Dołącz do nas

Piłka nożna

Plusy i minusy po Stomilu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Trudno dopatrywać się pozytywów po meczu ze Stomilem, a jednak kilka znaleźliśmy. Taki typowy plus jest tylko jeden – debiut Wojciecha Kochańskiego, dwa pozostałe wynikają jedynie z wyniku.

Plusy:
+ Wojciech Kochański – zawodnik wszedł do składu na odpowiedzialną pozycję stopera i nie było po nim widać tremy. Zagrał spokojnie, pewnie, błędów nie popełnił.

+ Brak porażki – patrząc na ostatnią postawę naszych zawodników, a nawet na wczorajszy mecz, remis należy uznać za pozytywny wynik.

+ Zero z tyłu – co raczej nie wynikało z fantastycznej postawy defensywy, tylko z braku siły ognia Stomilu.

Minusy:
– Zero w ofensywie – nasza gra ofensywna w tym meczu nie istniała. GieKSa z akcji nie stworzyła sobie ani jednej klarownej sytuacji, no może poza tą Frańczaka, ale zawodnik bardzo źle uderzył.

– Nie strzelamy goli z akcji – tak naprawdę tylko dwa gole z Kluczborkiem i jeden z Miedzią to były takie pełne trafienia. Poza tym mieliśmy samobóje, karnego i gol po stałym fragmencie. Dlaczego nasi zawodnicy nie potrafią przez wiele meczów przeprowadzić JEDNEJ składnej akcji?

– Iwan, Bębenek – ci zawodnicy mieli być wzmocnieniami a na wiosnę grają wprost koszmarnie.

– Spalone Goncerza – zawodnik musi po prostu trzymać linię. To nie były mijanki na szybkości, tylko dość statyczne akcje – i ofsajd za ofsajdem.

– Nie mamy skrzydeł – w zasadzie nie notujemy dośrodkowań, nie ma szybkości na flankach, zarówno od obrońców, jak i pomocników.

– Wakacyjnie – nadal nie widać chęci odniesienia zwycięstwa za wszelką cenę. Nie da się tak wygrywać meczów.

9 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

9 komentarzy

  1. Avatar photo

    Kibic2

    8 maja 2016 at 14:53

    Shellu na plus brak porażki?? Przecież nie graliśmy z jakąś super drużyną, tylko ze Stomilem. To strata dwóch punktów. Niestety gramy już tak daremnie, że i Twoje oczekiwania najprawdopodobniej maleją.
    Powinno być:
    minusem meczu było to, że Stomil z budżetem o połowę mniejszym wyrwał nam dwa punkty. Nie zaś że my z nimi zremisowaliśmy. Widzisz Shellu różnicę???? Bo kibice widzą.

  2. Avatar photo

    Irishman

    9 maja 2016 at 11:11

    Punkt na wyjeździe to zawsze punkt! Jakich my to mamy rewelacyjnych piłkarzy, że możemy wybrzydzać? Poza tym w „minusach” bardzo dokładnie Shellu opisał co było i jest złego, więc już zaś nie pieprz, że uprawia jakąś „propagandę sukcesu”.

    Poza tym jakby nie ostatnio 4 zdobyte punkty… choć lepiej byłoby napisać podarowane przez przeciwników, to mielibyśmy tylko 4 punkty nad barażami! Tymczasem w perspektywie mecz z Chojniczanką, który pewnie w obecnej formie przerżniemy i dopiero byłoby ciepło.
    Tak więc powinniśmy cieszyć się z każdego punktu – co Shellu pokazał.

    ps.
    Czy doczekamy w końcu takiego sezony, w którym pod koniec nie będziemy tęsknili, aby się już skończył? Choć, jakby się tak zastanowić to akurat końcówka poprzedniego, za Piekarczyka nie była taka zła. Wtedy dało się wygrać w Tychach, mimo tego, że miały one nóż na gardle!

  3. Avatar photo

    Kibic2

    9 maja 2016 at 14:42

    @Irishman a powiedz mi jakich to piłkarzy ma Stomil, że napisałeś to tak jakbyśmy grali w skórze Dawida z Goliatem. Stomil do klub z budżetem na poziomie ledwo 3 mln zł, bez wielkich nazwisk więc jak może pisać, że jest się zadowolonym. Powiedz mi też w jakich okolicznościach remis wywalczony? Powiem ci po słabej grze. Co innego gdybyśmy walczyli ale się nie udało. Napisałeś swój wpis jakbyśmy punkt wyrwali prosto z paszczy lwa. Stomil jest zwykłym klubem, który nawet nie marzy o ekstraklasie, natomiast u nas nie tylko się głośno mówi ale stawia się obietnice (bez pokrycia). Takiemu klubowi jak GKS Katowice, z takim wsparciem, wręcz nie przystoi grać padliny. Natomiast ubolewam nad takimi wpisami jak twój i nad innymi kibicami którzy myślą podobnie. Wygląda na to, że oczekiwania odnośnie meczu i wyniku sięgnęły praktycznie zera. Może to sugerować, że aktualna sytuacja jak najbardziej nam pasuje i cieszymy się z tego byle czego i z tego, że gnijemy w 1 lidze. Gorzej jak pomyślą tak osoby decyzyjne. Wtedy będziemy taplać się w bajorku 1-wszo ligowym po wsze czasy.
    Piłkarze raczą nas brakiem zaangażowania co wręcz przyzwyczaja kibiców, żeby cieszyć się byle czego jak pies, który czeka na ochłapy z pańskiego stołu. Jak dalej tak będzie to kolejne pokolenie kibiców będzie się cieszysz, że jeszcze niższych oczekiwań. Irishman sam napisałeś, że punkt bardzo ciebie cieszy odnośnie naszej sytuacji w tabeli. Myślę, że 2 pkt dodatkowe ze zwycięstwa zrobiłyby więcej. Nieprawdaż?? Musisz przyznać, że remis to 2 pkt stracone.
    Kibice uciekają ze stadionu w zastraszającym tempie a przy takiej grze ciężko patrzeć w przyszłość. Ubolewam też nad tym, że dostajemy szansę, którą daje nam miasto i nie potrafimy jej wykorzystać. Po prostu zaistnieć sportowo przyciągnąć sponsorów/a strategicznego. Medialnie istniejemy ale jak pokazać mecz na cały świat w Polsacie to pokazujemy wręcz sportową błazenadę. Nie chcę nawet myśleć jak w końcu ktoś powie dość, dlatego kto jak nie kibice mają wywierać presję na piłkarzy?? Irishman twój wpis ewidentnie przyklaskuje piłkarzom i ich tragicznej grze.

  4. Avatar photo

    kibic bce

    9 maja 2016 at 16:10

    Skandal. Kaj jest nasz Slaski charakter???
    Jak pilkarz przychodzil do Gieksy to chcial sie wypromowac i isc wyzej a co teraz mamy?
    Iwan chop co kiedys za… na boisku a dzis cien samego siebie. Szkoda mi chopa. Tyle doswiadczenia a teraz? Padlina.
    Mial sie odbudowac a stacza sie w dol. Zycze mu jak najlepiej ale z tym co teraz nie widza go w Gieksie.
    Mysle ze trzeba wymienic trenerow z zaplecza kadry ktorzy maja budowac podwaliny pod pierwszy zespol a tu co jeden wielki ch.. .
    Brzeczek jest ok ale myle ze w szatni jest problem. Grupa 3majaca wladze. Wy… gnoi na zbity pysk.
    Gieksa to nie bankomat. Mozna przegrac ale po walc! I kibice nie mieliby pretensji.
    Mamy bagno.
    Dziekuje.
    Bede jezdzil na wybrane mecze dosc kupowania karnetow i potem sie wk…

  5. Avatar photo

    Irishman

    9 maja 2016 at 17:11

    @Kibic2 no i co ja mam Ci napisać? Weź się może przewietrz, a potem przeczytaj (ze zrozumieniem) to co napisał Shellu i co ja napisałem.
    I dalej:
    – Stomil to powinien być przy GieKSie NIKT. Ale skoro ma tyle punktów ile ma to znaczy, że sportowo stoi na takim samym poziomie jak my, że ma piłkarzy takich jak my. Czy to jest w porządku? No nie jest, bo przynosi to nam wszystkim wstyd ale do takiej sytuacji nas doprowadzono. A jeżeli mamy większy budżet i osiągamy takie wyniki to znaczy, że jesteśmy źle zarządzani.
    – Byłem z naszym klubem gdy nic nie znaczył, i potem gdy był wielki, i potem gdy przez fatalne zarządzenie znalazł się prawie na dnie. „Prawie”, bo znaleźli się tacy ludzie jak np. Murzyn, Kosa czy Shellu (których ośmielasz się tak łatwo dziś osądzać) i Go uratowali. I przez te wszystkie lata nauczyłem się, że punkt wywalczony na wyjeździe zawsze ma wartość. No chyba, że walczylibyśmy o najwyższe cele ale sam sobie odpowiedz, czy mamy piłkarzy, którzy byliby w stanie to zrobić. No, a jeśli nie, to czego się czepiasz, że ludzie rzetelnie opisują tą dziadowską rzeczywistość, w której się znaleźliśmy?
    – Piszesz: „Natomiast ubolewam nad takimi wpisami jak twój i nad innymi kibicami którzy myślą podobnie. Wygląda na to, że oczekiwania odnośnie meczu i wyniku sięgnęły praktycznie zera. Może to sugerować, że aktualna sytuacja jak najbardziej nam pasuje i cieszymy się z tego byle czego i z tego, że gnijemy w 1 lidze.”
    Czy zdajesz sobie sprawę, że po prostu obrażasz ludzi? No ale bezpiecznie, zza monitorka, nawet nie na forum, gdzie trzeba by podać swój aktualny e-mail to przecież można, no nie? Ciekawe, czy byłbyś taki odważny i powiedziałbyś to nam prosto w oczy?

    Generalnie rozumiem Twoją frustrację, bo wszyscy jesteśmy nią ogarnięci w sytuacji gdy kolejne nadzieję padają, gdy kolejni piłkarze i trenerzy nie radzą sobie na Bukowej, nawet nie przybliżając nasz klub do miejsca, które mu się po prostu należy. Ale weź się chłopie ogarnij i nie pluj jadem na prawo i lewo, obrzucając błotem ludzi, którzy kochają nasz klub tak samo jak Ty.

  6. Avatar photo

    Kibic2

    10 maja 2016 at 18:58

    @Irishman z tego co widzę to mocno Cię poniosło. Nikt nikogo nie obraża i też nie obrzuca błotem jak to napisałeś. Moje zdania są mocno wyważone i nie zamierzam hejtować nikogo. Nie używam słów uznanych za obraźliwe, kierując je w stronę osoby czy też jakiejś grupy osób. Daleko mi do tego i nawet Twoja marna prowokacja nie zmieni tutaj nic. Jestem na to za stary. Faktycznie czasami ciężko zgodzić się z subiektywnymi plusami i minusami Shella, dlatego też wpisałem się krytycznie odnośnie jednego plusa. Nie zaś krytycznie w stosunku dla całej jego ciężkiej pracy (oglądając czasami GKS oczy krwawią). Nie neguję też jego zasług dla GKS przeszłych, aktualnych i przyszłych. Cenię sobie jego wpisy, są zawsze szybko po meczu ale trzeba pamiętać, że i najlepsi mogą otrzeć się o krytykę.(plusy-minusy ciężko się z nimi czasami zgodzić oraz punktacja zawodników, którą według mnie trzeba zmienić). Natomiast powracając już wyłącznie do Twojej osoby to z tego co napisałeś, że przez te wszystkie lata nauczyłeś się, że remis na wyjeździe jest cenny. Tak jest cenny jeśli się gra z lepszą drużyną lub jest wywalczony po ciężkiej walce. W związku z tym co napisałem – dla mnie remis z Olsztynem jest stratą dwóch punktów i ubolewam nad Twoim wpisem, tokiem myślenia (ubolewać inaczej rozpaczać, odczuwać żal, być niezadowolonym NIE ZAŚ OBRAŻAĆ). Jeżeli remis cię zadowala jak naszego trenera (po ostatnim meczu) to najprościej wytłumaczę ci to w inny sposób. Drużyny, które przyjeżdżają do nas myślą inaczej – nie myślą o remisie na wyjeździe tylko o zwycięstwie i WYGRYWAJĄ.
    Za przykłady niech posłużą ostatnie mecze z Bytovią czy Olimpią Grudziądz oraz Stomilem.
    Wypowiedź naszego trenera po meczu w Olsztynie, który mówi już w pierwszym zdaniu:”Wywozimy cenny punkt z trudnego terenu.” Czyli z góry zakładał, że jadąc do Olsztyna nie będzie w stanie walczyć o trzy punkty. Czyli nasi piłkarze odnośnie meczu nie są zmotywowani, nie wpaja im się ducha walki. Inaczej to ma się np w drużynach, z którymi przegraliśmy na bukowej. Bardzo dobrym przykładem będzie tu wywiad, z zawodnikiem Bytovii Mariuszem Kryszakiem.
    Cytuję
    Pytanie” Mieliście w głowie myśl, że to jest walka o pewne utrzymanie?

    Odpowiedź : Nie myślimy w ten sposób, nie patrzymy w tabelę, koncentrujemy się na najbliższym meczu. Przyjechaliśmy tu po TRZY PUNKTY. I chwała, że nam się udało.
    Widzisz sam Iiisman, że Twoje myślenie jest złe. Nasi piłkarze mentalnie nie są przygotowani do walki w 1 lidze a przecież nie mamy byle jakich nazwisk od tych drużyn, które nas leją na Bukowej. W najważniejszych meczach, które mogą coś zmienić, nasza odwaga zostaje w szatni i spalamy się psychicznie. Widzisz tą subtelną różnicę w wywiadach i w tym co mówią inni a co mówią nasi? Nie? To jeszcze jeden przykład. Wywiad z naszym zawodnikiem Patrykiem Szymańskim, który powiedział: „Nie graliśmy dobrze, pierwszą bramkę straciliśmy w głupi sposób, można powiedzieć, że ta bramka do szatni ustawiła mecz.” Brzmi to jakby dostali bramkę w 90 min a tu przecież była jeszcze druga połowa. Najprawdopodobniej w szatni nikt ich nie motywował z przerwie mówiąc im, że jest jeszcze 45 min na odwrócenie losów meczu, gdyż ta wypowiedź po meczu to czysty farmazon.

    Suma summarum przenosi się to na naszych kibiców, których oczekiwania spadają do zera. Dlatego też napisałem, że ubolewam, gdyż piłkarze przyzwyczają nas do coraz większej patologii i widać, że mentalnie nasi piłkarze są na szarym końcu w lidze. Oni po prostu nie wierzą w siebie. Natomiast kibice zaczynają się cieszyć z byle czego. I to jest najbardziej zatrważające.

    Już na sam koniec odnośnie tego co napisałeś, że niby łatwo wpisać się w komentarzach bo nie trzeba e-maila, to muszę cię poinformować. Żeby wpisać komentarz trzeba podać emaila, gdyż jest wymagany. (jest niewidoczny).

    Napisałem „ubolewam nad wpisami…..że aktualna sytuacja może NAM pasować”. Czyli może pasować mi, tobie innym. Nie wiem gdzie ty tu zauważyłeś jakiś atak czy obrzucanie błotem?

    Czy teraz wszystko jasne?
    Pozdro

  7. Avatar photo

    Mecza

    10 maja 2016 at 19:01

    Za poziom sportowy odpowiada tylko i wyłącznie zespół trenerski który nie potrafi wyegzekwować i utrzymać dłużej optymalnej formy. To nie jest przypadek że zawodnicy wyróżniający się gdzieś indziej a w Katowicach obniżają loty. Skład nie mamy gorszy od Wisły Płock (ale tam potrafią z zawodników wyciągnąć max) i na pewno lepszy niż tym który był za Nawałki. Za dobór trenera odpowiada prezes amator i gramy to na co zasługujemy. Stracimy kolejny najbliższy sezon i zmieni się zarząd albo będziemy mieć farta zatrudniając n-tego trenera.

  8. Avatar photo

    Kibic2

    10 maja 2016 at 20:19

    @Mecza zgadzam się z Tobą całkowicie, za każdym razem kiedy trafia do nas zawodnik nagle zapomina jak się gra w piłkę. To nie jest przypadek. Nasi zawodnicy nie mają mentalności zwycięzcy, także nawet jeśli przyjdą do nas nowi dość szybko będą prezentować niższy poziom. U nas nie ma presji, która mogłoby mobilizować piłkarzy. Sam Gonzo w wywiadzie w grudniu przyznał, że do treningów powraca w styczniu. W profesjonalnym sporcie gdzie drużyna walczy o awans, jest to nie do pomyślenia. Teraz widać, jak spadła mu forma.
    (nawet jeśli się nie trenuje to nie mówi się tego publicznie).
    Zobaczcie, że wypowiedzi Nawałki po meczach są stonowane, cieszą go zwycięstwa ale między wierszami można wychwycić, że pomimo wygranej i tak przykręci piłkarzom śrubę. Natomiast miejsce w składzie nie jest pewne dla nikogo. Widać różnicę??
    Natomiast jak czytam wypowiedzi naszego sztabu i piłkarzy…… ech czeka nas kolejny stracony sezon

  9. Avatar photo

    pawelas197

    10 maja 2016 at 23:02

    KOMUS JEST DOBRZE Z TYM ZE GRAMY W PIERWSZEJ LIDZE NIE POTRZEBNE SA NA TO DUZE PIENIADZE ZA TO NA EKSTRAKLASE MIASTO MUSIALO BY DAC DWA RAZY TYLE NIZ TERAZ BEZ STRATEGICZNEGO SPONSORA NIKT NIE BEDZIE NAM DAWAL KASY Z BUDZETU MIASTA TAK JEST WSZEDZIE MIASTO MOZE UTRZYMYWAC OBJEKT SPORTOWY I PRACOWNIKOW ZWIAZANYCH Z KLUBEM A RESZTA NALEZY DO SPONSORA WIEC WIDZICIE SAMI JAK TO WYGLADA NIC Z TEGO NIE BEDZIE MYDLENIE OCZU

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nowa Bukowa pisze swoją historię

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.

Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.

Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.

W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.

W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.

W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉

Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.

Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.

Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!

Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.

Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.

Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.

Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…

Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉

Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.

W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.

Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga