Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska krótka przesunięta – Wreszcie wygrana z Inżynierami, tylko ten „złoty set”…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

STATYSTYKI MECZOWE GKS-u

Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z Politechniką trwał 119 minut, z czego I set 24 min. – II set 35 min. – III set 34 min. – IV set 26 min. + „Złoty set”
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 30

Ilość zdobytych punktów – GKS 92: Butryn 36, Sobański 18, Krulicki 16, Kapelus 10, Pietraszko 8, Falaschi 2, Fijałek 1, Stelmach 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 32: Butryn 11, Krulicki 7, Kapelus 4, Pietraszko 4, Sobański 4, Falaschi 1, Fijałek 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 48: Butryn 25, Krulicki 13, Sobański 6, Kapelus 3, Falaschi 1, Pietraszko 1, Stańczak -1.

Ilość zagrywek – GKS 121: Butryn 24, Pietraszko 21, Sobański 21, Falaschi 20, Krulicki 18, Kapelus 11, Stelmach 4, Fijałek 2.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 21: Pietraszko 7, Butryn 5, Krulicki 3, Sobański 3, Falaschi 1, Kapelus 1, Fijałek 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 7:  Sobański 3, Krulicki 2, Butryn 1, Pietraszko 1.

Ilość przyjęć – GKS 95: Sobański 39, Kapelus 32, Stańczak 12, Krulicki 5, Pietraszko 3, Stelmach 2, Butryn 1, Falaschi 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 5: Kapelus 2, Sobański 2, Stańczak 1.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 57%: Butryn 100%, Pietraszko 67%, Sobański 64%, Krulicki 60%, Stańczak 58%, Kapelus 50%, Falaschi 0%, Stelmach 0%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 38%: Butryn 100%, Stańczak 42%, Sobański 41%, Kapelus 38%, Pietraszko 33%, Krulicki 20%, Falaschi 0%, Stelmach 0%.

Ilość ataków – GKS 138: Butryn 59, Sobański 27, Kapelus 23, Pietraszko 15, Krulicki 13, Falaschi 1.
Ilość błędów w ataku – GKS 10: Sobański 5, Butryn 2, Kapelus 2, Pietraszko 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 8: Butryn 4, Kapelus 2, Sobański 2.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 72: Butryn 33, Sobański 14, Krulicki 9, Kapelus 9, Pietraszko 6, Falaschi 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 52%: Falaschi 100%, Krulicki 69%, Butryn 56%, Sobański 52%, Pietraszko 40%, Kapelus 39%.

Ilość bloków punktowych – GKS 13: Krulicki 5, Butryn 2, Pietraszko 1, Falaschi 1, Kapelus 1, Fijałek 1, Sobański 1, Stelmach 1.

 

Bardzo dobrze nasi siatkarze weszli w to rewanżowe spotkanie i szybko osiągnęliśmy przewagę. Zaczęło się od prowadzenia  5:1 i potem praktycznie utrzymywaliśmy ją już tylko, powiększając w samej końcówce do 20:15 i 25:18. Widać było jak na dłoni, że mieliśmy „przewagę” hali, czyli ogrania tego obiektu plus dobra nasza gra i to wystarczyło. Skuteczność w ataku u nas na bardzo dobrym poziomie, chciałoby się taką oglądać częściej – GKS miał 64%, a Politechnika 41% – w punktach zliczono 16:9 i to była przepaść na naszą korzyść! Obie drużyny miały tylko po 1 asie serwisowym, ale przy takiej skuteczności w ataku, nie miało to żadnego znaczenia. Błędy własne na remis po 8, co jak na jeden set, to troszkę za dużo. Przyjęcie też na naszą korzyść i na dość dobrym poziomie – dokładne na poziomie 53% do 44%, a perfekcyjne na poziomie 27% do 28%. Punktowanie wziął na swe barki Butryn, który na 11 ataków skończył 7, czyli 64%.

Początek drugiej partii wskazywał na kolejne łatwe zwycięstwo GieKSy, goście wciąż nie mogli przyzwyczaić się do Spodka, dawno nie widziałem tak wiele i tak mocno przestrzelonych zagrywek, ze dwie lub trzy piłki chyba jeszcze do teraz krążą wokół Ronda  🙂  GKS prowadził 9:5 i od tego momentu Politechnika zaczęła grać coraz lepiej i spotkanie się wyrównało. Od stanu 10:10 prowadzenie zmieniało się kilkukrotnie, ale nikt nie miał większej przewagi niż dwa oczka. Nerwowo zrobiło się przy prowadzeniu gości 21:23, ale szybko udało się wyrównać, choć już potem w tej długiej końcówce musieliśmy już tylko bronić piłek setowych, aż w końcu polegliśmy przy… siódmej! Skuteczność w ataku spadła i to mocno – GKS miał 39%, przy 56% Politechniki – w punktach wyszło 12:18, czyli straty mieliśmy tu spore. Większość nadrobiliśmy w asach i blokach – łącznie było 8:3. Błędy własne – GKS miał 10, a Inżynierowie 9 – sporo i wciąż za dużo na zagrywce. Przyjęcie bardzo się wyrównało – dokładne na poziomie 50% do 50%, a perfekcyjne na poziomie 36% do 21%. Ponownie najwięcej punktów zdobył Butryn, bo też 7, ale mocno spadła jego skuteczność, którą miał na poziomie 43%.

 

W trzeci set, który decydował o naszym „być albo nie być” w walce o 9 lokatę, zaczął się dla naszej drużyny bardzo źle, bo od prowadzenia gości już 3:10. Podejrzewam, że sporo kibiców biło się wtedy z myślami i powątpiewało czy jest jeszcze szansa na wygranie tego seta, a porażka w nim rozstrzygała rywalizację o te 9 miejsce. Na szczęście dość szybko drużyna się pozbierała i już przy wyniku 10:12 wróciła wiara w zwycięstwo. Co prawda znów goście nam odskoczyli z wynikiem na 12:17 i trzeba było znów powoli, mozolnie odrabiać straty. Przy rezultacie 18:19 wyglądało, że już ich mamy na wyciągnięcie ręki, ale w przeciągu całego seta aż do stanu 22:24 nie udało się ani razu doprowadzić choćby do remisu! Politechnika nie wykorzystała tych dwóch piłek na skończenie tej rywalizacji, a uratował nas Karol Butryn dwoma świetnymi atakami. Potem to był już tylko horror, bo Inżynierowie znów mieli aż 7 piłek setowych i w końcu znów pokazał klasę Butryn zdobywając 3 ostatnie punkty w tym secie i przywracając nas tak naprawdę do życia z beznadziejnej sytuacji. GieKSa pierwszy raz wyszła na prowadzenie w tym secie przy wyniku 30:29! i to „wystarczyło” do wygranej. Skuteczność w ataku procentowo się wyrównała – GKS miał 54%, a Politechnika 55% – ale w punktach mieliśmy małą przewagę bo 20:16. W asach i blokach znów byliśmy lepsi, tym razem 8:6, a łącznie po własnych akcjach wygraliśmy tę statystykę aż 28:22! Jak łatwo się domyślić to przewagę tę straciliśmy po błędach własnych – GKS miał 7 przy tylko 3 Politechniki. Przyjęcie znów lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 57% do 50%, a perfekcyjne na poziomie 43% do 31%. Tym razem Butryna w punktowaniu wsparł mocno Sobański. Karol na 16 ataków skończył 9 (czyli 56%) plus dołożył asa, a Rafał na 9 ataków skończył 5 (czyli też 56%) plus dołożył blok i asa.

Czwarta partia była na początku dość wyrównana i od stanu 11:11 zaczęliśmy systematycznie powiększać przewagę – od 14:11, poprzez 19:15 i aż do wygrania tego seta 25:21. Była to spokojniejsza partia pod kontrolą naszego zespołu w jej drugiej części. Wygranie meczu 3:1 dało nam szansę na powalczenie w dodatkowym secie o 9 miejsce. Skuteczność w ataku utrzymała się na wysokim poziomie – GKS miał 61%, przy 44% Politechniki – ale w punktach tej przewagi nie było widać, bo wyliczono tylko 14:12. Tym razem mieliśmy tylko 3 bloki punktowe, a goście tylko 1 asa serwisowego. Błędy własne remis po 8, czyli wciąż zbyt dużo jak na jedną partię. Przyjęcie? no wprost rewelacja była – dokładne na poziomie 69% do 52%, a perfekcyjne na poziomie 50% do 33% – chciałoby się takiego o wiele częściej. W ataku ponownie najlepszy Butryn, na 9 ataków skończył 6 (czyli 67%) i dołożył jeszcze blok.

 

ZŁOTY SET: Decydujące starcie zaczęło się od wyrównanej gry (5:5), ale potem coś się zacięło w naszej grze i z każdą nieudaną akcją zaczęło się robić bardziej nerwowo po naszej stronie. Wiadomo set jest krótki, ale tak ciężko myśleć o odrabianiu strat. Przy zmianie stron boiska przegrywaliśmy już 5:8, potem 8:12 i sytuacja była już bardzo zła. 9:14 to już był praktycznie koniec tego dodatkowego seta, ale na zagrywkę poszedł Sobański i ryzykując mocno udało się obronić aż trzy piłki… o 9 lokatę (12:14). I nawet przy ostatniej akcji goście mieli spore problemy z przyjęciem serwisu Rafała, ale ich atakujący poradził sobie w ataku i… sezon 2016/17 dobiegł końca… przynajmniej na tę chwilę, dla tych dwóch drużyn. Skuteczność w ataku procentowo lepsza dla gości – GKS miał tylko 45% przy 67% Politechniki – ale w punktach o dziwo wyszło lepiej dla nas, bo 10:8. Niestety prócz ataku zabrakło u nas pozostałych elementów, bo było bez bloku i asa, przy i tak tylko 2 blokach gości, czyli łącznie po własnych akcjach był remis 10:10! Znów więc zaważyły błędy własne – GKS miał ich 5 przy tylko 2 Inżynierów. Przyjęcie wciąż lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 57% do 30%, a perfekcyjne na poziomie 29% do 20%. Punkty zdobywali w tym secie tylko Butryn (5), Krulicki (3) i Kapelus (2), to zbyt mało aby myśleć o wygranej.

Ogólnie dobry mecz w wykonaniu naszych siatkarzy, choć trafiło się kilka słabszych fragmentów, z którymi trudniej przychodzi wygrywanie poszczególnych partii. Najsłabiej wypadł ten decydujący set, a prawdziwa katastrofa była na początku trzeciej partii. No i za dużo, zdecydowanie za dużo było błędów własnych. Skuteczność w ataku procentowo wyszła na remis, bo obie drużyny miały po 52% skuteczności, ale w punktach byliśmy lepsi wygrywając 72:63. W asach serwisowych 7:5 dla GKS-u, a w blokach punktowych 13:8 dla GieKSy. Łącznie punktacja po skończeniu własnych akcji to 92:76, czyli spora przewaga na korzyść naszego zespołu. Niestety sporo zostało zmarnowane zbyt dużą ilością błędów własnych, zresztą i goście nie mieli się czym pochwalić, bo zaliczyli ich też sporo bo 30. GKS miał aż 38, z tego aż 21 w zagrywce oraz 10 w ataku, to pokaźna liczba jak na pięć setów. Przyjęcie mieliśmy jedno z lepszych, jeśli nie najlepsze z całego sezonu – dokładne na poziomie 57% do 47%, a perfekcyjne na poziomie 38% do 27% – szkoda, że tak rzadkie w naszym wykonaniu, co znacznie ułatwiłoby grę naszym rozgrywającym. Aasem meczu wybrali kibice Bartłomieja Krulickiego, i owszem Bartek zagrał jedno z najlepszych spotkań w naszych barwach. 16 punktów środkowego to bardzo dobry rezultat i tylko szkoda, że Bartek jest tak mało wykorzystywany przez rozgrywających w czasie meczu. Teraz miał tylko 13 ataków z których skończył 9 (czyli 69%) i dołożył 2 asy serwisowe oraz aż 5 bloków punktowych. Bohaterem na pewno był Karol Butryn zdobywca aż 36 punktów, to jego rekord sezonu! Na 59 ataków skończył 33 (czyli 56%), miał 2 błędy w ataku i 4 razy został zablokowany. Miał 2 bloki punktowe oraz 1 asa serwisowego. Zagrywał 24 razy, popełniając 5 błędów serwisowych. Trzeba również wyróżnić Rafała Sobańskiego, który miał 52% skuteczności w ataku oraz świetnie zagrywał mając 3 asy.

Tak zakończył się ostatni mecz GKS-u w sezonie 2016/17, a na szersze podsumowanie całej kampanii w PlusLidze naszego zespołu przyjdzie jeszcze pora.

 

ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 32 meczach  (127 setów + „Złoty set”)

Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u z trwały 3296 minut, z czego I set 840 min. – II set 847 min. – III set 867 min. – IV set 518 min. – V set 224 min. + „Złoty set”
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 826: zagrywka 507, atak 208, siatka + inne 111.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 856: zagrywka 522, atak 241, siatka 30, inne 63.

Ilość zdobytych punktów – GKS 1992: Butryn 502, Kapelus 385, Sobański 284, Krulicki 207, Kalembka 201, Van Walle 170, Błoński 91, Pietraszko 77, Falaschi 49, Fijałek 14, Stelmach 12.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 671: Butryn 166, Kapelus 100, Sobański 89, Kalembka 85, Krulicki 79, Van Walle 45, Błoński 36, Pietraszko 31, Falaschi 23, Fijałek 10, Stelmach 7.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 1321: Butryn 336, Kapelus 285, Sobański 195, Krulicki 128, Van Walle 125, Kalembka 116, Błoński 55, Pietraszko 47, Falaschi 26, Fijałek 4, Stelmach 4.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 803: Butryn 265, Kapelus 192, Krulicki 122, Van Walle 86, Kalembka 71, Sobański 67, Pietraszko 18, Falaschi 17, Błoński 9, Stelmach 3, Fijałek -4, Mariański -16, Stańczak -27.

Ilość zagrywek – GKS 2824: Kalembka 399, Kapelus 379, Krulicki 378, Sobański 373, Butryn 370, Falaschi 335, Pietraszko 179, Van Walle 169, Błoński 136, Fijałek 78, Stelmach 28.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 522: Kalembka 93, Butryn 79, Sobański 78, Krulicki 57, Pietraszko 52, Kapelus 45, Błoński 38, Van Walle 32, Falaschi 28, Fijałek 16, Stelmach 4.
Ilość asów serwisowych – GKS 171: Butryn 36, Sobański 29, Kalembka 28, Kapelus 22, Pietraszko 13, Krulicki 13, Van Walle 11, Błoński 9, Falaschi 7, Fijałek 2, Stelmach 1.

Ilość przyjęć – GKS 2368: Sobański 779, Kapelus 648, Stańczak 336, Mariański 257, Błoński 244, Stelmach 34, Krulicki 21, Kalembka 19, Falaschi 11, Pietraszko 11, Butryn 6, Fijałek 2.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 150: Sobański 49, Kapelus 38, Stańczak 27, Mariański 16, Błoński 11, Falaschi 3, Krulicki 2, Stelmach 2, Kalembka 1, Butryn 1.
Przyjęcie negatywne – GKS 587: Sobański 214, Kapelus 153, Stańczak 79, Błoński 62, Mariański 54, Stelmach 9, Falaschi 5, Krulicki 5, Kalembka 3, Butryn 1, Pietraszko 1, Fijałek 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 498: Sobański 178, Kapelus 117, Mariański 75, Stańczak 75, Błoński 39, Krulicki 5, Kalembka 4, Stelmach 3, Butryn 1, Pietraszko 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 21%: Mariański 29%, Krulicki 24%, Sobański 23%, Stańczak 22%, Kalembka 21%, Kapelus 18%, Butryn 17%, Błoński 16%, Stelmach 9%, Pietraszko 9%, Falaschi 0%, Fijałek 0%.

Ilość ataków – GKS 3321: Butryn 865, Kapelus 784, Sobański 560, Van Walle 331, Kalembka 229, Krulicki 227, Błoński 185, Pietraszko 80, Falaschi 41, Stelmach 14, Fijałek 5.
Ilość błędów w ataku – GKS 241: Butryn 72, Kapelus 48, Sobański 42, Kalembka 22, Van Walle 22, Błoński 16, Krulicki 12, Pietraszko 6, Fijałek 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 276: Butryn 85, Kapelus 62, Sobański 48, Van Walle 30, Błoński 17, Kalembka 14, Krulicki 14, Stelmach 2, Pietraszko 2, Fijałek 1, Falaschi 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 1512: Butryn 416, Kapelus 331, Sobański 225, Van Walle 146, Krulicki 127, Kalembka 115, Błoński 75, Pietraszko 50, Falaschi 20, Stelmach 5, Fijałek 2.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 46%: Pietraszko 63%, Krulicki 56%, Kalembka 50%, Falaschi 49%, Butryn 48%, Van Walle 44%, Kapelus 42%, Błoński 41%, Sobański 40%, Fijałek 40%, Stelmach 36%.

Ilość bloków punktowych – GKS 309: Krulicki 67, Kalembka 58, Butryn 50, Kapelus 32, Sobański 30, Falaschi 22, Pietraszko 14, Van Walle 13, Fijałek 10, Błoński 7, Stelmach 6.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 30: Sobański 6, Krulicki 6, Kalembka 5, Błoński 4, Butryn 4, Pietraszko 2, Falaschi 1, Van Walle 1, Stelmach 1.
MVP – GKS 13: Butryn 4, Kapelus 4, Sobański 2, Błoński 1, Kalembka 1, Falaschi 1.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Felietony

I co, niedowiarki?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.

Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić.  Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.

O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.

Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.

Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.

Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.

Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.

Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.

Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.

W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?

Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.

Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.

Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.

Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.

Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.

Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.

O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!

Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.

Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.

GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.

Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.

A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.

Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Coraz bliżej… Narodowy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga