Dołącz do nas

Felietony

Ten drugi mecz…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przed GieKSą wyjazd do Elbląga. Mamy trudny ten początek wiosny, bo nie trafiamy na słabiaków. Najpierw Błękitni, którzy przecież ułomkami nie są i twardo walczą i będą walczyć o baraże. Teraz Olimpia, o której można powiedzieć… dokładnie to samo. A za tydzień Łęczna, która co prawda przegrała 0:5 w Toruniu, ale nadal jest to nasz bezpośredni rywal w walce o awans. Łatwo nie jest.

Pisałem o klątwie dwóch pierwszych meczów wiosny. Fatalne początki i straty punktów były zapowiedzią ostatecznej klęski. Nie wiem, szczerze mówiąc, co myśleć o meczu z Błękitnymi w tym kontekście i w kontekście spotkania z Olimpią. Bo z jednej strony katowiczanie już na wstępie – jak zwykle – stracili punkty, z drugiej tragedii w grze nie było, a dwukrotne odrobienie strat było czynnikiem jak najbardziej pozytywnym. Nie mówiąc o bramce na 1:1, którą poznał – nie przesadzę – cały świat. Sam nie przypominam sobie tak kombinacyjnego rozegrania rzutu rożnego nawet w najlepszych światowych ligach. To było po prostu fenomenalne.

Trochę ten remis kojarzy mi się ze spotkaniem z sezonu 16/17 z Chojniczanką. Wówczas na wyjeździe zremisowaliśmy 2:2, ale tam utraciliśmy dwubramkowe prowadzenie. Nie wiem, czy kiedykolwiek to pisałem, ale przyznam się do czegoś. Gdy GieKSa na progu tamtej rundy strzeliła bramkę na 2:0, pomyślałem sobie: „Coś za łatwo nam ten awans przyjdzie, bez większych emocji”. Myślę, że tamta runda, począwszy właśnie od końcowego wyniku tamtego spotkania, gruntownie podkopała moje podejście do kwestii wiary. I teraz po prostu mam jedno zdanie: nie uwierzę, dopóki nie zobaczę.

Tak samo ze stadionem. Przeraża mnie to, że wielu kibiców – mimo bycia oszukanym wielokrotnie – wierzy na słowo urzędasom. Ja im nie wierzę i w nowy stadion uwierzę dopiero wtedy – jak dobrze napisał nasz redakcyjny kolega Jarecki – kiedy zasiądę na nim na pierwszym meczu. Cała reszta – podobnie z konferencją prasową, która ostatnio się odbyła – ma dla mnie rangę kolejnego bełkotu i mydlenia oczu. Jak całe ostatnie niemal już 14 lat od słynnego „Ja go biorę”.

Ale nie o stadionie mowa. Spotkanie z Błękitnymi kojarzy mi się z Chojnicami ze względu na to, że choć nie wygraliśmy, było sporo dobrego. To właśnie były te bramki, ofensywa w pierwszej połowie, odrobienie strat. Są jednak też negatywne punkty wspólne: oddanie inicjatywy w Chojnicach, a tutaj: wygaszenie naszej ofensywy. Po prostu coś się zacięło w pewnym momencie i w obu meczach nie udało się wygrać.

Niektórzy zrzucają to na kwestię przygotowania fizycznego. Nie mam takiego odczucia. Piłkarze GKS jesienią udowodnili, że świetnie sobie radzili kondycyjnie, czego dowodem kilka zwycięstw w końcówkach. Nie mam powodu twierdzić, że coś zostało spieprzone w przygotowaniach pod kątem fizycznym. Nie tędy droga. Natomiast faktem jest, że coś padło w samej grze, gdzieś zgubił się koncept. I to są wybitnie stare sprawy, także z rundy jesiennej. Po prostu w którymś momencie jakaś jedna czy dwie nieudane akcje powodują, że znika polot i pewność, a zaczyna się bicie głowa w mur. To kwestia ciągle do pracy i mam nadzieję, że trenerzy to dobrze widzą.

Drugim meczem wiosny 16/17 było spotkanie ze Stomilem i tam po prostu GieKSa zremisowała 2:2 mecz, który powinien być wygrany 4:0. W dużej mierze to spotkanie (a nie to z Chojniczanką) wpłynęło na dalsze losy. Oprócz meczu symbolicznego z Kluczborkiem to właśnie mecz ze Stomilem był dla mnie kluczowy. Do dzisiaj jest to mecz, którego nie jestem w stanie zrozumieć, mecz ze wszech miar kuriozalnie niewygrany.

Stąd być może mój uraz co do pierwszych dwóch meczów, ale szczególnie do drugiego (również choćby Okocimski). Bo pierwsze śliwki robaczywki, ale drugie spotkanie pasowałoby zagrać już przyzwoicie i wygrać. Problem w tym, że Olimpia teraz to rywal kilka razy trudniejszy niż wówczas olsztynianie. Mecz z Widzewem rozegrali bardzo dobrze i zasłużenie zremisowali – również dwukrotnie odrabiając straty. Na Bukowej jesienią też zaprezentowali się dobrze. Tak więc czeka nas bardzo trudne spotkanie.

Z jednej strony bardzo obawiam się tego meczu, bo ewentualna porażka bardzo mocno nam pogorszy sytuację (nawet jeśli nie punktowo, to historia pokazywała, że niewykorzystane sytuację na podskoczenie w tabeli się mszczą). Z drugiej liczę na to, że powtórzy się schemat z jesieni z meczu z Garbarnią, kiedy to jechaliśmy do ekipy świetnie punktującej, a wygraliśmy tam zdecydowanie. Uważam, że taki scenariusz jest bardzo realny. Tym bardziej że u siebie Olimpia gra bardzo przeciętnie i wygrała zaledwie trzy mecze z dziesięciu. Nie jest więc to twierdza, a straty nasi rywale odrobili na wyjazdach, gdzie dla odmiany na jedenaście meczów przegrali tylko jeden.

Mecz w Elblągu zapowiada się więc bardzo interesująco i pytaniem jest, czy katowiczanie pokażą więcej tego dobrego z meczu z Błękitnymi, czy tego złego. Świetnie, że wraca do drużyny Kacper Michalski. I mamy nadzieję, że będzie to z korzyścią dla naszej ekipy i do meczu z Łęczną będziemy przystępować w bardzo dobrych nastrojach.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    KaTe

    5 marca 2020 at 22:12

    Tak, Michalski jest dla naszej defensywy kluczowy. Niestety nie można tego powiedzieć o defensywnych pomocnikach. Stale zostawiają przeciwnikom miejsce na linii „16-tki”.
    Nic tylko strzelać. Zawodzi Stefanowicz – taki facet bez „błysku”. A miał być ponoć gwiazdą tej ligi.
    No i brakuje Rogalskiego

  2. Avatar photo

    Mecza

    6 marca 2020 at 10:25

    Jeszcze jesienią czytałem, że drużyny Góraka źle wchodzą w rundę. Początek sezonu nie był najlepszy ale tutaj bardziej decydowała zbieranina nad którą trzeba było zapanować. Teraz jest inaczej, powinno być lepiej. Zobaczymy. Chyba większość meczy na jesień rozstrzygaliśmy w drugich połowach, bo wydawało się że wychodziła nasza przewaga fizyczna. Może muszą złapać sławetną „świeżość” Nawet jeśli by coś potracili w marcu to nie będę miał nic przeciwko jak docelowo będzie 10 zwycięstw do końca sezonu (nie licząc ewentualnych baraży)

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kalaber w Katowicach!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu JKH GKS Jastrzębie, słowacki szkoleniowiec powiedział, że może to być jego ostatni mecz na ławce trenerskie JKH. Dziś już wiadomo, że selekcjoner reprezentacji przenosi się do Katowic.

Jacek Płachta może jednak spać spokojnie, Robert Kalaber będzie w Katowicach szefem hokejowej Akademii Młodej GieKSy. Władze Katowic chcą mocno postawić na hokej, głośno mówi się o budowie nowego lodowiska, stąd potrzeba podniesienia jakości szkolenia młodych hokeistów i połączenia sił (w Katowicach szkolenie prowadzi się w dwóch klubach – GKS i Naprzód) oraz wykorzystania potencjału lodowych tafli. Plan szkolenia przygotował Henryk Gruth (współtwórca szwajcarskiej szkoły hokejowej) we współpracy z Robertem Kalaberem oraz specjalistami z katowickiej AWF i słynnej fińskiej szkoły hokejowej Vierumaki. Za realizację programu będzie odpowiedzialny słowacki szkoleniowiec.

Jacek Płachta cieszy się w Katowicach pełnym kredytem zaufania, w dalszym ciągu będzie odpowiedzialny z prowadzenie Hokejowej Dumy Katowic. Jego kontakty oraz fakt, że syn trenera Mathias Plachta gra w drużynie Adler Mannheim spowodowały, że oba kluby są na drodze do podpisania porozumienia o współpracy sportowej. Adler ma najlepszą szkółkę hokejową, która jest wzorem szkolenia w Niemczech. Nieaktualny jest zatem temat przenosin Płachty do Oświęcimia, tamtejsi działacze w swoim stylu próbowali nakłonić katowickiego szkoleniowca do zmiany otoczenia. Szkoleniowiec miał razem z obecnym dyrektorem sportowym GieKSy pomóc tamtejszej ekipie wrócić na salony.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Live: EUFORIA W KATOWICACH!!!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

30.03.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramki: Olkowski (38-sam.), Szymczak (90) – Zahović (51)
GKS: Kudła – Wasielewski (88. Marzec), Czerwiński, Jędrych, Klemenz, Galan (80. Gruszkowski) – Kowalczyk, Repka, Nowak, Błąd (78. Drachal) – Bergier (78. Szymczak).
Górnik: Majchrowicz – Kmet (78. Josema), Szcześniak, Janicki, Janża, Olkowski (46. Sow), Sarapata, Hellebrand, Podolski, Furukawa, Zahović (87. Bakis).
Ż.kartki: Jędrych – Podolski
Cz.kartki:
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Widzów: 15048

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga