Dołącz do nas

Piłka nożna

Post scriptum do meczu z Pogonią

Avatar photo

Opublikowany

dnia

O meczu z Pogonią w Szczecinie musimy jak najszybciej zapomnieć. Była to bolesna lekcja ekstraklasowej piłki. GieKSa w pierwszej połowie dorównywała kroku, ale potem gospodarze okazali się zdecydowanie lepsi. Jak wyglądał wyjazd okiem redakcji – o tym poniżej. I od teraz myślimy już tylko o meczu z Puszczą.

1. Jako że wyjazd daleki, wyjechaliśmy rano. Od jakiegoś czasu wyjeżdżamy ze sporym zapasem, żeby nie tylko być odpowiednio wcześnie na stadionie, ale też pójść na jakiś obiad w mieście gospodarza.

2. No tak… przez lata jeżdżenia głównymi punktami gastronomicznymi po drodze były Maki. I to niezależnie od ekipy, McDonald’s na trasie był regularnie. Oczywiście nie zawsze – czasem były wyjątki. Ale teraz chcemy je przekuć w regułę.

3. Oczywiście na Maczka (nie Mateusza) zawsze znajdzie się czas… Na przykład na powrocie, gdy już dobijamy do północy, a żołądki znów się odzywają.

4. Wyjechaliśmy z Katowic po dziewiątej w składzie: Magda, Patryk, Kazik i moja skromna osoba. Pogoń przyznała nam cztery akredytacje, więc mogliśmy realizować wszystkie nasze założenia taktyczne.

5. Droga przebiegała spokojnie, do Szczecina praktycznie dojeżdża się najpierw autostradą, a za Legnicą drogą szybkiego ruchu. Jest więc szybko i sprawnie, ale prawie 600 kilometrów trzeba i tak pokonać.

6. Mijaliśmy m.in. Świebodzin, z wielkim posągiem Jezusa, wyższym niż ten być może najsłynniejszy na świecie w Rio de Janeiro. Mimo to… nie robi takiego wrażenia, gdy patrzy się na niego z drogi. 36 metrów to nie jest wybitnie dużo. Ten brazylijski jest bardziej efektowny zapewne ze względu obecności na górze. Kosa jeszcze twierdzi, że najbardziej przypomina mu tego z Lizbony.

7. Świebodzin kojarzy mi się z meczem, który GieKSa rozegrała w tym mieście w trzeciej lidze w 2006 roku. Katowiczanie wygrali 3:0, a jedną z bramek zdobył Robert Lasek z rzutu wolnego, uderzając, gdy bramkarz przy słupku ustawiał mur. Sędzia bramkę uznał.

8. To po tym spotkaniu miałem pewien niesmak, gdyż były to czasy, kiedy zbierałem wypowiedzi od piłkarzy w ilościach hurtowych. W autokarze i przed nim zawodnicy dzielili się swoimi spostrzeżeniami.

9. Potem w jednej ze sportowych gazet zobaczyłem artykuł, w który wplecione były dziwnie znajome mi wypowiedzi, choć trochę pozmieniane, podrasowane. Jednak zbieżność w kilku dobrych miejscach z tym, co usłyszałem od piłkarzy, wydała mi się dość dziwna.

10. Zapytałem zawodników, czy ktoś jeszcze z nimi rozmawiał po meczu i odpowiedź była przecząca. Okazało się, że dziennikarz zerżnął wypowiedzi z moich wywiadów i jeszcze bezczelnie opatrzył je komentarzami typu „zawadiacko uśmiecha się Robert Lasek”. Wyszło żenująco.

11. W tamte rejony jeździliśmy w trzeciej lidze bardzo często. Oprócz Świebodzina były Słubice, Głogów, Lubin, Zielona Góra, Nowa Sól, Gorzów… Ponad połowa trzeciej ligi to był wycieczki na zachód.

12. W Szczecinie byliśmy nieco po godzinie czternastej. Już wcześniej ustaliliśmy, że udamy się do restauracji „Ziemniak i spółka” słynącej z pieczonego ziemniaka, faszerowanego różnymi dodatkami.

13. Trochę objechaliśmy centrum dwa razy, bo nie mogliśmy znaleźć miejsca do zaparkowania. Wiadomo, niedziela, czternasta, rodziny z dziećmi, obiady. W końcu jednak się udało.

14. Kazik poszedł nagrywać ujęcia z drona nad Szczecinem, wcześniej informując nas, że do wejścia do knajpy jest trzydzieści minut oczekiwania. Jak się okazało, czas ten był dużo krótszy, bo w dziesięć minut mieliśmy już miejsce. Skubany powinien odstać jeszcze te dwadzieścia minut, ale jednak zasiadł z nami do stołu.

15. Restauracja jest bardzo przyjemna. Śmiało możemy polecić. I też długo nie czekaliśmy na jedzenie, tak jak to było w Białymstoku.

16. Jak niedziela, to rosołek, więc wzięliśmy, a potem ziemniaki względnie placki. Rany, jakie to było pyszne. Co ciekawe, w menu jest pozycja „Pogoń i spółka” opatrzona herbem klubu, a na meczu podczas wymieniania sponsorów wspomniana restauracja była ujęta.

17. Bardzo zadowoleni udaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy na stadion. Daleko nie mieliśmy, bo raptem niecałe trzy kilometry. Czas mieliśmy bardzo dobry.

18. Dotarliśmy do ulicy Karłowicza, przy której położony jest stadion im. Floriana Krygiera. Nie byłem jeszcze na nowym obiekcie. Stary stadion natomiast odwiedziłem trzykrotnie, dwa razy podczas meczu GKS – porażka 0:1 i nasze legendarne zwycięstwo 4:3 – oraz przy okazji meczu reprezentacji Polski z Kamerunem (porażka 0:3).

19. Po nowym Motorze i obiekcie Jagiellonii dopisuję więc ten stadion do swojej kolekcji i z obecnych miejsc ekstraklasy brakuje mi tylko nowego (sic!) stadionu Lechii Gdańsk, gdyż w poprzednim sezonie nie byłem na tym obiekcie. Odwiedziłem jedynie stary stadion Lechii w 2007 roku.

20. Dojeżdżając na parking minęliśmy boczne boisko, na którym z 2022 roku GieKSa grała z rezerwami Pogoni w Pucharze Polski. Główny stadion majaczył gdzieś za małą trybunką i na grę na tym obiekcie musieliśmy jeszcze trochę poczekać.

21. Udaliśmy się po odbiór akredytacji, a co ciekawe do budynku nie dało się wejść, bo drzwi był na zatrzask, więc każdorazowo pani, która wydawała wejściówki, widząc, że ktoś jest przy drzwiach – otwierała je.

22. Trochę jak na Nowej Bukowej, gdzie, żeby wejść do strefy konferencji czy mixed zone, trzeba zapukać w drzwi, za którymi po drugiej stronie stoi pani i otwiera. Trochę karkołomne, ale w taki sposób jest to rozwiązane.

23. Odebraliśmy akredytacje i udaliśmy się na stadion. Kazik znów wypuścił swojego drona, tym razem nad stadion. Mamy już całkiem pokaźną kolekcję ekstraklasowych stadionów z lotu ptaka. Wygląda to naprawdę efektownie.

24. W zasadzie w mailu było szczegółowo wszystko opisane, jak dotrzeć na prasówkę, którym wejściem itd. I dobrze, że było napisane, bo nie do końca wszystko było intuicyjne. A my chcieliśmy się kierować intuicją i złorzeczyliśmy (niesprawiedliwie) na organizację.

25. Swoją drogą wpuścili nas w inne miejsce stadionu, gdzie – jak poinformował nas gołowąs – przez drzwi mieliśmy sobie przejść na lożę prasową. Drzwi niestety były zamknięte.

26. Wyszliśmy więc i poszliśmy do właściwego wejścia. Tam pani ochroniarka zdziwiona, że nie mamy smyczy, bo powinniśmy akrę mieć na wierzchu. Na stwierdzenie, że nie dali nam, bo nie dają (tak powiedziała pani wydająca), zdziwiła się jeszcze bardziej.

27. Sala konferencyjna nie jest pierwotną salą konferencyjną, bo ta okazała się kiedyś tam za duża. Więc pomieszczenie dla mediów zostało przerobione na konferencyjną, a inne pomieszczenie zostało przeznaczone dla mediów. Nowe stadiony to rozwiązania, które potem muszą być… korygowane. Zobaczymy, jak to będzie u nas, ale to temat na osobną historię.

28. Zobaczyliśmy na ścianie, że na 5. piętrze są „media”, to tam pojechaliśmy. Kolejna pani nas nie wpuściła, bo powiedziała, że to tylko dla telewizji. Wracając do windy minęliśmy więc wysiadających z niej Macieja Iwańskiego i Roberta Podolińskiego, którzy komentowali dla TVP. Zabawne jest to, że w Poznaniu w identycznych okolicznościach minęliśmy tę dwójkę sprawozdawców.

29. Zjechaliśmy na dół i w końcu dotarliśmy na prasówkę, a dojście do niej było łatwiejsze niż te tysiące kombinacji. Oczywiście, gdybyśmy dobrze poczytali maila, nie byłoby tych perypetii. Nasz błąd i nauka, żeby jednak czytać, co piszą. Intuicja jest bardzo ważna, ale nie zawsze się sprawdza.

30. Prasówka na Pogoni jest przyzwoita, choć ciasna i jest też dość nisko, co jest pewnym minusem. Po prawej stronie tejże prasówki są identyczne rozkładane stoliczki na wielkość 90% laptopa, co na Nowej Bukowej. Na szczęście po lewej są już normalne sztywne blaty i można się miło rozłożyć.

31. Jest ciasno i co grubszy dziennikarz nie wciśnie się między siedzenie, a stolik. Dlatego trzeba się odchudzać. Za to z tego powodu, za krzesłami jest luźne przejście i to jest duży plus, że nie trzeba kogoś prosić, żeby wstał i się przeciskać.

32. Stadion położony jest w niecce i to widać z parkingu. Jest to bardzo nietypowe, bo serio ma się wrażenie, że obiekt jest wkopany w ziemię. Z tego, co czytałem, stary stadion też w tej niecce był. Pewnie chroni to od wiatru, ale sprawia wrażenie jakiegoś odcięcia od świata. Dziwne uczucie.

33. Po wysłuchaniu hymnu „My Portowcy, my Portowcy, my Portowcy – gram jak z nut, my Portowcy, my Portowcy, my portowcy – dieta cud” zasiedliśmy do oglądania i relacjonowania meczu. Sygnał do grania dał charakterystyczny tyfon, który w telewizji zawsze dobrze słychać, ale na żywo jest naprawdę głośny i robi wrażenie. Później wybrzmiewał jeszcze po bramkach czterokrotnie. Fajny symbol.

34. Trybuny mają taki efektowny element w postaci barierek w każdym rzędzie. Robi to wrażenie, takie hiszpańskie, jak choćby ze stadionu Mestalla w Valencii. Patryk natomiast stwierdził, że wygląda to jak ławki w dawnych czasach, na Blaszoku, kiedy jeszcze nie było krzesełek. Coś w tym jest.

35. Do końca pierwszej połowy byliśmy zadowoleni z gry zespołu. Niestety gdy już wydawało się, że po wybiciu piłki, sędzia zagwiżdże do szatni, ręką zagrał Gruszkowski i mieliśmy rzut karny.

36. Po przerwie już wszystko się posypało. Efthymis Koulouris strzelił hat-tricka – trzeciego w tym sezonie – i GieKSa sromotnie przegrała 0:4.

37. Tym samym w starciu z pierwszym finalistą Pucharu Polski zdecydowanie pojawiliśmy się na tarczy. Za trzy tygodnie zobaczymy, jak zaprezentuje się na naszym tle rywal Portowców, czyli Legia Warszawa, która zawita na Nową Bukową.

38. Stadion Pogoni mógł odświeżyć sobie Dawid Kudła, który przez jakiś czas grał w Szczecinie. W sztabie medycznym Portowców jest natomiast Wojciech Herman, wieloletni fizjoterapeuta GieKSy, który m.in. odwiedził starą Bukową podczas pożegnalnego meczu z Zagłębiem Lubin.

39. Po meczu udaliśmy się na konferencję prasową. Dość szybko pojawił się na niej trener Rafał Górak. Na Roberta Kolendowicza musieliśmy trochę poczekać, gdyż miał łączenie z Ligą+ Extra. Po raz pierwszy zamieściliśmy konferencję w formie dźwiękowej, bo spisywanie licznych odpowiedzi trenerów na liczne pytania jest tak potężnie czasochłonne, że nie ma to sensu. Od teraz więc zamieszczać pisemnie będziemy główną wypowiedź szkoleniowców, a całości będzie można posłuchać w wersji audio.

40. Praca poszła nam szybko i sprawnie, z pewnymi problemami technicznymi. Ale nie siedzieliśmy na sali tak długo jak zazwyczaj. Zebraliśmy się i koło 21 wyjechaliśmy ze Szczecina.

41. Droga przebiegła znów bez większych zakłóceń. Tym razem Maczek był po drodze. Sos ostry do nowego zestawu z Minecrafta – miodzio.

42. W Katowicach byliśmy po trzeciej. Kolejny wyjazd redakcji GieKSa.pl zaliczony, a dobra robota przy meczu została zrobiona. Podobnie jak piłkarze, daliśmy z siebie dużo. Tym razem zawodnicy na boisku okazali się słabsi od Pogoni, ale nie zapominajmy, że i tak prezentują się dużo lepiej niż zakładalibyśmy przed sezonem.

43. Czekamy na mecz z Puszczą – już w sobotę!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Piłka nożna kobiet Wywiady

Górak: Walka na płaszczyźnie psychologicznej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W trakcie świętowania na boisku mistrzostwa zdobytego przez uKochane zadaliśmy trenerowi Rafałowi Górakowi kilka pytań dotyczących obu piłkarskich drużyn GKS Katowice.

Chciałby pan, żeby kobieca GieKSa została na stałe na Nowej Bukowej?

Rafał Górak: Oczywiście, docelowo to także jest miejsce dla kobiecej dywizji. Cała logistyka też jest potrzebna do przygotowania drużyny na przenosiny, trzeba zabezpieczyć treningi. Nawet my jeszcze tutaj nie jesteśmy do końca przeniesieni, więc pewnie to jeszcze troszkę potrwa.

Czy zespół przejmował się plotką o wsparciu finansowym ze strony Rakowa?

Ubaw był dość dobry, zaraz mieliśmy w głowie szyderczy ton tego wszystkiego. Walka o mistrza toczyła się także na płaszczyźnie psychologicznej. My chcieliśmy zagrać jak najlepiej dla siebie, dla GKS-u.

Alan Czerwiński ma zostać docelowo na wahadle?

Alan Czerwiński to bardzo kompleksowy piłkarz i pomoże nam w każdym aspekcie. Świetnie spisywał się na środku obrony i to jest również jego pozycja. Będzie wystawiany w zależności od potrzeb.

Ma trener już jakiś plan na początek przyszłego sezonu?

Zawodnicy będą mieli zero-jedynkowe wakacje, a my z dyrektorem mamy trochę pracy związanej z kadrą i nie tylko. Trochę pracy jest, ale ten tydzień, dziesięć dni dla siebie muszę urwać, żeby się trochę zresetować.

Ósme miejsce na koniec to wynik dobry czy bardzo dobry?

Bardzo dobry.

Gdyby jakimś cudem jednak pojawił się dodatkowy milion na koncie klubu, to jakby go wykorzystać?

Milion złotych czy euro? (śmiech)

Euro, zaszalejmy.

Na pewno na zwiększanie standardu wokół zespołu, żeby w GKS-ie rósł poziom przygotowania piłkarzy do gry. Nigdy nie będę chciał powstania kominów płacowych, nie możemy otwierać się na taki kierunek. Każdy milion euro nam się przyda, żeby drużyna była coraz lepsza.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Dziękujemy za ten sezon!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zacznijmy od naszej ulubionej statystyki, czyli, jak radzili sobie beniaminkowie w pięciu ostatnich sezonach. Po 34 kolejkach rozgrywek ich dorobek wyniósł:

19/20 Raków 50 (u) ŁKS 21 (s)
20/21 Stal 29 (u) Podbeskidzie 25 (s) Warta 43 (u)
21/22 Radomiak 48 (u) Termalica 32 (s) Łęczna 28 (s)
22/23 Miedź 23 (s) Widzew 41 (u) Korona 41 (u)
23/24 ŁKS 24 (s) Ruch 32 (s) Puszcza 40 (u)

Proforma dodajmy, że sezon 19/20 to było 37 kolejek i tam Raków zgromadził ostatecznie 53 oczka, natomiast po 34 kolejkach miał właśnie pół setki.

To oznacza, że GKS Katowice ze swoimi 49 punktami zaprezentował się tylko o oczko gorzej niż Medaliki wówczas, a ponadto – wraz z Motorem Lublin – okazaliśmy się najlepszymi beniaminkami w ostatnich latach. Rewelacjami były Radomiak, Widzew czy Warta, ale i od nich katowiczanie okazali się lepsi. Co by nie mówić – sezon GieKSy był po prostu doskonały.

Naprawdę, pisałem to już wielokrotnie, ale w najśmielszych snach nie mogliśmy się spodziewać, że na pięć kolejek przed końcem GieKSa będzie matematycznie utrzymana (a realnie kilka tygodni wcześniej), że zakończymy sezon z 18 puntami przewagi nad strefą spadkową. Że odsadzimy wicemistrza Polski na 19 punktów. Że będziemy mieli więcej zwycięstw niż porażek. Że choć z siedmioma drużynami nie uda nam się wygrać, to na jedenaście ekip drużyna Rafała Góraka znajdzie sposób. Że pokona Raków, Jagiellonię, Pogoń, dwa razy Cracovię, Górnika czy wspomniany Śląsk. Że bilans z ekipami ze strefy spadkowej będzie „po Bożemu”, czyli 5-1-0, bramki 13-1. Że w tabeli będziemy nad Górnikiem, Piastem, Koroną, Widzewem. Że będziemy szóstą najlepszą ofensywą w lidze. Że Lech Poznań będzie w euforii po remisie na Nowej Bukowej, dającym mu w konsekwencji tydzień później tytuł Mistrza Polski.

I tych ochów i achów można by mnożyć. „Kropkę nad i” zespół postawił w Gdańsku, po raz drugi w tym sezonie odwracając losy meczu. GieKSa znów się nie poddała i dodatkowo zrewanżowała się za klęskę z poprzedniego sezonu 1:5. Z drużyną będącą, jakby nie było, pewną rewelacją wiosny, kiedy to John Carver odmienił oblicze zespołu, który zaczął grać efektownie, punktować, a przed meczem z GKS miał serię czterech zwycięstw z rzędu u siebie.

Na podsumowania przyjdzie czas, ale z tego miejsca po prostu wypada podziękować – sztabowi za świetne przygotowanie do rozgrywek, mentalne, taktyczne, fizyczne oraz piłkarzom za kapitalną realizację tego, co zostało przez ten sztab przygotowany.

Począwszy od bramkarza, Dawida Kudły, który świetnie bronił przez cały sezon i nawet ta wpadka w Gdańsku w żadnym stopniu nie zmienia tego obrazu. To tak jak Oliver Kahn po finale Mundialu w 2002 roku, który powiedział” „rozegrałem bardzo dobry turniej i żaden pieprzony jeden błąd tego nie zmieni”. Tyle że pomyłka Niemca wówczas przy golu Ronaldo zaważyła o porażce, a tutaj Dawid i tak wygrał. Świetny bramkarz i znakomity sezon.

Nie chcę tu się rozpisywać o każdym zawodniku, można więc po prostu kilku wyróżnić. Arkadiusz Jędrych jako ostoja defensywy, kapitan z krwi i kości, rozegrał wszystkie 34 mecze w pełnym wymiarze! Ewenement. Trudno dziś sobie wyobrazić drużynę bez tego zawodnika.

Marcin Wasielewski to nasze żywe srebro, zawodnik aż szalał na swoim skrzydle, a jego interwencja z meczu z Jagiellonią na Bukowej to było mistrzostwo świata.

Bartek Nowak, jakkolwiek nieraz wydający się, że mógłby dać więcej to gdy trzeba było to… dawał. Kapitalne asysty, nieoczywiste podania, niekonwencjonalne zagrania. W końcu ten gol z Lechem.

Oskar Repka – to co wyprawiał ten zawodnik na koniec sezonu, przekracza wszelkie granice. Pięć goli w sześciu meczach ofensy… przepraszam defensywnego pomocnika to coś niebywałego. Prawdziwy, skuteczny twardziel ze środka pola.

Mateusz Kowalczyk – piłkarz, którego za wszelką cenę trzeba zatrzymać w Katowicach. Wieki nie było w GKS młodego piłkarza, który tak z przytupem wszedłby do zespołu i został główną postacią. Zaczął w drugiej kolejce i… tak został. W pierwszym składzie.

Adrian Błąd – wielu kibiców zastanawiało się, czy weteran wyrobi kondycyjnie i piłkarsko. Niepotrzebnie. Zawodnik najwyraźniej stęsknił się za ekstraklasą, bo dawał GieKSie bardzo dużo, swoim doświadczeniem i liderowaniem na boisku.

Sebastian Bergier, wydawało się, że będzie grzał ławę, ale w obliczu kontuzji Adama Zrelaka wskoczył do składu i nastrzelał sporo goli, dając GieKSie wiele punktów.

To tylko kilku piłkarzy, ale tak naprawdę cała drużyna spisała się na medal. Nie było momentu w sezonie, który można by było określić mianem kryzysu. Kilka razy było blisko, ale wtedy GieKSa po prostu… wygrywała mecz albo dwa. Zastanawialiśmy się, jak katowiczanie będą spisywać się po zapewnieniu utrzymania. Choć przegrali z Legią i Koroną, to w ostatnich trzech meczach zgarnęli siedem punktów.

Naprawdę, choćbym chciał, to nie mam się do czego przyczepić. Po KAŻDYM sezonie w ostatnich dwóch dekadach o coś można było mieć pretensje do zespołu. Tutaj – no po prostu nie, już odpuszczam ten nieszczęsny Puchar Polski.

Nie obyło się natomiast bez mankamentów, dlatego GKS nie został Mistrzem Polski, ani nie awansował do pucharów. Są elementy do poprawy, przede wszystkim w defensywie i ataku. Stracenie średnio 1,38 gola na mecz to trochę za dużo. Zwłaszcza że wiele bramek było traconych w wyniku naprawdę głupich błędów, braku koncentracji, kiksów. To jest główny element do poprawy. Bo sama gra w defensywie była jako taka dobra. Tylko te indywidualne nieraz błędy…

Koniecznie trzeba też znaleźć napastnika, a najlepiej dwóch. Niestety Adam Zrelak doszedł do siebie, ale jest to piłkarz ryzykowny. Po odejściu Bergiera nie ma go kim zastąpić, więc zapewne nad dziewiątką nasi trenerzy mocno pracują.

Sezon 2024/25 się zakończył. Dokładnie rok temu GKS awansował do ekstraklasy, teraz w tej ekstraklasie się utrzymał. To naprawdę powód do świętowania, bo ile dumy nasz zespół przyniósł przed całą piłkarską Polską, jest nie do przecenienia. Po 20 latach, gdy GieKSą nie interesował się medialny pies z kulawą nogą, teraz mówią o nas wszyscy i to w superlatywach. Wraz z Nowym Stadionem mamy piękny komplet.

Dzięki drużyno – to był kapitalny sezon!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Fajna synergia między drużyną i kibicami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Lech Poznań wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Nils Frederiksen. Poniżej spisane główne wypowiedzi trenerów, na dole newsa natomiast cała konferencja prasował w wersji audio.

Nils Frederiksen (trener Lecha Poznań):
Jeśli jesteś w końcówce sezonu i walczysz o mistrzostwo, jest mała różnica między dwoma zespołami, takie mecze z reguły obfitują w takie nerwowe starcia i akcje. Jest dużo nerwów i napięcia na boisku i tak też było dzisiaj. Dla mnie najważniejsze jest to, że mamy punkt i zachowaliśmy pozycję lidera. Nie jest ważne, jak zagraliśmy, najważniejszy jest rezultat i miejsce w tabeli. Wiadomo, nic jeszcze nie jest przesądzone, ale mamy pole position do ataku i musimy wygrać ostatni mecz. Drużyna była regularnie krytykowana za brak umiejętności wyciągnięcia wyniku, no to dzisiaj było odwrotne i to jest tym bardziej godne podkreślenia, bo to był mecz nie tylko najważniejszy, ale i najtrudniejszy.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Jesteśmy bardzo zadowoleni z postawy zespołu i sposoby gry. Postawiliśmy wysoko poprzeczkę rywalowi. W wielu spotkaniach z zespołami ze ścisłej czołówki graliśmy jak równy z równym, dzisiaj też tak było. To był bardzo dobry i równy mecz w naszym wykonaniu. To jest początek takiego podsumowania, bo dzisiaj kończymy sezon w Katowicach. Przyjdzie czas na podsumowania całościowe, po meczu w Gdańsku, by podsumować to wszystko. To był piękny rejs, ta historia. Dziś nieśliśmy trybuny, a one nas też niosły, to była fajna synergia, dziękujemy naszym fanom za to, że to w Katowicach to tak działa i będzie wyznacznikiem nowego trendu i sezonu, który już niedługo się rozpocznie. Teraz chcemy pojechać po zwycięstwo w Gdańsku.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga