraź się ale moim zdaniem już totalnie odjeżdżasz z tymi teoriami. Oczywiście daleki jestem żeby stwierdzić, ze wszystko jest uczciwie, bo za stary jestem i widziałem wałki, przy których „Piłkarski poker” to po prostu komedia. Ale… my NAPRAWDĘ JESTEŚMY DRAMATYCZNIE S Ł A B I!!! I mam tu na myśli i piłkarzy, i trenera. Nasza drużyna, to po prostu zbieranina składająca się z:
    – niedobitków po Brzęczku, które powinny zostać usunięte jeszcze latem
    – „pospolitego ruszenia” Mandrysza
    – jakichś zrębów Paszulewicza, ale tu nie ma co go bronić, bo on sam twierdził zimą, że ma dobry skład.

    Na plus trzeba oddać Paszulewiczowi, że przekonał tych ludzi do walki na początku rundy, czym zaskoczył kilku rywali… oraz nas, kibiców! Poza tym miał farta i zaciemnił tym obraz rzeczywistości.

    Ale, Shellu, nie ma co się spierać! Bez względu na to czy Ty masz rację czy ja, oczywistym jest, że tą drużynę trzeba w 90% zmienić. I ja całym sercem, wolałbym przyznać Ci rację. Bo Ty pewnie zwalasz wszystko na „sprzedajnych” zawodników, a ja niestety twierdzę, że oni są słabi….. TAK SAMO JAK TRENER. A jeśli tak, to kolejny, nadchodzący sezon mamy stracony….. 🙁 🙁 🙁

    A tak w ogóle, Niecieczenia poleciała, czyli Stal w Ex!

  3. Avatar photo

    Serbia

    19 maja 2018 at 20:10

    Prosiłem o bojkot tych złodziei w żółtych koszulkach. Powiedziałem, żeby ta banda nieudaczników, pasożytów i wszarzy nie grała w koszulkach z herbem, który kiedyś zdobił pierś Furtoka, Kapiasa, Koniarka, Kubisztala, braci Świerczewskich itd. Banda oszustów nie powinna wyjść z szatni. Wielki SZACUN dla tych którzy byli na meczu i zdzierali gardła

  4. Avatar photo

    Irishman

    19 maja 2018 at 20:22

    A najśmieszniejsze…a właściwie najtragiczniejsze, bo w tym NAJBARDZIEJ UPOKARZAJĄCYM SEZONIE W HISTORII KLUBU, nikomu nie powinno być do śmiechu jest to, że w wyniku ostatnich czystek, po prostu nie było na kogo zmienić Volasa i graliśmy końcówkę bez napastnika…..

  5. Avatar photo

    wiesiek

    19 maja 2018 at 21:23

    Najsmieszniejsi sa tacy naiwniacy jak …dwa razy dac sie zrobić w ciula i już myślą o awansie w przyszlym sezonie .he he Wasze miejsce jest w Sejmie. Powiedziec ze jestescie niepelnosprawni to jak powiedziec komplement.

  6. Avatar photo

    Włodek

    19 maja 2018 at 22:00

    LAMAĆ KURWOM NOGI

  7. Avatar photo

    macgyver179

    19 maja 2018 at 23:44

    Kamiński, Fosa, Kalinkowski, Mandrysz, Prokić, Franczak nie zapomnijcie o „kółeczku” w Grudziądzu!!! Żaden z nich nie jest godny nosić koszulki z herbem naszego ukochanego klubu!!!

  8. Avatar photo

    Scifo

    19 maja 2018 at 23:54

    Chujograjcy nacisnęli Tychy i oddali kontrolę nad meczem. Kurs u buków wzrósł, więc można było oddać mecz, po dobrym kursie. O to chodzi Kamińskiemu, Foszmańczykowi, i Prokicovi. Kiedy to kurwa zrozumiecie, że te czułe nas robią w w dała. Sprawdźcie sobie jakie mecze oddali przy jakich kursach. Kurwa dziękuję bez odbioru!!!

  9. Avatar photo

    Fjodor

    20 maja 2018 at 02:13

    Shellu, ale żeby postawić grubą kasę na HT/FT, to musieliby być chyba tyscy w to również wkręceni. Bez tego to jest za duże ryzyko, że nasze patałachy nie strzelą w I połowie.

    Sam już nie wiem, co o tym myśleć…

    Ehhh, zaś będzie trzeba znosić te uchachane gęby dzbanów w robocie…

  10. Avatar photo

    Scifo

    20 maja 2018 at 09:05

    Fjodor, nie masz wrażenia, że tyscy oddali poprzedni mecz u siębie z Rakowem? Przypadek? Rycerze wiosny przegrywają u siebie 0:3…

  11. Avatar photo

    Hasiokowi kopacze

    20 maja 2018 at 11:19

    Jeśli któryś z tych ludzi pozostanie w składzie na przyszły sezon to mnie i wielu takich jak ja w przyszłym sezonie na Bukowej nie obejrzycie. A w wyborach samorządowych krupczok dupczok i jego ekipa przegra z kretesem, bo to co się dzieje w klubie pokazuje że UM ma w dupie wyniki, a tylko liczy się kombinowanie z wypompowaniem kasy z budżetu miasta. P.S. Trener paszulewicz jest jednak cienki jak soki muchy.

  12. Avatar photo

    bartoszcze

    20 maja 2018 at 11:59

    Dzieciaki.
    Dziś trwa zawodzenie, dlaczego znowu nie udało się awansować do ekstraklasy.
    A ja pamiętam, jak sezon w sezon klęliśmy, dlaczego znów o włos uciekł majster…

  13. Avatar photo

    Prawda

    20 maja 2018 at 12:37

    wiadomo, że gieksa to wieczny przegryw, to jest wręcz wpisane w ten klub

  14. Avatar photo

    1964

    20 maja 2018 at 13:36

    A ja się pytam gdzie podziały się pieniądze za projekty itp.stadionu z żółtą bryłą!Pan K(r)UPA i reszta bandy oszustów skasowała niezły hajs.Podniecamy się że miasto pakuje pieniądze w GieKSe!I dobrze to nasza kasa z podatków!Krupa to wychowanek Uszoka który zniszczył sport!Za jego kadencji nie mieliśmy ani jednej drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej!Tak wielkie miasto nie ma basenów i innych ośrodków gdzie można było by spędzić czas wolny!GKS KATOWICE stoi tak cieńko bo udziałowcem są nieudacznicy którym w głowie jedynie organizowanie kongresów i budowa galerii handlowych za łapówki(łatwa kasa)!Kurwa miasto z takim potencjałem i taką liczebnością nie stać na budowę stadionu i mocnej drużyny piłkarskiej!Miastu nie zależy koniec i kropka!Krupa nagle zaczął łazić na GieKSa choć pół roku temu uważał sezon za stracony!Kampania wyborcza się zaczeła!Dlaczego po tym jak zrezygnował Cygan prezesem został Janicki!Widomo bo miasto ma swojego pachołka który będzie tańczył jak mu zagrają.Niestety ale żeby ten klub się odrodził potrzebne jest trzęsienie ziemi trzeba podziękować wszystkim zaczynając na prezesie kończąc na pucybucie.Np Akademia piłkarska troszkę już działa i co ?wielkie nic bo i tam pracują nie fachowcy tylko zgraja kolesi(z cały szacunkiem)z Rozwóju co roku wypływają jakieś talenty,podobnie stadion śląski!Niestety ale w GieKSie główno wylewa się drzwiami!Prezydencie wstydź się!

  15. Avatar photo

    1964

    20 maja 2018 at 13:39

    Sorry za literówki!

  16. Avatar photo

    Tymron

    20 maja 2018 at 14:45

    Shellu ! Inni Prawdziwi kibice GieKSY!! Jako człowiek z kilkudziesięcioletnią wiarą w GKS błagam: Nie dajmy się dalej oszukiwać! Zapomnijcie za rok znowu uwierzyć, że miasto pozwoli na awans! Jego brak to bezpośrednia wina piłkarzy owszem. Czy jednak możliwe jest aby co rok to tylko piłkarze odpuszczali awans? Nie chcieli walczyć ci źli „hamulcowi” (Fonfara, Wróbel itp.), :Foszmańczyki i spółka”, „Prokicie i spółka”. Kto będzie „hamulcowym” za rok? Błąd ? (4 rok z rzędu) Czy każdy piłkarz przychodzący do GKS ma geny przegrywającego, sprzedającego się ? To jest nierealne ! Shellu, najwierniejszy z najwierniejszych Naszych (bez ironii, byłeś na tych wszystkich meczach, wielu „oddanych”) widzisz na własne oczy, że to nie sport. Co więc? Piłkarze sami się zatrudniają do klubu, który co roku oddaje awans w teatralny sposób? Trzeźwy ogląd sytuacji Naszego klubu wiele wyjaśni… Piłkarze są końcowym elementem czegoś (nie wiem czego, nie wiem przez kogo zleconego) pewne, że planu aby NIE BYŁO AWANSU do Ekstraklasy ( w to chyba nikt nie wątpi). Kto ten plan uknuł? Goncerz, Kamiński, Prokić, Zejdler, Foszmańczyk, Kalinkowski, Kędziora? Nie róbmy z siebie idiotów, nikt z nich, choć wszyscy w nim uczestniczyli. Ale to nie piłkarze zawiązują od 4 lat nieformalny związek pod tytułem „odpuszczamy awans”, dam sobie za to „jaja” obciąć. Dodatkowo, mój niepokój budzi zachowanie (a właściwie jego brak) kibiców stojących „wyżej”. Doping na blaszoku nadal jest „wspierający”, nawet po dwóch skurwionych porażkach z Naszym największym wrogiem, nie ma „wizyt” pod szatnią, „rozmów” z piłkarzami, nie było „przywitania” dziwek po oddaniu meczu Smrodom pod stadionem (byłem! z 30 bajtlami i stara ekipą z Dębu!), Poklepmy się wszyscy po pupciach i odpuśćmy awans do roku (minimum) wybudowania stadionu (2021). Myślę, że i tak jest to ugadane pomiędzy miastem (właścicielem klubu), zarządem (kto by w nim nie był), piłkarzami, a być może nawet grupą kibiców.

  17. Avatar photo

    1964

    20 maja 2018 at 14:53

    @Tymron!Trafiłeś w sedno!A ostatnie zdanie jest ciekawe!Sam się zastanawiam czy za tym wszystkim nie stoją też osoby decyzyjne wśród tzw”kibiców”

  18. Avatar photo

    Bartolo

    20 maja 2018 at 18:02

    Tymron napisałeś całą prawdę. Ja się zastanawiam czy ten spisek nie sięga jeszcze dalej niż UM…na przykład władze ekstraklasy, ci,którzy dają na to kasę itp.

  19. Avatar photo

    benio

    20 maja 2018 at 20:21

    Jedno mnie cieszy. Ta biegająca pizda Prokic też najprawdopodobniej będzie kiblował w 1 lidze. Na nic się zdały kalkulacje. Teraz trzymam ostro kciuki za Chojniczankę żeby goroli wyprzedziła

  20. Avatar photo

    a

    20 maja 2018 at 21:44

    Tymron masz racje. Za strych czasów kibice dawno by wytłumaczyli piłkarzom o co chodzi. No ale teraz mamy wyzelowanych pilkarzy i gimbaze w rurkach wiec nie oczekujmy zbyt wiele.

  21. Avatar photo

    Hasiokowi kopacze

    21 maja 2018 at 07:03

    @tymron: już Ci mówię jak jest, te wszystkie juniory i murzyny patrzą jak tu tylko uszczknac coś dla siebie. Już dawno nad interesem wspólnym, stanął ich interes prywatny. Oni wolą uciszać takich wkurwionych jak my, niż stanąć po tej samej stronie, bo tak im się bardziej opłaca. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek GieKSa miała tak cienkich kibicowskich liderów jak to jest teraz…

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Adrenalina i wystrzały endorfin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Cóż to był za mecz! To właśnie dla takich chwil warto być kibicem. Wiadomo, że czasem się wygrywa, czasem przegrywa, w końcówkach meczów jest nadzieja na odrobienie strat czy utrzymanie wyniku, a bywa i tak, że po pierwszej połowie jest pozamiatane w jedną czy drugą stronę. Co jakiś czas zdarza się natomiast mecz-perełka. Zwroty akcji, piękne bramki, kapitalne interwencje bramkarzy, a w dobie VAR, te momenty napięcia, a potem euforii lub rozczarowania. Na Nowej Bukowej wczoraj było wszystko. Naprawdę – nie skłamię, jeśli powiem, że był to jeden z najbardziej emocjonujących meczów, na których byłem.

Ile tam się działo… Najpierw dominacja GieKSy, znów nawałnica imienia Stałych Fragmentów Gry, kilka okazji bramkowych. Strzały z dystansu Nowaka czy Kowalczyka. Wybita piłka z linii po uderzeniu głową Zrelaka. I nagle – szok. Jedna kontra Radomiaka – ale jaka! Na pełnej szybkości, na sprincie, z przewagą. Szybki zwód Balde i piękny strzał w boczną siatkę od wewnętrznej strony. Kudła bez szans. I GieKSa dalej cisnęła swoje, znów okazje i szybko bramka wyrównująca.

A to co zrobił Bartosz Nowak to był prawdziwy majstersztyk. Inteligencja zawodnika, ale też decyzja o podjęciu ryzyka niekonwencjonalnego zagrania. I to wykonanie. Rzut wolny godny mistrzów. Na powtórkach jeszcze lepiej to wygląda niż było na żywo. Bo tutaj nie tylko technika się liczyła. Odległość była naprawdę spora i żeby nie dać szans świetnemu przecież wczoraj Majchrowiczowi, musiał tę piłkę uderzyć naprawdę mocno. Perfekcja.

A po chwili łyżka, a w sumie to spora łycha dziegciu w tej beczce felietonowego miodu. GKS znów traci bramkę w ostatnich pięciu minutach połowy. No ludzie, zlitujcie się i utrzymujcie tę koncentrację, bo ileż można? W dwunastu ostatnich meczach to już trzynasta bramka stracona pięć lub mniej minut przed końcowym gwizdkiem. Naprawdę sztab trenerski i ludzie odpowiedzialni za „fizykę” powinni każdemu zawodnikowi dać tabletki z kofeiną czy kostki cukru, do zażywania około 30. minuty meczu, żeby nie zasypiać pod koniec pierwszej czy drugiej połowy. Bo to zbyt powtarzalne, żeby nic z tym nie robić. Do diabła! Arsene Wenger tak kiedyś robił w Arsenalu, przed meczami, co prawda potem po tej kofeinie zawodnicy latali do kibla, ale to szczegół.

Koniec dziegciu, wracamy do miodu. Nawet po straconej bramce na 2:2 katowiczanie jeszcze mieli świetną okazję, ale znanym tylko sobie sposobem Majchrowicz fenomenalnie wyciągnął ręką piłkę po strzale Kowalczyka. Mamy trochę pecha do interwencji bramkarzy w tej rundzie, bo przecież bardzo podobną obronę zaliczył Kacper Tobiasz, gdy przy Łazienkowskiej uderzał jego imiennik – Łukasiak.

Po przerwie już tyle bramek nie było, ale nadal GKS grał dobrze. No i wisienką na torcie było piękne uderzenie Marcina Wasielewskiego. I tu podobnie jak przy golu Nowaka, bramka jest jeszcze piękniejsza, gdy ogląda się ją na powtórkach, zwłaszcza tych zza bramek. Sposób, w jaki zgasił tę uderzoną przecież z powietrza piłkę, jak futbolówka płasko, a jednocześnie z rotacją, poleciała do bramki… palce lizać, to golazo.

Przy okazji chciałbym zwrócić uwagę wielu kibicom, że nasz zawodnik nazywa się Marcin WasiElewski. Tam jest „e” w środku, w odróżnieniu od Marcina Wasilewskiego, byłego reprezentanta Polski, zawodnika Anderlechtu i Leicester. Tak, ten co grał w Belgii i Anglii był w GKS kiedyś na testach, nawet załapał się na przedsezonową drużynową fotkę, ale do GKS nie trafił. Więc jak coś to nie on. A piszę o tym dlatego, po przy skandowaniu nazwiska po golu czy przy czytaniu składów, mocno przebija się jeszcze nieprawidłowo wykrzykiwane nazwisko naszego ofensywnego obrońcy. Więc dodawajcie tam to „e”.

Co do gola Marcina, chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na zachowanie Mateusza Kowalczyka, który rozprowadzając tę akcję był faulowany, ale zdecydował się utrzymać się na nogach i dzięki temu padła bramka. To jest ta waleczność!

To nie był koniec emocji. Zamarliśmy, gdy Tapsoba strzelił bramkę na 3:3, a ja niemal wpadłem w wewnętrzną furię z powodu n-tego straconego gola w końcówce. Można było już zaczynać psioczyć, że znów grając dobrze, zwycięstwo nam się wymyka na sam koniec.

A potem mieliśmy piłkarskie ASMR. Osobiście jestem absolutnym fanem doznań słuchowych na stadionach. Nie chodzi mi jednak stricte o doping, tylko niuanse, zmiany dynamiki odgłosów reakcji trybun. I wczoraj to było coś absolutnie kapitalnego. Prześledźcie sobie w transmisji z meczu czy filmik z decyzji sędziego po VAR. Wygląda to tak, że sędzia podbiega do monitora i w tym czasie kibice GKS lekko, ale śpiewają, bębniarze walą w bębny. Arbiter odbiega od monitora i było wiadomo, że zaraz będzie decyzja. Nagle robi się nienaturalna, niemal absolutna cisza, bębny przestają brzmieć – w powietrzu czuć ogromne napięcie i nadzieję. Sędzia pokazuje gest ekranu i anulowania gola i momentalnie, z tej ciszy, niczym eksplozja bomby, stadion wybucha euforyczną radością. Ten ryk był większy niż przy golach. Coś absolutnie wspaniałego.

Sędzia Tomasz Kwiatkowski to ciekawy przypadek. Gdy robiłem newsa o arbitrze na to spotkanie, zapomniałem dać wzmianki, że oprócz meczów GKS, sędziował też jeden niezwykle istotny dla naszego klubu pojedynek. Przedostatnia kolejka sezonu 2023/24 i pamiętne derby Trójmiasta, kiedy to jedynie zwycięstwo Lechii dawało nam realną szansę na awans. Doliczony czas gry, sędzia wzywany do VAR-u, aby sprawdzić potencjalny rzut karny dla Arki. Gdy byliśmy już pewni, że jedenastka dla gdynian będzie podyktowana, a nas czekają baraże, sędzia wykonał gest pokazujący, że karnego nie będzie. I wczoraj dokładnie, z identyczną ekspresją ten gest powtórzył. Piękne dla nas deja vu.

A potem było już nerwowe oczekiwanie na końcowy gwizdek. Rzadko kiedy, ale ciężko było mi usiedzieć na miejscu, więc musiałem sobie stukać o pulpit. A gdy ostatnia para z ust arbitra poszła, stadion ogarnęło wielkie szczęście. GieKSa wygrała mecz!

„Kibice to tygrysy, a takie mecze tygrysy lubią najbardziej” – powiedział Rafał Górak na konferencji, gdy spytałem go o wagę takich właśnie spotkań dla budowania drużyny. Nie da się ukryć, nawet jeśli piłkarze i trenerzy przykładają dużą wagę do taktyki, tych wszystkich półprzestrzeni, faz przejściowych i trzecich tercji, to to, co buduje całą otoczkę futbolu, jako dyscypliny sportowej, to właśnie takie spektakularne emocje, radości, rozpacze, ale właśnie też mecze z tak wielkim napięciem, jak wczoraj. Ktoś powie – fajnie by było mieć drużynę, która dominuje w lidze. Jednak zastanawiam się, czy naprawdę byłoby ciekawe być takim kibicem Celtiku czy Rangersów, którzy w lidze ekscytujące mecze mają tylko między sobą, a tak poza tym to w kraju wszystkim dają oklep, a w Europie od wszystkich dostają oklep? Nuda straszna. My też tej nudy doświadczaliśmy. Przecież nawet w pierwszej lidze przez wiele, wiele lat, takie mecze był rzadkością.

W końcu tego Radomiaka pokonaliśmy. Poprzedni sezon – wiadomo, nieudana inauguracja, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, czym tę ligę się je. W Radomiu mecz, który mogliśmy zarówno wygrać, jak i przegrać. Ja pamiętam jeszcze starcie z Radomiakiem w Pucharze Polski – też przegrane. Dlatego w końcu przełamaliśmy tego rywala. To też się ceni. I to mimo wspomnianej dyspozycji Majchrowicza, który Nowej Bukowej nie będzie wspominał dobrze, bo przecież chłopak przeżywał euforię kibiców GKS za swoimi plecami już w marcu, gdy przyjechał tutaj na otwarcie nowego stadionu, jako piłkarz Górnika. Zastanawiałem się przez chwilę, czy to jedyny piłkarz przeciwników, który już dwa razy zdążył polec na Nowej Bukowej, ale przypomniało mi się, że jest przecież jeszcze Dawid Abramowicz.

Było trochę kontrowersji w tym meczu, ale nie wydaje się, że były one aż tak oczywiste, żeby trener Joao Henriques aż tak płakał. Szczerze mówiąc widziałem go jako szkoleniowca stonowanego, poukładanego, a teraz zaczyna przeżywać syndrom oblężonej twierdzy. Już po poprzednim którymś meczu był bardzo nieprzyjemny dla dziennikarza na konferencji prasowej, dodatkowo przejechał się po arbitrze Wojciechu Myciu, rzucając jakieś kuriozalne teksty o swoich rodzicach. Tutaj też lekko zaczepnie potraktował redaktora Karola Bugajskiego, a jednocześnie nie chciał powiedzieć wprost, że chodzi mu o sędziów. Wygląda na to, że trener Henriques lekko odpływa i nie zdziwię się, jak zawinie niedługo manatki.

Zwycięstwo było ze wszech miar ważne. Nie tylko ze względu na punkty, choć zaraz do tego przejdę, tylko z powodów mentalnych. Schodzenie na przerwę reprezentacyjną po zwycięstwie to moment bardzo ważny, można odetchnąć, można odpocząć, w relaksie przyglądać się sobotnim i niedzielnym meczom tej kolejki. A co do punktów? Nagle okazuje się, że po siedmiu kolejkach mamy zaledwie jedno oczko mniej niż rok temu. A przecież 12 miesięcy temu byliśmy choćby po spektakularnym triumfie nad Jagiellonią. Choć przyznam, że to poprzedniego sezonu nie wiedziałem, ile ważą trzy punkty w piłce, to teraz deficyt tego jednego oczka jest niewielki. Mam w głowie takie dwa progi – jeden pewnej elementarnej przyzwoitości to średnia 1 punkt na mecz. To dawałoby w ostatecznym rozrachunku 34 punkty na sezon. Raczej za mało, żeby się utrzymać (choć akurat w poprzednich rozgrywkach spadku by nie było), ale jest to liczba dająca punkt wyjścia. Drugi próg to 38 punktów, który według mnie daje 95% szans na utrzymanie. Więc ten pierwszy stopień już mamy. Teraz należy go po prostu nie wytracić.

To był 300. mecz Rafała Góraka, a więc piękny jubileusz uczczony zwycięstwem. Co to jest za historia trenera w GieKSie. 76 meczów w pierwszej kadencji i aż 224 w obecnej. Historia filmowa, naznaczona nauką zawodu na szczeblu pierwszej ligi, potem już jako dojrzały szkoleniowiec przebrnięcie przez wszystkie plagi tego świata, aż do momentu w którym jest obecnie. Pięknego momentu, bo w ekstraklasie. Oczekujemy, żeby na 400. mecz było Mistrzostwo Polski. No dobra… niech będzie przynajmniej Puchar Polski.

Przed nami teraz chwila odpoczynku. Za dwa tygodnie gramy w Gdańsku z Lechią. I tutaj dwie kwestie, z których obie poruszyłem na konferencjach po meczu w Zabrzu i wczoraj. Przede wszystkim trzeba zrobić coś, żeby zacząć lepiej grać i punktować na wyjazdach. To duży problem już od wiosny, bo tam też w pewnym momencie dostawaliśmy regularny oklep w delegacjach. Druga sprawa to kwestia typowo motywacyjna, niezależnie od lokalizacji meczu. Z Arką i z Radomiakiem to też były tygrysy, drapieżne, walczące, tłamszące przeciwnika. A w Zabrzu zaledwie takie milusie kotki. Trzeba więc podziałać tak, aby ta agresja była na przyzwoitym poziomie niezależnie od meczu. Bo to, że w piłkę ta drużyna grać potrafi – pokazała już w tym sezonie. Gdy nasz zespół przyciśnie przeciwnika, mamy naprawdę dobrą ofensywę. Do poprawy oczywiście jest też ta gra obronna, bo nie można grać tak dobrze i tracić tyle bramek.

Powtórzę – piękne to było widowisko i znakomita GieKSa. Dla takich meczów warto być kibicem. Jeśli dla takiego starego pryka, jak ja (no dobra, nie takiego starego) mecz potrafi nadal wzbudzić tyle emocji, to wiedz, że coś się dzieje.

A jeśli bębniarze, którzy walą w te bębny niezależnie czy GKS zdobywa czy traci bramkę, nagle zastygają w bezruchu, gdy sędzia ma ogłosić decyzję VAR – to wiedz, że coś się dzieje do kwadratu.

Eksperci w Canal Plus nie mogli się nachwalić tego spotkania. To prawda. Ten mecz to była sól piłki nożnej.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga