Dołącz do nas

Siatkówka

PlusLiga: 22 kolejka – W hitowym starciu w Rzeszowie lepszy Jastrzębski Węgiel

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Nikt nie spodziewał się, że po dwóch wyraźnie przegranych setach, beniaminek ze Szczecina jeszcze się podniesie. Po dziesięciominutowej przerwie, Espadon jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki poprawił znacząco swą grę i po dwóch wyrównanych setach doprowadził do tie-breaka. A w nim również trwała zacięta walka do stanu 9:10, ale potem to już radomianie opanowali sytuację i nie pozwolili na zdobycie gospodarzom choćby jednego punktu. Drugi tie-break w tej kolejce obejrzeli kibice MKS-u Będzin. W trzech setach drużyna wygrywająca kontrolowała przebieg tych partii i tylko w trzecim secie była zacięta gra. Od prowadzenia zaczęli bydgoszczanie (5:8), potem wzięli się w garść gospodarze wygrywając już 18:14, ale ostatecznie to goście okazali się lepsi zwyciężając trzema oczkami. W piątym secie siatkarze Łuczniczki prowadzili już 7:10, a potem 9:12, a mimo to dopuścili MKS do stanu 13:14 i nerwów w końcówce, z których wybawił ich… atakujący będzinian Araujo psując zagrywkę. Tak więc odmieniona Łuczniczka pod wodzą nowego trenera, wygrała spotkanie z MKS-em, co tym bardziej potęguje żal z dwóch porażek odniesionych przez GKS właśnie z tym przeciwnikiem.

W kluczowym spotkaniu na dole tabeli, przełamali się w końcu częstochowianie po 14 porażkach z rzędu! To był praktycznie ostatni dzwonek dla nich, aby realnie myśleć jeszcze o wydostaniu się z ostatnich dwóch miejsc w klasyfikacji. Z czterech setów rozegranych w Bielsku, tylko w dwóch trwała zacięta rywalizacja i w obu lepsi okazali się akademicy z Częstochowy. Skra nadspodziewanie łatwo uporała się w trzech setach z Cuprum. Tylko w ostatniej partii kibice obejrzeli zaciętą grę z obu stron. Mimo wysokiego prowadzenia bełchatowian (21:17), lubinianom udało się doprowadzić do remisu po 22, ale w końcówce dwa ataki Wlazłego oraz blok Kłosa załatwiły sprawę. Olsztynianie nie zwalniają tempa i zanotowali dziesiątą wygraną z rzędu, tym razem nie dając żadnych szans Effectorowi. Tylko w pierwszym secie gospodarze postawili się AZS-owi doprowadzając z wyniku 5:10 do stanu po 18. W końcówce zadecydowało większe doświadczenie siatkarzy z Olsztyna, a ostatni punkt zdobył czeski atakujący Jan Hadrava.

 

W najciekawszym meczu kolejki Resovia, mimo wszystko troszkę niespodziewanie przegrała z Jastrzębskim. Gospodarze zaskoczyli zmianą w składzie, gdzie nie będącego w pełni sił atakującego Gavina Schmitta, zastąpili amerykańskim przyjmującym Thomasem Jaeschke. I nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak zdarza się, że przyjmujący grają jako atakujący, tylko że dla Jaeschke był to dopiero… pierwszy mecz w sezonie po zakończeniu swojej edukacji w USA. W pierwszym secie wyrównana gra była aż do samego końca (20:22), ale końcówkę lepiej zagrali goście. W drugiej partii był pogrom Jastrzębskiego, który od stanu 15:13 rozsypał się kompletnie, zdobywając do końca tego seta zaledwie dwa punkty! Najbardziej wyrównany i zacięty bój trwał w trzecim secie, gdzie w samej końcówce przy wyniku 24:22, to jastrzębianie zdobyli cztery punkty z rzędu przechylając szalę zwycięstwa na swoją stronę. W ostatnim secie goście szybko osiągnęli bezpieczną przewagę (10:15) i pilnowali ją już do samego końca.

Na zakończenie tej kolejki Inżynierowie przegrali z LOTOS-em. W pierwszych dwóch setach trwała zacięta i wyrównana rywalizacja, z częstą zmianą prowadzenia. W trzeciej partii gospodarze odskoczyli na kilka oczek przewagi (11:8) i starali się ją dowieźć do samego końca, co ostatecznie im się udało. Odwrotny scenariusz miał miejsce w kolejnej partii, gdy to siatkarze LOTOS-u szybko uciekli z wynikiem (10:15) i spokojnie dociągnęli go do zwycięskiego końca.

 

W tabeli po przegranej Cuprum oraz wygranej Jastrzębskiego w Rzeszowie, mamy już definitywnie piątkę drużyn w czołówce, która powalczy o pierwszą czwórkę walczących później w play-off o medale. Oprócz ZAKSY, która jest murowanym kandydatem do finałowej rozgrywki, cztery ekipy rozstrzygną między sobą walkę o trzy wolne miejsca, zapowiada się zacięta i ciekawa rywalizacja. W dole tabeli bardzo ważne zwycięstwo AZS-u Częstochowa oraz zdobyty punkcik Espadonu, pozwoliły zniwelować część strat do wyprzedzających ich drużyn z Bielska oraz Kielc. Łuczniczka zdobywając dwa oczka wyprzedziła właśnie kielczan i jest w tej chwili najkorzystniejszej sytuacji przed decydującą końcówką sezonu. Tu również nie powinno zabraknąć emocji oraz zaciętej rywalizacji przed uniknięciem baraży.

 

Wyniki 22 kolejki: 17, 18 i 19 lutego

Espadon Szczecin – Cerrad Czarni Radom  2:3 (12:25, 20:25, 25:22, 25:23, 9:15)

Espadon: Kozłowski, Kluth (3), Perłowski (1), Zajder (13), Depowski (4), Ruciak (5), Murek (libero) oraz Miłuszew (15), Gałązka (5), Wołosz, Wika (13). Trener: Michał Gogol.
Czarni: Kędzierski (4), Bołądź (17), Kohut (18), Smith (8), Żaliński (21), Fornal (15), Watten (libero) oraz Ziobrowski (3), Zwiech. Trener: Robert Prygiel.  MVP: Emanuel Kohut.

MKS Będzin – Łuczniczka Bydgoszcz  2:3 (25:17, 19:25, 22:25, 25:14, 13:15)

Będzin: Seif (6), Araujo (25), Ratajczak (8), Rejno (2), Waliński (12), Jordanow (12), Potera (libero) oraz Kozub, Piotrowski (2), Woch (4), Roberts, Russell. Trener: Stelio DeRocco.
Łuczniczka: Sieńko (4), Filipiak (23), Nowakowski (10), Sacharewicz (8), Katić (10), Yudin (10), Czunkiewicz (libero) oraz Szczurek (1), Gromadowski, Rohnka (1), Bobrowski. Trener: Marian Kardas.  MVP: Bartosz Filipiak.

BBTS Bielsko-Biała – AZS Częstochowa  1:3 (23:25, 25:19, 18:25, 22:25)

BBTS: Storożyłow (6), Janeczek (15), Gaca (6), Grzechnik (4), Lipiński (10), Kwasowski (7), Koziura (libero) oraz Czauderna (libero), Bieńkowski, Gryc (5), Siek (4), Vemić (4), Bartos (6). Trener: Rastislav Chudik.
Częstochowa: T. Kowalski (1), Grebeniuk (24), Buniak (14), Janus (3), Moroz (11), Szymura (14), A. Kowalski (libero) oraz Buczek, Polański (3), Szlubowski. Trener: Michał Bąkiewicz.  MVP: Bartosz Buniak.

PGE Skra Bełchatów – Cuprum Lubin  3:0 (25:20, 25:16, 25:23)

Skra: Uriarte (4), Wlazły (19), Lisinac (7), Kłos (8), Kurek (13), Penczew (10), Piechocki (libero) oraz Szalpuk. Trener: Philippe Blain.  MVP: Mariusz Wlazły.
Cuprum: Łomacz, Kaczmarek (11), Boehme (4), Gunia (2), Taeht (12), Koumentakis (5), Rusek (libero) oraz Gorzkiewicz, Michalski (1), Pupart (1). Trener: Gheorghe Cretu.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – GKS Katowice  3:0 (30:28, 32:30, 31:29)

ZAKSA: Toniutti (4), Konarski (16), Wiśniewski (9), Bieniek (4), Semeniuk (13), Deroo (16), Zatorski (libero) oraz Witczak, Czarnowski (3), Jastrowicz. Trener: Ferdinando De Giorgi.  MVP: Dawid Konarski.
GKS: Falaschi (2), Butryn (22), Krulicki (8), Kalembka (8), Kapelus (12), Sobański (8), Stańczak (libero) oraz Van Walle, Pietraszko (1), Stelmach. Trener: Piotr Gruszka.

Effector Kielce – Indykpol AZS Olsztyn  0:3 (23:25, 19:25, 19:25)

Effector: Komenda (1), Superlak (9), Wohlfahrstaetter (5), Nalobin (4), Wachnik (9), Pawliński (7), Biniek (libero) oraz Antosik, Andrić, Bućko (9), Formela. Trener: Sinan Tanik.
Olsztyn: Woicki (1), Hadrava (13), Pliński (6), Zniszczoł (10), Śliwka (11), Włodarczyk (6), Żurek (libero) oraz Makowski, Boswinkel, Palacios (7). Trener: Andrea Gardini.  MVP: Miłosz Zniszczoł.

Asseco Resovia Rzeszów – Jastrzębski Węgiel  1:3 (21:25, 25:15, 24:26, 20:25)

Resovia: Drzyzga (4), Jaeschke (13), Nowakowski (11), Możdżonek (6), Perrin (19), Ivović (11), Wojtaszek (libero) oraz Tichacek, Schoeps (1), Lemański, Rossard. Trener: Andrzej Kowal.
Jastrzębski: Kampa (5), Muzaj (15), Kosok (11), Boruch (9), De Rocco (5), Oliva (17), Popiwczak (libero) oraz Strzeżek, Bachmatiuk, Ernastowicz. Trener: Mark Lebedew.  MVP: Lukas Kampa.

ONICO AZS Politechnika Warszawska – LOTOS Trefl Gdańsk  1:3 (25:27, 23:25, 25:21, 18:25)

Politechnika: Firlej, Filip (7), Kowalczyk (9), Wrona (9), Łapszyński (11), Kwolek (18), Olenderek (libero) oraz Mikołajczak (9), Smoliński, Halaba, Samica (4), Gruszczyński (libero). Trener: Jakub Bednaruk.
LOTOS: Masny (2), Schulz (13), Paszycki (12), Gawryszewski (13), Mika (16), Hebda (11), Gacek (libero) oraz Stępień, Niemiec, Majcherski (libero). Trener: Andrea Anastasi.  MVP: Bartosz Gawryszewski.

 

tabela po 22. kolejce

miejsce drużyna mecze punkty sety małe punkty
1 ZAKSA KĘDZIERZYN-KOŹLE 22 56 62:19 1943:1650
2 ASSECO RESOVIA RZESZÓW 22 50 57:26 1923:1721
3 INDYKPOL AZS OLSZTYN 22 50 56:26 1917:1742
4 PGE SKRA BEŁCHATÓW 22 49 56:24 1832:1708
5 Jastrzębski Węgiel 22 49 59:32 2110:1900
6 Cuprum Lubin 23 42 51:36 1988:1835
7 LOTOS Trefl Gdańsk 23 37 48:46 2104:2071
8 Cerrad Czarni Radom 22 36 46:39 1934:1914
9 GKS KATOWICE 23 31 39:47 1908:1949
10 ONICO AZS Politechnika Warszawska 23 29 38:47 1913:1985
11 MKS Będzin 22 26 36:50 1844:1924
12 Łuczniczka Bydgoszcz 22 19 33:55 1858:1989
13 Effector Kielce 22 17 27:57 1757:1965
14 BBTS Bielsko-Biała 22 16 23:58 1630:1911
15 Espadon Szczecin 22 14 23:56 1650:1840
16 AZS Częstochowa 22 13 24:60 1770:1977

 

W przypadku równej liczby punktów meczowych o wyższym miejscu w tabeli decyduje:

a) liczba wygranych meczów,
b) lepszy (wyższy) stosunek setów zdobytych do straconych,
c) lepszy (wyższy) stosunek małych punktów zdobytych do małych punktów straconych.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga