Dołącz do nas

Klub Piłka nożna Sponsorzy

Nasza przyszłość jest super, bo GieKSa jest super!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W środę 17 lipca prezes Klubu Krzysztof Nowak ogłosił nowego sponsora – firmę SUPERBET, której przedstawicielem na konferencji był Mateusz Borek. Oprócz prezesa pojawili się bohaterzy GIEKSTRAKLASY – Rafał Górak, Adrian Błąd oraz Arkadiusz Jędrych.

Konferencja została zorganizowana na 30. piętrze wieżowca KTW II (szklany budynek obok Spodka) i przyciągnęła wielu dziennikarzy.

Mateusz Borek: Witam panie, witam panów. Na codzień jestem ambasadorem firmy Superbet, z takim bramkarzem [Jerzym Dudkiem – przyp. red.] czy też Sławkiem Peszko, który jest nie tylko znanym piłkarzem, ale też gwiazdą internetu. Spoglądamy w prawo, widzimy stary stadion GieKSy, po lewej widzimy nowy obiekt, który dostępny będzie od rundy wiosennej. Czas szczególny, GKS Katowice wraca do Ekstraklasy po 19 latach. Ja przyjeżdżałem tu jako młody reporter, pamiętam czasy Piekarczyka, te czasy, gdy GKS grał w europejskich pucharach. Dzisiaj zaczyna się nowy rozdział – duża, polska firma, Superbet, rozpoczyna współpracę z GKS-em Katowice!

Zaprezentowano film, przybliżający historię GieKSy. W roli głównej wystąpił Adrian Błąd, który opowiadał o swojej historii w Katowicach i o tym, jak wiele zmieniło się przez te lata, gdy Trójkolorowe marzenia o awansie były przekładane na kolejne lata. „Nasza przyszłość jest super, bo GieKSa jest super. Superbet – nowy sponsor wielosekcyjnej GieKSy”.

Następnie nastąpiło symboliczne uściśnięcie ręki, które oficjalnie zapoczątkowało współpracę.

Prezes Nowak: Jestem podekscytowany i stremowany, co zapewne widać. Tak, ja myślę, że jesteśmy gotowi. Bardzo dużo pracowaliśmy przy formalnościach i przy stadionie, podziękowania dla UM i MOSiR, którzy przygotowali Bukową najlepiej, jak to możliwe. Pod względem organizacyjnym jesteśmy gotowi, pod względem sportowym – jestem przekonany że tak, ale o tym powie Rafał Górak.

Borek: Superbet wspiera wielkie ośrodki kibicowskie, co to dla pana znaczy? Jak ważna jest to pozycja budżetowa?

Nowak: Jesteśmy w roku 60-lecia. Pod względem sportowym mamy kilka sukcesów, hokeiści i panie w piłce nożnej, historyczny awans do Ekstraklasy. Teraz dopełniamy to pozyskaniem największego partnera biznesowego prywatnego. Cieszę się, że rozmowy z Superbetem przebiegły naprawdę szybko. Od razu stwierdzili, że podpisujemy umowę na trzy lata i na cztery sekcje. Mam nadzieję, że zostaniemy na dłuższe lata i za Superbetem zapewne przejdą kolejni sponsorzy.

Borek: Dziurowicz dzwonił do kopalń, ministerstw i pieniądze od razu płynęły. GieKSie niczego nie brakowało. Na stole tych ofert zwykle jest wiele, dlaczego pan prezes Seweryniak wybrał GieKSę?

Prezes Seweryniak: Ogromnie się cieszę, że możemy oficjalnie ogłosić, że jesteśmy oficjalnym sponsorem GKS-u. Cieszę się, że ta umowa obejmuje cztery sekcje. Bardzo skrupulatnie podchodzimy do naszych wyborów, liczą się oddani kibice, liczy się nasza wiara w poziom sportowy. Katowice spełniają dla nas wszystkie elementy, dodatkowo mamy biuro w Katowicach. Miejsce, w którym się spotykamy, pokazuje, że mamy duże ambicje i wspólnie chcemy rosnąć, przyczynić się do tego, by GieKSa była wielka.

Borek: Oglądasz wszystkie dyscypliny?

Seweryniak: Oczywiście piłkę męską, ale coraz chętniej patrzę na piłkę kobiecą. Dziewczyny mają dużo sukcesów i bardzo się z tego cieszymy.

Borek: Firma Superbet przygotuje mnóstwo niespodzianek i dla Klubu i dla kibiców. Pierwsza inicjatywa: SUPERBET dołoży parę złotych do pierwszych 1964 koszulek oryginalnych w klubowym sklepie! 

Seweryniak: Tym ruchem chcemy pokazać, że superbet jest bardzo aktywnym sponsorem. My dużo robimy, chcemy zapewniać zabawę i interakcję z kibicami, stąd ta akcja wsparcia 100 złotych na koszulkę oryginalną. Wystarczy pokazać naszą aplikację. Łącznie to prawie 200 tysięcy złotych, ale planujemy więcej inicjatyw. Z nami się nie można nudzić! Ta koszulka będzie w takim wypadku kosztowała około 200 złotych, to bardzo atrakcyjna cena. 

Borek: Z nazwiskiem Błąd jest oczywiście droższa (śmiech). Przepiękny obiekt się buduje, mnóstwo przestrzeni, szereg atrakcji – proszę to rozwinąć. Czym jest ta Ekstraklasa dla Katowic, to była taka plama, że czegoś tutaj brakuje. Był Górnik, był GKS Katowice w tamtym czasie.

Wiceprezydent Maciej Biskupski: Witamy w mieście nowoczesnym. W mieście, które stawia na sport i w którym przyszły sukcesy. Dzisiejszy dzień jest wyjątkowy, kontynuujemy nasza strategie o powołaniu wielosekcyjnej GieKSy. Państwo dołączyli dzisiaj do wielkiej rodziny sportowej, ogromnej rodziny wiernych kibiców, którzy byli z nami w trudnych momentach, których niestety było sporo. Pozyskujemy partnerów, którzy będą brali na siebie odpowiedzialność, będziemy budowali klub na miarę jednego z najsłynniejszych w Polsce. Dla Katowic Ekstraklasa jest wielkim wydarzeniem, czekaliśmy na to 19 lat. Przeżywaliśmy chwilę wzlotów i upadków, w 2005 roku kibice rozpoczęli inicjatywę ratowania GieKSy. Wszyscy mamy poczucie, że w sobotę rozpoczynamy fantastyczną przygodę. Z tymi sukcesami, na które czekamy, zapełnimy nowy stadion.

Borek: To co było napisane, to się zmaterializuje – na wiosnę kibice zasiądą na Nowej Bukowej?

Biskupski: Marcin Krupa to obiecał, a ja potwierdzam! Ta ulica będzie miała zmienioną nazwę, będzie to jeden z nowocześniejszych obiektów i będzie wielofunkcyjny, by cieszyć wszystkich fanów. Jako ciekawostkę, kończymy powoli montaż krzesełek. Kończą się prace wykończeniowe, rozpocznie się procedura odbiorowa, ona krótka nie będzie z racji przeznaczenia obiektu. Na pewno widzimy się na meczu w sobotę i na pierwszym meczu na nowym obiekcie.

Borek: Miasto planuje budżet. Z racji poziomu rozgrywkowego planuje się wsparcie, w zimę myśleliście zapewne o pierwszej lidze. Big Boss Górak z ekipą zrobili awans, więc trzeba było klepnąć inny budżet?

Biskupski: Nie, byliśmy gotowi na różne scenariusze. Sam niejednokrotnie zachęcałem prezydenta do działania. Prezydent mówił: „Maciek, spokojnie, sukces przyjdzie”. Końcówka była emocjonująca, co chwilę sprawdzaliśmy wiadomości, a tam: „znowu wygrali!”. To jest kierunek pożądany, to co do tej pory zrobiliśmy, jest najlepsza podstawą, by tą współpracę rozwijać. GKS jest do dyspozycji partnerów, którzy razem z nami odniosą sukces.

Borek: Trenerowi Górakowi życzymy wszystkiego dobrego, budowanie czegoś wielkiego przez lata. „To nie jest gra w bierki – to jest poważna sprawa, bo to jest życie prywatne wielu ludzi” – przed trenerem wielką kariera literacka.

Trener Górak: Presja jest elementem sportu, cóż by bez niej było? Była ogromna, gdy w 2019 roku wróciłem do drugiej ligi. Ta presją była ogromna, czy damy radę to wyprowadzić na prostą. Przez te 5 lat dziękuję Marcinowi Krupie, wiele kryzysów przeszliśmy, ale to wsparcie było. Nie traktujemy tego awansu jako presji, z tego się trzeba cieszyć.

Borek: Sport jest nieprzewidywalny. Sądzę, że w wolnym czasie oglądał pan Ekstraklasę. W jakim miejscu jest pana zespół? Co pan myśli przed sezonem? Jest spokój?

Górak: Piłka nożna jest nieprzewidywalna. Natomiast ja spotykałem się z tym, że beniaminkom grozi automatyczny spadek. My musimy budować swoją tożsamość, swoją historię w Ekstraklasie. Jeśli powiem, że walczymy o utrzymanie, to ta szatnia po prostu by wyszła – my jesteśmy ambitni i znamy się bardzo dobrze. W sobotę trzeba być przygotowanym do meczu z Radomiakiem. 

Borek: Arek i Adrian nie są daleko od składu, skoro są dzisiaj z nami?

Górak: Jeszcze myślę (śmiech).


Borek: Teraz nadszedł czas na pytania z sali.

Jakie pieniądze będą zaangażowane w GKS Katowice?

Seweryniak: Nie chcemy ujawniać kwoty, jest ona znaczna. Przewidziane są bonusy sportowe, umowa jest progresywna. 

To o ile powiększył się budżet?

Nowak: Dobre pytanie (śmiech). Można je zadać na wiele sposobów. Wiceprezydent Biskupski mówił, że miasto było przygotowane na różne warianty. Będziemy mieli pieniądze z Canal Plus, Superbet będzie trzecim co do wielkości partnerem, na razie nie chcemy tego ujawniać. Takie akcje jak z koszulkami są pozapisywane, wszystko będzie zapisane. Nie zmieni nam się finansowanie w pozostałych sekcjach, mamy podobne budżety jak w ostatnich latach. Dziewczyny podniosły pieniądze z murawy, za medale Prezydent ufundował dodatkowe bonusy. W tamtych sekcjach nie będzie rewolucji, ta rewolucja po prostu musi dotyczyć piłki nożnej mężczyzn. Uspokajam – piłka nożna mężczyzn nie zabierze funduszów innym, pozostałe sekcje nie ucierpią.

Czy miasto ograniczy wydatki na Klub?

Biskupski: Planujemy środki finansowe na przyszły rok, jednak oczekujemy, że ten sukces będzie wykorzystany marketingowo, a dzisiejszy partner jest dopiero pierwszym tak znaczącym partnerem. To zostaje po stronie klubu, miasto zapewnia pełne wsparcie w pozyskaniu sponsorów, będziemy analizować budżet, by pozwolił na realizację celów.

Borek: Kontrakt jest podpisany na trzy lata z opcją przedłużenia. Przy założeniu, że jest ten nowy stadion, jak zmieni się budżet dnia meczowego, o jakiej skali mówimy?

Nowak: Właśnie o tym dyskutujemy, spółka będzie zarządzać stadionem. Robimy wszystko, by wypełnić ten stadion, dlatego wiosną gramy z Legią czy Górnikiem na nowym stadionie. Już w pierwszej lidze mieliśmy komplety, wreszcie dzięki temu mamy dodatni bilans! Liczę na to, że granie na nowym stadionie to będzie znaczący przychód. 

Borek: Ile będzie kosztował bilet na nowy stadion?

Nowak: Odbywają się spotkania w UM. Ustaliliśmy, że na rundę wiosenną nie zmienimy cen biletów. Chcemy zapełnić stadion – karnety i bilety będą w tej samej cenie. W przyszłym roku zobaczymy. 

Umowa progresywna jest zależna od wyniku sportowego. A co jeśli powinie się noga? 

Seweryniak: Przewidujemy różne sytuacje. Umowa jest na minimum trzy sezony.

Borek: W umowie nie ma takiego słowa jak „spadek”, a jest premia za mistrzostwo?

Górak: (śmiech) dzisiaj będzie to domknięte. 

Biskupski: Także propozycja jest na stole, jeśli chodzi o nazwę stadionu, chcemy komercjalizować te rozgrywki.

Od kiedy koszulki będą w sprzedaży?

Nowak: Sytuacja jest tego typu, że dzisiaj jeszcze mamy prezentacje naszej drużyny. Zainteresowanie będzie większe, niż pierwsza partia, ale będziemy robić po prostu zapisy, każdy koszulkę dostanie, może się to jednak opóźnić. Wczoraj jeszcze rozmawiałem z facetem, przepraszam, panem z Hummela, takiego zainteresowania nie będzie nigdzie jak w GieKSie. Czuwamy i wiemy, że ta akcja promocyjna spowoduje, że to zainteresowanie przejdzie najśmielsze oczekiwania. Podejrzewam, że to jeszcze wzrośnie, choć już w pierwszej lidze zainteresowanie naszymi produktami było ogromne. 



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga