Piłka nożna
Kolejna porażka.. [Relacja]
Mecz z Miedzią miał zmazać plamę (którą to już?) po przegranym spotkaniu z Pogonią Siedlce. Trener Piekarczyk widząc problemy jakie ma nasz zespół dokonał kilku roszad w składzie. Duet środkowych pomocników stworzyli tym razem Leimonas z Dudą. Na prawą obronę został skierowany Pielorz, ma to związek z kontuzją dobrze sprawującego się w tym sezonie Czerwińskiego. Wołkowicza natomiast zastąpił Bębenek.
Skład GieKSy:
Kuchta – Pielorz, Kamiński, Jurkowski, Pietrzak – Bębenek, Leimonas, Duda, Frańczak – Burkhardt – Goncerz.
Pierwsza połowa mogła się podobać w wykonaniu naszej drużyny. Katowiczanie stworzyli sobie kilka klarownych sytuacji, bardzo aktywne było lewe skrzydło z Frańczakiem i Pietrzakiem. Ci zawodnicy kilkukrotnie dobrze dośrodkowywali w pole karne, bądź też Frańczak próbował pokonać Smuga oddając strzał zza pola karnego. Okazję na strzelenie gola miał również Burkhardt, który otrzymał dokładną piłkę od Bębenka. Niestety będąc w dogodnej sytuacji minimalnie przestrzelił. GKS większość czasu dominował, jednak brakowało dokładności. Rywal natomiast nie stworzył sobie żadnej sytuacji, która mogła zakończyć się bramką.
W pierwszym kwadransie drugiej połowy niewiele działo się na boisku. Katowiczanie nadal częściej byli w posiadaniu piłki, jednak nie mieli pomysłu na sforsowanie szczelnej obrony Miedzi. Bębenek i Burkhardt próbowali pokonać Smuga strzałami z dystansu, niestety mocno niecelne były to uderzenia. Miedź odpowiedziała strzałem z dystansu Keona Daniela, piłkarz gości był bardzo bliski pokonania Kuchtę. W 61. minucie kontuzjowanego Dudę, zmienił Trochim. W kolejnych minutach nadal niewiele działo się na boisku, choć częściej do głosu dochodziła Miedź. W 80. minucie goście nawet po dośrodkowaniu z rzutu wolnego strzelili bramkę, jednak sędzia w tej sytuacji dopatrzył się spalonego. Ta sytuacja mocno zdenerwowała naszą drużynę i natychmiastowo katowiczanie rzucili się do ataku. Bliski strzelenia gola był Trochim, niestety jego strzał z dystansu nieznacznie minął bramkę rywala. W ostatnich minutach meczu GKS musiał grać w osłabieniu, ponieważ drugą żółtą kartkę otrzymał Kamiński, była to bardzo kontrowersyjna decyzja sędziego. Niestety nasza drużyna grając w osłabieniu straciła bramkę. Tomasz Midzierski strzałem głową umieścił piłkę w siatce. GKS nie zdołał już odwrócić losów spotkania i nasza drużyna przegrała kolejny mecz.
GKS nie zasługiwał na porażkę, ale czy to coś zmienia? Fakty są takie, że w sześciu spotkaniach czterokrotnie przegraliśmy. Jest źle, kolejne plamy są nie do przyjęcia.
Piłka nożna Wywiady
Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca
W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.
Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.
A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.
Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.
Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.
„Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.
Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…
Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.
Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).
W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.
Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.
Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.
Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.
W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.
Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Nowa Bukowa pisze swoją historię
Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.
Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.
Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.
W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.
W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.
W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉
Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.
Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.
Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!
Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.
Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.
Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.
Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…
Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉
Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.
W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.
Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.


kibic
30 sierpnia 2015 at 19:57
Idziemy dalej na awans? czy na spadek
Fox
30 sierpnia 2015 at 20:00
Jak sie uda to sie utrzymamy
Marcin
30 sierpnia 2015 at 20:00
Dalej grajmy 1 napastnikiem, Trener zobacz na Reprezentację jak zaczęli grać z 2woma napastnikami może czas zmienić tą chorą taktykę bo Gieksa nie ma wybitnych piłkarzy.. Pomyśl chłopie!!!!
keku
30 sierpnia 2015 at 20:06
kuźwa jakie klarowne sytuacje???? ja pierdole kto to pisał???!!! chyba bylismy na innnym meczu!!!
Marcin
30 sierpnia 2015 at 20:15
URZĄD MIASTA KATOWIC proponuję wyciągnąć odpowiednie konsekwencję bo ten prezes i zarzad napewno nie gwarantuje sukcesów jakich my zagorzali kibice od lat pragniemy.. Oni są do zwolnienia !!!!!
GieKSiorz
30 sierpnia 2015 at 20:18
Kurrrwa jak sędzia mnie wkurwil gdyż dawał złota kartkę po kłótni zaś kartkę pozniej kamyk czerwona dostał to sędziemu mało jeszcze kurwa było w ryj powinien dostać ten chuj jebany skurwysyn
Łukasz
30 sierpnia 2015 at 20:22
o jakich tych klarownych sytuacjach piszesz !!!! chyba na innym meczu byłeś!!!!
Marianoitaliano
30 sierpnia 2015 at 20:31
Panowie powodzenia dalej w oglądaniu frajerów darmozjadow trochim jako jedyny waleczny
Bartolo
30 sierpnia 2015 at 20:42
Po dzisiejszym widowisku sportowym nie wiem kim trzeba byłoby być,żeby wybrać się na kolejne..Downem??
GieKSiarz
30 sierpnia 2015 at 20:44
do kibic i misiek – umówiałem się z wami kiedyuś na 10 kolejkę – zwracam wam honor ja już do 10 kolejki nie czekam
tyta
30 sierpnia 2015 at 20:48
… Super Blaszok i Super Kibice na których ci piłkarze i prezes z dyrektorem nie zasługują. PROPONUJĘ AKCJĘ ZBIERZMY ZAMIAST KAPSLI NASZE KARTY KIBICA I ODEŚLIJMY DO ZARZĄDU. Ja wiem, że organizacyjnie w klubie jest lepiej niż kilka lat temu ale piłkarsko do jest dno które odzwierciedla tabela. PRZESTAŃMY TO NA JAKIŚ CZAS WSPIERAĆ BO DZISIAJ ZAMIAST DUMY JEST WSTYD.
Igor
30 sierpnia 2015 at 20:49
Ta relacja to chyba nie z tego meczu, he, he. W pierwszej połowie nie mogli się podobać, było słabo. Po przerwie już powinny być zmiany, zupełnie nie wiem po co zmiana po 80 min, gdy nie chodzi o utrzymanie wyniku lecz o zmianę jakościową na boisku. Zarząd do dymisji, niech wezmą się za to ludzie którzy znajdą 11 chłopa, którzy będą chcieli grać.
MARLIN
30 sierpnia 2015 at 20:52
a może to o to chodzi http://www.gkskatowice.eu/n/okiem-bukmachera-gks-miedz
kibic
30 sierpnia 2015 at 21:13
Irshman,Lukasz i inni gdzie teraz wasze wypowiedzi ze sie czepiam,czy dalej twierdzicie ze bedzie dobrze i nie trzeba zmian,czekam na wasze wpisy
dbzzg
30 sierpnia 2015 at 21:13
dzisiaj skumałem o co chodzi naszemu zarządowi z tym że w ciągu 2 lat musimy awansować, czyli w tym sezonie spadamy, w przyszłym awansujemy… taka rodzi mi się w głowie żałosna prawda…
lukasz
30 sierpnia 2015 at 21:16
Nie wiem jak Wy ale czuje sie jakby mi ktos jebnal … najgorsze ze zaczyna mi to byc obojetne . Nie wiem co powie trener po tym meczu ale jak uslysze cos o tym ze czerwona kartka ustawila koncowke to jebne. Naszych „pilkarzy” nie stac nawet na dowiezienie remisu z grajaca na stojąco Miedzia. Oni nie chcieli wygrac – my im wygralismy ten mecz. Szkoda mowic kto gral jak bo niby tragedi nie bylo ale porazka czwarta juz jest. Ostatnio Shellu napisal takie zdanie na temat Burego , ze on wyprzedza mysleniem i wizja innych naszych pilkarzy (moze troche inaczej ale cos w ten desen). O kazdym mozna mowic takie rzeczy ale najpierw dobrze byloby zobaczyc to na boisku. Ten chlop poza dwoma meczami spada w dol, nie spelnia oczekiwan, nie robi roznicy nie wprowadzil jakosci a wrecz przeciwnie. Podobno ma przyjsc Iwan. Dla mnie to jakis kabaert bierzemy 4 pomocnika (Bury Trochim Betkowski a tera Iwan) a w obronie nie ma rywalizacji. Naprawde zastanawiam sie czy tylko na takie odgrzewane kotlety nas stac panie dyrektorze Proksa? Obym sie mylil a Iwan odmieni oblicze naszej gry… ale ile juz bylo nadziei ? Za kazdym razem nastepowalo zderzenie z rzeczywistoscia co niestety widac po frekwencji na trybunach … marazm, zal i brak widokow na przyszlosc…
Misiek
30 sierpnia 2015 at 21:18
Można wprowadzić nowy zwyczaj. Aby z ”kopaczem – cieniasem” meczu wywiad po porażce przeprowadzili przedstawiciele wq… kibiców… Ciekawe, który odważny by się tłumaczył czemu tak spartolił…
lukasz
30 sierpnia 2015 at 21:18
kibic ja nie twierdzilem ze nie tzreba zmian ale albo ZMIANY ale dajmy sobie spokoj. Ile juz bylo zmian u nas ? kroko – w huj i efekt zawsze taki sam. Brak kogos kto nauczy pilakrzy czym jest gra w pilke, bo dzis Miedz stala a nam sie nie chcialo przyspieszyc gry. Czemu ? Podobno (sam nie slyszalem) Goncerz w Polsacie powiedzial ze grali na remis … jesli to prawda … no niestety skladam bron.
Misiek
30 sierpnia 2015 at 21:20
Mimo wszystko to ją chciałbym się mylić…
Łukasz
30 sierpnia 2015 at 21:22
Niestety z tym graniem na remis to prawda ,słuchałem tego wywiadu Goncerza i nie mogłem w to uwierzyc co ten gość gada!!!
dbzzg
30 sierpnia 2015 at 21:27
taktyka żałosna, kopanie pod swoją bramką wszerz, zero szybkich przejść między liniami, zero łamania lini i głebokości w grze, i te umiejętności piłkarskie… do lini i wrzutka na ślepo najlepiej w aut, żenujące jest to ze żaden pomocnik nie umie dośrodkować, żaden pomocnik nie nie idzie 1 na 1 i w kółko to samo, sam gonzo w polu karnym a przy nim 4-5 z miedzi, mimo to nasze bezmózgie pomocniki wrzucają bezsensownie piłkę nawet nie patrząc co się dzieje w polu karnym, inne bezmózgi się tylko patrzą na 25 metrze i nikt nie wejdzie w te pole karne żeby przypadkiem nie pomóc, ale z drugiej strony nawet jak wejdą w te pole karne to szanse na otrzymanie niezłej centry sa zerowe. To jest totalne piłkarskie dno zarówno pod kątem taktyki jak i umiejętności piłkarskich, minimum 50% składu jest za słaba na pierwsza lige, Piekarczyk jeśli chce zachować resztki swojego nazwiska powinien tym jebnąć wciul, nie jest bez winy ale wydaje mi się że z tego szrotu żaden trener nic nie zrobi. Powtórzę to jeszcze raz, umiejętności piłkarskie połowy drużyny to poziom 2-3 ligi chociaż w 3 lidze niemal każdy już umie walczyć, podać, dośrodkować wiec to i tak może za wysoko oceniam
kibic
30 sierpnia 2015 at 21:31
Lukasz jest jeden prosty sposob na uratowanie naszej gry,odsunac od zespolu wszystkich bylych naszych zawodnikow,nalerzy im sie szacunek ale ich miejsce jest w lozy honorowej,trzeba sciagnac caly nowy sztab szkoleniowy zewnatrz i nie wieze ze nas na to nie stac,podobno wraca Iwan,sciagnac na szybko srodkowego obroncy i napastnika,gra jednym w takim meczu to tragedia,trenerowi juz chyba zabraklo koncepcji na gre,jedyny walczacy facet Trochim grzeje lawe,cos jest nie tak,na temat prezesa i Proksy wypowiadac sie nie bede bo znasz moje zdanie na ich temat,posluchaj wypowiedzi Gonza,Franczaka ci ludzie nie wiedza co mowia tak jakby mowili o innym meczu moze trzeba ich poslac na badania,twierdza ze mecz byl pod kontrola a ja sie pytam jaka
kibic
30 sierpnia 2015 at 21:47
Jeśli już w ogóle iść na następny mecz to jedynie po to , aby zrobić w końcu porządny protest i pokazać zarządowi i tym kopaczom co o nich sądzimy. Proponuję oprawę w tym temacie. Zaprezentować nasze zdanie i wyjść ze stadionu niech grają przy pustych.
GieKSiarz
30 sierpnia 2015 at 21:49
to jest nasz kapitan http://www.polsatsport.pl/Film/Goncerz-Zbyt-Szybko-Uwierzylismy-W-Remis_6326684/index.html
Misiek
30 sierpnia 2015 at 21:55
Iwan… Śmiać się czy płakać… Wystarczy spojrzeć na tabele ekstraklasy i zestawić z faktem kto zlał mistrza Polski…
kibic
30 sierpnia 2015 at 22:21
oni robia z nas posmiewisko wystarczy posluchac wypowiedzi pilkarzy i trenera,mozecie dalej twierdzic ze sie czepiam ale paru gosciom w klubie czeba podziekowac i sie pozegnac czas na zmiany i to konkretne
JR-100%
30 sierpnia 2015 at 22:57
Panie cygan, przychodząc do Gieksy obiecywał Pan sponsora strategicznego. Nie dotrzymał Pan słowa, kolejne bajki, ale fajnie siedzi się na stołku z grubym dupskiem i kasuje się co miesiąc 40 tys zł. A co do Pana Proksy za te transfery, których Pan dokonał i co do których był Pan sceptycznie nastawiony- to świadczy tylko o tym, że jeszcze Pan odczuwa walkę z Gołowkinem (dla przypomnienia ciężki nokaut).
lukasz
30 sierpnia 2015 at 23:04
Smutne to wszystko, ja oczekuje jakiejs konferencji zarzadu na temat gry naszego zespolu jakies kroki jakies zmiany … cokolwiek bo narazie mam wrazenie ze ten marazm wszystkim pasuje a kasa z Urzedu wiecznie plynac nie bedzie…
Irishman
30 sierpnia 2015 at 23:49
Zostałem tu wywołany do tablicy ale co ja mam powiedzieć? Smutno mi i tyle! Smutno, gdy czytam triumfujących…..hmmmm…..podobno kibiców GieKSy, że mieli rację, bo mój ukochany klub znowu przegrał. I co mam teraz może przepraszać, że w niego wierzę?!? Że wierzę w te, ukochane trójkolorowe barwy?!? Nie będę przepraszał, bo nadal w nie wierzę! Ale tym bardziej mi smutno, bo zobaczyłem dziś w tych ukochanych barwach bardzo, bardzo przeciętną drużynę. Czeka nas niewyobrażalny ogrom pracy, aby zrobić z tej drużyny ekipę, która mogłaby awansować, a potem utrzymać się w ekstraklasie. ALE DAMY RADĘ! Tylko, że ma rację prezes Cygan – tego się w rok chyba jednak nie da zrobić… Nie mamy takich pieniędzy!
Chomik64
31 sierpnia 2015 at 00:13
Pobieraj z Chomika bez opłat za transfer danych!!
http://chomikuj2.twojanagroda.pl/9a2f87cb/1
Piotrek
31 sierpnia 2015 at 01:00
Na ławę posadzić Jurkowikiego.Pielorz spowrotem na obronę. Do bramki spowrotem Dobro. Czemu nie gra Januszkiewicz? Ciechanski wpuszczony w 90 minucie po co taka zmiana Dać mu szansę od pierwszych minut. I grać dwoma napastnikami a nie jednym Gonzem. A jak nie to jeszcze 10 takich jak Wojtek Trochim I będzie walka . Bo szybciej będzie ekstraklasa kobiet w Katowicach. I może jakiś doping na meczu naszych Pań ?
kibic
31 sierpnia 2015 at 10:32
do Irshman my wiezymy w nasz klub i jest nam przykro ze przegrywaja,niestety nie wiezymy juz Cyganowi,Proksie i co najgorsze juz trenerowi i paru grajkom co natychmiast powinni wyladowac w rezerwach,a jaka mamy odpowiedz zarzadu na gre i wyniki zadna maja nas w dupie i robia z nas posmiewisko
antyGrzyb
31 sierpnia 2015 at 11:20
Oni graja z nami w ciula to pokazac należy ze i my potrafimy. Propnuje mecz bez dopingu na znak ze nie jest nam obojętne to co się dzieje w klubie i jak oni w żaden sposób nie odpowiedaja na nasze glosy choćby na takiej stronie jak ta to my mamy inne sposoby alebo im rozkurwimy szatnie bo po ciul im niech się przebierają na parkingu albo nie kibicujemy
Pytam Was kibice cy dostaliście kiedykolwiek jaks odpowiedz na adres emal który podajecie przy logowaniu się? Ja pisze pradziwy i na pewno jakby to czytali choćby w min stopni mogli by się odnieść do np. moich obelg ale i pytan