Dołącz do nas

Piłka nożna

O prestiż i fotel lidera

Avatar photo

Opublikowany

dnia

„Twierdza Bukowa” – jeszcze długo po meczu katowiccy fani w taki właśnie sposób śpiewali po zwycięskim meczu ze Stomilem, który przyszedł w bólach. Gol na wagę 3 punktów w 92 minucie zdobył Grzegorz Goncerz i dzięki temu GKS umocnił się na drugiej pozycji w tabeli Pierwszej Ligi. Już jutro katowiczanie będą mieli szansę na przedłużenie passy zwycięstw do 4, bowiem w Jaworznie zagrają ze swoim imiennikiem z Tych.

Mecz ze Stomilem Olsztyn miał być lekki, łatwy i przyjemny, ale okazał się być znacznie trudniejszy. Przeciwnik z dołu tabeli dobrze zablokował dostęp do własnej bramki, a już po kwadransie gry goście objęli prowadzenie po akcji Grzegorza Lecha, który najpierw zwiódł Adriana Jurkowskiego, a następnie silnym uderzeniem pod poprzeczkę pokonał Łukasza Budziłka. Wszystko co najlepsze zostało zaplanowane na drugą część spotkania. Wprowadzony po przerwie Grzegorz Goncerz najpierw w 73. minucie doprowadził do wyrównania w sytuacji sam na sam z Dawidem Mieczkowskim po podaniu Grzegorza Fonfary, a w doliczonym czasie gry „Gonzo” jeszcze raz pokonał bramkarza przyjezdnych po zgraniu głową Janusza Gancarczyka, doprowadzając do eksplozji radości trybuny zajmowane przez sympatyków GKS. Teraz nadszedł czas na skupienie się na niemniej ważnym spotkaniu. W Jaworznie odbędą się górnicze derby Górnego Śląska: GKS Tychy – GKS Katowice.

Tyszanie rozgrywają swój aktualnie drugi sezon z rzędu na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy. W poprzednich rozgrywkach „Zielono-Czarno-Czerwoni” zajęli 6. miejsce, z kolei w bieżącym sezonie plasują się na 13. pozycji, gromadząc do tej pory 17 punktów, tym samym mając zapas jedynie 1 „oczka” nad strefą spadkową. Tyski GKS ma bardzo niekorzystny bilans bramkowy, a wynosi on 13:24. Rywale katowiczan przez długi okres czasu zajmowali miejsca w strefie spadkowej, jednak po przejęciu zespołu przez byłego trenera GKS Katowice – Jana Żurka – tyszanie w ostatnich 4 spotkaniach uzbierali aż 10 punktów, co w znaczny sposób poprawiło ich pozycję wyjściową do walki o utrzymanie się na tym poziomie rozgrywek. W dotychczasowych 8 spotkaniach rozegranych w roli gospodarza GKS Tychy zdobył 11 punktów, na co złożyły się 3 wygrane (2:0 z Górnikiem Łęczna, 1:0 z Wisłą Płock oraz 2:0 ze Sandecją Nowy Sącz), 2 remisy (2:2 z ROW Rybnik i 1:1 z Chojniczanką Chojnice) i 3 porażki (0:3 z Kolejarzem Stróże, 0:3 z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza oraz 1:3 z GKS Bełchatów).

Podopieczni Jana Żurka nie przystąpią w najsilniejszym zestawieniu do jutrzejszych derbów. Przede wszystkim zabraknie w zespole kapitana tyskiego GKS, Łukasza Kopczyka. 32-letni środkowy obrońca nabawił się kontuzji kolana podczas starcia z kolegą z zespołu, z Ivicą Żuniciem, podczas meczu z OKS Brzesko. W czwartek zawodnik przeszedł operację usunięcia części uszkodzonej łękotki. W tym roku już nie wybiegnie na boisko. Drugim nieobecnym jest 22-letni pomocnik, Paweł Lisowski. Wychowanek Stali Szczecin będzie pauzował za 4. żółtą kartkę uzyskaną na pierwszoligowych boiskach. Pod znakiem zapytania stoi występ prawego obrońcy, Łukasza Małkowskiego. 25-latek ma problemy ze ścięgnem Achillesa i tyscy medycy robią wszystko w swojej mocy, by zawodnik był gotowy do jutrzejszego spotkania.

W zespole z Tychów nie brakuje zawodników z ogromem doświadczenia, którzy w przeszłości reprezentowali barwy… Ruchu Chorzów, a są nimi: Mariusz Masternak i Krzysztof Bizacki. Obaj zawodnicy dobrze pamiętają konfrontacje z GKS Katowice jeszcze z czasów gry w Ekstraklasie. Masternak to 37-letni środkowy obrońca, który rozegrał 129 meczów na najwyższym poziomie rozgrywek, a jedynego gola zdobył grając w Pogoni Szczecin przeciwko… GKS Katowice, w wygranym meczu przez „Portowców” 4:2 w sezonie 2004/2005. Krzysztof Bizacki to napastnik mający za sobą występy wyłącznie w drużynach z Górnego Śląska. Od 2008r. 40-letni zawodnik powrócił do klubu, w którym stawiał pierwsze kroki w profesjonalnym futbolu. Bizacki ma za sobą 289 występów w Ekstraklasie, w których zdobył 65 goli (w tym 3 przeciwko GKS w barwach „Niebieskich”). Jednak największą rolę w zespole odgrywa 27-letni napastnik, Paweł Smółka. Wychowanek Mikołaju Chrzanów zdobył w bieżących rozgrywkach 7 goli i jest najlepszym strzelcem tyskiego GKS. Zdecydowanie największą bolączka tyszan jest obsada bramki. W tym sezonie na tej pozycji rozegrało już 3 zawodników: Marek Igaz, Piotr Misztal oraz Maciej Budka. Ten ostatni w latach 2007-2009 był bramkarzem katowickiej GieKSy, jednak rozegrał tylko 6 spotkań dla „Trójkolorowych” (5 w Pierwszej Lidze, 1 w Pucharze Polski).

To będzie kolejne trudne spotkanie z przedstawicielem dolnej części tabeli. W dodatku jest to rywal zza miedzy, a derby rządzą się własnymi prawami. Z drugiej strony GieKSa to aktualnie druga siła zaplecza T-Mobile Ekstraklasy z kapitalną passą bez porażki wynosząca 9 i trudno sobie wyobrazić braku zwycięstwa z niżej notowanym przeciwnikiem o 11 pozycji. Wygrana w derbach potwierdziłaby faktyczną dominację nad tyszanami w śląskich realiach oraz zwiększyłaby szansę na awans na pozycję lidera Pierwszej Ligi.

GKS Tychy – GKS Katowice, 10 listopada, godz. 12:30.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Kamil

    9 listopada 2013 at 17:39

    Ostrzegam mecz z Tychami może byc cięższy niż ten ze STOMILEM. Musimy od razu wyjść w bojowym nastawieniu i mniej błędów popełniać w obronie.

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Z Puszczą Piotr Rzucidło

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Najbliższe spotkanie GieKSy poprowadzi Piotr Rzucidło. Jego asystentami będą Marcin Lisowski i Tomasz Niemirowski. Sędzią technicznym będzie Rafał Rokosz. Arbitrami VAR będą Szymon Marciniak i Tomasz Listkiewicz.

Piotr Rzucidło swoją sędziowską karierę rozpoczął w sezonie 2015/16 w 3. lidze i na tym poziomie pracował aż do sezonu 2021/22 kiedy to zadebiutował w 2. lidze. W kolejnych rozgrywkach poprowadził swój pierwszy mecz na zapleczu Ekstraklasy, a na najwyższym poziomie rozgrywkowym zadebiutował w bieżącym sezonie.

W sezonie 2024/25 Piotr Rzucidło poprowadził do tej pory 1 mecz towarzyski reprezentacji młodzieżowych, 1 mecz CLJ, 1 mecz w 3. lidze, 1 mecz w Pucharze Polski oraz 12 spotkań w 1. lidze. W Ekstraklasie poprowadził 2 mecze, w których pokazał 11 żółtych kartek, 1 czerwoną po dwóch żółtych i podyktował 1 rzut karny.

Mecze GieKSy, które poprowadził Piotr Rzucidło:

Sezon 2023/24
Wisła Płock – GKS Katowice 2:1 (3 żółte kartki, rzut karny wykorzystany przez Jędrycha)

Bilans: 0 zwycięstw, 0 remisów, 1 porażka. Bramki 1:2.

Raport kartkowy

Rafał Górak nie będzie mógł skorzystać z Mateusza Kowalczyka, który w Szczecinie obejrzał 4. żółtą kartkę w sezonie.

Oskar Repka – 5 ŻK
Mateusz Kowalczyk – 4 ŻK
Adrian Błąd – 3 ŻK
Borja Galán – 3 ŻK
Lukas Klemenz – 3 ŻK
Märten Kuusk – 3 ŻK
Marcin Wasielewski – 3 ŻK
Sebastian Bergier – 3 ŻK
Alan Czerwiński – 2 ŻK
Arkadiusz Jędrych – 2 ŻK
Aleksander Komor – 2 ŻK
Mateusz Mak – 2 ŻK
Adam Zreľák – 2 ŻK
Bartosz Nowak – 1 ŻK
Filip Szymczak – 1 ŻK
Dawid Kudła – 1 ŻK
Grzegorz Rogala – 1 ŻK

Pogoda

Nie przewiduje się opadów deszczu, prognozowana temperatura w trakcie meczu to 14 stopni Celsjusza przy zachmurzonym niebie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga