Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska czapa czyli – Co słychać w sieci? – po porażce w Szopienicach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po pierwszych dwóch wygranych setach wydawało się, że zdobycie trzech punktów w tym meczu jest na wyciągnięcie ręki. Niestety… znów brak stabilności formy oraz lepsza gra rywali przyczyniły się do tego, że ostał nam tylko punkcik. Ponownie prowadząc 7:4 w tie-breaku (straciliśmy potem aż cztery oczka z rzędu), nie potrafiliśmy „zamknąć” tego spotkania, a przy rezultacie 10:10 nasza gra stanęła kompletnie – to kolejne rozczarowujące zakończenie meczu… szkoda…

 

katowickisport.pl –Tie-break w Katowicach pechowy dla gospodarzy

Siatkarze GKS-u Katowice przegrali przed własną publicznością z Olsztynem 2:3. Mecz w Katowicach z GKS-em był dla siatkarzy AZS-u Olsztyn niezwykle ważny w kontekście walki o miejsce w play-off . Gospodarze nie zamierzali do wyniku 2:2 wyrównania i rozstrzygnęli to spotkanie na swoją korzyść w tie-breaku. W związku z tym skład play-off rozstrzygnie się w ostatniej kolejce rundy zasadniczej.  (…)

siatka.org – PL: Tie-break w Katowicach dla olsztynian

Niezwykle ważny był w kontekście walki o miejsce w play-off dla siatkarzy AZS-u Olsztyn mecz w Katowicach z GKS-em. Gospodarze nie zamierzali ułatwiać akademikom zadania i prowadzili 2:0, jednak podopieczni trenera Roberto Santillego doprowadzili do wyrównania i rozstrzygnęli to spotkanie na swoją korzyść w tie-breaku. Wszystko wskazuje na to, że skład play-off rozstrzygnie się w ostatniej kolejce rundy zasadniczej. W spotkanie lepiej weszli siatkarze miejscowej ekipy, którzy po błędzie rywali prowadzili 6:2. Już na początku nie brakowało emocji tych pozaboiskowych. Jedna z tablic świetlnych miała zwarcie i na skutek zadymienia sędzia na chwilę przerwał mecz. Po przymusowej pauzie warunki na parkiecie dyktowali nadal katowiczanie (11:7), którym w powiększeniu przewagi pomagały błędy AZS-u (13:7). Skutecznie po stronie GKS-u grali nie tylko skrzydłowi, ale również środkowi i kiedy kontratak skończył Dominik Witczak, jego zespół prowadził już 16:9. Goście próbowali odrobić część strat blokiem (13:18), a ich dystans zmalał do trzech oczek po dwóch nieskończonych atakach gospodarzy (17:20). W końcówce inicjatywa ponownie leżała po stronie katowiczan (24:20), którzy całą partię zakończyli widowiskowym blokiem Emanuela Kohuta.  (…)

 

siatka.org – Rafał Sobański: Musimy się pilnować i wygrać w Lubinie

(…) W spotkaniu z AZS-em Olsztyn, podobnie jak w poprzednich graliście zrywami. Trudno wam utrzymać stały, dobry poziom gry. – Rafał Sobański:Tak chyba wygląda w sumie cały nasz sezon. Bo gramy połowę meczu dobrze, co przekłada się tak naprawdę na rundy, bo połowę gramy dobrze, a kolejną już źle. Cały czas szukamy przyczyny tych wahań i podejrzewamy, że siedzi to w naszych głowach. Popełniamy jeden błąd i zamiast iść do przodu, to cały czas o nim myślimy, popełniając kolejne. Przeciwnik nam ucieka i nie jesteśmy w stanie go dogonić. Mecz z AZS-em fajnie zaczęliśmy, gramy super dwa sety, zaczynając od dobrej zagrywki i wywieraniu presji na przeciwniku, pomagamy sobie blokiem, a potem obroną i to wszystko się zazębiało. Po przerwie to wszystko tak naprawdę „siadło”. „Siadła” nam zagrywka, bo rywale po wejściu Adriana Buchowskiego zaczęli lepiej przyjmować, regularnie i w miarę dobrze. Dodatkowo zaczęli popełniać mniej błędów, a my chcieliśmy jeszcze bardziej zwiększyć tę presję w polu zagrywki, ale tak naprawdę tylko powielaliśmy swoje błędy.

Próbujecie sobie jakoś z tym radzić, bo takie wahania chyba mocno podcinają skrzydła? – Cały czas nad tym pracujemy, ale raz wychodzi, raz nie. Tak, jak cały ten sezon. Chcemy wygrywać, bo w głowach też powoli zaczyna nam się siedzieć to, że mamy na swoim koncie kilka porażek z rzędu i chcemy coś jeszcze wygrać w tym sezonie. Musimy się odpowiednio nastawić, do Lubina chcemy jechać po punkty. Mam nadzieję, że uda nam się je zdobyć i to najlepiej trzy, żeby nasz plan minimum, którym jest powtórzenie miejsca z poprzedniego sezonu, zrealizować. Pamiętamy, że rywale w tabeli też nas gonią. Do Warty Zawiercie dołączyła teraz Stocznia Szczecin, więc musimy się pilnować i wygrać w Lubinie, żeby miło zakończyć sezon zasadniczy i spełnić nasze minimalne oczekiwania.

Trener Piotr Gruszka postawił na inną pierwszą szóstkę niż w waszym poprzednim meczu w Rzeszowie. – Moja gra od początku spotkania była chyba spowodowana drobnym, a może nawet i nie aż tak drobnym urazem Gonzalo Quirogi. Cały czas poddawany jest badaniom, żeby dokładnie ocenić, co mu jest, a o on też chce się jak najszybciej wyleczyć i wrócić do gry, bo czekają nas jeszcze ważne mecze, a dodatkowo Gonzalo zapewne czeka jeszcze gra w reprezentacji.

Jednak ta inna szóstka w tym spotkaniu wyglądała na taką z większą ilością energii niż ta, która rozpoczęła spotkanie w Rzeszowie. – Na pewno już na początku wyszliśmy z innym nastawieniem mentalnym na ten mecz niż na ten w Rzeszowie. Tam byliśmy trochę przytłoczeni naszymi myślami czy wyjdzie czy nie wyjdzie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy w stanie urwać tam rywalom punkty. Za mocno jednak nam to chyba w głowach siedziało i to nam się nie udało. Tutaj AZS Olsztyn cały czas walczy o szóstkę, my również zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy o te punkty walczyć, ale tak naprawdę podeszliśmy do tego spotkania z odrobinę innym nastawieniem. Chcieliśmy się również trochę tą siatkówką bawić, tak jak na treningach. Nasz szkoleniowiec przez cały tydzień w trakcie treningów rotował składem i pokazał nam, że każdy z nas może oczekiwać szansy na grę. Myślę, że to nastawienie bardzo nam w tym spotkaniu pomogło.

 

polsatsport.pl – PlusLiga: Stracony punkt Indykpolu AZS Olsztyn

(…) Spotkanie rozegrane w hali MOSiR w Szopienicach miało szczególne znaczenie dla ekipy Indykpolu AZS, która przed tą serią gier zajmowała szóste miejsce w tabeli, mając zaledwie punkt przewagi nad siódmą Asseco Resovią. Jak się jednak okazuje, drużyny walczące o play-offy w ostatnich kolejkach wcale nie mają łatwo, tracąc punkty w konfrontacjach z ligowymi średniakami. Tak było w piątek, gdy Stocznia Szczecin niespodziewanie wygrała z Jastrzębskim Węglem 3:2. Podobnie w sobotę – podopieczni trenera Piotra Gruszki wcale nie zamierzali ułatwiać zadania rywalom. Siatkarze GKS pewnie wygrali dwa pierwsze sety 25:20 oraz 25:22, a olsztynianie długo mieli problemy ze skończeniem ataków. W trzecim secie katowiczanie zaczęli jednak popełniać błędy, przegrali 21:25. W czwartym znów górą byli podopieczni trenera Roberto Santilliego (20:25), co oznaczało, że konfrontacja ta rozstrzygnie się w tie-breaku. Decydujący set lepiej rozpoczęli siatkarze GKS (7:4), którzy jednak po czterech kolejnych akcjach przegrywali przy zmianie stron 7:8. Końcówka tej partii należała do gości (11:15).  (…)

sportowefakty.wp.pl – GKS – Indykpol AZS: olsztynianie nie zagrali na piątkę, ale obronili szóstkę

(…) Jednakże gospodarze sobotniego starcia nie zamierzali żyć przeszłością i zaczęli mecz od punktowych bloków Serhija Kapelusa oraz Marcina Komendy (6:2), które zmusiły Roberto Santilliego do szybkiego zareagowania przerwą na żądanie. Przyjezdni starali się odrabiać straty, ale musieli mierzyć się z kapitalnie dysponowanym Dominikiem Witczakiem, który gwarantował swojej ekipie odpowiedni dystans punktowy, do tego blok miejscowych odczytywał sprawnie zamiary Pawła Woickiego. Jeden nieźle spisujący się Tomas Rousseaux to było za mało, by powstrzymać katowiczan przed wygraną. Dwa ważne punkty pod koniec partii zdobył Sobański i mimo okazjonalnych błędów GKS dość pewnie triumfował do 20. Siatkarze Santillego starali się poprawić w kolejnej części meczu. Daniel Pliński dawał nadzieję ekipie znad Kortowa swoimi blokami, ale kiepsko spisywało się przyjęcie gości (6:4), co komplikowało ich sytuację. Do tego bardzo słabo spisywał się Jan Hadrava, podstawowy atakujący Indykpolu AZS-u. Natomiast po drugiej stronie siatki Marcin Komenda mógł grać do Witczaka nawet w ciemno, bo kapitan Ślązaków kończył niemal każdą otrzymaną piłkę (16:9). Wydawało się, że zespół z Warmii pozostanie oszołomiony i bezradny do końca partii, ale przy wyniku 23:16 miejscowi zaczęli się gubić przy serwisie Jakuba Kochanowskiego, a akcje Robberta Andringi i Daniela Plińskiego pomogły przegrywającej ekipie nadgonić wynik. Ostatecznie o punkcie dla GKS-u przesądziły dwie skuteczne próby Witczaka.  (…)

 

czassiatkowki.pl – PlusLiga: Tie-break w Szopienicach. Olsztynianie wracają z dwoma punktami

Spotkanie pomiędzy GKS-em Katowice a Indykpolem AZS-em Olsztyn należało do bardzo emocjonujących. Gospodarze wygrali dwa pierwsze sety, ale po dziesięciominutowej przerwie do gry wrócili przyjezdni, którzy zdołali doprowadzić do tie-breaka. Ostatecznie mecz ten zakończył się wygraną podopiecznych trenera Roberto Santilliego.  (…)  Również początek kolejnej odsłony był wyrównany. Zespoły toczyły zaciętą grę na siatce w efekcie czego na tablicy wyników często pojawiał się remis (3:3, 6:6). Jako pierwsi dwa „oczka” przewagi osiągnęli olsztynianie (9:7), ale gospodarze szybko wyrównali (9:9). Od tego momentu ponownie mogliśmy obserwować grę punt za punkt (13:13). Po kilku akcjach goście po raz kolejny osiągnęli przewagę (16:13), którą utrzymywali (18:15). W decydującą część seta zespoły wkraczały przy stanie 20:17 na korzyść siatkarzy Indykpolu AZS-u Olsztyn. W końcówce prowadzenie gości wzrosło do czterech punktów (22:18). Podopieczni trenera Roberto Santilliego nie stracili koncentracji w efekcie czego wygrali tę odsłonę 25:21.  (…)

indykpolazs.pl – Od 0:2 na 3:2!

(…) Czwartą partię ponownie lepiej rozpoczęli olsztynianie. Po skutecznym ataku Buchowskiego, AZS prowadził 3:1. Teraz to podopieczni trenera Roberto Santilliego dyktowali warunki gry na parkiecie, będąc lepszym w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Raz po raz punkty zdobywali Buchowski i Hadrava. Straty w ekipie „GieKSy” starali się odrabiać Pietraszko oraz Kapelus, lecz nie byli w stanie przedrzeć się przez szczelny blok oraz obroną akademików. Ostatecznie tą odsłonę sobotniego spotkania wygrali olsztynianie 25:20, doprowadzając do tie-breaka. Początek decydującej partii należał do gospodarzy. GKS Katowice wypracowały sobie trzy punkty przewagi (od stanu 4:4 do 7:4). Ten moment był przełomowy – kolejne dwa punkty zdobył Kochanowski, a chwilę później błąd popełnił Kapelus. Przy zmianie stron to gospodarze prowadzili 8:7. Kolejne akcje należały już jednak do akademików, którzy powiększyli przewagę i pewnie wygrali 15:11 oraz całe spotkanie 3:2.  (…)

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga