Dołącz do nas

Felietony

Możecie kupić sympatię kibiców

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Kibice GieKSy po dwóch spotkaniach ligowych podzielili się na dwa obozy. Jedni uważają, że po beznadziejnym meczu z Podbeskidziem, mecz z ŁKS był również słaby i niedający nadziei na lepszą przyszłość. Drudzy doceniają wygraną w Łodzi i – choć gra rzeczywiście do wybitnych nie należała – dostrzegają plusy i szanse na to, że coś z tej drużyny może być.

Mnie na ten moment bliżej do tej drugiej opcji. Oczywiście nie myślę tutaj w kategoriach awansu do ekstraklasy (choć uważam, że taki cel powinien bezwzględnie być), ale widzę pewien zalążek i szansę, żeby narodziła się sensowna drużyna. Po raz kolejny mam tę nadzieję. Chociaż już kilka razy wydawało się nam, że mamy już prawdziwą ekipę, z prawdziwym team spirit. Okazywało się, że ten team spirit był jedynie w kontekście wakacji, imprez czy potencjalnych machlojek związanych z meczami.

Tak jak pisałem ostatnio – większości zawodników, co do których były tak wielkie wątpliwości pozbyto się. Przyszli nowi, wielu, wielu nowych i należy dać im szansę. Z krytyką, ale i zaufaniem. Sam po Podbeskidziu pisałem, że ten kredyt zaufania jest minimalny, ale w Łodzi naprawdę coś drgnęło.

W podstawowym składzie przy Alei Unii wyszli Pawełek, Lisowski, Remisz, Kupec, Piesio, Michalik, Tabiś i Rumin. Ośmiu, powtarzam – OŚMIU nowych. I oni wygrali wyjazdowy mcz w pierwszej lidze – z ekipą, która jak mniemam, będzie punktować. Może nie na miarę awansu, ale solidnie. Fakt, że ośmiu debiutantów (plus jeszcze dwóch z ławki) już w drugiej kolejce dało nam radość ze zwycięstwa, jest już samo w sobie powodem do optymizmu. Jeszcze bez większego zgrania, bez automatyzmów, a jednak solidną grą obronną, w miarę ogarnięciem środka pola i jednym zabójczym atakiem wyszarpali wygraną bojowo nastawionym gospodarzom.

Najważniejsze są wyniki, reszta powinna przyjść z czasem. Jeśli Michalik z Piesiem będą się coraz lepiej rozumieć, Rumin nabierze jeszcze większej pewności, a tyły zabezpieczać będzie Poczobut, możemy mieć nadzieję.

Oczywiście to wszystko za wcześnie, by być tego pewnym. Przerabialiśmy już wiele zaciągów transferowych, które nawet po jednej rundzie wydawały się solidną zmianą na długi czas. Dość powiedzieć, jak wychwalaliśmy Kalinkowskiego i Zejdlera – mówiliśmy, że to nowa jakość w środku pola po Pielorzu i Dudzie. Jak było to mylne, jak bardzo mieliśmy taką quasi-drużynę i quasi-zawodników, że do dzisiaj ciężko uwierzyć, że daliśmy się nabrać. Pamiętacie jaki był płacz, gdy w Bielsku Foszmańczyk odniósł kontuzję i była perspektywa gry przez kilka kolejek bez niego? Ech..

Mecz z ŁKS Łódź wybitny nie był, ale był dwie klasy lepszy niż ten z Podbeskidziem. W zasadzie postawa zawodników w inauguracji powinna być poza skalą. Ale to co w kilku sytuacjach pokazali w Łodzi, podskórnie daję tę nadzieję. Na razie tylko na mecz z Tychami, który będzie kolejną weryfikacją. Każdy mecz będzie weryfikacją i będzie wpływać na nastroje. Nie będziemy sztucznie trąbić, że „mamy drużynę” po dajmy na to trzech wygranych z rzędu. Ale na czymś musimy opierać swoją energię dotyczącą GKS Katowice. I niech to będzie energia nadziei, a nie rezygnacji.

Mam nadzieję, że trener Jacek Paszulewicz wie, co robi. Po wczorajszych słowach w audycji na Weszło FM, można był uznać, że w końcu ktoś ma myśli zbieżne z myślami kibiców. Szkoelniowiec powiedział, żę wiele zmian kadrowych było powiązanych m.in. z tym, że skoro przez dwa lata z tymi samymi zawodnikami ten projekt się nie udał, to zmiany są po prostu konieczne. W domyśle, że rachunek prawdopodobieństwa kolejnej porażki z ówczesną kadrą – wzrósłby niemal do maksimum.

Jest wiele rzeczy do poprawy. Obrona zagrała dobrze, ale trzeba działać na rzecz zmniejszenia sytuacji przeciwnika. Mimo niezłej postawy stoperów i Lisowskiego, do sytuacji strzałowych jednak ŁKS dochodził. Co można w tej sytuacji zrobić? Sprawa wydaje się oczywista, utrzymywać się przy piłce i nie tracić jej nerwowo w środku pola. Jasne jest, że nawet najlepsza obrona, jeśli będzie poddawana próbie co dwie minuty, w końcu popełni błąd. „Im dłużej my przy piłce, tym krócej oni” – jak mawiał śp. Kazimierz Górski.

Jeśli chodzi o ofensywę, to jakoś mam przeczucie, że pójdzie to jednak w dobrym kierunku. Wspomniani Piesio czy Michalik mają na tyle umiejętności, by wprowadzić GieKSę na wysokie miejsce w tabeli. Teraz wszystko zależy od ich motywacji, zgrania i porozumienia.

Pamiętamy też o „starych”. Czekamy, co dalej z Adrianem Błądem. Patrząc pod względem czysto piłkarskim, za te dwa mecze powinien uśiąść na ławce. Mamy jednak nadzieję, że to zawodnik ambitny i na bazie sportowej złości, powalczy z Tychami tak mocno, że zapomnimy o tej nieudanej inauguracji.

No właśnie – mecz z Tychami. Okazja do rewanżu za poprzednie derby trafia się nam po niecałych trzech miesiącach, a w zasadzie dwóch z kawałkiem. To była trauma, po spotkaniu z Ruchem, nasi – w większości byli – zawodnicy zaprezentowali się żenująco. Mamy nadzieję, że nowy narybek naprawi to, co zepsuli poprzednicy. To będzie taki pierwszy mecz z rangą, kibicowski, który warto by było wygrać. Piłkarze GKS muszą sobie zdawać sprawę, że tym meczem mogą kupić sobie sympatię kibiców i zbudować pozytywną otoczkę. Co jeszcze przed chwilą wydawało się niemożliwe.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


7 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

7 komentarzy

  1. Avatar photo

    abel

    31 lipca 2018 at 19:36

    To że zgranie szwankuje to można wybaczyć. Przyjdzie z czasem choć nie tylko nas dotyczył problem zmian kadrowych. Niepokojące są niskie walory indywidualne (techniczne) poszczególnych zawodników. Sama walka nie wystarczy i to nie tylko do awansu ale do miejsca w pierwszej 10. Piłkarze LKS przy naszych prezentowali się jak wirtuozi futbolu (nieskuteczni to prawda). Gdyby Gks zagrał otwartą piłkę to by nie wygrał. Wiadomo że jak się postawi autobus na 30 m to w Polsce mało kto sobie z tym poradzi. Choc Lks i tak dochodził do sytuacji strzeleckich i to dość klarownych. Lisowski jest waleczny i nieustępliwy to prawda. gorzej już z ofensywą. Widać też było słabą zwrotność tego zawodnika. Obym się mylił ale jak zagra przeciwko zawodnikowi 160 175 to na starcie będzie go miał za plecami. No ale powiedzmy większym problemem jest druga linia. Zero kreatywności, utrzymania się przy piłce a celne podanie na 5 m jest nieosiągalne. Oj szkoda ze nie mamy takiego zawodnika jak Prokic (niezależnie od tego co o nim sadzicie). On robił różnice i dawał dodatkowe możliwości taktyczne.Rumin zachował się bardzo dobrze przy bramce to prawda ale nie widzę tez u niego predyspozycji do gry kombinacyjnej. Generalnie brakuje kreatywnych zawodników.

  2. Avatar photo

    Solski

    31 lipca 2018 at 21:12

    @abel z tym wystarczeniem do pierwszej 10-tki to trochę przesadziłeś, ale ok. temperatury są wysokie i ciężko jest myśli pozbierać. Moim zdaniem I liga to taki twór, w którym, technika i kreatywność wiele nie daje. Zagłębie miało jakiegoś takiego grajka? Miedź? Nie, tam wygrał kolektyw. W tych drużynach nie było gwiazd. Była walka i zaangażowanie + trochę szczęścia. Jak to powiedział pewien klasyk I liga to styl życia. Coś co wystarcza na I lige nie wystarcza do dobrej gry w ekstraklapie. Tak samo drużyny spadające z ekstraklapy potrzebują czasu aby tę lige zrozumieć. Oby w piatek nie zabrakło naszym walki i zaangażowania

  3. Avatar photo

    carra23

    31 lipca 2018 at 21:51

    A do mie kazdy mecz po 1-0 styknie!!!3 punkty i gro!!!

  4. Avatar photo

    Irishman

    1 sierpnia 2018 at 11:25

    @Abel, można fajnie, merytorycznie, bez złośliwości podyskutować? No można i tego się trzymajmy! 🙂

    Ja się z Tobą całkowicie zgadzam, że gdyby zsumować tylko indywidualne, potencjalne umiejętności poszczególnych zawodników to nasza drużyna nie może się równać z Termalicą, Niecieczą i może jeszcze z kilkoma innymi drużynami. Mało tego, ona byłaby gorsza nawet od tych, które mieliśmy rok i dwa lata temu!
    Ale to, że jeden czy drugi zawodnik ma umiejętności, to nie jest jeszcze nawet połowa sukcesu, bo jeszcze musi mieć siły, a przede wszystkim chęci, aby je wykorzystać! Poza tym w każdej grze zespołowej o sukcesie nie decyduje suma indywidualnych umiejętności poszczególnych zawodników ale siła całego teamu. Nie ma co daleko szukać jakichś przykładów – wystarczy wziąć pod uwagę ostatnie MŚ w Rosji i zastanowić się dlaczego Niemcy, Argentyna, Hiszpania czy Brazylia nie odnieśli sukcesów na miarę umiejętności ich piłkarzy.

    I dlatego ja tak apeluje o danie naszej, nowej drużynie trochę czasu, bo widzę, że ona jako całość ma chęci, ambicje, zaangażowanie, wiarę w sukces! Natomiast może trochę mniejszą jakość poszczególnych piłkarzy można nadrobić grą zespołową, a do tego potrzeba czasu! Poza tym to są ambitni, w większości młodzi albo bardzo młodzi ludzie, którzy chcą coś osiągnąć, chcą się rozwijać. Więc nawet jeszcze teraz czegoś nie potrafią, to za kilka tygodni już się mogą tego nauczyć. Najważniejsze, że chcą. Czy da to awans? Tak, chociaż nie wiem czy już w bieżącym sezonie ale wykluczyć tego nie można. W każdym razie prędzej go zrobimy z takimi jak teraz, którzy chcą się uczyć, chcą coś osiągnąć, niż z tymi, którzy umieli ale nie chciało im się tego pokazywać!
    Pamiętam lata 80-te, po awansie. Wtedy większość drużyn wyglądała przy nas jak „wirtuozi futbolu”. No tylko, że my tych wirtuozów ogrywaliśmy! I tak krok po kroku, aż w 1986 rozgromiliśmy na Stadionie Śląskim wielki Górnik i weszliśmy na salony na długie lata!

    Tak więc, więcej cierpliwości i wiary, bo m7yślę, ze w tą naszą drużynę trzeba wierzyć!

  5. Avatar photo

    Mecza

    1 sierpnia 2018 at 12:48

    @Irish, nie możemy się równać z Termalicą, Niecieczą i kim tam jeszcze:) W podcaście i artykułach wyczuwam przekonanie, że pierwsze mecze pokażą na co kogo stać i jak ta liga może się skończyć, tak jakby nie było wiadomo jaka bardzo to jest nieprzewidywalna liga. Zwycięstwo z Tychami jak i przegrana nie powinna powodować w nas skrajnych emocji. Sosnowiec po przegranej z nami był już pochowany a my w euforii. Nawet nie chodzi o to, że mieliśmy szanse na awans ale wszyscy byli przekonani że GKS będzie przed nimi na koniec sezonu.

  6. Avatar photo

    abel

    1 sierpnia 2018 at 17:19

    xxxx

  7. Avatar photo

    abel

    1 sierpnia 2018 at 17:19

    O znowu moge pisac co za szczescie

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga