Dołącz do nas

Felietony

„Szanuj kibica swego, bo możesz nie mieć żadnego”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Skończyła się nasza męczarnia. Problem w tym, że przed nami nie przerwa zimowa, a zaledwie letnia. A to oznacza, że już za niespełna dwa miesiące wrócimy – niestety – do rozgrywek ligowych.

Nie ma co mówić, wielu kibicom – w tym mnie – te mecze zbrzydły. Najzwyczajniej w świecie zbrzydły. I powiem tak – rok temu przy starcie sezonu zastanawiałem się, czy nie rzucić tym udzielaniem się w GieKSiarskich mediach w diabły. Po poprzedniej rundzie wiosennej czułem się oszukany, ale to jeszcze pół biedy. Czułem, że to moje działanie nie ma wielkiego sensu, bo mamy w składzie nadal zawodników, którzy i rok temu zrobili wszystko, żeby nie awansować. Łudziłem się, że po pewnych zmianach kadrowych (choć rdzeń piłkarskiego nowotworu w szatni został) jesteśmy w stanie cokolwiek zdziałać.

Jutro dowiemy się, kto w GieKSie zostanie, a z kim się pożegnamy. Nie ukrywamy, że tak naprawdę na noszenie barw GKS Katowice nie zasługuje prawie nikt z tego zespołu, niestety jednak z kilkoma piłkarzami będziemy musieli się znów użerać. Na szczęście już na Twitterze pożegnał się Foszmańczyk. Choć znając cynizm naszych zawodników, nie zdziwilibyśmy się, jakby to był żart.

Problem jest taki, że na ten moment nie dostaliśmy absolutnie żadnego sygnału z klubu, że poza kwestią sportową (czyli jakość piłkarska zawodników) istnieje jakikolwiek problem pozasportowy (zaangażowanie, gierki pozaboiskowe). Żaden z piłkarzy, trener, dyrektor i prezes nie zająknęli się, że powtarzająca się sytuacja sprzed roku to jakaś reguła, a nie kwestia przypadku. Że awans został przegrany poza boiskiem, a nie na nim. Z drugiej strony mamy 95% kibiców, którzy mecze GieKSy oglądają od lat dziesięciu, dwudziestu czy trzydziestu, którzy doskonale potrafią odróżnić walkę i zaangażowanie od przechodzenia obok meczu i całego sezonu – i doskonale widzieli, co się wydarzyło.

Na ten moment, wszyscy w klubie robią z nas idiotów.

Mało tego. Tak naprawdę po raz kolejny okazuje się, że to kibice są winni. Niby między słowami, a w innych miejscach bardziej oficjalnie. Tymczasem nie ma w Polsce drugiej tak bardzo wyrozumiałej ekipy kibicowskiej ekipy, jak GKS Katowice. W Warszawie wystarczy kilka słabszych meczów, żeby kibice pojawili się na treningu i dali oklep. W Poznaniu kilka słabych meczów w grupie mistrzowskiej i mamy przerwany mecz. Przykłady można mnożyć.

Ilość frustracji, którą przeżywają kibice GKS Katowice to jest bicie światowych rekordów. Jaki bowiem klub z tak wielkimi aspiracjami co sezon, dodatkowo mający wszelkie dane sportowe by osiągnąć sukces zalicza:

a) jedenasty sezon w lidze bez awansu
b) dwie porażki ze znienawidzonym derbowo rywalem, z czego drugi mecz z większością nastolatków w jego składzie, którego leją wszyscy jak leci i z hukiem spada z ostatniego miejsca.
c) dwie klęski z innym derbowym rywalem
d) mając autostradę i mecze z dołem tabeli przegrywa prawie wszystko
e) daje się dogonić innemu znienawidzonemu rywalowi, podczas gdy ten w połowie rundy ma sześć punktów straty i jeden mecz więcej rozegrany.

I w trakcie tej całej błazenady mamy bardzo dobry liczebnie wyjazd do Olsztyna, wsparcie z Podbeskidziem, a po klęsce z Ruchem ani słowa, ani transparentu, tylko normalny doping. Zresztą to samo było rok temu, kiedy GKS zawalał awans z Sandecją i Górnikiem i piłkarze nie słyszeli, że mają spadać, tylko ciągle mobilizujące „chcemy awansu”. Już wtedy pisaliśmy, że nie zasłużyli na takie wsparcie, a jednak je dostali. I teraz je dostali po raz kolejny.

I w tym momencie na białym koniu wjeżdża prezes Janicki, który mówi:

„Uważam, że brakuje nam wzajemnego szacunku. Choćby szacunku kibiców wobec zawodników oraz na poziomie wewnętrznym, w klubie. To problem, który zdiagnozowałem, i na pewno będę chciał z nim walczyć. Uważam, że minimum szacunku się należy. Nie wyobrażam sobie bowiem, żeby zawodnik GKS-u Katowice był obrażany, nazywany zerem, wkładem do koszulki… To być może spotka się z negatywnym odbiorem części tutejszej społeczności czy kibiców, ale ja się z tym liczę. To są moi pracownicy i na pewno będę o nich dbał”.

Powiem szczerze, że gdy przeczytałem tę wypowiedź, naprawdę się załamałem. Dla mnie wypowiedź prezesa jest bezczelna, bo tyle ile kibice wkładają serca raz w działanie, a dwa w to, żeby jednak to minimum szacunku do piłkarzy utrzymać, również ociera się o jakąś abstrakcję. I mówi to prezes klubu, którego zawodnicy choćby w jednym procencie nie robią nic, by pokazać, że ten szacunek do kibiców mają. Mamy olewanie meczów, zwłaszcza najważniejszych meczów derbowych, mamy jakieś gesty Klemenza do publiczności, dzisiaj mieliśmy wypowiedź Abramowicza, który powiedział, że „jadą na zasłużony odpoczynek”. Rok temu mieliśmy taneczne kółko w Grudziądzu. A po meczu z Ruchem na jesieni, gdy wszyscy byliśmy czerwoni z nerwów i rozpaczy, a w Chorzowie była feta, nasi zawodnicy zaopatrywali się na stacji w alkohol na imprezkę i wpieprzali hot-dogi.

Więc chłopie, o jakim szacunku Ty mówisz? Do tych ludzi, którzy raz po raz kpią sobie ze swoich PRACODAWCÓW?

Niestety, to tylko pokazuje, że prezes również mocno odlatuje i pojawia się znak zapytania, czy z taką mentalnością sternika GKS jesteśmy w stanie gdziekolwiek zajść. Dodam, że prezes już jesienią posądzał mnie o to, że w jakimś minimalnym procencie, ale jednak – moje teksty mogą mieć wpływ na drużynę. Okej, załagodziłem wtedy swój ton. Nawet jeśli posądził mnie również o to, że cieszę się z porażek…

Dużo na ten moment do nauczenia się ma trener Paszulewicz, bo jeżeli on nie potrafi zrozumieć, dlaczego dzisiaj mieliśmy pusty Blaszok, to naprawdę, ale nadal nie rozumie specyfiki tego klubu. Tak naprawdę wychodzi na to, że nie rozumie tej specyfiki żaden trener czy prezes oraz wielu zawodników. Jest natomiast w kadrze kilka osób z grona wspomnianego „piłkarskiego nowotworu”, które jednak nauczyły się tym środowisku funkcjonować tak, aby wyłapać dla siebie jak najwięcej. Problem w tym, że zarażają oni chorobowymi komórkami tych, którzy przychodzą do klubu i niektórzy w rekordowym tempie również zaczynają prezentować katowicką mentalność, ale tę „szatnianą”.

Uważam że jeżeli nie wyleci prawie cała kadra, to wiele się nie zmieni. I nie chcę już słuchać tekstów typu „nie można wymienić całej kadry, bo trzeba ją jakoś zastąpić”. Jakby to ode mnie zależało, zostawiłbym może dwóch zawodników. A niestety ci, którzy mają szanse teoretycznie zostać, to są zawodnicy, którzy zawalili dwa awanse. I nie obchodzi mnie, czy ktoś zagrał dobrą czy słabą rundę, bo już dawno ustaliliśmy, że kwestia formy jest w dużej mierze kontrolowana. I jakby awans był na „niebezpiecznie” bliskim dystansie, to tym „najlepszym” by ta forma nagle siadła, odnieśliby kontuzję lub zarobili głupią żółtą czy czerwoną kartkę. Byli przecież tacy, co to wykluczyli się ze spotkania z Ruchem.

Boję się, że kilku zawodników zostanie. Przede wszystkim oczywiście mający ważny kontrakt Mateusz Kamiński. Tak, to jeden z tych zawodników, który mógłby zagrać rundę na miarę Sergio Ramosa, a i tak uważam, że klub powinien się z nim pilnie pożegnać. Kamiński już rok temu był, a teraz jest jeszcze większym symbolem sportowo-moralnego upadku GKS Katowice. Powiedziałbym, że bardziej nawet moralnego niż sportowego. Jeśli ktoś uważa, że Kamiński powinien w GKS Katowice zostać, to powiem to, co znakomicie sformułował nasz nowy kolega redakcyjny Mayek – taki ktoś po prostu zasługuje na takie wyniki, jakie serwuje mu GKS Katowice.

Rok temu pisałem w felietonie przed jeszcze tanecznym popisem w Grudziądzu:

„Przeraziło mnie ze strony kibiców zdejmowanie odpowiedzialności z piłkarzy i właśnie zrzucanie jej tylko na trenera. Przeraziło mnie to, że wiele osób wymieniając tych kopaczy, którzy powinni zostać w klubie, wymieniło ich naprawdę sporo, na przykład siedmiu z podstawowej jedenastki. Ktoś inny napisał, że powinni mieć szansę odkupienia swoich win…

Powiem tak – wiadomo, że wietrzenia szatni nie będzie. Większość zostanie. I po prostu mam spory ból i dylemat, bo dla mnie oni są po prostu skreśleni. Przeraża mnie, że kibice wygłaszając takie twierdzenia i obwiniając głównie trenera, sankcjonują wszystko to, co robili piłkarze na boisku! Czyli grę bez ambicji, tragiczny poziom czysto techniczny, bardzo słabą psychikę (czasem jedna dobra akcja rywala potrafiła zmienić obraz gry). Kibice przyjmują tych piłkarzy, mimo że prawie każdy przyczynił się do zniszczenia naszych marzeń w sposób bezczelny, a swoją postawą działał na szkodę klubu. Dla mnie to postawa nie do przyjęcia. Brak instynktu samozachowawczego kibiców. Przygotowywanie pola pod kolejną druzgocącą klęskę i wielkie rozczarowanie”.

Niestety moje słowa okazały się prorocze. Zostały te wszystkie Kalinkowskie, Zejdlery, Foszmańczyk, Kamiński, Goncerz. I mieliśmy totalne deja vu, czyli wzbudzone nadzieje i znów strzał w pysk. I ja się w pewnym momencie dałem znów na to nabrać. Znów zaufałem tej zdradzającej dziewczynie, a ona z uśmiechem na ustach zrobiła to jeszcze bardziej cynicznie niż wcześniej. A przecież trzeba było zaufać doświadczeniu z końcówki zeszłego roku i po prostu się nie nastawiać, że może być inaczej.

Co do dzisiejszego meczu z Łęczną, to dodam jeszcze, że to zadowolenie trenera plus wypowiedź Abramowicza przypomina też co do joty zeszłoroczny Grudziądz. Bo oprócz tańca był jeszcze tweet Goncerza „Moje pierwsze zwycięstwo w Grudziądzu”, a trener Jojko dziękował zawodnikom za walkę i zaangażowanie.

I znów powtórzę, to co kilka akapitów wcześniej – ludzie w Katowicach czerwoni ze złości, a w klubie zadowolenie z dobrego meczu i dobrze zapowiadających się wakacji. Przegraliśmy awans, ale jak to powiedział Abramowicz w wywiadzie „taka jest piłka, taki jest sport, widzimy się w następnym sezonie”.

Jak tutaj k… ma być dobrze, jak mamy taki psychiatryk na Bukowej?

Czekamy na jutrzejsze decyzje. Sprawa jest jasna, trzeba wyciąć piłkarski nowotwór z wielkim marginesem. Ten nowotwór dotyczy albo tych, których podejrzewamy o wałki, ale także tych, którzy są po prostu bardzo słabi, ale się zasiedzieli od lat. Jeśli w klubie zostanie któryś z zawodników: Nowak (pamiętamy Kluczbork), Frańczak, Kamiński, Midzierski, Kalinkowski, Mandrysz, Zejdler, to będzie można ogłosić koniec sezonu 2018/19 już przed jego rozpoczęciem. Choć ja uważam, że większość niewymienionych tu zawodników, również powinna opuścić klub, ale ci wymienieni to absolutna konieczność. Nie mam zaufania praktycznie do nikogo, na ten moment również ze struktur klubu. Zbyt dużo się podziało. Jeszcze mam cień nadziei, że Bartnik z Paszulewiczem to ogarną, ale to takie marzenie ściętej głowy, bo też wątpię, czy pan Tadeusz będzie miał na tyle cojones, żeby walnąć pięścią w stół, bo dotychczas jego wypowiedzi – zarówno po jesieni, jak i ostatniej konferencji – były mocno poddające w wątpliwość jego możliwości zdecydowanego działania.

Boję się, że te rewolucyjne zmiany, o których tak wszyscy pięknie mówią, w pierwszej kolejności dotkną zawodników tak naprawdę mało kluczowych jak Mokwa. A ostatnie się kilka osób z rdzenia. To będzie oznaczało także dla naszej redakcji zapewne jakieś modyfikacje. Bo opisywanie ustawionych meczów merytorycznie, ocenianie zawodników „jak grali” naprawdę mija się wtedy z celem i jest robieniem z siebie samych i kibiców durniów.

Kibice mają dość tej spleśniałej szatni. I jeśli znaczące kroki ku wyczyszczeniu szatni, ale tak NAPRAWDĘ nie zostaną poczynione, to w przyszłym sezonie mogą być naprawdę pustki na stadionie, a pusty Blaszok będzie regułą, a nie wyjątkiem.

I pamiętajcie panowie trenerzy i działacze, że jeśli zarzucacie kibicom brak szacunku po tym, co oni pokazali wspierając drużynę w ostatnich dwóch sezonach – sami pokazujecie brak szacunku do tych kibiców. I ten brak szacunku pokażecie również, jeśli utrzymacie w kadrze tych, co nigdy nie powinni w niej mieć miejsca.

Jest takie powiedzenie: „Szanuj kibica swego, bo możesz nie mieć żadnego”.

Lepiej pamiętajcie o tym, bo znów będzie płacz i dymisje w środku rundy jesiennej.

35 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

35 komentarzy

  1. Avatar photo

    Mariusz

    3 czerwca 2018 at 20:37

    Jak zwykle świetny artykuł. Shellu jesteś głosem rozsądku w tym szambie.

    Paszulewicz niech się weźmie za szatnie a nie opowiada bzdury, jak to się ciężko gra przy pustych trybunach! Jeżeli trener nie rozumie frustracji kibiców, którzy drugi raz z rzędu zostali zrobieni w wała to powinien odejść.
    Prezes Janicki wypowiada się o szacunku do siebie i wszystkich pracowników klubu. Oburza się na nazywanie pseudokopaczy ”wkładami do koszulek”!
    Jak inaczej można nazwać ludzi, którzy nie mają ambicji i oddają bez walki mecz z odwiecznym rywalem, który spadł z ligi.

  2. Avatar photo

    Bartolo

    3 czerwca 2018 at 21:08

    Za te słowa, to Janicki powinien dostać ostro po mordzie,śmierdzący h.j

  3. Avatar photo

    Katowiczanin

    3 czerwca 2018 at 21:10

    Do jednego z wkładów który się tu wypisał, za nim został (słusznie) usunięty:

    Jestem z klubem od dekad. Marazmu, stagnacji i żałości, przekrętów z królem i innymi frajerami widziałem w chuj, a jestem z klubem dalej na każdym meczu. Przez cały ten czas dawałem z siebie wszystko na każdym meczu, zdzierając gardło przez 90 minut na Bukowej i obcych stadionach, tracąc głos na kilka dni co szpil, a ty ile z siebie dałeś?

    Można przegrać mecz, czy sezon, ale po ambitnej walce do samego końca, dając z siebie wszystko, tak jak my dajemy z siebie wszystko na blaszoku, a nie przechodząc wielokrotnie obok meczu, śmiejąc się do tego w ryj za to, że stworzyliśmy wam miejsca pracy ratując ten klub i płacąc wam z naszych katowickich podatków przez cały ten czas. Pieśń jest dalej aktualna, tylko wy, wkłady będąc debilami nie potraficie zrozumieć, że nie do was się ona odnosi.

    Oczekiwaliście pozytywnego dopingu i go dostaliście. Nie daliście nic w zamian. Scenariusz pozytywny mamy więc sprawdzony, teraz będzie tylko gorzej.

  4. Avatar photo

    Oleg

    3 czerwca 2018 at 21:35

    Shellu jak zwykle piszesz prawdę. I nareszcie zaczynasz dostrzegać że ten klub nie gnije tylko od strony boiska ale i gabinetów. A w pracy robi się tyle ile wystarczy szefowi. Niestety Janicki to ta sama klika i towarzystwo wspólnej arogancji co P.Cygan (mimo całej sympatii i szacunku do Pana Wojciecha). Nawet gorzej, bo gorol z Poznania, który ma Nas tak naprawdę w rzici. Jemu niestety również „szef” na to pozwala. Jeśli nie kibice, My, którzy ratowaliśmy ten klub wielokrotnie, nie zdecydowane działania, protest a nawet strajk wobec tego co się dzieje, podejrzewam, że nic i nikt nie jest w stanie owej kliki rozwalić, co zwiastuje kolejne stracone lata…

  5. Avatar photo

    Oleg

    3 czerwca 2018 at 21:36

    *adoracji (arogancji również)

  6. Avatar photo

    fan

    3 czerwca 2018 at 21:41

    Chodzę na GKS od lat osiemdziesiątych. Prawda jest taka, że tak słabego GKSu jak w ostatnich latach nie pamiętam. Budujecie kadrę na awans ile lat ? Jeżeli nie potraficie zatrudnić odpowiednich ludzi prezesów, dyrektorów sportowych,trenerów i w końcu wykonawców – piłkarzy to mamy duży problem. Panie Prezydencie Krupa ma Pan władzę, zatrudnij Pan odpowiednich ludzi !!!

  7. Avatar photo

    GieKSiorz

    3 czerwca 2018 at 21:53

    Jo powiem tak,Gieksa zawsze w moim sercu ale nie ta dzisiuejszo zarządzano przez goroli bez ambicji,pilkarzyn bez honoru itd.2 sezon tak potraktować kibicow to jest dno!!!Panie prezesie Janicki o co pretensje do kibicow?!robicie nos w ciula kolejny roz,jeszcze my sa najgorsi,zoboczcie u siebie co wy robicie,Panie trenerze będą puste trybuny bo ludzie maja dość tych upokorzen drugi roz z rzedu,porazek w derbach ze smrodami co im cisna po 6-0 a my z nimi w rzić,byly szpile co ludzie przyłazili ale zescie ti zdupcyli,jo i dużo moich znajomych nie będzie lazic na szpile w następnym sezonie,bo ten rak toczy naszo Gieksa a ludzie co nia zadza nic nie widza.karnetu już nie kupia,nie dom się nabrać zescie nos tak upokorzyli to h… wam w dupa.mi jest wstyd i czuja się upokorzony,ida za Gieksa i jest w moim sercu ale ta z lot 80-90 co chopcy mieli ambicja i honor!!!zegnam

  8. Avatar photo

    GieKSiorz

    3 czerwca 2018 at 22:15

    Chopy mom pomysl,zrobmy tako inicjatywa lazemy tłumnie na mecze naszych Kobitek w Ekstarlidze,puste trybuny na meczach wkladow bez ambicji!!!

  9. Avatar photo

    Irishman

    3 czerwca 2018 at 22:37

    Jeszcze poczekajmy do jutra.

    Ale jeśli jutro znowu winowajcy naszego upodlenia ostaną się na kolejne lata, to będzie oznaczało, że dla nas kibiców jest ZERO(!!!) szacunku w GieKSie! I w takim przypadku pozostaje nam już tylko BOJKOT meczów i manifestacje pod UM, bo z Janickim nie będzie sensu rozmawiać!

  10. Avatar photo

    Hmh

    3 czerwca 2018 at 22:44

    Po odejściu wkładów niech klub opublikuje dane z ich GPSów które w tym sezonie mieli na plecach. Przynajmniej część.

  11. Avatar photo

    Tomi

    3 czerwca 2018 at 22:56

    Panowie wszyscy się znamy na piłce oczywiście piszę to z przekąsem .Trener robi robotę ale potrzebuje piłkarzy transfer najlepszy od lat Pan Bartek Poczotuk zobaczcie jak facet gra jak od pierwszego meczu w Gieksie walka zaangażowanie pasja chęć woła walki ten facet wystarczy na cały skład

  12. Avatar photo

    Irishman

    3 czerwca 2018 at 22:59

    Nie znam drugiego, tak upodlającego nas sezonu w historii GKS Katowice!

    Tylko dwa razy w historii zdarzyło się, że przegraliśmy dwa razy w sezonie z chorzowskim!

    1. Sezon 1998/1999.
    Spadliśmy ale wtedy wywalczyliśmy 1 punkt w derbach z Górnikiem i po 4 z Odrą W. i Ruchem Radzionków!

    2.Sezon 1966/1967
    I wtedy dostaliśmy także łomot w derbach z Górnikiem. i Polonią B., wygrywając tylko raz z Szombierkami.
    Ale wtedy zlaliśmy resztę Polski i zrealizowaliśmy nasz podstawowy cel, jakim było utrzymanie!

    Obecnie nie tylko mamy wstyd po derbach z chorzowskimi ale także Tychami!

  13. Avatar photo

    Irishman

    3 czerwca 2018 at 23:00

    Ale to kibice powinni okazywać szacunek zawodnikom!
    PANIE JANICKI, PYTAM SIĘ ZA CO?!?!?!?!?!?!?!?!?!?

  14. Avatar photo

    Fridek76

    3 czerwca 2018 at 23:37

    Lepiej bym tego nie napisał. Brawo

  15. Avatar photo

    mekail

    3 czerwca 2018 at 23:51

    Dlatego właśnie, żeby się więcej nie frustrować przez „Panów piłkarzy” w koszulach GKS Katowice proponuję sympatie skierować na hokej w Satelicie, a na fussball jeździć do Zabrza i/lub Ostrawy.

  16. Avatar photo

    Rafał

    4 czerwca 2018 at 00:23

    Zmienić trenera, chłopaków do drużyny znaleść w śród kibiców i odpowiedniego trenera i efekt był by lepszy niż przy tych pseudo piłkarzy za 3gr. i trenera który nieumi ustawić drużyny ani zmotywować. Nowy trener i chłopaków z podwórka którzy walczą i dają serducho w ten klub.

  17. Avatar photo

    jarek

    4 czerwca 2018 at 00:29

    Trener żenada , O Abramowiczu nie wspomne.

    Najgorszy mój sezon od 30 lat.

  18. Avatar photo

    Sk

    4 czerwca 2018 at 00:54

    Nowak midzierski kaminski foszmanczyk zejdler kalinkowski WYPIERDALAC!!!

  19. Avatar photo

    kejta

    4 czerwca 2018 at 05:41

    4 czerwiec wklady do koszulek WYPIERDOLAC z GieKSy !!!

  20. Avatar photo

    Kato

    4 czerwca 2018 at 08:12

    SZACUNEK DLA KIBICÓW!
    Derby grać dla Kibiców!
    Gra bez walki to gańba!

  21. Avatar photo

    Paweł

    4 czerwca 2018 at 09:37

    Foszmańczyk, Nowak, Kamiński – hamulcowi z ubiegłego sezonu.
    Goncerza już nie wspomnę.
    Frańczak, Kalinkowski, Mokwa, Volas, Wierzbicki.
    WSZYSCY WYPIERDALAĆ!!!!
    Zejder do rezerw!

    Budować drużynę wokół piłkarzy pokroju Poczobuta. To jemu należy się opaska kapitana.

  22. Avatar photo

    gosc

    4 czerwca 2018 at 09:37

    Panowie zastanowcie sie komu a moze jakiemu klubowi najbardziej zalezy zeby GIEKSA nie awansowała bo moga potracic i tak juz ostatnich sponsorów jakich maja a i kibicowsko by na tym tracili Moze warto sie zastanowic czy czasem nasi pilkarze nie byli zastraszani bo jest mi to bardzo podejzane ze ostatnie mecze ze słabymi druzynami juz drugi sezon z rzedu przegrywamy bo moze to te k…y pilkarzy zastraszaja po nich wszystkiego sie mozna spodziewac bo to k…y i szmaty To jest takie moje przemyslenie byc moze sie myle ale wszystko mozliwe

  23. Avatar photo

    Paweł

    4 czerwca 2018 at 09:41

    Zapomniałem jeszcze o tak ”ważnym” pseudokopaczu, jak Midzierski. Szrot niechciany w Legnicy u Nas został wybrany kapitanem. Cień piłkarza. Drewno bojące się własnego cienia. Kpina i plucie kibicom w twarz.
    Midzierski WYPIERDALAJ!

  24. Avatar photo

    Paweł

    4 czerwca 2018 at 09:53

    Najśmieszniejsze jest to koło wzajemnej adoracji – Prezydent Krupa, Prezes Janicki oraz człowiek widmo – Bartnik. Brakuje tylko zaproszenia na śniadanie u Krupy i wzajemnego lizania się po kroczach. Czemu Prezydent nie zaprosił ”wkładów do koszulek”????
    Byli już u Krupy hokeiści, choć hali z prawdziwego zdarzenia w Katowicach brak, siatkarze też nie mają swojego adresu. W ubiegły poniedziałek piłkarki. To wszystko to nic innego tylko zagrywki polityczne przed zbliżającymi się wyborami.
    Wszyscy chcieli awansu a tak na prawdę interes się kręci. Władze chcą mieć pełny stadion i ułożonych kibiców, którzy ”będą szanowali piłkarzy”. Tylko, ze na szacunek trzeba zasłużyć tego pan Prezes Janicki chyba nie zrozumiał.
    Tak, jak trener Paszulewicz do dziś nie zrozumiał czym była porażka z Ruchem. Dla nich to zwykłe mecze. Dlatego trudno o jakiś optymizm.

  25. Avatar photo

    PołudnioweK-ce

    4 czerwca 2018 at 12:55

    Dobrze że już mamy to za sobą.Najgorszy sezon jaki pamiętam a wiele ich było.Wiadomo były spadki itd. i nawet nie ten kolejny brak awansu frustruje ale te 4 porażki z tychami i chorzowem..tego sie nie da zapomnieć..zwłaszcza ta na cichej.Teraz nowy sezon dajmy Paszulowi wolną ręke niech się wykaże a na koniec roku go rozliczymy.A i należy chyba wspomnieć o prezesie.Chyba będe oryginalny bo wcale mnie nie dziwią jego słowa broniące piłkarzy przed nami.Panowie przyjelibyscie się do firmy gdzie jej szef na pierwszym spotkaniu powiedziałby Wam że jak coś pójdzie nie tak to możecie dostać po pysku itd. i że to popiera??Przecież to jest oczywiste że tego zrobić nie może z kilku przyczyn a zwłaszcza z takiej że za chwile takowe rozmowy kwalifikacyjne będzie przeprowadzał..oby było ich wiele chyba wszyscy tego chcemy..

  26. Avatar photo

    gosc

    4 czerwca 2018 at 14:04

    ja panowie bym jeszcze zrobił jedno na miejscu zarzadu i kibiców panowie wariograf i po koleji kazdego z tych grajków a ktory sie nie zgodzi wynocha i ogłosic to w mediach zeby go juz nikt nie zatrudnił

  27. Avatar photo

    misiek

    4 czerwca 2018 at 14:41

    Ja mam inne odczucie. Oczywiście, mecze z ruchem przegrane fatalnie… totalny brak zrozumienia przez większość piłkarzy jak wazne to mecze dla nas…

    Jednak w zakresie awansu to aby myśleć o awansie to należy wydać kasę i zatrudnić najlepszych… a my od lat kogo mamy za piłkarzy? Tych co to byli niechciani w innych klubach?

    Czy w tym sezonie byliśmy przed sezonem w gronie faworytów? NIE NIE NIE. To były nasze marzenia… Może jestem naiwny ale uważam że nie było tu sprzedawania, po prostu jakich kopaczy (właśnie kopaczy a nie piłkarzy) zatrudniono… takie wyniki. Taka Miedź miała skład wiele silniejszy i nie tylko Miedź.
    Jeśli kogoś wywalają z klubu za brak zaangażowania to po co on do GIEKSY? Odpowiedź prosta, bo na innego Klubu nie było stać…

    Dopóki nie będziemy mieli sponsora z prawdziwego zdarzenia i piłkarzy z prawdziwego zdarzenia to będziemy się kisić w tej lidze i oglądać kopaczy na boisku…

  28. Avatar photo

    Krzysztof

    4 czerwca 2018 at 14:59

    Ludzie czy wy nierozumiecie że tu chodzi o kase,jakby awansowali to wszystkich prawie wszystkich grajków trzeba wymienić,a kto przyjdzie messi ,neymar?Stadion też pozostawia wiele do życzenia,dlatego kazano im nie awansować.

  29. Avatar photo

    Robson

    4 czerwca 2018 at 21:33

    Ja widzę że Janicki nie rozumie co to jest Śląski charakter i jakim klubem kieruje 🙁 Niech już się synek poda do dymisji i wraca do Poznania tam na pewno go przyjmą z otwartymi rękami 🙁

  30. Avatar photo

    Robson

    4 czerwca 2018 at 21:54

    A za Paszodupka zatrudnić właśnie Dawida Plizgę (którego tak gnoił) jako grającego trenera niech zbiera chłopków z 1,2 3 ligi ze szkółek piłkarskich Śląskich klubów itd.. Niech grają GieKSiarze rozumiejący znaczenia derbów a prezesem niech będzie Jasiu,{iotrek Piekarczyk,Piotrek Świerczewski, Kaziu Węgrzyn jakiś symbol GieKSy albo jak potrzebujemy dobrego Menadżera niech to będzie GieKSiarz który udowodnił że potrafi jak np Michał Marcinkowski który od bajtla chodzi na bukową a z Tauzena jako prezes zrobił najpiękniejsze osiedle w kraju! lub ktoś inny ale GieKSiarz !!!
    Pamiętacie jak było jak ratowaliśmy klub ? Rządzili GieKSiarze jak umieli grali GieKSiarze i był pełny stadion i awans za awansem !

  31. Avatar photo

    Robson

    4 czerwca 2018 at 21:56

    I Shellu jeszcze raz wielki SZACUN za to że piszesz to co wszyscy czujemy !

  32. Avatar photo

    PołudnioweK-ce

    5 czerwca 2018 at 00:55

    Robson..Plizga jako trener??..może i jest Gieksiarzem z Tauzena zaczynajacym swoją przygode z piłką w stadionie Ślaskim..ale prosze Cie nie kazdy się do wszystkiego nadaje delikatnie napisze.A co do naszych wspomnianych byłych legend/piłkarzy to prawdopodobieństwo że tu wrócą w jakiejkolwiek formie jest mniej więcej takie same jak powrót Nawałki..innymi klockami już się bawią

  33. Avatar photo

    Robson

    5 czerwca 2018 at 11:48

    Chodziło mi o to że ze swoim GieKSiarskim sercem był by z niego na pewno lepszy pożytek niż z Paszulewicza. A podstawa to GieKSiarz trener ktoś kto u nas kiedyś grał rozumie klimaty i znaczenie derbów. Dlaczego Darek Dudek trenuje Zagłębie a nie nas ? Dlaczego prezesina się nie stara właśnie o takich ludzi ? Bo sam jest gorolem i nigdy tego nie zrozumie 🙁

  34. Avatar photo

    PołudnioweK-ce

    5 czerwca 2018 at 23:51

    Mam wątpliwości czy metodą na sukces jest koniecznosc zatrudnienia człowieka który czuje i utożsamia się z klubem..gdzie jest ruch i niedawny ich trener legenda Warzycha..wszyscy wiemy..my też mieliśmy Jasia Furtoka, Grzesia Prokse (znamy ich kolor serca i krwi) w klubie..nic to nie dało niestety.Wątpie a nawet nie wierze że Darek Dudek poradziłby sobie z ekipą i marazmem jaki u nas panował/panuje.Wstrzelił się w punkt, miał dużo szczęścia, źle jemu osobiscie nie życze ale mam przeczucie że długo tam nie będzie pracował

  35. Avatar photo

    PołudnioweK-ce

    6 czerwca 2018 at 00:06

    Nam potrzeba ludzi którzy chcą osiągnąć sukces mają parcie do przodu i mają jaja, nie pekają przed presją..myśle że z dwie z tych cech ma nasz obecny trener..ludzie dla których awans z GieKSą do ekstraklasy będzie nie szczytem lub zakończeniem a jedynie jedną z pozytywnych kart sportowej kariery

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nowa Bukowa pisze swoją historię

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.

Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.

Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.

W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.

W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.

W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉

Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.

Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.

Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!

Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.

Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.

Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.

Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…

Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉

Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.

W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.

Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga