Dołącz do nas

Piłka nożna

Podsumowanie 15. kolejki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Bardzo ciekawa 15. kolejka, już za nami. Mistrzem jesieni już na pewno jest – Flota Świnoujście, która zdecydowanie góruje nad resztą stawki. Nowym wiceliderem została – Cracovia, która w obecności 10. tysięcy widzów, skromnie pokonała – Sandecję. Kolejne porażki – ŁKS-u i Polonii. Pechowcami kolejki zostali piłkarze – Zawiszy i GieKSy, którzy dali sobie wydrzeć zwycięstwo w ostatniej sekundzie meczu. Dobrą formę utrzymali – GKS Tychy, Miedź Legnica i Olimpia Grudziądz. Zapraszamy na krótką relacje, ze wszystkich spotkań minionej już serii gier.

Dolcan Ząbki – Okocimski KS Brzesko 1:0

W końcu przełamał się miejscowy zespół, który w bezpośrednim pojedynku z innym kandydatem do spadku, okazał się minimalnie lepszy. Zwycięskiego gola zdobył w 53. minucie – Grzegorz Piesio. Przez całe spotkanie, lekką przewagę mieli gospodarze i zasłużenie wygrali ten mecz. Okocimski z praktycznie jedną 100% szansą, stworzoną jeszcze w pierwszej połowie. Dolcan po raz pierwszy w tym sezonie, nie stracił gola u siebie. Widzów: 400

Bogdanka Łęczna – Polonia Bytom 3:1

Pierwsza odsłona, a szczególnie początkowe 20. minut, to wielka przewaga gości. W 12. minucie spotkania, ataki – Polonii przyniosły efekt w postaci gola. Cudowną bramkę strzałem z ok. 40. metrów, zdobył – Krzysztof Michalak. 3 minuty później powinno być 2:0. Piłkarz gości przegrał jednak w pojedynku „oko w oko” z – Sergiuszem Prusakiem, a potem goście jeszcze dwa razy nieskutecznie dobijali ten strzał, piłkę za każdym razem blokowali obrońcy. Wydawało się, że – Polonia dowiezie prowadzenie do końca pierwszej połowy, jednak w 41. minucie sędzia podyktował rzut karny dla – Bogdanki. Pewnym egzekutorem okazał się – Dawid Sołdecki. W drugiej połowie tradycyjnie już zespół – Polonii opadł z sił i nie był już taki aktywny. Druga odsłona to wyraźna przewaga –Łęcznej, której efektem były 2. gole. W 75. minucie gola zdobył – Michał Zuber, a na 3:1 wynik ustalił ponownie z rzutu karnego – Dawid Sołdecki. Widzów: 600

GKS KATOWICE – Olimpia Grudziądz 1:1

Wszystko o meczu w innych miejscach na naszej stronie. Widzów: 4000

Cracovia Kraków – Sandecja Nowy Sącz 1:0

O pierwszej połowie tego meczu, licznie zgromadzona publiczność przy Kałuży, chciałaby jak najszybciej zapomnieć. Na boisku nie działo się nic ciekawego! Druga połowa wynagrodziła jednak zaprzyjaźnionej ze sobą publiczności, brak emocji z pierwszych – trzech kwadransów. Dużą przewagę osiągnęli gospodarze, jednak byli nieskuteczni, a dobrą formę pokazywał – Cabaj, były wieloletni bramkarz „Pasów”. Klasę bramkarz gości pokazał w 69. minucie, kiedy to w pięknym stylu wygrał pojedynek sam na sam z – Bojleviciem. Kilka minut później – Bojlevic trafił w słupek. Jedynego jak się okazało gola w tym meczu zdobył przepięknym strzałem z dystansu – Edgar Bernhardt. Była to 78. minuta gry i właśnie wtedy, kibice odpalili sporą ilość rac, zadymienie boiska było tak duże, że sędzia zmuszony był przerwać zawody na kilkanaście minut. Do regulaminowych 90., arbiter musiał doliczyć 18. minut… Całe szczęście, bo właśnie wtedy na boisku zrobił się nam, znakomity mecz. W 98. minucie – Cabaj znów lepszy w pojedynku jeden na jeden, tym razem od – Strausa. W 105. minucie bohaterem z kolei golkiper gospodarzy – Pilarz, który znakomicie interweniował przy uderzeniu – Sancheza. 60. sekund później – Straus mija – Cabaja i trafia w słupek. 108. minuta, obrońca – Cracovii ratuje zespół przed utratą gola. 111. minuta – Makuch miał piłkę meczową na nodze, znakomicie broni jednak – Pilarz. Bardzo ciekawy mecz w Krakowie, a szczególnie ostatnie jego fragmenty. Świetna atmosfera na trybunach, ponad 10. tysięcy ludzi, to wszystko sprawiło, że przy Kałuży mieliśmy prawdziwe piłkarskie święto. Widzów: 10 000

Zawisza Bydgoszcz – LKS Nieciecza 1:1

Spotkanie – Zawiszy z Niecieczą stało na średnim poziomie. Więcej z gry mieli gospodarze, ale sytuacji stricte bramkowych było nie wiele. Pierwsza odsłona to przewaga podopiecznych trenera – Szatałowa, okraszona cudownym golem – Masłowskiego w 26. minucie. Potem gospodarze mieli jeszcze 2. dogodne okazje. Druga połowa to fragmentami bardzo spokojna i ostrożna gra ze strony – Zawiszy i spora bezradności gości. Im bliżej końcowego gwizdka, tym więcej zagrożenia pod bramką gospodarzy. Nieciecza miała 2. sytuacje bramkowe, obie niewykorzystane. Zgodnie z powiedzeniem do 3 razy sztuka, goście doprowadzili do wyrównania. W 93. minucie błąd – Skrzyńskiego wykorzystali przyjezdni i  wyrównał – Michał Nalepa. Trwa więc fatalna passa miejscowych, którzy do miejsca drugiego tracą już 6. punktów. Cierpliwość prezesa – Osucha, podobno jest już na wyczerpaniu. Dla Niecieczan był to premierowy w tym sezonie remis. Widzów: 3000

Kolejarz Stróże – Flota Świnoujście 1:2

Pierwsza połowa pod dyktando gospodarzy, którzy mimo sporej liczby bramkowych okazji, do szatni schodzili przegrywając. W ostatniej minucie pierwszej połowy, gola dla przyjezdnych z rzutu karnego, zdobył – Ensar Arifovic, który strzelił też bramkę w 36. minucie, jednak wtedy gola nieuznano, ze względu na spalonego. Druga połowa emocjonująca i bardzo wyrównana. Obie ekipy miały swoje szanse i obie wykorzystały po jednej z nich.  W 62. minucie wyrównał lider klasyfikacji strzelców – Maciej Kowalczyk, a na 2. minuty przed końcem – Sebastian Zalepa po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, zapewnił 3. punkty „Wyspiarzom”. Po bardzo emocjonującym i ładnym dla oka meczu, Flota wygrała na trudnym terenie w Stróżach i została mistrzem jesieni. Widzów: 400

Warta Poznań – GKS Tychy 0:1

Kto by pomyślał po pierwszych kilku kolejkach tego sezonu, że na finiszu rundy – GKS Tychy, będzie miał taką samą liczbę punktów co – Zawisza? Taka sytuacja ma jednak miejsce po 15. kolejkach. Tyszanie po golu – Mateusza Bukowca w 65. minucie meczu, odnieśli już 7. zwycięstwo w tym sezonie i awansowali na 5. miejsce w lidze. Minutę po stracie gola, Warta straciła również zawodnika, gdyż za uderzenie rywala łokciem, z boiska wyleciał – Łukasz Grzeszczyk. Do końca meczu, goście spokojnie kontrolowali boiskowe wydarzenia, a na dodatek mogli i powinni zdobyć jeszcze jedną bramkę. W Poznaniu w pełni zasłużone zwycięstwo beniaminka z Tychów. Widzów: 1000

ŁKS Łódź – Miedź Legnica 0:1

Kolejna porażka łodzian stała się faktem, choć wcale tak być nie musiało. Pierwsza odsłona jak najbardziej stała pod znakiem ataków gości, natomiast – ŁKS poważnie bramce strzeżonej przez – Aleksandra Ptaka zagrozić nie umiał. Po zmianie stron, szczególnie w ostatnim kwadransie, podopieczni – Marka Chojnackiego mieli co najmniej 4. dobre okazje do zdobycia gola, w tym raz po strzale – Kuklisa piłka trafiła w słupek. Jedyną bramkę strzelił wprawdzie rodowity Łodzianin – Marcin Zasada, pech gospodarzy polega jednak na tym, że ów Łodzianin reprezentuje barwy – Miedzi Legnica. „Złoty gol” padł równo, po godzinie gry. ŁKS traci już 5. punktów do bezpiecznego miejsca w tabeli. Goście natomiast w tabeli zajmują 6. pozycję, mają jednak zaległe domowe spotkanie z Dolcanem i w razie zwycięstwa, awansują na 4. miejsce, włączając się tym samym do walki o ekstraklasę. Widzów: 1108

Stomil Olsztyn – Arka Gdynia 0:2

W 8. minucie tego meczu, 100% okazję do wyjścia na prowadzenie zmarnowali piłkarze gospodarzy – Kalonas i Suchocki. Na tym należy zakończyć relację z pierwszej okropnie słabej i nudnej odsłony gry. Pierwszy kwadrans po zmianie stron, to odważne ataki – Stomilu, w którego barwach od początku dobry mecz rozgrywał –Łukasz Suchocki. Nieskuteczność gospodarzy zemściła się w 60. minucie, wtedy to na strzał z dystansu zdecydował się gracz – Arki – Marcus Vinicius, piłka po rykoszecie zaskoczyła bramkarza olsztynian – Ptaka i było 1:0 dla gości. W 68. minucie – Jegliński nie wykorzystał rzutu karnego dla gospodarzy, gdyż jego uderzenie zatrzymała poprzeczka. Stomil po tym zdarzeniu już się nie podniósł, na domiar złego w 75. minucie ładny strzał zza pola karnego –Mateusza Szwocha zakończył się golem na 2:0 dla Arki. Na minutę przed końcowym gwizdkiem arbitra, trzeciego gola dla – Arki strzela – Szwoch, bramka jednak nie została uznana, ponieważ strzelec był na pozycji spalonej. Ważne i cenne zwycięstwo – Arki w Olsztynie. Stomil w strefie spadkowej. Widzów: 2500

W trakcie sobotnich 5. spotkań, 3. razy wygrywali gospodarze, natomiast 2. razy padł remis, po golach straconych przez miejscowych w ostatnich sekundach meczu. W niedzielę odbyły się 4. mecze, które w komplecie zakończyły się wygraną gości. W 15. kolejce – 1. ligi, padło 17. goli, co daje średnią 1,8. gola na spotkanie. Statystyka ta na kolana nie powala. Z wysokości trybun, 9. meczów na zapleczu ekstraklasy oglądało – 23 008. widzów, co daje średnią 2556,4. widzów na mecz.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga