Od wczoraj w sieci pojawiają się pożegnania, wspomnienia, i anegdoty o Janie Furtoku. Naszą legendę żegna cała piłkarska Polska. Postanowiliśmy o najlepsze wspomnienia związane z „Jasiem” zapytać ludzi, którzy byli lub są blisko Klubu – prezesów, zawodników, dziennikarzy, pracowników i kibiców.
Swoimi wspomnieniami podzielili się z nami między innymi Wojciech Cygan, Grzegorz Proksa czy Grzegorz Goncerz. Zapraszamy na sentymentalną podróż i wspomnienia o prawdziwej legendzie GKS-u Katowice.
Wojciech Cygan, były Prezes GKS Katowice:
„Jana Furtoka bliżej poznałem w momencie gdy dołączyłem do GieKSy. I od razu udzielił pomocy. Z tym zawsze będzie mi się kojarzył. Wybitny piłkarz. Uśmiechnięty, skromny, serdeczny, z żartem i zawsze chętny do pomocy. Pamiętam jak razem z Marcinem Janickim potrzebowaliśmy wsparcia u jednego ze sponsorów, który był nałogowym palaczem. My z Marcinem nie paliliśmy, więc zabraliśmy także Jasia, żeby mógł towarzyszyć sponsorowi i opowiedzieć kilka anegdot ze swojej wspaniałej kariery. Sponsor był zachwycony. My też, bo dopięliśmy szczegóły umowy”.
Grzegorz Goncerz, były napastnik GKS Katowice:
„Pamiętam sytuację gdy na początku swojej przygody z GKS-em wszedłem do gabinetu Jasia, a tam jeden wielki dym od opalanych co chwila papierosów. Mówię: „dzień dobry, tak tu jest nadymione że Pana w ogóle nie widzę!” A Jasiu na to… „Mnie nie musisz widzieć, masz widzieć bramkę!””
Leszek Błażyński, dziennikarz, autor książek sportowych:
„Z przyjemnością oglądało się grę Jasia Furtoka, widziałem na żywo sporo meczów z jego udziałem, ale jeden utkwił mi najbardziej w pamięci. To słynne spotkanie 1 maja 1986 roku. Chodziłem wtedy do podstawówki, a w finale Pucharu Polski GKS Katowice grał z Górnikiem Zabrze. Przed spotkaniem wszyscy, od ekspertów po kibiców, zastanawiali się, ile Górnik wygra. GieKSa zwyciężyła 4:1, a Furtok strzelił trzy efektowne gole. Co ciekawe, na zegarze jeszcze po zakończeniu spotkania było 2:1. Kibice żartowali, że zegar obsługiwał fan Górnika, który wkurzył się i poszedł do domu… Później jako dziennikarz wiele razy miałem okazję porozmawiać z Furtokiem, który był osobą wesołą, sympatyczną, skromną i małomówną. Na boisku błyszczał, poza murawą wolał być w cieniu. Jego syn Jacek opublikował we wtorek zdjęcie ze swoim tatą, na którym Jasiu Furtok śmieje się od ucha do ucha. Takiego go zapamiętam.”
Artur Łój, były wiceprezes GKS Katowice, współtwórca akcji „Ratujmy GieKSę”:
„W okolicach roku 2006, gdy ś.p Jan Furtok był prezesem odradzającej się GieKSy, dostał bardzo intratną propozycję objęcia stanowiska dyrektora sportowego w Groclinie (teraz każdy wie jak ten klub skończył, ale wtedy to był organizacyjny top w kraju). Drzymała był zdeterminowany żeby Go ściągnąć do siebie. W GieKSie Jasiu zarabiał przysłowiowe orzeszki, a tam nie dość że kasa to jeszcze wizja walki o najwyższe sportowe cele.
Nie wiem czy są na świecie ludzie, którzy poświęciliby pieniądze i karierę dla ratowania idei pracowaliby społecznie, ale Jasiu wiedział że bez niego nie damy rady i został. Wrócił na szczebel centralny, a potem… już wszyscy wiemy.”
Grzegorz Proksa, bokser, mistrz Europy w wadze średniej, kibic GieKSy:
„Trudno w kilku zdaniach wymienić najlepsze historie czy wspomnienia, ponieważ z okresu mojej pracy w GKS-ie mam ich bardzo wiele. Z pewnością szybko złapaliśmy bardzo bliskie relacje, potrafiliśmy przegadać wiele godzin. Pamiętam że Jasiu miał biuro zaraz obok mojego i bardzo często wpadał po mnie przed treningami czy to pierwszej drużyny, czy drużyn młodzieżowych, bardzo lubił je oglądać i oceniać. Często robiliśmy to razem.
Dużo mi opowiadał o całym systemie szkolenia jak i o swojej karierze. Był bardzo dobrym kolegą. Bardzo długo mnie przekonywał żebyśmy przeszli na „Ty”, a ja miałem z tym ogromny problem. Dla mnie Jan Furtok to była legenda,, wielki sportowiec i idol z dzieciństwa. Długo utrzymywaliśmy kontakt prywatny. Jestem zdruzgotany tą starszną informacją…”
Marcin Janicki, były Prezes GKS-u Katowice:
„Janek Furtok to niekwestionowana legenda GieKSy. Kiedy przychodziłem do klubu w 2012 roku był jedną z pierwszych osób, którą miałem okazję poznać. Otwarty i z poczuciem humoru. Kiedy udawaliśmy się klubową delegacją na uroczystości górnicze każdy chciał mieć z Jankiem zdjęcie. Zanim zasiadł do stołu zawsze stanął do zdjęcia, z każdym zamienił słowo. Roztaczała się wokół niego aura osoby wyjątkowej dla polskiej i katowickiej piłki nożnej, ale przy tym wszystkim był szalenie normalny. Wyjątkowa osoba, którą miałem okazję poznać.”
Olga Bieganowska, dyrektor marketingu GKS Katowice w latach 2010-2020:
„Pan Jasiu był osobą, która zostawiła niezatarte ślady w sercach wielu osób, za swoje zaangażowanie i ciepło. Dla GieKSy nigdy nie odmawiał, zawsze miał czas, nawet ucząc podstawy piłki dzieciaki z programu Zagraj na Bukowej. Po cichu zawsze mówił: „Pani Olgo bombona?”…wciskając go od razu do ręki. Jego odejście to wielka strata, a wspomnienia o nim będą nas prowadzić, przypominając o wartościach, które wnosił w nasze kibicowskie życie. Panie Jasiu, Pana życie było darem dla wszystkich GieKSiarzy.”
Dariusz Leśnikowski, dziennikarz „Super Express”:
„Jako nastolatek Jana Furtoka – paradoksalnie – częściej widywałem w koszulce reprezentacji: pierwszej albo olimpijskiej na Stadionie Śląskim, niż w stroju GKS-u. Pamiętam jednak, że jako ówczesny kibic Szombierek gdzieś w połowie lat 80. „kląłem” na niego, gdy w Bytomiu walnął pięknego gola z rzutu wolnego. GieKSa wygrała 4:1, niewielkiej grupce „szombierkorzy” została jedynie marna satysfakcja z gola strzelonego przewrotką przez Marka Koniarka. Parę miesięcy później GKS zabrał „Koniara” Szombierkom, dzięki czemu trochę później narodził się przy Bukowej kultowy atak Furtok-Koniarek-Kubisztal.
Po latach miałem okazję – przyjemność, zaszczyt – poznać Jana Furtoka osobiście, już w zawodowych kontaktach na linii dziennikarz – piłkarz/trener/prezes. Zanim koszmarna choroba zabrała mu wspomnienia, parę kaw wypiliśmy i parę historii zdążył opowiedzieć do mojego cyklu „Z lamusa”, który przez wiele lat prowadziłem w „Sporcie”. Potrafił opowiadać z humorem, z emocjami, z werwą.
Kiedy na jedną z takich rozmów przyniosłem mu jego zdjęcie na… nartach, długo się na jego widok śmiał. A potem, opowiadając o tym, jak dwa razy w życiu: za Alojzego Łyski przy Bukowej oraz w okresie gry w Eintrachcie założył deski na nogi, ekspresyjnie zerwał się z krzesła i sugestywnie zademonstrował, czym się skończyła owa druga próba. Paru gości lokalu ze zdumieniem przyglądało się facetowi, który dramatycznie niemal pada na podłogę kawiarni. Cóż, gwiazdorstwa, sztuczności i fałszu nie było w Nim ani krztyny. Była godna najwyższego szacunku skromność i naturalność.”
Maciej Wierzbicki, były bramkarz GKS Katowice:
„Na pewno sama obecność Jasia dużo wnosiła, bo to był otwarty człowiek. Jak zazwyczaj bramkarze irytują się na słowo „SZAKET” tak z jego ust przywitanie „cześć szaket” odbierałem bardzo miło. Za czasu trenera Fornalaka Jasiu wchodził czasem do treningu, jednego takiego dnia chyba z 30 minut męczył mnie swoimi uderzeniami, bo zostaliśmy sami. Pytał kaj chcesz i tam uderzał. Czy prawą czy lewą nogą potrafił uderzyć na prawdę celnie…”
Grzegorz Górski, były zawodnik GKS Katowice, wychowanek Jana Furtoka:
„Jako dzieciaki rocznika 85 mieliśmy szczęście być trenowanymi przez wiele lat przez człowieka z wielką pasją do piłki nożnej, z którym każdy trening to była przyjemność i nauka.
Jako trener naszej ekstraklasowej drużyny sezonu 2004/2005 zbudował niesamowitą atmosferę, którą do dziś wspominamy z chłopakami z boiska. Każdy mecz to był bój w którym szło się za przyjaciółmi. Dzięki Furtokowi stanowiliśmy kolektyw.
Kiedy Jasiu został prezesem GKS-u to z punktu widzenia piłkarza doskonale wiedziałeś że rozmawiasz z uczciwym człowiekiem, który robi więcej niż pozwalałybyśmy to warunki klubowe w tamtych czasach. Był to serdeczny człowiek, który ukształtował mnie jako piłkarza, ale również co ważne ma niebagatelny wpływ na to jakim jestem człowiekiem.”
Maurycy Sklorz, były rzecznik prasowy GKS Katowice:
„Osobiście miałem okazję poznać Pana Jana Furtoka w pierwszym dniu mojej pracy w GKS-ie. Zawsze uśmiechnięty, zawsze pomocny. Uwielbiałem z nim rozmawiać, słuchać o dawnych czasach i potędze GieKSy. Janek miał miliony historii. Opowiadał o grze w trójkolorowych barwach, ale też o tym że w Niemczech zaczął strzelać dopiero jak mu zaczęli podawać schabowe na obiad!”
Rafał Kędzior, komentator sportowy:
„Moje pierwsze zetknięcie z Janem Furtokiem to czasy kiedy grał w Eintrahcie Frankfurt, a ja jako dzieciak zafascynowany Bundesligą oglądałem magazyn Ran na Sat 1 i bramki, które strzelał dla ekipy z Frankfurtu. Najbardziej utkwił mi w pamięci jednak pucharowy mecz z 1995 roku przeciwko wielkiemu wtedy Juventusowi. Byłem dumny, że synek z GieKSy strzelił gola drużynie Del Piero, Viallego i Deshampsa. Nie przypuszczałem wtedy, że będę go mógł jeszcze zobaczyć w barwach GieKSy już jako bardziej świadomy kibic.
Również tym bardziej wtedy nie przypuszczałem, że będę mógł poznać legendę GieKSy co stało się, kiedy pracowałem w dziale marketingu Klubu. Jan Furtok był wówczas wiceprezesem. Największym przeżyciem było jednak dla mnie, kiedy kilka razy miałem okazję zagrać w meczach reprezentacji Śląskich dziennikarzy wzmocnionej kilkoma byłymi ligowcami. Pochwałę za jedną z akcji od Jasia zapamiętam do końca życia podobnie jak swojską atmosferę, która wtedy panowała w szatni. Ale pamiętam też, że choć Furtok ze względu na wiek w tamtym czasie biegał najmniej ze wszystkich, to zawsze kończył mecz z 2 czy 3 golami. Anegdot z tamtych czasów jest sporo, ale większość z nich jednak nie nadaje się o cytowania przy tak smutnej okazji. Na pewno zapamiętam go jako wybitnego piłkarza i zwykłego, skromnego, normalnego chłopaka z Katowic z dużym poczuciem humoru i życzliwością.”
Tomasz Błaszczyk, wieloletni fotograf GKS Katowice:
„Pierwsze wspomnienie jakie przychodzi mi do głowy związane z Janem Furtokiem to zlecenie z gazety „FAKT” żeby zrobić zdjęcie… ręki którą Jan Furtok strzelił bramkę w pamiętnym meczu z San Marino. Byłem bardzo zdziwiniony tą propozycją i zastanawiałem się jak Pan Jan zareaguje. On natomiast jak zawsze szeroko się uśmiechnął i powiedział że nie ma żadnego problemu. Sesję ręki zrobiliśmy na klubowym parkingu.”
Maciej Biskupski, Wiceprezydent Miasta Katowice:
„Jan Furtok to był mój prawdziwy idol piłkarski w czasach w czasach mojego dzieciństwa. Gdy graliśmy na boisku w piłkę nożną każdy chciał być Janem Furtokiem. Gdy poznałem Janka w czasie działalności społecznego komitetu „Ratujmy GieKSę” okazał się zupełnie normalnym, życzliwym i otwartym człowiekiem. Takim właśnie go zapamiętam.”
Filip Burkhardt, były pomocnik GKS Katowice:
„Wczorajsza informacja mnie zszokowała. Pan Jan był cudownym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i życzliwym. Poznaliśmy się osobiście w czasie kiedy grałem w GKS-ie. Rozmawialiśmy najczęściej po meczach, bo bardzo przeżywał mecze GieKSy i zwracał uwagę na grę każdego zawodnika. Mam nadzieję że jego legenda będzie czuwała nad GieKSą i już nigdy GieKSsa nie spadnie z Ekstraklasy.”
Michał „Shellu” Murzyn, twórca i redaktor naczelny GieKSa.pl:
„Moim pierwszym kontaktem z wówczas prezesem Furtokiem był dzień, w którym po raz pierwszy pojechałem na mecz pracować na rzecz klubu. To był wyjazd na KS Częstochowa w IV lidze. Wcześniej filmowałem w trybun GieKSiarskie bramki, zaproponowano mi więc, żebym pojechał do Częstochowy i sfilmował mecz. Niesamowite było to dla mnie wydarzenie. W drodze powrotnej w autokarze puszczałem panu Janowi Furtokowi bramki z tego meczu na swojej analogowej kamerze. Po powrocie z ekipą z SSK i panem Jankiem mieliśmy… małą nasiadówkę w pokoju trenerów. Niesamowite było dla mnie bycie w takim kontakcie z Legendą. No i po wszystkim, jako że wracaliśmy w tym samym, kierunku – prezes na Kostuchnę, ja na Zarzecze – jechaliśmy jednym autem i nakazał kierowcy, odwiezienie mnie pod sam dom. Pomyślałem sobie wtedy – tyle wygrać. Tego dnia zaczęło się moje udzielanie na rzecz GieKSy, a duma jaką miałem z obcowania z Janem Furtokiem była olbrzymia.
Innego razu podczas wyjazdu do Ząbek zespół się naszej wyjazdowej ekipie samochód. Nie wiem, jak to się stało, ale akurat przejeżdżał pan Janek ze swoją ekipą. Ja jako, że miałem filmować mecz, byłem niezbędny na spotkaniu, więc wzięli mnie do swojego samochodu – wiem, że był tam jeszcze wtedy Piotr Stach. Dyskutowali w aucie o składzie, więc ja dałem komuś cynk, żeby wrzucił na stronę. To jeszcze były czasy tuż przed Facebookiem, więc szybkość informowania była na wagę złota.
Rozmowy z Janem Furtokiem były specyficzne. Pamiętam zwłaszcza jedną, co do której do dziś uśmiecham się na wspomnienie. Poszedłem do gabinetu prezesa podpytać o poszukiwania zawodnika na jakąś pozycję albo lokalizację obozu przygotowawczego. Pan Jan patrzył na mnie w milczeniu. Zaciągnął się papierosem i rzekł:
– Działamy.
Zamilkł. Wziął kolejny chaust papierosa. Po kilku sekundach dodał.
– Szukamy.
Ton jakim to mówił był naprawdę jednorazowy.
No i ogólnie znana wszystkim historia, kiedy to pan Jan Furtok zarzucił na jednej z prezentacji GieKSy sucharem wszechczasów 🙂
„Pijcie mleko, druga liga niedaleko”.
Dla mnie postać Jana Furtoka jest szczególna. 13 października 1996 byłem na swoim pierwszym meczu GKS Katowice. Żałowałem, że akurat w tym spotkaniu nie może wystąpić Sławek Wojciechowski. Niepotrzebnie. W 75. minucie do ustawionej tuż za linią pola karnego piłki podszedł Jan Furtok, który już był po swoich zachodnich wojażach. Precyzyjnym strzałem nie dał szans… śp. Arturowi Sarnatowi, który zmarł kilkanaście dni temu.
Na własne oczy widziałem ponad 840 bramek GKS Katowice. Strzeliło je niemal 200 piłkarzy. Jasiu Furtok był autorem pierwszej z nich.”
Piotr Koszecki, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”:
„Jan Furtok to po prostu (i aż) GKS Katowice.
Bardzo dobroduszny Człowiek. Wiele osób wie o jego zasługach piłkarskich, ale dla mnie – z racji wieku – to przede wszystkim osoba, dzięki której GieKSa w ogóle istnieje.
Cieszę się, że doczekał się powrotu do Ekstraklasy, szkoda że nie zobaczył GieKSy na nowym stadionie, który – zgodnie ze słowami Prezydenta Marcina Krupy – będzie nosił Jego imię.
Jak sobie teraz pomyślę, że przez ponad 20 lat miałem okazję obcować i rozmawiać z taką Legendą… Ale to też pokazuje, jakim Człowiekiem był Jasiu – tak wspaniałym, że w ogóle nie czuło się dystansu.
Zawsze był z nami kibicami, a my zawsze będziemy z Nim.”
Krzysztof Pieczyński, radny miasta Katowice:
„Z Jankiem znaliśmy się wiele lat i mam dziesiątki wspomnień związanych z tą przyjaźnią.
Najpierw była to relacja na linii idol-fan. Gdy Jasiu zakończył karierę wielokrotnie miałem zaszczyt grać z nim w jednej drużynie na wielu turniejach na terenie Polski a nawet Europy. Dzięki temu nasze więzi się zacieśniły, i zostaliśmy przyjaciółmi, a z całą rodziną Furtoków od lat żyję w bardzo bliskich relacjach.
Anegdotę jednak przytoczę związaną z działalnością samorządową, w której uczestniczę, a sam Jasiu też w pewnym okresie swojego życia był blisko tej działalności.
Otóż w roku 2006 oboje po raz pierwszy startowaliśmy do Rady Miasta Katowice z list Forum Samorządowe i Piotr Uszok. Wraz z Jasiem razem jechaliśmy na spotkanie organizacyjne z ówczesnym Prezydentem Piotrem Uszokiem.
W czasie jazdy Janek zapytał co będzie na tym spotkaniu. Odpowiedziałem że pewnie głównym tematem będzie rozmowa o naszych numerach na listach wyborczych. Wtedy też zaproponowałem Jasiowi, żebyśmy prowadzili wspólną, spójną i podobną kampanię, gdyż startujemy w innych okręgach, więc nie będziemy sobie przeszkadzać. Zapytałem Jasia jaki chciałby mieć numer na liście to ja również poproszę o taki sam. Jasiu bez chwili zastanowienia odpowiedział: „No jak to jaki, ino dziewiątka!”. Wiadomo, że takie numery na listach nie należą do tych „biorących”, więc starałem się wytłumaczyć mu, że to niezbyt fortunny numer jak na wybory, na co Jasiu rzekł: „To był zawsze szczęśliwy numer do mie, zoboczysz!”.
Koniec końców obydwoje wystartowaliśmy z dziewiątego miejsca na listach. Wprawdzie mandatów radnych nie zdobyliśmy, ale mimo odległego miejsca byliśmy tego naprawdę blisko.
Żegnaj Idolu, Żegnaj Kolego, Żegnaj Przyjacielu…”
wiesiek
19 maja 2018 at 19:24
No niestety, trzeba ochłonąć, wypić pare piwek i powiedzieć sobie „chuj z tym badziewiem”. Znalesc sobie jakies pozyteczne hobby ,poswiecic wiecej czasu rodzinie , samemu zaczac cos uprawiać. Ten sport byl jest i bedzie „brudny”. Korupcji nigdy sie nie wypleni w calosci, nie w tym spoleczenstwie gdzie polowa ludnosci zyla w Kongresowce i w podswiadomosci ma wryte kombinowanie i lapownictwo. Odkad byla reforma ligi zakladajaca ze kazdy klub aby otrzymac licencje musi byc spolka akcyjnom to juz byl pierwszy sygnal ze caly ten pzpn i ekstraklasa sa i 1 liga to zwykly zwiazek mafijny i chodzi tylko o robienie szmalu a nie o sukcesy sportowe. Sami zobaczcie w Gorniku pojawilo sie kilku mlodych zdolnych graczy i juz ich zaraz nie bedzie. Klub zostanie oslabiony ale kaska wplynie na konto. I oto w tym wszystkim chodzi a nie o sukcesy. Liga Mistrzow czy L europejska to dla naszych klubow zawysokie progi. Wiec i tam nic sie nie zarobi a tylko wydatki wiec produkujmy tylko mlody narybek na handel i z tego zyjmy. Albo co robia firmy bukmacherskie w polskiej lidze? Ludzie nie nakrecajcie sie w tym szalenstwie kibicowania bo i tak nie ma zadnego sensu. Piniondz tu chodzi tylko o piniondz.
Irishman
19 maja 2018 at 20:06
Shellu, nie obraź się ale moim zdaniem już totalnie odjeżdżasz z tymi teoriami. Oczywiście daleki jestem żeby stwierdzić, ze wszystko jest uczciwie, bo za stary jestem i widziałem wałki, przy których „Piłkarski poker” to po prostu komedia. Ale… my NAPRAWDĘ JESTEŚMY DRAMATYCZNIE S Ł A B I!!! I mam tu na myśli i piłkarzy, i trenera. Nasza drużyna, to po prostu zbieranina składająca się z:
– niedobitków po Brzęczku, które powinny zostać usunięte jeszcze latem
– „pospolitego ruszenia” Mandrysza
– jakichś zrębów Paszulewicza, ale tu nie ma co go bronić, bo on sam twierdził zimą, że ma dobry skład.
Na plus trzeba oddać Paszulewiczowi, że przekonał tych ludzi do walki na początku rundy, czym zaskoczył kilku rywali… oraz nas, kibiców! Poza tym miał farta i zaciemnił tym obraz rzeczywistości.
Ale, Shellu, nie ma co się spierać! Bez względu na to czy Ty masz rację czy ja, oczywistym jest, że tą drużynę trzeba w 90% zmienić. I ja całym sercem, wolałbym przyznać Ci rację. Bo Ty pewnie zwalasz wszystko na „sprzedajnych” zawodników, a ja niestety twierdzę, że oni są słabi….. TAK SAMO JAK TRENER. A jeśli tak, to kolejny, nadchodzący sezon mamy stracony….. 🙁 🙁 🙁
A tak w ogóle, Niecieczenia poleciała, czyli Stal w Ex!
Serbia
19 maja 2018 at 20:10
Prosiłem o bojkot tych złodziei w żółtych koszulkach. Powiedziałem, żeby ta banda nieudaczników, pasożytów i wszarzy nie grała w koszulkach z herbem, który kiedyś zdobił pierś Furtoka, Kapiasa, Koniarka, Kubisztala, braci Świerczewskich itd. Banda oszustów nie powinna wyjść z szatni. Wielki SZACUN dla tych którzy byli na meczu i zdzierali gardła
Irishman
19 maja 2018 at 20:22
A najśmieszniejsze…a właściwie najtragiczniejsze, bo w tym NAJBARDZIEJ UPOKARZAJĄCYM SEZONIE W HISTORII KLUBU, nikomu nie powinno być do śmiechu jest to, że w wyniku ostatnich czystek, po prostu nie było na kogo zmienić Volasa i graliśmy końcówkę bez napastnika…..
wiesiek
19 maja 2018 at 21:23
Najsmieszniejsi sa tacy naiwniacy jak …dwa razy dac sie zrobić w ciula i już myślą o awansie w przyszlym sezonie .he he Wasze miejsce jest w Sejmie. Powiedziec ze jestescie niepelnosprawni to jak powiedziec komplement.
Włodek
19 maja 2018 at 22:00
LAMAĆ KURWOM NOGI
macgyver179
19 maja 2018 at 23:44
Kamiński, Fosa, Kalinkowski, Mandrysz, Prokić, Franczak nie zapomnijcie o „kółeczku” w Grudziądzu!!! Żaden z nich nie jest godny nosić koszulki z herbem naszego ukochanego klubu!!!
Scifo
19 maja 2018 at 23:54
Chujograjcy nacisnęli Tychy i oddali kontrolę nad meczem. Kurs u buków wzrósł, więc można było oddać mecz, po dobrym kursie. O to chodzi Kamińskiemu, Foszmańczykowi, i Prokicovi. Kiedy to kurwa zrozumiecie, że te czułe nas robią w w dała. Sprawdźcie sobie jakie mecze oddali przy jakich kursach. Kurwa dziękuję bez odbioru!!!
Fjodor
20 maja 2018 at 02:13
Shellu, ale żeby postawić grubą kasę na HT/FT, to musieliby być chyba tyscy w to również wkręceni. Bez tego to jest za duże ryzyko, że nasze patałachy nie strzelą w I połowie.
Sam już nie wiem, co o tym myśleć…
Ehhh, zaś będzie trzeba znosić te uchachane gęby dzbanów w robocie…
Scifo
20 maja 2018 at 09:05
Fjodor, nie masz wrażenia, że tyscy oddali poprzedni mecz u siębie z Rakowem? Przypadek? Rycerze wiosny przegrywają u siebie 0:3…
Hasiokowi kopacze
20 maja 2018 at 11:19
Jeśli któryś z tych ludzi pozostanie w składzie na przyszły sezon to mnie i wielu takich jak ja w przyszłym sezonie na Bukowej nie obejrzycie. A w wyborach samorządowych krupczok dupczok i jego ekipa przegra z kretesem, bo to co się dzieje w klubie pokazuje że UM ma w dupie wyniki, a tylko liczy się kombinowanie z wypompowaniem kasy z budżetu miasta. P.S. Trener paszulewicz jest jednak cienki jak soki muchy.
bartoszcze
20 maja 2018 at 11:59
Dzieciaki.
Dziś trwa zawodzenie, dlaczego znowu nie udało się awansować do ekstraklasy.
A ja pamiętam, jak sezon w sezon klęliśmy, dlaczego znów o włos uciekł majster…
Prawda
20 maja 2018 at 12:37
wiadomo, że gieksa to wieczny przegryw, to jest wręcz wpisane w ten klub
1964
20 maja 2018 at 13:36
A ja się pytam gdzie podziały się pieniądze za projekty itp.stadionu z żółtą bryłą!Pan K(r)UPA i reszta bandy oszustów skasowała niezły hajs.Podniecamy się że miasto pakuje pieniądze w GieKSe!I dobrze to nasza kasa z podatków!Krupa to wychowanek Uszoka który zniszczył sport!Za jego kadencji nie mieliśmy ani jednej drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej!Tak wielkie miasto nie ma basenów i innych ośrodków gdzie można było by spędzić czas wolny!GKS KATOWICE stoi tak cieńko bo udziałowcem są nieudacznicy którym w głowie jedynie organizowanie kongresów i budowa galerii handlowych za łapówki(łatwa kasa)!Kurwa miasto z takim potencjałem i taką liczebnością nie stać na budowę stadionu i mocnej drużyny piłkarskiej!Miastu nie zależy koniec i kropka!Krupa nagle zaczął łazić na GieKSa choć pół roku temu uważał sezon za stracony!Kampania wyborcza się zaczeła!Dlaczego po tym jak zrezygnował Cygan prezesem został Janicki!Widomo bo miasto ma swojego pachołka który będzie tańczył jak mu zagrają.Niestety ale żeby ten klub się odrodził potrzebne jest trzęsienie ziemi trzeba podziękować wszystkim zaczynając na prezesie kończąc na pucybucie.Np Akademia piłkarska troszkę już działa i co ?wielkie nic bo i tam pracują nie fachowcy tylko zgraja kolesi(z cały szacunkiem)z Rozwóju co roku wypływają jakieś talenty,podobnie stadion śląski!Niestety ale w GieKSie główno wylewa się drzwiami!Prezydencie wstydź się!
1964
20 maja 2018 at 13:39
Sorry za literówki!
Tymron
20 maja 2018 at 14:45
Shellu ! Inni Prawdziwi kibice GieKSY!! Jako człowiek z kilkudziesięcioletnią wiarą w GKS błagam: Nie dajmy się dalej oszukiwać! Zapomnijcie za rok znowu uwierzyć, że miasto pozwoli na awans! Jego brak to bezpośrednia wina piłkarzy owszem. Czy jednak możliwe jest aby co rok to tylko piłkarze odpuszczali awans? Nie chcieli walczyć ci źli „hamulcowi” (Fonfara, Wróbel itp.), :Foszmańczyki i spółka”, „Prokicie i spółka”. Kto będzie „hamulcowym” za rok? Błąd ? (4 rok z rzędu) Czy każdy piłkarz przychodzący do GKS ma geny przegrywającego, sprzedającego się ? To jest nierealne ! Shellu, najwierniejszy z najwierniejszych Naszych (bez ironii, byłeś na tych wszystkich meczach, wielu „oddanych”) widzisz na własne oczy, że to nie sport. Co więc? Piłkarze sami się zatrudniają do klubu, który co roku oddaje awans w teatralny sposób? Trzeźwy ogląd sytuacji Naszego klubu wiele wyjaśni… Piłkarze są końcowym elementem czegoś (nie wiem czego, nie wiem przez kogo zleconego) pewne, że planu aby NIE BYŁO AWANSU do Ekstraklasy ( w to chyba nikt nie wątpi). Kto ten plan uknuł? Goncerz, Kamiński, Prokić, Zejdler, Foszmańczyk, Kalinkowski, Kędziora? Nie róbmy z siebie idiotów, nikt z nich, choć wszyscy w nim uczestniczyli. Ale to nie piłkarze zawiązują od 4 lat nieformalny związek pod tytułem „odpuszczamy awans”, dam sobie za to „jaja” obciąć. Dodatkowo, mój niepokój budzi zachowanie (a właściwie jego brak) kibiców stojących „wyżej”. Doping na blaszoku nadal jest „wspierający”, nawet po dwóch skurwionych porażkach z Naszym największym wrogiem, nie ma „wizyt” pod szatnią, „rozmów” z piłkarzami, nie było „przywitania” dziwek po oddaniu meczu Smrodom pod stadionem (byłem! z 30 bajtlami i stara ekipą z Dębu!), Poklepmy się wszyscy po pupciach i odpuśćmy awans do roku (minimum) wybudowania stadionu (2021). Myślę, że i tak jest to ugadane pomiędzy miastem (właścicielem klubu), zarządem (kto by w nim nie był), piłkarzami, a być może nawet grupą kibiców.
1964
20 maja 2018 at 14:53
@Tymron!Trafiłeś w sedno!A ostatnie zdanie jest ciekawe!Sam się zastanawiam czy za tym wszystkim nie stoją też osoby decyzyjne wśród tzw”kibiców”
Bartolo
20 maja 2018 at 18:02
Tymron napisałeś całą prawdę. Ja się zastanawiam czy ten spisek nie sięga jeszcze dalej niż UM…na przykład władze ekstraklasy, ci,którzy dają na to kasę itp.
benio
20 maja 2018 at 20:21
Jedno mnie cieszy. Ta biegająca pizda Prokic też najprawdopodobniej będzie kiblował w 1 lidze. Na nic się zdały kalkulacje. Teraz trzymam ostro kciuki za Chojniczankę żeby goroli wyprzedziła
a
20 maja 2018 at 21:44
Tymron masz racje. Za strych czasów kibice dawno by wytłumaczyli piłkarzom o co chodzi. No ale teraz mamy wyzelowanych pilkarzy i gimbaze w rurkach wiec nie oczekujmy zbyt wiele.
Hasiokowi kopacze
21 maja 2018 at 07:03
@tymron: już Ci mówię jak jest, te wszystkie juniory i murzyny patrzą jak tu tylko uszczknac coś dla siebie. Już dawno nad interesem wspólnym, stanął ich interes prywatny. Oni wolą uciszać takich wkurwionych jak my, niż stanąć po tej samej stronie, bo tak im się bardziej opłaca. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek GieKSa miała tak cienkich kibicowskich liderów jak to jest teraz…