Dołącz do nas

Piłka nożna

Karny podział punktów w arktycznych warunkach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GKS Katowice po dwóch wygranych meczach – z Olimpią Grudziądz i Górnikiem Łęczna – przystępował do meczu w Siedlcach z celem odniesienia trzeciej wygranej z rzędu i zbliżenia się do czołówki. W kontekście ostatniego meczu w tym roku – z Miedzią Legnica – wygrana z Pogonią na jej terenie wydawała się obowiązkiem, tym bardziej, że katowiczanie na wyjazdach spisują się dobrze, a Stadion Pogoni dla gospodarzy nie jest w obecnych rozgrywkach żadnym atutem.

Trener Piotr Mandrysz dokonał kilku zmian. Wymuszona była ta związana z absencją Bartłomieja Kalinkowskiego za kartki, natomiast decyzją trenera było posadzenie na ławce Tomasza Foszmańczyka. W ich miejsce skoczyli bohater z Łęcznej – Adrian Błąd i bardzo niespodziewanie Rafał Kuliński, który dotychczas zagrał tylko jeden mecz – w trzeciej kolejce z Puszczą Niepołomice.

Od początku meczu toczonego w iście arktycznych warunkach, spotkanie toczyło się w środkowej strefie boiska, ale nudne nie było – nie było badania sił, tylko próba gry ofensywnej. Świetną akcję lewą stroną przeprowadził Prokić, który dośrodkował po ziemi do Błąda, a ten strzelił pod poprzeczkę, ale interweniował bramkarz. Niestety kilka minut później Mączyński faulował w polu karnym i sędzia podyktował jedenastkę, którą na bramkę zamienił Tomasiewicz. GieKSa nie zrażała się i atakowała dalej. Swoją sytuację miał Kędziora, który nawinął obrońcę i strzelił zbyt lekko. Podobnie w środek bramki trafił Skrzecz po indywidualnej akcji. Szczęście miał Mączyński, bo przy jednej z kontr rywali faulował taktycznie zawodnika gospodarzy i bardziej rygorystyczny sędzia ukarałby go drugą żółtą kartką. Najlepszą okazję w I połowie miał Frańczak, który po dośrodkowaniu z rzutu wolnego znalazł się pięć metrów sam na sam z bramkarzem, ale fatalnie skiksował. W 40. minucie po dośrodkowaniu z prawej strony Skrzecza pogubili się w swoim polu karnym gospodarze i mieliśmy drugą jedenastkę, tym razem dla GKS, a pewnie wykorzystał ją Kędziora. Do przerwy było zatem 1:1.

Druga połowa toczyła się pod dyktando GKS, ale rywale próbowali kontrować. Na skrzydle szalał Prokić, choć trochę irytowało, że bardziej patrzy na piłkę niż na ustawienie partnerów. Tak było, gdy miał świetnie ustawionego Błąda w polu karnym, ale zupełnie tam nie spojrzał. Sytuacji jakoś zbyt wiele nie mieliśmy, było za to kilka rzutów rożnych czy wolnych, z których można było pokusić się o zagrożenie. Z czasem katowiczanie opadali z sił i było widać różnicę pomiędzy świeżym Mandryszem, a na przykład Prokićem, który był już zmęczony i wkrótce zmienił go Cerimagić. Mandrysz miał świetną okazję, gdy dostał prostopadłą piłkę na skrzydle, wyszedł poza pole karne bramkarz, który sfaulował naszego młodzieżowca. Problem w tym, że Misztal dostał tylko żółtą, a w środku mieliśmy wolnego zawodnika. Osiem minut przed końcem trener za Błąda wprowadził Foszmańczyka, przez co Plizga pozostał do końca meczu na ławce. W końcówce świetną okazję miał Kędziora, który po dośrodkowaniu Zejdlera trafił z bliska prosto w Misztala. To była ostatnia godna odnotowania sytuacja w tym meczu.

GKS Katowice zremisował po niezłym meczu z Pogonią Siedlce. Brakowało może trochę wykończenia i ostatniego podania. Niestety tym razem zmiany niewiele wniosły, choć Mandrysz wniósł sporo świeżości. Katowiczanie dobrze grali w defensywie, a zwłaszcza w pierwszej połowie, solidnie w ofensywie, choć bez jakiejś wielkiej ilości sytuacji. W końcówce widoczne było zmęczenie. Czekaliśmy na wejście Plizgi, ale niestety nie dane mu było zagrać. Szkoda tego meczu, bo GKS był lepszy od Pogoni. Czegoś jednak zabrakło, czegoś piłkarskiego, bo do poziomu zaangażowania w tym mrozie nie mamy co się przyczepić. Nie udał się rewanż za I kolejkę, a także nie udało się po raz trzeci wygrać w Siedlcach. Teraz przed nami ostatni mecz roku – z Miedzią Legnica.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

6 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

6 komentarzy

  1. Avatar photo

    Robson

    18 listopada 2017 at 19:33

    Brakowało to mądrego trenera ☹ jak może nadal ten baran prowadzić nasz Kochany Klub ? Jak można być takim debilem by najlepszego zawodnika dwóch ostatnich meczów nie wpuścić na boisko ?! Kurwa ten debil robi wszystko by ta GieKSa nie wygrywała

  2. Avatar photo

    3kolory

    18 listopada 2017 at 20:21

    Robson to może ty byś został trenerem w przyszłym sezonie ???ale pewnie nie pogodzisz gimnazjum z trenowaniem ….kurcze szkoda

  3. Avatar photo

    Suniche

    18 listopada 2017 at 21:16

    Pamiętajcie. Jeden jest tylko klub godny miłości mej…

  4. Avatar photo

    Maks

    18 listopada 2017 at 21:47

    Robson mosz recht….takigo debila nie było jeszcze w historii GieKSy…..

  5. Avatar photo

    Jaca

    18 listopada 2017 at 22:41

    Mandrysz rotujac tak składem nigdy nie awansuje Plizga na ławce!!!!!!on powinien wyjść w pierwszej jedenastce Mandrysz trzyma się planu Krupy który na początku rundy stwierdził że nie awansujemy i że sezon jest stracony Jedenaście lat czekam na awans naszej ukochanej GieKSy Na zawsze w mym sercu GieKSa Pozdro z mazowsza

  6. Avatar photo

    anty grzyb

    19 listopada 2017 at 10:38

    i zeby to była jego jedyna pomyłka. on woli synalka wpuscic choc gra jak pod pradem i tak caly czas od poczatku sezonu wali nas w ciula. A kedziora dalej gra i odpowiedzi na list otwarty nie ma

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Z Puszczą Piotr Rzucidło

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Najbliższe spotkanie GieKSy poprowadzi Piotr Rzucidło. Jego asystentami będą Marcin Lisowski i Tomasz Niemirowski. Sędzią technicznym będzie Rafał Rokosz. Arbitrami VAR będą Szymon Marciniak i Tomasz Listkiewicz.

Piotr Rzucidło swoją sędziowską karierę rozpoczął w sezonie 2015/16 w 3. lidze i na tym poziomie pracował aż do sezonu 2021/22 kiedy to zadebiutował w 2. lidze. W kolejnych rozgrywkach poprowadził swój pierwszy mecz na zapleczu Ekstraklasy, a na najwyższym poziomie rozgrywkowym zadebiutował w bieżącym sezonie.

W sezonie 2024/25 Piotr Rzucidło poprowadził do tej pory 1 mecz towarzyski reprezentacji młodzieżowych, 1 mecz CLJ, 1 mecz w 3. lidze, 1 mecz w Pucharze Polski oraz 12 spotkań w 1. lidze. W Ekstraklasie poprowadził 2 mecze, w których pokazał 11 żółtych kartek, 1 czerwoną po dwóch żółtych i podyktował 1 rzut karny.

Mecze GieKSy, które poprowadził Piotr Rzucidło:

Sezon 2023/24
Wisła Płock – GKS Katowice 2:1 (3 żółte kartki, rzut karny wykorzystany przez Jędrycha)

Bilans: 0 zwycięstw, 0 remisów, 1 porażka. Bramki 1:2.

Raport kartkowy

Rafał Górak nie będzie mógł skorzystać z Mateusza Kowalczyka, który w Szczecinie obejrzał 4. żółtą kartkę w sezonie.

Oskar Repka – 5 ŻK
Mateusz Kowalczyk – 4 ŻK
Adrian Błąd – 3 ŻK
Borja Galán – 3 ŻK
Lukas Klemenz – 3 ŻK
Märten Kuusk – 3 ŻK
Marcin Wasielewski – 3 ŻK
Sebastian Bergier – 3 ŻK
Alan Czerwiński – 2 ŻK
Arkadiusz Jędrych – 2 ŻK
Aleksander Komor – 2 ŻK
Mateusz Mak – 2 ŻK
Adam Zreľák – 2 ŻK
Bartosz Nowak – 1 ŻK
Filip Szymczak – 1 ŻK
Dawid Kudła – 1 ŻK
Grzegorz Rogala – 1 ŻK

Pogoda

Nie przewiduje się opadów deszczu, prognozowana temperatura w trakcie meczu to 14 stopni Celsjusza przy zachmurzonym niebie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga