Dołącz do nas

Piłka nożna

Piłki otwierające i meczowe

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po ostatnich zwycięstwach u siebie i remisie w Stróżach, w Katowicach nikt nie wyobrażał sobie innego rezultatu jak zwycięstwo w meczu z Puszczą Niepołomice. Rywal, z którym GieKSa dwa lata temu przegrała w Pucharze Polski, po raz pierwszy mierzył się z naszym zespołem w rozgrywkach ligowych.

W porównaniu z meczem z Kolejarzem, trener Kazimierz Moskal dokonał dwóch jednej zmiany – Rafała Figiela zastąpił Grzegorz Goncerz, który z dobrej strony pokazał się przez kilkanaście minut spotkania w Stróżach. Co ciekawe zawodnik ten zagrał nie na prawej pomocy, ale w ataku (na swoją pozycję wrócił w drugiej połowie).

Od początku katowiczanie przejęli zdecydowaną inicjatywę. Bardzo aktywny był Goncerz, który już na początku miał swoją sytuację. Widoczny był również Krzysztof Wołkowicz, który najpierw jednak nie trafił głową, a później dwukrotnie w sytuacji sam na sam, bardzo dobrze interweniował bramkarz gości. Puszcza w tym okresie meczu rzadko atakowała, ale co ciekawe – ustawiona była bardzo wysoko, co dawało katowiczanom wiele miejsca do rozgrywania kontr. Coś jednak szwankowało i były to przede wszystkim błędy i straty w rozegraniu piłki, po których piłkarze Dariusza Wójtowicza mieli kontry. Najpierw takim zagraniem „popisał” się Wołkowicz, potem przydarzyło się to Grzegorzowi Fonfarze i Rafałowi Pietrzakowi. W 37. minucie padł gol dla rywali. W pojedynku jeden na jeden Alan Czerwiński sfaulował przeciwnika w narożniku pola karnego i sędzia Jacek Małyszek podyktował rzut karny. Na raty zamienił go Sebastian Janik, którego strzał obronił Łukasz Budziłek, ale dobitka głową była do pustej bramki. Niedługo później wspomniany błąd Fonfary, po którym rywal popędził w stronę bramki Budziłka, naprawiać musiał Mateusz Kamiński, który po faulu obejrzał żółtą kartkę. GieKSa mogła jeszcze wyrównać w końcówce, ale zabrakło skuteczności. W wyniku kontuzji boisko opuścił w doliczonym czasie Longinus Uwakwe.

Druga połowa mogła rozpocząć się idealnie. Dobrze z lewej strony w polu karnym znalazł się Wołkowicz, ale zamiast zagrywać zdecydował się na strzał, który okazał się zbyt słaby. GKS nie atakował już z takim animuszem jak przed przerwą, ale miał za to mnóstwo stałych fragmentów gry – rzutów wolnych i rożnych, które jednak w większości były źle wykonywane. Po jednej z takich akcji bardzo dobrą okazję miał Goncerz, ale z bardzo bliska nie wpakował piłki do siatki. Wyliczanie wszystkich okazji GKS w tym meczu nie ma sensu, bo było ich multum. Rywale jednak nie spali i sami też stworzyli bardzo dobre sytuacje, ale albo dobrze spisywał się Budziłek, albo piłka przelatywała tuż obok bramki. Tak jak w końcówce – dwukrotnie – raz po strzale lewą nogą (sam na sam z Budziłkiem) i po strzale głową jednego z rywali w doliczonym czasie gry. Na szczęście wcześniej wprowadzony Janusz Gancarczyk doprowadził do wyrównania, kiedy to bardzo dobrze wyprowadził go Wróbel. To nie była idealna sytuacja, ale kapitalne podanie oraz mega precyzyjny strzał spowodowały eksplozję radości na stadionie przy Bukowej. Wierzyliśmy w zwycięstwo, ale zabrakło już czasu.

To był dziwny mecz, w którym GKS przeważał, miał więcej sytuacji, ale tak naprawdę Puszcza – wyjątkowo wysoko grająca – również stwarzała sobie okazje. Jak powiedział trener Wójtowicz, piłki meczowe były po stronie niepołomiczan. Za to GKS mógł rozstrzygnąć losy meczu w pierwszej połowie, miał swego rodzaju „piłki otwierające”.

GKS w przypadku wygranej dwoma golami mógł wskoczyć na drugie miejsce w tabeli. Nie tylko jednak tak się nie stało, GKS nie wygrał meczu. Mógł go jednak równie dobrze przegrać. Wydaje się więc, że remis jest wynikiem sprawiedliwym. Do gry GKS w ataku nie można mieć większych zastrzeżeń, poza skutecznością. Podania w poprzek natomiast były straszne i lepsza niż Puszcza drużyna zrobiłaby z tego większy pożytek.

Nie ma co dramatyzować – GKS nie jest jeszcze na tyle silnym zespołem, by w cuglach wygrywać wszystko. Straty punktów będą się zdarzać, ważne żebyśmy mogli powiedzieć, że po niezłej grze, a taka dzisiaj było. Mimo to, wygrać z Puszczą to był obowiązek…

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    123

    5 października 2013 at 22:47

    Taka jest piłka -nieobliczalna , choć wszyscy przed meczem zawsze twierdzą , że znają wynik. Obowiązek to awans ! realnie z drugiego miejsca -jest na to okazja REALNA

  2. Avatar photo

    vzk

    6 października 2013 at 00:01

    Szansa na awans jest nawet z 1 miejsca liga jest bardzo wyrównana,
    walka będzie do ostatniej kolejki,trzymajmy się czołówki i będzie dobrze.

  3. Avatar photo

    n.k.w.d.

    6 października 2013 at 00:10

    W chójnicach trzeba wygrać ! 3n

  4. Avatar photo

    gks

    6 października 2013 at 11:22

    Wszyscy mowimy o AWANSIE ITD ale ostatni wywiad Cygana na temat awansu dawal wrazenie ze nawet jak awansujemy to dlugi ktore mamy nie pozwola na dostatnie licencji wiec?!chyba ze wszyscy czekaja co bedzie po polmetku czy sa jakies szanse i KHW ma moze dac jakas konkretna sume w przyszlym roku?!trzeba poczekac na koniec roku i informacje budzetowe ze spolki. Co do meczu cieszy punkt ale martwia ze z taka druzyna u siebie nie wygrywamy, ale to jest wlasnie 1 liga tu wyniki beda takie padac i z nasza druzyna i innych

  5. Avatar photo

    123

    6 października 2013 at 22:34

    ale właśnie cała nadzieje w KHW . chyba,że naszym celem końcowym jest 1 liga jak niecieczy

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Blaszok Kibice Piłka nożna SK 1964

Wszyscy do Zabrza!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Kibice GKS Katowice prowadzą zapisy na derbowy mecz z Górnikiem, który zostanie rozegrany we wrześniu w Zabrzu. Przedstawiamy najważniejsze informacje organizacyjne.

Przypomnijmy, że „Śląski klasyk” w rundzie jesiennej tego sezonu będzie miał miejsce na Roosevelta, a dokładna data to sobota 21 września. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 20:15. Górnik udostępnił kibicom GieKSy 4200 biletów, a dziś rozpoczęły się zapisy.

Koszt biletu to 30 złotych dla małolatów (rocznik 2008 i młodsi) oraz 60 złotych dla całej reszty. Jest to „wyjazd” masowy – zapraszamy całe rodziny. Mogą na niego jechać również kobiety.

Zapisy prowadzone są u przedstawicieli dzielnic i FC, w Stowarzyszeniu Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” (dołącz do nas) oraz w oficjalnym sklepie kibiców GieKSy „Blaszok” (ul. Św. Stanisława w Katowicach). Uwaga! Płatność za wyjazd w „Blaszoku” TYLKO gotówką!

Na sektory przeznaczone dla kibiców GKS Katowice wpuszczane będą jedynie osoby posiadające żółtą koszulkę oraz szal.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

30 lat czekania na… Ajax Katowice

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Takie mecze zapisują się złotymi zgłoskami w historii klubu, jak i na trwałe wchodzą do pamięci kibiców. Sam choć mam bardzo pamięć do meczów (choć ostatnio złapałem się na tym, że nieco słabszą niż kiedyś – wiek robi swoje), to na palcach jednej lub dwóch rąk policzyłbym te naprawdę spektakularne, do których mam największy sentyment, do meczów, po których cała Ziemia się zatrzęsła, niepokojąc okolicznych kosmitów.

Wspomniana w przedmeczowym felietonie Legia 1:0 po golu Yahai. Wisła 1:0 po golu Adamczyka. Słynna remontada w Szczecinie 4:3. Wielkosobotnia potyczka z Wojskowymi i 3:3. Z ostatnich czasów na pewno do tego grona wejdzie mecz z Wisłą i Arką z poprzedniego sezonu. Ale naprawdę tego jest niewiele.

Starsi niż ja kibice dokładają oczywiście 4:1 z Górnikiem w finale Pucharu Polski, mecze z Benfiką i Bordeaux (niektórzy także z Rangersami) czy ligowy triumf z Legią 3:1 w 1994 roku.

Wydaje się, że spotkanie z Jagiellonią również będzie miało swoje miejsce w tym „panteonie” wielkich meczów. Nie tylko z powodu wyniku, ale z powodu… wszystkiego. Dla nas kibiców to był mecz idealny.

Ostatni mecz z urzędującym Mistrzem Polski, GKS rozegrał 12 marca 2005 (przegrana z Wisłą w Krakowie 0:1), a ostatnie spotkanie u siebie z broniącym tytułu zespołem – dosłownie 20 lat temu (+5 dni), czyli 21 sierpnia 2004 – z Białą Gwiazdą ulegliśmy przy Bukowej 0:3.

Gdy poszukamy ostatniego zwycięstwa z aktualnym w danym czasie Mistrzem Polski musimy sięgnąć jeszcze głębiej. 14 maja 1997 katowiczanie w półfinale Pucharu Polski wygrali 2:0 z wielkim Widzewem śp. Franciszka Smudy, uhonorowanego minutą ciszy na polskich stadionach.

Swoją drogą w tym miejscu mały wtręt – oczywiście pamiętając, że minuta ciszy była także dla śp. Mariana, legendarnego kibica GieKSy, szacunek za to, że zarówno kibice, jak i… sędzia stanęli wczoraj na wysokości zadania, nie robiąc z tej „minuty” jakichś żałosnych 10 sekund, tylko rzeczywiście dając solidny moment zadumy. Jak również to była rzeczywista cisza, a nie tak jak na Widzewie, kiedy to miejscowy zapiewajło zaczął się drzeć „jedziemy, cały stadion śpiewa z nami” po czym rzeczywiście skandowane było nazwisko Franciszka Smudy. No fajna inicjatywa, ale… to nie jest ten moment. Dokładnie to samo można czy nawet należy zrobić, ale zaraz po zakończeniu minuty ciszy.

Ostatnie zwycięstwo ligowe z urzędującym Mistrzem Polski, to wspomniana wygrana z Legią Warszawa 3:1, a miało to miejsce 28 sierpnia 1994, czyli niemal dokładnie 30 lat temu.

Przy okazji natomiast wspomnianego meczu z Widzewem przypomniała mi się taka anegdotka. Moja klasa miała wówczas wycieczkę szkolną do Rycerki i ubolewałem bardzo, że nie mogę być na meczu. Nie mieliśmy jak się dowiedzieć wyniku (internet dopiero raczkował), więc czekaliśmy z niecierpliwością na serwis sportowy po wiadomościach i całą grupą… oglądaliśmy te wiadomości, które ciągnęły się w nieskończoność. Mieliśmy iść z panem od WF-u, który zgodził się z nami jechać na wycieczkę (wychowawczyni nie chciała), pograć w kosza i tenże pan Gnieźniński (pozdro Błażej) już zdenerwowany nas ciągle popędzał. W końcu nastał ten serwis sportowy i dowiedzieliśmy się wyniku oraz zobaczyliśmy bramki – wpadliśmy w euforię – GieKSa znów zagra w finale Pucharu Polski.

A wspomniana anegdotka, to sytuacja, gdy już w tego kosza grać poszliśmy. Kręcił się tam jakiś miejscowy pijaczek, z którego – jako gówniarze – robiliśmy sobie podśmiechujki. Mówiliśmy mu:

– A wie pan, że GKS wygrał z Widzewem?

On na to zdziwiony i zszokowany:

– Wygrał z Widzewem?! Mistrzem Polski?!

I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybyśmy po kilku minutach znów do niego nie podeszli z pytaniem:

– A wie pan co? GKS Katowice wygrał z Widzewem.

Jego reakcja znów była bezcenna:

– Serio?! Wygrał z Widzewem?! Mistrzem Polski?!

Sytuacja powtórzyła się 4-5 razy. Nie wiem czy to my go trollowaliśmy czy on nas. W każdym razie nie muszę nigdzie sprawdzać, bo wystarczy, że przypomnę sobie tę sytuację i wiem, że Widzew był wtedy Mistrzem Polski.

Cóż to było za spotkanie! (Z Jagą, a nie z pijaczkiem z Rycerki).

Katowiczanie „wymęczyli rywala” (cytat z trenera Góraka) i wypunktowali go jak rasowy pięściarz. GKS – zespół na dorobku w ekstraklasie – pokonał Jagiellonię jej własną bronią. Plus zaangażowaniem i czynnikami typowo piłkarskimi. Widać, że szkoleniowiec jest dumny z tego, że obrana taktyka okazała się słuszna i skuteczna. I nie ma się co dziwić.

A Adrian Siemieniec? Od swojej własnej broni poległ. Z jednej strony należy szanować młodych trenerów, którzy chcą wprowadzić coś nowego, grać po europejsku czy światowemu, ale trzeba mierzyć siły na zamiary, być elastycznym i przede wszystkim nie doprowadzać do przesady. Oczywiście od zmiany przepisów pozwalających bardziej swobodnie rozgrywać piłkę od „piątki” wiele drużyn zaczęło sobie klepać kilka metrów przed swoją bramką – i nawet wielkie drużyny, chyba nawet City – straciły z tego jakieś gole.

Problem w tym, że Jagiellonia najchętniej rozgrywałaby piłkę na swojej linii bramkowej i nawet jak się ją trzepnie w głowę, nie zmienia schematu. Przed oczami mam bramkarza Abramowicza, który stoi nieruchomo z piłką na swoim 4-6 metrze i się patrzy. Totalnie statyczna sytuacja. Przez chwilę piłkarze GKS nie podchodzą tylko czekają, potem nieśmiało ruszają i dopiero golkiper coś robi z piłką.

Powiedziałbym, że GKS w trakcie meczu zorientował się, że coś można na tym ugrać. Ale nie! Katowiczanie wiedzieli o tym od samego początku, dlatego od razu zaangażowali 2-3 zawodników do pressingu i przyniosło to bramkę już na samym początku. Potem za każdym razem, kiedy Jagiellonia sobie rozgrywała piłkę może na szerokości boiska, ale max 10 metrów od linii końcowej – pachniało to naszym przechwytem. Drugi gol padł również po przejęciu piłki rozgrywanej europejsko przez obrońców.

W magazynie Liga+ Extra Tomasz Wieszczycki zażartował, że Jagiellonia grała w czwartek z Ajaxem Amsterdam, a teraz zagrała z Ajaxem Katowice. Zresztą opinie w środowisku dziennikarskim są zgodne, GKS zasłużył na to zwycięstwo i zwłaszcza w drugiej połowie – był zespołem lepszym.

Nie byłoby jednak aktywów po naszej stronie właśnie bez obrania pewnej polityki na ten mecz. Mogliśmy się po prostu cofnąć i czekać beznamiętnie na rywala. Wtedy prawdopodobnie mielibyśmy flaki z olejem lub ewentualnie jakieś ataki pozycyjne Jagielloni, które w końcu zakończyłyby się wciśnięciem jednej lub dwóch bramek.

Na szczęście potwierdziło się to, co pisałem po meczu z Motorem, że taki mecz raz na jakiś czas się zdarza, ale potem jest lepiej. I teraz spotkanie z Jagą przypominało bardziej to z Rakowem, ale jeszcze dwa stopnie wyżej. Katowiczanie nie wygrali fuksem. W drugiej połowie Mistrz Polski na Bukowej nie istniał. GieKSa stwarzała sobie sytuacje, może nie super klarowne, ale niezłe. I gdyby w końcówce wykorzystać lepiej swoje kontry – mecz można było zamknąć wcześniej.

Kilku zawodników zapunktowało mocno u kibiców, jak i trenera Rafała Góraka. Może na chwilę odsapnie od krytyki Dawid Kudła, który wtedy kiedy miał wybronić – wybronił bardzo dobrze. Obrona nie dała za bardzo pograć Jagiellonii, a interwencja w powietrzu Marcina Wasielewskiego, ta jego akrobacja, to był defensywny majstersztyk. Czekamy na więcej, jeśli chodzi o Bartosza Nowaka, ale przecież wypracował bramkę na 1:0. Oskar Repka w tym sezonie spisuje się momentami świetnie, ale do kompletu jeszcze powinien wyeliminować proste błędy, jak ten po którym padła bramka na 1:1 (nie bezpośrednio po stracie, ale konsekwencja po kilkudziesięciu sekundach). Zawodnik jednak znalazł się tam, gdzie powinien przy golu na 3:1.

Adrian Błąd – wiadomo, kapitalne wejście w mecz i dobra gra w środku pola, tutaj należy natomiast zdecydowanie poprawić strzały z dystansu. Borja Galan, wszedł powalczył i strzelił Kowalczykiem bramkę. A wspomniany Mateusz Kowalczyk – rewelacja. W końcu mamy młodego zawodnika, niebojącego się grać w piłkę, agresywnego, pewnego, przebojowego. Kapitalne wzmocnienie GieKSy i teraz 1) oby mu sodówka nie uderzyła, 2) oby wykupić go z Brondby. Fantastyczne spotkanie.

Adam Zrelak to dzik, który swoją siłą, zastawianiem się również daje bardzo dużo. A że strzelać umie, pokazał to w Gliwicach.

Jak GKS Katowice wytrzymał to spotkanie, w tych warunkach, pozostaje tajemnicą. Fizycznie nasz zespół prezentuje się bardzo dobrze i gdy rywale oddychali rękawami, nasi piłkarze nie zatrzymali się, tylko dalej żwawo hasali po boisku. Niesamowite jest to, że nie musieliśmy za bardzo drżeć w końcówce o wynik meczu, bo Jagiellonia nie potrafiła zaatakować. A gdy – za przeproszeniem – zaczęła się palić dupka – Abramowicz nagle zaczął grać lagi na aferę. Można wręcz było zaśpiewać „Lagiellonia, laga, laga, laga!”. Może tak bardzo nie chcą tego przydomku, że grają tak kombinacyjnie od bramki?

Co by nie gadać – to było piękne niedzielne, piłkarskie popołudnie przy Bukowej. Kibice w końcu mogą cieszyć się z gier z najlepszymi i cieszyć się ze zwycięstw. Na rozkładzie mamy zdobywcę Pucharu Polski i Mistrza Polski. Czy to oznacza, że teraz powinniśmy zagrać z Realem czy choćby Atalantą? (taki żart)

Jesteśmy w euforii, ale na dłuższą metę nie ma się co podniecać. Mecz meczowi nierówny i możemy zagrać taki paździerz jak z Motorem, wyrachowany mecz jak ze Stalą, skuteczny jak z Piastem czy po prostu taktycznie-piłkarsko niemal idealny, jak z Jagą. Mimo wszystko na duży plus.

Teraz czeka nas mecz z niemrawym, bezbarwnym Zagłębiem Lubin i na tym tle również musimy umieć się pokazać i zagrać dobrze. Jagiellonia gra specyficznie i na tę specyfikę trener znalazł sposób. Czy na toporność lubinian też znajdzie? Paradoksalnie to zadanie może okazać się trudniejsze. Hegemonem nie jesteśmy. Natomiast wczorajszy mecz pokazał, że potencjał w tym zespole tkwi ogromny.

Kontynuuj czytanie

Blaszok Kibice Piłka nożna SK 1964

Koniec zapisów na derby w Zabrzu!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 30 godzin wykupiliście wszystkie 4200 biletów na sektory GKS Katowice na mecz derbowy z Górnikiem w Zabrzu.

Tym samym zapisy na dzielnicach, FC, stowarzyszeniu kibiców oraz w oficjalnym sklepie kibiców GieKSy „Blaszok” zostały zamknięte.

Przypominamy, że do Zabrza wszyscy jedziemy na żółto i z szalami.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga