Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska czapa czyli – Co słychać w sieci? – po zwycięstwie w Kielcach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GieKSa wygrała trzeci mecz z rzędu i jest coraz bliżej awansu na dziewiątą lokatę w tabeli. Starcie z Dafi Społem nie było jakimś olśniewającym występem naszych siatkarzy, bo po pewnie wygranej pierwszej partii, w kolejnych dwóch męczyliśmy się troszkę. Na szczęście przeciwnik nie był najwyższych lotów i wszystko zamknęło się w trzech setach…

 

katowickisport.pl – Ważna wygrana GKS-u Katowice. Rywale tanio skóry nie sprzedali

W meczu 22 kolejki PlusLigi, zgodnie z przewidywaniami, siatkarze GKS-u Katowice pokonali na wyjeździe Dafi Społem Kielce 3:0. Rywale jednak dwukrotnie byli bliscy urwania seta podopiecznym Piotra Gruszki. Katowiczanie nie zawiedli w Kielcach. Pokonali Dafi Społem i mogą odetchnąć z ulgą. Oddalili się od drużyn zagrożonych barażami. Goście od początku prezentowali się zdecydowanie lepiej. Przede wszystkim udało im się wyeliminować z gry liderów miejscowych, Tomislava Dokicia i Jakuba Wachnika. Zresztą, kielczanie sami ułatwili im zadanie. Ich rozgrywający, Przemysław Stępień, miał spore problemy z dokładnością. Jego koledzy zamiast skupić się na mocnym i precyzyjnym ataku, starali się w ogóle przebić piłkę na drugą stronę siatki. Gospodarze dobrze grać zaczynali dopiero wtedy, gdy znajdowali się nad przepaścią. Wtedy ryzykowali w polu zagrywki, a w ataku nie wstrzymywali ręki. Wówczas było już jednak za późno, by odrobić straty. Katowiczanie dysponują zbyt doświadczonymi zawodnikami, by roztrwonić pięcio, czy sześciopunktową przewagę. Dopisywało im też szczęscie, jak w drugiej partii. Decydujący o wygranej punkt zdobyli w niej, bo Maksim Morozau przekroczył środkową linię.  (…)

siatka.org – PL: Pewne trzy punkty GKS-u w Kielcach

Siatkarze GKS-u Katowice wygrali w Kielcach z Dafi Społem 3:0 i pewnie zainkasowali trzy punkty. Było to dziesiąte zwycięstwo podopiecznych trenera Piotra Gruszki w tym sezonie, które pozwoliło im odskoczyć od strefy barażowej. Kielczanie nadal zajmują przedostatnie miejsce w tabeli zagrożone spadkiem. Co gorsza dla zespołu Dafi Społem, ma on już tylko punkt przewagi nad ostatnim BBTS-em. Mecz z GKS-em Katowice był dla podopiecznych trenera Dariusza Daszkiewicza miał spore znaczenie, ponieważ drużyny, z którymi bezpośrednio sąsiadują, zdobyły punkty i jednocześnie zbliżyły się do kielczan (BBTS) oraz powiększyły nad nimi przewagę (MKS Będzin). Od samego początku spotkania zarysowała się przewaga katowiczan, po ataku i asie serwisowym Pawła Pietraszko GKS prowadził 4:2. Przyjezdni kontrolowali boiskowe wydarzenia, odrzucili swoich rywali od siatki i po asie Emanuela Kohuta powiększyli przewagę do pięciu punktów (9:4). Kielczanie byli tłem dla dobrze grających katowiczan, mieli problemy z przyjęciem, nadziewali się na szczelny blok swoich rywali i po kolejnym ataku w wykonaniu Kohuta przegrywali 9:16. Przerwy na żądanie oraz roszady w składzie Społem na niewiele się zdały, GKS dominował i prowadził różnicą sześciu punktów. As serwisowy w wykonaniu Gonzalo Quirogi sprawił, że podopieczni Piotra Gruszki powiększyli przewagę do siedmiu punktów (22:15). Ostatecznie to ekipa gości wygrała 25:17 i prowadziła w meczu 1:0.  (…)

 

polsatsport.pl – PlusLiga: Klęska Dafi Społem w starciu z GKS Katowice

W spotkaniu 22. kolejki PlusLigi siatkarze Dafi Społem Kielce przegrali z GKS Katowice 0:3. Podopieczni trenera Piotra Gruszki wywalczyli ważne punkty w kontekście oddalenia się od baraży, kielczanie natomiast utknęli na miejscu zagrożonym spadkiem.  (…)  Druga partia dostarczyła dużo więcej emocji. Co prawda podopieczni trenera Piotra Gruszki znów szybko uzyskali wyraźną przewagę (4:8), tym razem jednak siatkarze Dafi Społem wyżej postawili poprzeczkę rywalom. Przede wszystkim lepiej przyjmowali, kilkukrotnie popisali się też trudnymi zagrywkami (choćby Jakub Wachnik) i mozolnie odrabiali straty (14:16, 21:22) i wreszcie dopięli swego po skutecznym bloku (23:23). Dwie kluczowe akcje padły jednak łupem katowiczan i to po błędach gospodarzy. Najpierw Tomislav Dokić zaatakował w aut, a po chwili błąd przejścia zakończył seta (23:25). W czwartym secie, po wyrównanym początku (4:4), znów inicjatywę przejęli siatkarze z Katowic (5:8, 10:16). Kielczanie nie rezygnowali, znów dobrze zagrywali (16:18) i w końcówce złapali kontakt z rywalami (20:21). Decydujące piłki znów jednak wygrała ekipa GKS. Piłkę setową wywalczyli katowiczanie po zepsutej zagrywce Wachnika (22:24), a wynik seta na 23:25 ustalił Serhij Kapelus.  (…)

sportowefakty.wp.pl –Dafi Społem – GKS: ważne, wyszarpane trzy punkty katowiczan

(…)  W kolejnej partii dał znać o sobie aktywny Jakub Wachnik, dzięki któremu gospodarze mogli liczyć na lepszy start. Jednak GKS lepiej przyspieszał grę i wygrywał większość starć przy siatce, po stronie gości był także challenge (4:7). Trener Dariusz Daszkiewicz w dosadnych, żołnierskich słowach napominał swoich siatkarzy, zarzucając im brak szybkiej reakcji na ruchy rywala. Katowiczanie czuli się pewnie, ale musieli mieć się na baczności, po asie Wachnika ich z pozoru bezpieczna przewaga stopniała do dwóch punktów (13:15). Maciej Pawliński robił wszystko, by zniwelować prowadzenie GieKSy, zaś goście odgryzali się serwisem, czasem dość szczęśliwym, jak w przypadku asa Dominika Witczaka. W końcu udało się to po serii chwiejnych przyjęć przyjezdnych i mądrych zagraniach Dokicia (23:23), ale koniec końców to GKS powiększył prowadzenie. Wszystko przez pomyłki Dafi Społem w najgorszym możliwym momencie, czyli autowe uderzenie atakującego kieleckiej ekipy i błąd Maksima Morozowa, który przekroczył linię środkową po wyskoku do ataku.  (…)

 

czassiatkowki.pl – PlusLiga: Trzy punkty jadą do Katowic

W meczu dwudziestej drugiej kolejki zespół Dafi Społem Kielce podejmował ekipę GKS-u Katowice. Katowiczanie od początku narzucili swój rytm gry. W końcówce drugiego i trzeciego seta gospodarze postawili im opór, lecz nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Po trzech setach przyjezdni dopisali do tabeli komplet punktów.  (…)  Trzeci set miał wyrównany początek, a kibice od pierwszych piłek byli świadkami emocji (4:4). Katowiczanie zdołali odskoczyć na dwupunktowe prowadzenie (7:5), a kolejne „oczko” na ich korzyść poskutkowało czasem na żądanie trenera Dariusza Daszkiewicza (8:5). To jednak nie zdało się na wiele. Na prowadzeniu cały czas utrzymywali się gracze z Kielc, powiększając swój dorobek punktowy. Gospodarze próbowali jeszcze walczyć, zmniejszając w końcowej fazie seta straty do „dwóch punktów (16:18). Trzecią partie także rozstrzygnęli na swoją korzyść katowiczanie (25:23).  (…)

siatkakielce.pl – Bolesna porażka Dafi Społem Kielce

W niedzielne popołudnie Dafi Społem Kielce na własnym parkiecie podejmowało drużynę prowadzoną przez Piotra Gruszkę. Katowiczanie w trzech setach pokonali siatkarzy ze stolicy województwa świętokrzyskiego. Najbardziej wartościowym zawodnikiem meczu został rozgrywający gości, Marcin Komenda. Zawodnicy GKS-u Katowice już od pierwszej piłki narzucili swój rytm gry. Mnóstwo błędów po stronie kielczan spowodowało, że przewaga przyjezdnych powiększała się z akcji na akcję. Ostatecznie pierwsza partia zakończyła się zwycięstwem katowiczan 25:18.  (…)

Po meczu powiedzieli:

Piotr Gruszka, trener GKS-u Katowice: Cieszą punkty. Myślę, że to, co mieliśmy przygotowane na ten mecz miało sens: cierpliwość, determinacja. To jest trudna hala, trudne miejsce do grania. Wiedzieliśmy, że Kielce mają jeszcze szanse, żeby wbić się w tę grupę, która jest dosyć duża jeśli chodzi o granie. Zostało im jeszcze sporo meczów. Nam te punkty też były potrzebne. Konsekwencja i cierpliwość w trudnych piłkach się opłaciła. Ilość błędów po naszej stronie była mała, a o to też chodziło, żeby dużo więcej grać na siatce z tym zespołem niż ryzykować.

Marcin Komenda, rozgrywający GKS-u Katowice: Nie był to łatwy mecz. Myślę, że wynik mówi sam za siebie, drugi i trzeci set mogły się różnie skończyć. Duże brawa dla Dafi Społem, uważam, że zagrali solidną siatkówkę. Musieliśmy się sporo namęczyć, żeby wywieźć stąd trzy punkty. Błędy w trzecim secie nie powinny nam się zdarzyć. Jeśli prowadzimy ośmioma punktami i kończymy tę partię na styku, to nie wygląda to fajnie, ale na szczęście zakończyliśmy mecz na swoją korzyść i z tego się cieszę.  W niektórych momentach zaważyła dokładność i wyrachowanie kilku naszych zawodników. Mocno trzymam kciuki za kielczan, żeby PlusLiga tutaj została. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zorganizowali niespodziankę i wręczyli mi upominek. Było to miłe, szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego. Jestem wdzięczny i wierzę w to, że w Kielcach siatkówka nie zniknie.  (…)



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga