Do meczu ze Stomilem Olsztyn GieKSa przystępowała podbudowana dwoma wyjazdowymi zwycięstwami. Pojedynek z olsztynianami był bardzo ważny nie tylko ze względu punktowego, ale także mentalnego. Ewentualna trzecia wygrana przed niedzielnymi derbami z Ruchem Chorzów mogłaby tak mocno podbudować zespół, że siłą rozpędu i w następnej kolejce zagrał dobre zawody.
W składzie GieKSy zabrakło kontuzjowanego Adriana Błąda, którego w składzie zastąpił Andreja Prokić. Wykartkowanego Mateusza Kamińskiego natomiast zluzował wracający do składu po kontuzji Lukas Klemenz.
Od początku GKS osiągnął znaczną przewagę, ale niewiele z niej wynikało. Brakowało strzałów i składnych akcji. Najbliżej był z rzutu wolnego Dawid Plizga, który chciał zaskoczyć bramkarza strzałem w odkryty róg, ale trafił w boczną siatkę. Niestety po kilkunastu minutach z powodu kontuzji boisko opuścił Peter Sulek, którego zastąpił Kalinkowski. W naszej grze brakowało szybkości i dynamiki, słabo grał Prokić, złe decyzje podejmował Skrzecz. Stomil praktycznie nie atakował, jedynie potrafił ze dwa razy niecelnie uderzyć z dystansu. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, katowiczanie spróbowali bardziej przyatakować. Bardzo dobrze wypatrzył Mateusza Mączyńskiego Dawid Plizga, podał mu prostopadle, a ten mocnym strzałem z ostrego kąta nie dał szans Piotrowi Skibie, choć piłka przeszła mu po rękach.
Druga połowa zaczęła się od kolejnych ataków GKS. Andreja Prokić bardzo dobrze prostopadle podał do Plizgi, ale ten w sytuacji sam na sam trafił prosto w bramkarza. W 62. minucie było 2:0. Dalekie podanie ze strefy obronnej i Andreja Prokić idealnie wszedł między obronę, a bramkarza i w sytuacji sam na sam przelobował znajdującego się na 16. metrze golkipera. Po chwili mogło być 3:0, ale Prokić źle się zabrał z piłką, a Skrzecz uderzył prosto w bramkarza. Po chwili było niestety 2:1 dla Stomilu. Nasi obrońcy nie potrafili powstrzymać stojącego plecami do bramki rywala, ten się przedarł i uderzał na bramkę, ale piłka trafiła w rękę Midzierskiego. Rzut karny pewnie egzekwował Artur Siemaszko. Nie minęły dwie minuty i mieliśmy najbardziej kontrowersyjną sytuację w meczu. W słupek uderzył Frańczak, próbował na leżąco dobijać i piłka minęła bramkarza i wszystkim wydawało się, że wpadła do bramki, a… akcja trwała dalej. Czy piłka przekroczyła linię bramkową? To przeanalizujemy na video. Na szczęście katowiczanie atakowali raz za razem i w końcu strzeliła trzeciego gola – precyzyjne dośrodkowanie Plizgi idealnie głową wykończył Lukas Klemenz. Jeszcze na 4:1 mógł podwyższyć Skrzecz po idealnym zagraniu Plizgi, ale uderzył obok słupka
GieKSa wygrała dość pewnie spotkanie ze Stomilem, stwarzając sobie sporo sytuacji bramkowych. Nawet po utracie gola raz po raz zespół atakował i w końcu strzelił trzeciego gola. Można być zadowolonym z formy zespołu Piotra Mandrysza i jeśli utrzymają dyspozycję, to o spotkanie z Ruchem Chorzów można być spokojnym. To pierwsza seria trzech zwycięstw z rzędu od roku. Brawo GieKSa!
psz
18 października 2017 at 22:28
Nie ma ciepłej kluchy Cygana, są zwycięstwa! Brawo! :)))
Lu
18 października 2017 at 22:30
Nic z tego nie rozumiem, przecież Marcin Krupa mówił, że już jest po sezonie?!! Naprzód GKSSSS !!!
Tom
18 października 2017 at 22:46
Dramatem tej drużyny jest to, że nie ma prawdziwego snajpera.
Jest stary i wolny Kędziora oraz będący od ponad roku bez formy Goncerz.
No i jeszcze jakiś podobno zdolny Czech, który jak grał to nic nie pokazał.
Z dobrym napastnikiem GieKSa by połknęła tą ligę…
Antena
18 października 2017 at 23:30
Kędziora dno, trafił się pupilek trenera..
Siwen
19 października 2017 at 00:20
Tej druzynie brakuje napastnika/snajpera/killera jak pisze Tom…