Siatkówka
Siatkarska krótka przesunięta – Przeciętny występ siatkarzy GieKSy z Politechniką
STATYSTYKI MECZOWE GKS-u
Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z Politechniką trwał 99 minut, z czego I set 24 min. – II set 24 min. – III set 25 min. – IV set 26 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 18
Ilość zdobytych punktów – GKS 61: Van Walle 14, Sobański 14, Kapelus 10, Krulicki 8, Butryn 6, Pietraszko 5, Kalembka 3, Falaschi 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 22: Sobański 9, Krulicki 5, Pietraszko 3, Van Walle 3, Butryn 1, Falaschi 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 17: Sobański 8, Van Walle 7, Krulicki 4, Kapelus 2, Pietraszko 2, Fijałek -1, Stelmach -1, Stańczak -1, Butryn -3.
Ilość zagrywek – GKS 80: Sobański 20, Kapelus 13, Pietraszko 11, Krulicki 8, Falaschi 8, Van Walle 7, Butryn 4, Kalembka 4, Fijałek 4, Stelmach 1.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 18: Kapelus 4, Krulicki 3, Butryn 3, Kalembka 2, Pietraszko 2, Sobański 2, Falaschi 1, Van Walle 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 5: Sobański 4, Pietraszko 1.
Ilość przyjęć – GKS 81: Sobański 42, Stańczak 17, Kapelus 14, Stelmach 3, Krulicki 2, Kalembka 2, Pietraszko 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 4: Kapelus 1, Stelmach 1, Sobański 1, Stańczak 1.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 51%: Pietraszko 100%, Kapelus 57%, Stańczak 53%, Krulicki 50%, Sobański 50%, Stelmach 33%, Kalembka 0%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 27%: Krulicki 50%, Kapelus 36%, Sobański 29%, Stańczak 24%, Kalembka 0%, Pietraszko 0%, Stelmach 0%.
Ilość ataków – GKS 99: Kapelus 21, Butryn 20, Van Walle 19, Sobański 19, Pietraszko 7, Krulicki 6, Kalembka 5, Fijałek 1, Stelmach 1.
Ilość błędów w ataku – GKS 10: Van Walle 3, Kapelus 2, Sobański 2, Butryn 1, Kalembka 1, Fijałek 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 12: Butryn 5, Van Walle 3, Krulicki 1, Kapelus 1, Pietraszko 1, Sobański 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 44: Van Walle 11, Kapelus 9, Sobański 8, Butryn 6, Krulicki 4, Kalembka 3, Pietraszko 3.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 44%: Krulicki 67%, Kalembka 60%, Van Walle 58%, Kapelus 43%, Pietraszko 43%, Sobański 42%, Butryn 30%, Fijałek 0%, Stelmach 0%.
Ilość bloków punktowych – GKS 12: Krulicki 4, Van Walle 3, Sobański 2, Falaschi 1, Kapelus 1, Pietraszko 1.
Zawodnicy GKS-u dobrze weszli w mecz prowadząc nawet przez pięć akcji (4:5), ale im dalej w las… Od momentu wyjścia na prowadzenie gospodarzy, tak naprawdę już nie nawiązaliśmy walki w tym secie. Mieliśmy duże problemy w ataku oraz w ogóle nie funkcjonowała gra blok-obrona. Swoje zrobiła też słaba zagrywka. Politechnika systematycznie powiększała swą przewagę, od 8:6, poprzez 14:11, dalej 16:12, 18:13 i 23:17, aż do końca 25:18. Skuteczność w ataku procentowo wyszło bardzo słabo w naszym wykonaniu – GKS miał 32%, a Inżynierowie 68% – choć punktowo aż tak źle znów nie było, bo „tylko” 10:13 dla Politechniki. GieKSa miała tylko 2 asy serwisowe, a gospodarze za to 2 bloki, a więc na remis i obie ekipy słabo w tych elementach. Błędy własne, tym daliśmy sporą pożywkę miejscowym – GKS aż 10, przy 6 miejscowych. Przyjęcie dość wyrównane po obu stronach – dokładne na poziomie 48% do 50%, a perfekcyjne na poziomie 30% do 21%. Nie było u nas gracza, który by wziął na swe barki zdobywanie punktów. Zaciął się Butryn, który na 12 ataków skończył zaledwie 3, czyli 25%.
Drugiego seta bardzo źle zaczęliśmy, bo od wyniku 3:0 dla warszawian i gra wciąż pozostawiała wiele do życzenia. Owszem zdarzały się pojedyncze dobre akcje, ale częściej zdarzały się krótkie przestoje w grze (było takich aż 5), które Politechnika wykorzystywała natychmiast i powoli powiększała swą przewagę, niż jakaś seria na naszą korzyść (taka była tylko jedna w tym secie i to tylko trzypunktowa!). Jak w takich okolicznościach liczyć na wyrównaną grę, że o odrabianiu strat nie wspomnę. Tak po prawdzie mówiąc kolokwialnie, przez taką grę dość szybko było „posprzątane” – 13:6, 17:9 i 20:11. Skuteczność w ataku o dziwo procentowo lepsza u nas – GKS miał 53%, a Politechnika 48% – ale w punktach przegraliśmy minimalnie 10:11. Mało było kontr, to i taki potem wynik wychodzi. Politechnika miała po 4 asy i bloki, a GKS tylko 3 bloki, więc tu widać nasze straty. Błędy własne tym razem mniej, ale i tak dołożyliśmy dwa oczka rywalom – GKS miał ich 6 przy 4 Inżynierów. Przyjęcie u nas spadło i to mocno – dokładne na poziomie 38% do 50%, a perfekcyjne na poziomie 19% do 21%. Punktowanie znów rozłożyło się na całą drużynę, ale było z tego zaledwie 13 oczek.
Po dziesięciominutowej przerwie znów źle zaczęliśmy (4:1) i wydawało się, że może to być ostatnia partia w tym meczu. Na szczęście dość szybko sytuacja się poprawiła i wyjściu na prowadzenie 6:8 oraz chwilowej wyrównanej grze, wykorzystaliśmy duży przestój w grze gospodarzy. Wszystko zaczęło się od stanu 11:10 dla warszawian, gdy siatkarze Politechniki wpadli w jakąś czarną dziurę i następny punkt po własnej skutecznej akcji zdobyli dopiero przy wyniku… 14:21 dla naszego zespołu! W tym okresie Inżynierowie popełnili tylko 3 błędy własne, więc tak dobry wynik dla GieKSy wziął się ze znacznie lepszej gry w wykonaniu naszej drużyny i stąd też tak wysoka wygrana w tym secie. Skuteczność w ataku procentowo znacznie lepsza po naszej stronie – GKS 46%, a Politechnika 33% – ale nie dało to jakiejś znaczącej przewagi, bo wyliczono tylko 11:9 dla GKS-u. Różnicę zrobiliśmy w grze na siatce – w asach i blokach było 10:3 dla GieKSy. Błędy własne prawie na remis – GKS miał 5, a gospodarze 4. Przyjęcie znacznie lepsze w naszej drużynie – dokładne na poziomie 53% do 33%, a perfekcyjne na poziomie 33% do 14%. W ataku najlepiej zaprezentował się Sobański, zdobywca 7 oczek, przy 57% skuteczności.
Niestety w czwartej partii wróciliśmy do gry z dwóch pierwszych setów. Już od początku byliśmy na minusie (6:2) i znów trudno myśleć o odrabianiu strat, gdy nie ma prawie wcale serii punktowych (tym razem były tylko dwie i tylko dwupunktowe) na naszą korzyść. Do tego doszła spora liczba błędów własnych i taki potem jest tego efekt końcowy. Skuteczność w ataku była wysoka po obu stronach – GKS 52%, a Politechnika aż 64% – ale ponownie w punktach nie miało to wielkiego przełożenia, bo tylko 13:14. W asach i blokach też przeciętnie i bez większej różnicy – 2:3 dla gospodarzy. Błędy własne, tu było za dużo, bo aż 8 po stronie GKS-u, przy tylko 4 Inżynierów. Przyjęcie bardzo dobre z obu stron – dokładne na poziomie 64% do 62%, a perfekcyjne na poziomie 27% do 38%. W ataku całą grę trzymał nam Van Walle, który na 9 akcji skończył ich aż 7 (czyli 78% – rewelacja) i do tego dołożył 2 bloki punktowe. Zabrakło wsparcia przyjmujących, że o środkowych nie wspomnę.
Ogólnie zagraliśmy bardzo przeciętne zawody, z jednym bardzo dobrym setem i tyle. To była już trzecia porażka w lidze z warszawianami i teraz aby wywalczyć sobie to 9 miejsce, musimy dziś w Spodku pokonać Politechnikę 3:0 lub 3:1 i jeszcze wygrać takiego dodatkowego „złotego” seta (taki ponadplanowy tie-break). Swoją drogą to jest trochę głupi regulamin, bo (już pomijam spotkania o niższe lokaty) w walce o medale mistrzostw Polski, można przegrać ostatnie spotkanie i wygrać całą rywalizację, jeszcze w trakcie trwania tego meczu! Toż to absurd kompletny. Istotą play-offu jest przecież wygrywanie i zwycięzcą powinna być drużyna wygrywająca ostatni mecz, a takie dwumecze to są dobre w europejskich pucharach. Miejmy nadzieję, że ktoś pójdzie po rozum do głowy i przywróci klasyczny play-off. Teraz końcowe liczby meczu w Warszawie. Skuteczność w ataku dobra po obu stronach – GKS miał 44%, a Politechnika 52% – w punktach wyszło 44:47. W asach lepszy GKS 5:4, a w blokach remis po 12. Łącznie punktacja po skończeniu własnych akcji to 61:63 dla Inżynierów, a więc nie było jakiejś sporej różnicy. Błędy własne – GKS aż 29 w tym 18 w zagrywce, przy tylko 18 Politechniki – widać jak na dłoni, że tu mecz został przegrany. Przyjęcie lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 51% do 47%, a perfekcyjne na poziomie 27% do 23% – ale nie miało to kompletnie żadnego przełożenia na wynik. Najrówniej grającym siatkarzem w naszym zespole był bez wątpienia Rafał Sobański, który zdobył 14 punktów, na 19 ataków skończył tylko 8 (42% skuteczności, szkoda, że wciąż tak przeciętna) oraz miał 4 asy serwisowe i 2 bloki punktowe. Za trzecią partię należy też pochwalić Gerta Van Walle, co nie robiliśmy zbyt często w tym sezonie, łącznie na 19 ataków skończył 11 piłek (58%) i dorzucił 3 bloki.
Zamykamy temat meczu w Warszawie i szykujemy się na pożegnanie sezonu w Spodku!
ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 31 meczach (123 sety)
Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u z trwały 3177 minut, z czego I set 816 min. – II set 812 min. – III set 833 min. – IV set 492 min. – V set 224 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 796: zagrywka 487, atak 200, siatka + inne 109.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 818: zagrywka 501, atak 231, siatka 29, inne 57.
Ilość zdobytych punktów – GKS 1900: Butryn 466, Kapelus 375, Sobański 266, Kalembka 201, Krulicki 191, Van Walle 170, Błoński 91, Pietraszko 69, Falaschi 47, Fijałek 13, Stelmach 11.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 639: Butryn 155, Kapelus 96, Kalembka 85, Sobański 85, Krulicki 72, Van Walle 45, Błoński 36, Pietraszko 27, Falaschi 22, Fijałek 9, Stelmach 7.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 1261: Butryn 311, Kapelus 279, Sobański 181, Van Walle 125, Krulicki 119, Kalembka 116, Błoński 55, Pietraszko 42, Falaschi 25, Fijałek 4, Stelmach 4.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 755: Butryn 240, Kapelus 189, Krulicki 109, Van Walle 86, Kalembka 71, Sobański 61, Pietraszko 17, Falaschi 16, Błoński 9, Stelmach 3, Fijałek -4, Mariański -16, Stańczak -26.
Ilość zagrywek – GKS 2703: Kalembka 399, Kapelus 368, Krulicki 360, Sobański 352, Butryn 346, Falaschi 315, Van Walle 169, Pietraszko 158, Błoński 136, Fijałek 76, Stelmach 24.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 501: Kalembka 93, Sobański 75, Butryn 74, Krulicki 54, Pietraszko 45, Kapelus 44, Błoński 38, Van Walle 32, Falaschi 27, Fijałek 15, Stelmach 4.
Ilość asów serwisowych – GKS 164: Butryn 35, Kalembka 28, Sobański 26, Kapelus 22, Pietraszko 12, Krulicki 11, Van Walle 11, Błoński 9, Falaschi 7, Fijałek 2, Stelmach 1.
Ilość przyjęć – GKS 2273: Sobański 740, Kapelus 616, Stańczak 324, Mariański 257, Błoński 244, Stelmach 32, Kalembka 19, Krulicki 16, Falaschi 10, Pietraszko 8, Butryn 5, Fijałek 2.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 145: Sobański 47, Kapelus 36, Stańczak 26, Mariański 16, Błoński 11, Falaschi 3, Krulicki 2, Stelmach 2, Kalembka 1, Butryn 1.
Przyjęcie negatywne – GKS 580: Sobański 210, Kapelus 150, Stańczak 79, Błoński 62, Mariański 54, Stelmach 9, Falaschi 5, Krulicki 5, Kalembka 3, Butryn 1, Pietraszko 1, Fijałek 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 462: Sobański 162, Kapelus 105, Mariański 75, Stańczak 70, Błoński 39, Kalembka 4, Krulicki 4, Stelmach 3.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 20%: Mariański 29%, Krulicki 25%, Sobański 22%, Stańczak 22%, Kalembka 21%, Kapelus 17%, Błoński 16%, Stelmach 9%, Butryn 0%, Falaschi 0%, Pietraszko 0%, Fijałek 0%.
Ilość ataków – GKS 3183: Butryn 806, Kapelus 761, Sobański 533, Van Walle 331, Kalembka 229, Krulicki 214, Błoński 185, Pietraszko 65, Falaschi 40, Stelmach 14, Fijałek 5.
Ilość błędów w ataku – GKS 231: Butryn 70, Kapelus 46, Sobański 37, Kalembka 22, Van Walle 22, Błoński 16, Krulicki 12, Pietraszko 5, Fijałek 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 268: Butryn 81, Kapelus 60, Sobański 46, Van Walle 30, Błoński 17, Kalembka 14, Krulicki 14, Stelmach 2, Pietraszko 2, Fijałek 1, Falaschi 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 1440: Butryn 383, Kapelus 322, Sobański 211, Van Walle 146, Krulicki 118, Kalembka 115, Błoński 75, Pietraszko 44, Falaschi 19, Stelmach 5, Fijałek 2.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 45%: Pietraszko 68%, Krulicki 55%, Kalembka 50%, Falaschi 48%, Butryn 48%, Van Walle 44%, Kapelus 42%, Błoński 41%, Sobański 40%, Fijałek 40%, Stelmach 36%.
Ilość bloków punktowych – GKS 296: Krulicki 62, Kalembka 58, Butryn 48, Kapelus 31, Sobański 29, Falaschi 21, Pietraszko 13, Van Walle 13, Fijałek 9, Błoński 7, Stelmach 5.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 29: Sobański 6, Krulicki 6, Kalembka 5, Błoński 4, Butryn 3, Pietraszko 2, Falaschi 1, Van Walle 1, Stelmach 1.
MVP – GKS 13: Butryn 4, Kapelus 4, Sobański 2, Błoński 1, Kalembka 1, Falaschi 1.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



Najnowsze komentarze