Dołącz do nas

Piłka nożna

Jaka taktyka na wiosnę? Będzie spory wybór

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przygotowania do nowej rundy nabierają rozpędu, przed nami kluczowy w przygotowaniach obóz w Turcji. Już za kilka dni piłkarze wylecą do tego kraju, by tam w spokoju przygotować się nadchodzących spotkań. Można chyba śmiało założyć, że kadra, która mamy jest praktycznie zamknięta. Spróbujmy zatem podsumować kim dysponujemy i jakie są nasze możliwości gry.

Nowi zawodnicy: Wielkich zmian nie ma
Do zespołu, póki co oficjalnie dołączył skrzydłowy Kamil Jóźwiak, obrońca Tomasz Wisio oraz pomocnik Igor Sapała. Pozbyliśmy się wiecznego rezerwowego Jurkowskiego oraz Sobkowa. Wielkich zmian w składzie nie było i raczej nie ma się co spodziewać, że do zespołu nagle dołączą np.dwaj kluczowi zawodnicy.

Największy plus okienka: Adrian Frańczak
W moim odczuciu to nie nowi zawodnicy a powrót do gry Adriana Frańczaka może być dla nas największym wzmocnieniem tego okienka. Zawodnik ten może grać na czterech pozycjach i wszędzie gdzie gra spisuje się co najmniej poprawnie. Zdarzały się drobne błędy piłkarskie, ale jego wielką zaletą jest charakter, który pokazuje na boisku. Powrót Frańczaka wyraźnie wzmocni zarówno rywalizację w obronie, jak i pomocy.

Zmiany w kadrze? Tylko jakościowe
Przed trenerem Brzęczkiem i dyrektorem Motałą trzecie okienko transferowe. Pierwsze zimowe było fatalne, drugie letnie na czwórkę w skali szkolnej. Teraz czas na trzecie zimowe, które ocenimy po czasie. To, co jednak zwraca uwagę to fakt, iż zarządzający transferami starają się z każdym transferem podnosić jakość i otwierać nowe możliwości dla GieKSy. Szukamy również zawodników, którzy będą pasować do stylu, który chce wprowadzać trener, czyli granie piłką i kontrola spotkań w tym elemencie. Jak „na papierze” podniesiono jakość i rywalizację zobaczycie w analizie, którą przedstawię poniżej.

Bramkarze:
Wielkiego wyboru, póki co nie mamy. Mateusz Abramowicz jest numerem jeden i jedyne co musimy teraz robić to pilnować by był zdrowy i gotowy do gry. W dalszym ciągu problem jest z Sebastianem Nowakiem. Zawodnik miał wrócić do treningów z drużyną, ale w sparingach nie zagrał ani minuty. Jeśli problem będzie się powtarzać być może trzeba ściągnąć na pół roku kogoś doświadczonego na pozycję drugiego bramkarza . Wierzbicki, póki co występuje w sparingach, ale przy całej naszej sympatii do tego zawodnika nie jest to bramkarz, który zapewni nam spokój przy odpukać kontuzji czy też kartce Abramowicza. Kluczem tutaj jest jednak rozwiązanie sytuacji zdrowotnej Nowaka.

Obrona:
Wymiana transferów, póki co 1:1. Odszedł Jurkowski, przyszedł Wisio, który ma swym doświadczeniem wspomóc drużynę. Pytanie, czy Wisio w ogóle będzie grać?. Kamiński z formą z jesieni jest nie do ruszenia. Prażnowski wiadomo – jeden błąd w meczu musi być, ale generalnie na warunki pierwszej ligi jest to solidny obrońca. Garbacik nie zamierza odpuszczać. Ciekawa będzie rywalizacja o drugie miejsce na środku obrony.

Pozytywny ból głowy będzie mieć trener Brzęczek na lewej obronie. Przyznam szczerze, iż jestem bardzo ciekawy jak trener, rozwiążę tą rywalizację między Abramowiczem i Frańczakiem, który może grać na tej pozycji. Zacznijmy jednak od Frańczaka w kontekście lewej obrony. W moim odczuciu może to być jedyna pozycja gdzie-póki co Adrian będzie mieć szansę na granie. Prawa obrona wiadomo-Czerwiński, prawa pomoc mimo wszystko dla Foszmańczyka ciągle, lewa pomoc to młodzieżowiec. Zostaje więc lewa obrona i tu pojawia się problem. Dawid Abramowicz nie grał źle, ale też uczciwie przyznajmy – popełniał drobne błędy. Jego wielką wartością dodaną są jednak stałe fragmenty gry, gdzie załatwił nam 2 gole, dwie bezpośrednie asysty oraz karnego. Czy stać nas będzie na rezygnację z tego w ciągu sezonu i posadzenie na ławce Dawida? Szczerze wątpię by trener Brzęczek chciał z tego rezygnować. Przynajmniej nie na początku rozgrywek. Prawa obrona to wspomniany Czerwiński z alternatywą Frańczaka w razie kartki.

Pomoc:
Póki co największe wzmocnienia w tej formacji. Opcji, jakie nam się otworzyły po transferach jest multum, co na pewno ucieszy trenera. Tutaj najlepiej widać jak podniesienie jakości może wpłynąć na grę zespołu i zdobywanie punktów.

Zacznijmy analizę od środka pola – Kalinkowski i Zejdler byli nie do ruszenia na jesień. Powracający po kontuzji Zejdler wystąpił we wszystkich sparingach więc wydaje się, że ze zdrowiem wszystko w porządku. Do tego duetu wypożyczono Sapałę z Piasta, który może grać na pozycji 6 i 8. Zawodnik ten w moim odczuciu przewidziany jest do rywalizacji ze wspomnianą dwójką. Tym transferem trener chciał się zabezpieczyć przed ewentualnymi kartkami naszych podstawowych pomocników. Duda i Pielorz pokazali, że można na nich liczyć, gdy wchodzą na zmiany, ale w meczu, gdy grają od początku nasza gra nie wyglądała już tak dobrze. Obu kończą się również kontrakty w lecie i kto wie, czy nie jest to dla nich ostatni moment na pokazanie się w zespole. Jak dla mnie Duda i Pielorz to teraz czwarty i piąty zawodnik do grania. Gry Foszmańczyka w środku pola nie biorę pod uwagę. Fosa pokazał, że potrafi grać na każdej pozycji jednak najwięcej daje zespołowi gdy gra pod napastnikiem, ewentualnie gdy grał na boku, ale z taktyką, że ma schodzić do środka.

Prawa pomoc – wydaje się, że na razie będziemy stosować wariant z Foszmańczykiem na tej pozycji. Sprawdził się on całkiem nieźle w niektórych meczach, gdzie zawodnik miał większe możliwości zejścia do środka boiska. Wiadomo, że zawodnik lepiej czuje się na środku za napastnikiem, ale na tej pozycji robi się straszny tłok. Większość meczów graliśmy jednak dwoma napastnikami i taką taktykę moim zdaniem będzie wprowadzać trener Brzęczek. Do rywalizacji zostaje mogący tutaj grać Frańczak oraz młodzieżowcy Jóźwiak i Mandrysz. Dla nich jednak bardziej przewiduję grę na lewej pomocy. Obaj młodzi gracze mogą tam zagrać i wydaje się, że we dwoje będą toczyć rywalizację o grę w składzie. Na razie w lepszej sytuacji Jóźwiak bowiem grał w sparingach. Mandrysz po kontuzji jeszcze nie zagrał w żadnym sparingu. Ofensywny pomocnik – wydaje się, że tej taktyki będziemy korzystać rzadko. Mamy trzech dobrych zawodników z przodu i przy tym układzie zabrakłoby miejsca przynajmniej dla dwóch z nich. Możliwa jest jednak jeszcze jedna opcja, w której Foszmańczyk zostaje na prawej pomocy a ofensywnego pomocnika gra Grzegorz Goncerz. Od razu wspomnimy, że występ tego zawodnika na boku pomocy jest wykluczony. Wołkowicz i Szołtys daleko w tyle, jeśli chodzi o kadrę i kto wie, czy Ci zawodnicy w ogóle wystąpią na wiosnę.

Napastnicy – Chyba nie ma się co spodziewać transferu napastnika. Nie wyszło z Górskim, medialne doniesienia mówiły o Sekulskim, ale ten wybrał Piasta. Wobec braku napastnika przesunięto na pozycję ataku Prokica, który spisuje się bardzo dobrze w sparingach. Strzela bramki, jest aktywny. Wydaje się, że zgłosił mocny akces do składu na wiosnę, jeśli chodzi o atak. Wzrasta też rywalizacja w zespole na tej pozycji i być może będzie to dobre posunięcie, by próbować tam Prokica, a nie kupować czy inwestować pieniądze w kogoś innego, kto nie zna szatni czy też specyfiki klubu. Gorszej rundy Andreja raczej nie zagra, więc tylko możemy zyskać – co pokazują sparingi. Do pracy musi się wziąć Mikołaj Lebedyński, który nieoczekiwanie może mieć spory problem z wejściem do składu.

Podsumowanie: W transferach bardziej stawiamy na podniesienie jakości na poszczególnych pozycjach aniżeli na wielkie newsy transferowe. Zawodnicy, którzy do nas dołączyli pozwalają nam „na papierze” na zwiększenie rozwiązań taktycznych oraz zabezpieczenie przed sytuacją gdzie słabsza forma jednego z graczy powodowała słabszy mecz innych. Teraz wydaje się, że w miejsce kolegi wejdzie inny zawodnik, który da podobną jakość. Wszystko w rękach trenera, by zrobić z tego zespół, który z powodzeniem będzie grać o awans do ekstraklasy. Poniżej na ten moment najlepsza jedenastka według mnie.

 

moja 111

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    harry64

    9 lutego 2017 at 12:23

    Bardzo fajny tekst, tylko chyba coś uciekło w pierwszym akapicie 😉

  2. Avatar photo

    kosa

    9 lutego 2017 at 16:36

    Już poprawione. Dziękujemy za uwagę 🙂

  3. Avatar photo

    piotrek

    9 lutego 2017 at 17:02

    Czy juz wiadomo gdzie w sobotę sparing

  4. Avatar photo

    kejta

    9 lutego 2017 at 23:56

    boiska wszystko zweryfikuje, dobrze ze pierwsze dwa mecze gramy z najgrozniejszymi rywalami. moze sie okazac ze ci co blyszczeli forma na jesien teraz beda bez niej dlatego dobrze ze mamy kilka nowych chlopakow wcale sie nie zdziwie gdy Wisio Sapala czy Jozwiak wskocza do pierwszego skladu wiec nie ma co narazie typowac poierwszej jedenastki najwazniejsze zeby byla atmosfera w szatni wtedy beda wyniki 🙂

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga