Tak jak przed meczem z Lechem Poznań zastanawiałem się, jakie będzie podejście piłkarzy GKS Katowice do tego spotkania, tak po meczu mogę powiedzieć – znakomite. GieKSa w starciu z zespołem, który kroczy do Mistrzostwa Polski pokazała się z bardzo dobrej strony i napędziła sporo strachu Kolejorzowi, który jeszcze kwadrans przed końcem meczu był niemal pozbawiony tytułu.
GKS Katowice przez tyle lat był na peryferiach polskiej piłki i rywalizacja z czołowymi polskimi klubami była dla nas abstrakcją. Świętem sezonu były potyczki ze spadkowiczami z ekstraklasy, którzy i tak zaraz do niej wracali – ze Śląskiem, Górnikiem, Widzewem itd. Taki mecz zdarzał się raz na rundę. Teraz takie starcia mamy co kolejkę.
Najlepsze jest to, że przyjechał do nas zespół, który za tydzień prawdopodobnie będzie mistrzem i… cieszył się, autentycznie cieszył się z remisu z GKS. Obserwacja emocji – piłkarzy, ławki rezerwowych, kibiców czy sprawozdawcy Radia Poznań obok mnie była naprawdę ciekawa. Po drugim golu ławka eksplodowała. Nie do końca też było wiadomo, czy gol jest uznany czy nie, więc jak sędzia ostatecznie pokazywał na środek boiska – zawodnicy Lecha bardzo ekspresyjnie cieszyli się na boisku. Wspomniany komentator radiowy widać było, że stresuje się, gdy Lech przegrywał, a gdy wyrównywał, eksplodował z radości. No i radość piłkarzy Lecha z sektorem gości, śpiewy, tańce – to było naprawdę sugestywnie. Po remisie w piekielnie ciężkim dla Kolejorza meczu z GieKSą. Naprawdę – jeśli najlepsza drużyna ligi cieszy się, że nie przegrała z naszą drużyną – to wiedz, że w Katowicach dzieje się coś naprawdę dobrego.
Oj łatwo ten Lech nie miał. GKS od początku zagrał z determinacją, agresywnie i przede wszystkim piłkarsko dobrze. Znów błysnął skutecznością Oskar Repka, który w końcówce sezony robi sobie naprawdę wielką markę w ekstraklasie. W końcu też strzelił Bartosz Nowak, który przełożył sobie krótkim zwodem Ali Gholizadeha, który przecież być może jest najlepszym piłkarzem w całej lidze. I gdyby Mateusz Mak zachował się tak jak w Krakowie i mijał Bartosza Mrozka, zamiast strzelać mu pomiędzy nogami, Kolejorz mógłby mieć już naprawdę gorąco, bo odrobienie dwubramkowej straty mogłoby co prawda nastąpić – ale nie musiałoby.
Naprawdę nie musieliśmy się wstydzić, ale to mało. Po tym meczu możemy być dumni z naszej drużyny, bo zagrała świetny mecz. Lech był oczywiście bardziej zdeterminowany, dlatego doprowadził do wyrównania. Ale gdyby taki mecz miał miejsce w środku sezonu, a poznaniacy nie mieliby noża na gardle – nasze szanse na wygranie takiego meczu byłyby jeszcze większe.
Ktoś powie, że remis Lechowi wystarczał, dlatego tak bardzo cieszyli się po meczu. No nie do końca, bo przecież, gdyby wygrali, to w ostatniej kolejce z Piastem wystarczyłby im remis. A tak muszą wygrać. Pewnie wygrają, ale jednak zwycięstwo, a remis to są dwie różne sprawy.
Atmosfera tego meczu była niesamowita. Kibice GKS byli głośniejsi niż zwykle i stworzyli również kapitalną otoczkę do tego meczu, na co zwracał uwagę trener na konferencji prasowej. To było kolejne katowickie święto piłki. Mimo, że GKS gra już „tylko” o miejsce w lidze.
Mimo wszystko troszkę szkoda tych punktów, bo moglibyśmy wskoczyć na szóste miejsce, a tak – rywale powygrywali i przeskoczyli nas w tabeli. Nie ma to jakiegoś większego znaczenia dla obrazu tabeli czy sezonu, ale zawsze lepiej jest być wyżej niż niżej. Ostatecznie jednak ta końcówka sezonu, w której GKS ma już zapewnione utrzymanie – jest naprawdę dobra. Po porażkach z Legią i Koroną, przyszły punkty z Cracovią i Lechem.
Eksperci mówią, że GKS z możnymi tej ligi gra nie najlepiej. Tak jak pisałem w felietonie, wcale nie jest to prawda. Możemy sobie przeanalizować drużyny z czołówki i przynajmniej w jednym meczu GKS był po prostu lepszy, ewentualnie na bardzo zbliżonym poziomie. Tak było w jednym meczu z Rakowem, Lechem, Jagiellonią i Pogonią. Jedynie z Legią dwa razy byliśmy wyraźnie słabsi. To olbrzymi piłkarski i mentalny dorobek.
Teraz GieKSę czeka już wakacyjny mecz w Gdańsku, z rozpędzoną Lechią. Mamy nadzieję, że katowiczanie nie potraktują tego meczu jednak wakacyjnie. I pewną klamrą – po roku – zamkną dwumecz z trójmiejskimi zespołami.
Najnowsze komentarze