Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Pogoniliby ekipy Brzęczka, Paszula, Dudka…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Nikt się chyba nie spodziewał – zwłaszcza po początku sezonu – że po piętnastu kolejkach kibice będą zachwyceni tym, jak wygląda drużyna GKS Katowice. I jest to wygląd na różnych płaszczyznach, nie tylko sportowej, a może nawet nie przede wszystkim sportowej. Ale to, co w Katowicach jest najbardziej doceniane – zawsze – to po prostu pojawia się w wymiarze, jakiego nie widzieliśmy od wielu lat. Czyli to, co wprawia nas w emocje, w euforię, co sprawia, że chodzimy znów na mecze z radością i nadzieją. Charakter, ambicja, wyświechtane przez różnej maści piłkarzy, którzy ze wspomnianymi słowami nie mają nic wspólnego. Okraszone jeszcze jakimś „serduchem”. Tutaj istnieje NAPRAWDĘ!

Mamy drużynę, która się nie poddaje. W dzisiejszym meczu z Pogonią Siedlce co prawda od początku wszystko szło bardzo dobrze i udało się uzyskać jednobramkowe prowadzenie, ale po czerwonej kartce Habusty wszystko się posypało. Ale posypało doszczętnie, bo straciliśmy pewność w grze, pomysł i dominację. Z czasem do głosu dochodzili goście i w zasadzie w końcówce spotkania nic nie wskazywało, że możemy ten mecz wygrać, a jeśli ktoś może zgarnąć trzy punkty – to raczej będzie to Pogoń. Jak wielka i zrozumiała była więc euforia po dośrodkowaniu Kiebzaka z wolnego i golu Jędrycha…

Ten stadion eksplodował i piszący ten felieton również. Zanim wpisałem w relacji LIVE, że padł gol musiałem po prostu tę radość przeżyć. To są te momenty, to są te chwile, gdzie człowiek zapomina na chwilę o wszystkim innym, tylko po prostu rozkoszuje się momentem, momentem szczęścia i wspomnianej euforii.

Wiadomo, że to dopiero 15 kolejek i nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna GieKSy jako pewniaka do awansu. Tym bardziej, że gra, choć z systematycznymi postępami, nadal wymaga stałej poprawy, bo choćby w tym meczu było widać mankamenty. W wielu poprzednich również.

Ale na Boga, wygraliśmy w krótkim czasie drugi mecz strzelając zwycięską bramkę w osłabieniu! Tak było z Lechem, tak było i teraz. Wygrać jedno spotkanie w osłabieniu to już jest duży sukces. Ale dwa? To już wykracza poza ramy czysto piłkarskie. Tu trzeba włączyć charakter, zwiększoną pracę i większy wysiłek. Trzeba strzelić gola mniejszym nakładem zawodników, a nie można zapominać o obronie. I to się udało, choć łatwo z rozpędzającą się Pogonią nie było.

Tak, nie ma co gadać farmazonów o awansie. Tym bardziej, że sytuacja w porównaniu z poprzednimi sezonami się zmieniła znacznie. W ostatnich kilku latach, gdy czołówka traciła punkty na potęgę, nasze frajerskie ekipy: czy to Brzęczka, czy Mandrysza, czy Paszulewicza nigdy nie potrafiły tego wykorzystać. Na czele z pięcioma kolejkami za Brzęczka, kiedy zwycięstwo dawałoby pozycję lidera, a tylko raz udało się zremisować, reszta to były oklepy. Obecny sezon jest taki, że Widzew i Resovia wygrywają prawie wszystko jak leci i mimo, że katowiczanie od dziewięciu meczów nie przegrali, a wygrali z nich siedem – to za cholerę nie mogą przeskoczyć prowadzącej dwójki. Nie wiemy więc, jak będzie to w pozostałych dziewiętnastu kolejkach, bo może być tak, że nadal będziemy punktować średnio po dwa na mecz (oczywiście początek sezonu nam to zaniża), a to nie wystarczy, żeby załapać się do dwójki. No niestety – taki sezon musiał przyjść. Wspomniane frajerskie ekipy mając za rywali obecny Widzew i Resovię, mogłyby już teraz udawać się na „zasłużone wakacje”, że tak zacytuję pewnego bramkarza, który po przewalonym sezonie wygłosił taką mądrość.

Porównując obecną drużynę do tych poprzednich można powiedzieć tyle, że zespół Góraka mentalnie zjada tamtych „udawaczy”. Drużyny, w której składzie grałyby takie gwiazdy jak Foszmańczyk, Kalinkowski, Prokić, Zejdler, Midzierski, Kamiński, Poczobut i wielu innych nie wygraliby takiego meczu jak z Pogonią. Nie zremisowaliby będąc drużyną lepszą takiego meczu jak z Widzewem. Ktoś powie – ale przecież to Poczobut w Widzewie i Midzierski w Łęcznej świadczą o siłach tych drużyn. Może i tak, ale po pierwsze – to u nas pokazali swoją wartość w wielu newralgicznych momentach, które wymagały walki i charakteru, po drugie – w związku z tym jestem przekonany, że są „tacy dobrzy” do czasu. Zapewne wkrótce wylądują na jeszcze większych peryferiach polskiej piłki. Jak większość ludzi, którzy swego czasu udawali, że awans do ekstraklasy jest w Katowicach możliwy.

Nie wygralibyśmy takiego meczu, jak z Pogonią Siedlce ze wspomnianymi trenerami, którzy po przegrywanych kluczowych meczach o awans „gratulowali piłkarzom”. Nie wygralibyśmy takiego meczu z trenerem, który spuścił GieKSę do drugiej ligi, co nie miało prawa się wydarzyć, a teraz po miesiącach mówi, że nie ma sobie nic do zarzucenia i wykonał bardzo dobrą robotę. Patrząc na to z tej perspektywy – to nie miało prawa się w Katowicach się udać.

Mieliśmy piłkarzy, którzy się nie angażowali lub angażowali się w coś innego. Mieliśmy trenerów, którzy wygłaszając swoje urojeniowe treści na konferencjach, mówili o innych meczach, niż te, które widzieli wszyscy kibice.

Wygląda na to, że to się w GieKSie skończyło. Piłkarze nie pieprzą od rzeczy, tylko grają. Jak mówią, to z sensem. Rafał Górak jak mówi, to mówi prosto i opisuje rzeczywistość, a nie mydli oczy wszystkim dookoła. Do tego widać, że żyje drużyną, żyje tym klubem, a jego reakcja po tym meczu była tego wybitnym dowodem.

Lubimy tę drużynę, ten najważniejszy początkowy cel już został spełniony. To jest idealne pole do tego, żeby pracować dalej i rozwijać się sportowo, a może stworzyć się coś naprawdę fajnego. I do tego mamy dążyć.

Z jednym tylko małym aspektem, który każe mi się wstrzymać z jakimś euforycznym nastawieniem. Mianowicie takim, że poprzednie ekipy również nam wzbudzały nadzieję do granic możliwości. Potem okazywało się, że to była tylko taka ściema stulecia i na wiosnę wychodziła prawdziwa twarz. Twarz piłkarskich przebierańców. Dlatego z jednej strony wolę spokojnie podchodzić do tematu, choć naprawdę cieszy mnie to, co widzę i z przyjemnością patrzy się na tych ambitnych chłopaków. Chłopaków, którzy Brzęczkowe, Paszulowe czy Dudkowe ekipy pogoniliby na tym boisku, że aż by się kurzyło…

Z drugiej strony jakoś jestem spokojny, że Rafał Górak nie pozwoli tym piłkarzom za szybko uwierzyć, że już zawojowali piłkarski świat. Bo to jest aż dziewięć zwycięstw w tym sezonie, ale na razie też tylko tyle. Jeszcze niczego nie osiągnęliśmy. Odpuszczenie teraz to byłby największy błąd.

Aha i podziękowania dla Andrzeja Witana. Gdyby nie on, to nadal byśmy się męczyli z Janickim, Bartnikiem, Dudkiem i wieloma osobami na boisku, którym ostatnie, co moglibyśmy zarzucić – to charakter.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

7 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

7 komentarzy

  1. Avatar photo

    Roh

    26 października 2019 at 23:17

    Na poczatku sezonu myslałem, ze czeka nas kolejna ciężka walka o utrzymanie. Teraz wydaje się, że będziemy walczyć o awans. Jestem mile zaskoczony. W zimie bedzie trzeba wymienić 2,3 najsłabsze ogniwa tej drużyny i walczymy. A co do tych kopaczy którzy u nas byli to popatrzcie jak skończyli. Kaminski piłkarz tragedia, prawdkpodobnie czeka gi kolejny spadek z Odrą. A dziw bierze, ze ten pseudo kopacz przez tyle lat był naszym kapitanem. Poczobut 3 liga. Fosxmanczyk 4 liga. Midzerski 3 liga. Nikt sie nie wybł. I ten Bartnik z takim szrotem chciał awans robić.

  2. Avatar photo

    Tom

    26 października 2019 at 23:48

    Super oby tak dalej. Słabiutkie Siedlce dzięki czerwonej (sędzia ?)zaczęły coś grać.
    Walka zaangażowanie ambicja dały nam 3 pkt! wszyscy na GieKSa w sobotę ze Stalą!

  3. Avatar photo

    Kejta

    27 października 2019 at 02:01

    Kilka lat temu pisalem ze czasami trzeba zrobic krok do tylu zeby pozniej zrobic dwa do przodu narazie wszystko sie sprawdza 😉

  4. Avatar photo

    1964

    27 października 2019 at 09:11

    Szkoda tylko że chłopaki grają przy tak małej liczbie kibiców. Na razie chodzą Ci prawdziwi fanatycy.Panowie i panie i kibice sukcesu pora się kurwa obudzić i zacząć chodzić na Bukową. Ci chłopcy na to zasługują.

  5. Avatar photo

    Mleczak

    27 października 2019 at 09:19

    Obecnie mamy bardzo dobra atmosferę bo są wyniki, ale co słusznie zauważa shellu trzeba twardo stąpać po ziemi, nasza gra chociaż na tą ligę wystarcza to pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Jednakże możemy się cieszyć chwilą, są emocje i zwycięstwa, mamy przy tym trochę szczęścia. Fajnie nam się teraz układa terminarz. Po ewentualnym awansie w pucharze, 1/8 zagralibyśmy na zakończenie tej udanej rundy może z jakimś ciekawszym rywalem z ekstraklapy…
    Co do awansu na fotel lidera, może się to stać już za tydzień, remis w meczy widzew-resovia jest wielce prawdopodobny…
    Podsumowując musimy teraz wygrac oba medcze ze Stlą

  6. Avatar photo

    Opal

    27 października 2019 at 11:45

    Gdzie są kibice Panie i Panowie? Gdzie jesteście?? Pokażcie piłkarzą że mają dla kogo grać!

  7. Avatar photo

    Oberschlesien

    27 października 2019 at 17:40

    po tylu latach w sekcji pilkarskiej ktos pier…l w stol i robi powoli porzadki…i to sie na razie udaje…aby wrocili normalni kibice na trybuny…trzeba najpierw….zrobic porzadek na trybunach….

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga