Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: GKS Katowice znów zagra z Zagłębiem Sosnowiec

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Piłkarki ostatni sparing przed startem rundy wiosennej rozegrają z Górnikiem Łęczna 22 lutego. Orlen Ekstraliga Kobiet rozpocznie rundę rewanżową w pierwszy weekend marca. Nasza drużyna zmierzy się z UKS SMS Łódź. Pozyskana ostatnio Santa Vuškāne została powołana do kadry Łotwy. Drużyna męska w kolejnym spotkaniu ligowej wiosny zremisowała na Bukowej z Piastem Gliwice 0:0. Prasówkę po tym spotkaniu możecie przeczytać TUTAJ. W najbliższy poniedziałek 24 lutego o 19:00 zespół zmierzy się na wyjeździe z Motorem Lublin. Klub przedłużył kontrakt z Oskarem Repką do końca czerwca 2027 roku.

Siatkarze rozegrali w ubiegłym tygodniu jedno spotkanie – przegrane z AZS Olsztyn 1:3. Kolejny mecz zaplanowano w hali w Szopienicach na sobotę 22 lutego na 20:30 – przeciwnikiem będzie Stilon Gorzów. Na pięć kolejek przed końcem rundy zasadniczej drużyna zajmuje przedostatnie miejsce, z dwunastoma punktami.

Hokeiści rozegrali w ubiegłym tygodniu trzy zwycięskie spotkania. W pierwszym pokonali Cracovię 4:3, w następnym 6:4 z Zagłębiem oraz z Energą Toruń 5:0. Po wszystkich meczach sezonu zasadniczego hokeiści zajęli drugą pozycję w tabeli. W I rundzie play-off nasza drużyna zmierzy się z Zagłębiem. Pierwsze spotkania zaplanowane są w Satelicie na sobotę i niedzielę (22 i 23 lutego – oba o 17:00).

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Przygotowania do Ekstraligi na ostatniej prostej!

Już w następnym tygodniu rusza Orlen Ekstraliga! Prezentujemy drugie w tym roku zestawienie wyników sparingów zespołów z najwyższej klasy rozgrywkowej.

GKS Katowice

Mistrzynie jesieni zagrały w lutym dwa sparingi z czeskimi zespołami. Pojedynki zarówno ze Spartą, jak i Slavią okazały się zwycięskie. W ostatnim sparingu przed startem ligowych rozgrywek zmierzą się z Górnikiem Łęczna.

15 stycznia: Rekord Bielsko-Biała 3:2 (Kozak, Maciążka, Misztal)

15-18 stycznia: obóz w Bielsku-Białej

25 stycznia: Grot SMS Łódź 6:0 (Bińkowska, Kozak 2x, Langosz 2x, Vuškāne)

1 lutego: Slavia Praga 2:3 (Słowińska, Turkiewicz)

8 lutego: Sparta Praga 2:1 (Grzybowska, Vuškāne)

22 lutego: Górnik Łęczna

goal.pl – GKS Katowice ogłosił ważną decyzję. Górak mógł się uśmiechnąć

GKS Katowice w tym sezonie pozostawia po sobie dobre wrażenie na boiskach PKO BP Ekstraklasy. Klub ogłosił natomiast przedłużenie kontraktu z jednym z ważniejszych graczy.

GKS Katowice jeszcze zimą był blisko rozstania z Oskarem Repką. Zawodnik był kuszony przez węgierski Ujpest FC. Finalnie transakcja nie została sfinalizowana, a do wspominanej ekipy trafił inny polski pomocnik, czyli Damian Rasak. Tymczasem kluczowy piłkarz katowickiego klubu podjął decyzję o kontynuowaniu swojej kariery na Śląsku.

“GKS Katowice związał się z Oskarem Repką nową umową. Nowy kontrakt pomocnika będzie obowiązywał do 30 czerwca 2027 roku z opcją przedłużenia. 26-letni zawodnik dołączył do GKS-u Katowice latem 2021 roku z Pogoni Siedlce. W trójkolorowych barwach rozegrał dotąd równe 100 meczów, zdobywając w nich 8 bramek i 6 asyst” – brzmi wiadomość opublikowana na oficjalnej stronie internetowej klubu z Katowic.

26-letni piłkarz to bez wątpienia lider środka pola GieKSy. W poprzedniej kampanii rządził wraz z Antonim Kozubalem, mając ogromny wkład w grę katowickiej ekipy w awans. Z kolei w tej kampanii tworzy duet środkowych pomocników przede wszystkim z Mateuszem Kowalczykiem.

Urodzony w Bydgoszczy piłkarz to były młodzieżowy reprezentant Polski. W tej kampanii wystąpił w 22 meczach, notując w nich trzy trafienia i dwie asysty. Przy okazji starcia z Piastem Gliwice w ramach 21. kolejki PKO BP Ekstraklasy pauzował z powodu nadmiaru żółtych kartek.

SIATKÓWKA

siatka.org – Daniel Pliński z udanym debiutem w Uranii

Indykpol AZS Olsztyn w 25. kolejce PlusLigi wywiązał się z roli faworyta. Był to pierwszy mecz, który w barwach olsztynian poprowadził Daniel Pliński. Jego nowi podopieczni jedynie w trzecim secie mieli kłopoty z pokonaniem jednego z outsiderów tabeli – GKS-u Katowice. W kolejnej partii przypieczętowali jednak komplet punktów. MVP spotkania wybrano rozgrywającego, Eemiego Tervaporttiego.

Po chwili gry punkt za punkt na jeszcze wyższe obroty weszli gospodarze, którzy brylowali w kontrach, zwłaszcza Manuel Armoa (8:4). Zbyt czytelne dla Akademików było rozegranie Joshuy Tuanigi, po dwóch punktowych blokach z rzędu AZS wygrywał 11:5. Grę przerwał Emil Siewiorek. Jego podopieczni w moment odrobili straty przy serii zagrywek Alexandra Bergera i jego asie. Olsztynianie popełniali liczne błędy (11:10). Wynik stał się remisowy, strony grały punkt za punkt do stanu 15:15. Wrzucili wyższy bieg w grze blokiem miejscowi, kończąc najpierw kontratak, a niewiele później zatrzymując Aymena Bouguerrę. Asa dołożył Eemi Tervaportti (21:18), zaczęli kroczyć po triumf gospodarze. Premierową odsłonę w kontrach domknęli Nicolas Szerszeń i Jan Hadrava (25:20).

AZS z początku drugiej części był wyjątkowo aktywny na siatce. Dwa ataki skończył Dawid Siwczyk, a Armoa zablokował Bergera (4:1). Błędy własne olsztynian dały katowiczanom remis. Nawiązała się równa walka punkt za punkt, rozwijał skrzydła z akcji na akcję Bartosz Gomułka. Remisowy rezultat widniał do stanu 11:11. Przy serii zagrywek Szerszenia zespół z Warmii i Mazur uciekł na trzy oczka. Wyraźne kłopoty w ataku mieli Ślązacy, z ich niemocy korzystali miejscowi. Daniel Pliński dokonał zmiany na przyjęciu, miejsce Armoy zajął Mateusz Janikowski. Nie tylko utrzymał przyjęcie, ale dał o sobie znać zarówno w ofensywie, jak i bloku (18:13). Pojedyncze zagrania GieKSy nic nie wnosiły, AZS miał argumenty w każdym elemencie (21:15). Jeszcze blokiem ratowali się przyjezdni, ale praktycznie w pojedynkę odsłonę domknął Janikowski, który ustrzelił dwa asy (25:18).

Lepiej w trzecią część weszli goście, którzy wygrywali 5:3 po ataku i bloku Gomułki. Szybko dwoma akcjami odpowiedział mu Hadrava (5:5). Atakujący GKS-u był pewnym punktem swojej drużyny, po kontrze goście ponownie mieli dwa oczka zaliczki (9:7). Gospodarze popełniali błędy własne, do gry podłączył się także Berger (14:11). AZS triumfował w długich akcjach, jednak na prowadzeniu utrzymywali się przyjezdni. GieKSa napędziła się dwoma punktowymi blokami z rzędu (18:14). Sytuację próbował odwrócić jeszcze swoją zagrywką Tervaportti, po błędzie Bouguerry Akademicy mieli nawet kontakt (20:19). Nie byli jednak w stanie zatrzymać drużyny ze Śląska. Ta dołożyła blok i zagrywkę. Do czwartej części doprowadził Bouguerra (25:21).

Na jej starcie wynik oscylował wokół remisu. AZS wyprowadził dwa ciosy zza linii 9. metra, po których cieszył się z trzypunktowej zaliczki (9:6). Po chwili przewaga wzrosła do czterech punktów po trzecim asie gospodarzy, którego ustrzelił Janikowski (11:7). Zaczęli rozgrywać koncert miejscowi, zatrzymując Gomułkę. Po chwili raz jeszcze serwisem zapunktował Janikowski (13:7). Utrzymywała się wysoka różnica pomiędzy stronami. Nie otworzyli sobie drogi do powrotu goście za sprawą błędów własnych (20:16, 23:16). Wydawało się, że  gospodarze dynamicznie zamkną starcie, jednak błędy własne i trzy bloki GKS-u zadecydowały o straconych pięciu punktach z rzędu (23:21). Po autowym serwisie Krzysztofa Gibka udany debiut w starych-nowych barwach zaliczył Daniel Pliński (25:22).

Indykpol AZS Olsztyn – GKS Katowice 3:1 (25:20, 25:18, 21:25, 25:22)

HOKEJ

hokej.net – Emocje jak w play-offie. GieKSa wyszarpuje trzy punkty w Krakowie!

Ogrom emocji dostarczyli widzom hokeiści Comarch Cracovii i GKS-u Katowice w meczu 43. kolejki TAURON Hokej Ligi. Ostatecznie górą z tego pojedynku wyszli goście z Katowic, którzy zwyciężyli „Pasy” 4:3. Krakowianom mimo ambitnej walki nie udało się dogonić rywali, ale i tak sprawili podopiecznym Jacka Płachty wiele problemów.

Obie ekipy badały się na początku spotkania i chciały wyczuć na co w tym meczu mogą sobie pozwolić. Więcej z gry mieli zdecydowanie przyjezdni z Katowic, którzy już na początku starcia kilkukrotnie sprawdzali czujność Dominika Salamy zarówno przy grze pięciu na pięciu, jak i podczas przewagi.

Krakowianie początkowy napór i osłabienie wybronili, a sami nastawili się głównie na kąsanie z kontrataków. Podopieczni Marka Ziętary mieli kilka swoich szans właśnie po szybkich kontrach, ale w katowickiej bramce bez zarzutu spisywał się John Murray, wspierany skutecznie przez swoich defensorów.

Najgorsze dla Cracovii, a najlepsze dla GieKSy nadeszło w ostatnich dwóch minutach pierwszej odsłony. Najpierw w 19. minucie sporą ilość pozostawionego miejsca wykorzystał bardzo precyzyjnym strzałem Stephen Anderson, a minutę później Christian Mroczkowski skorzystał z dobrego podania Patryka Wronki i podwyższył prowadzenie gości z Katowic, zabezpieczając prowadzenie katowiczan po pierwszej odsłonie.

Gospodarze nie mogli sobie wyobrazić gorszej końcówki pierwszej tercji i od początku drugiej odsłony ruszyli do natarcia i przyniosło to efekt. Już w 25. minucie Cracovia złapała kontakt za sprawą Damiana Kapicy, który umieścił gumę w katowickiej bramce.

Po zdobyciu bramki “Pasy” ruszyły do kolejnych ataków, ale tym razem radzili sobie John Murray i jego obrońca. Katowiczanie uspokoili nieco wydarzenia na lodowej tafli i wrócili do swojego stylu gry, co również przyniosło efekty. Salama był niepokojony raz za razem, aż w końcu w 30. minucie po zamieszaniu podbramkowym Kallionkieli przywrócił im dwubramkowe prowadzenie.

Spokój gości z Katowic nie trwał jednak długo, bo już dwie minuty później gospodarze znów zmniejszyli straty do jednej bramki tym razem za sprawą Hannesa Johanssona, który sprytnym strzałem pokonał Murraya.

Wynik 2:3 utrzymał się do końca drugiej odsłony, co zwiastowało ogromne emocje przed ostatnią tercją.

I tak też się stało, najpierw znów na dwie bramki odskoczyli przyjezdni. Bramkę zdobył Jonasz Hofman, jednak krakowianie przez cały mecz się nie poddawali i znów byli w stanie odpowiedzieć na to trafienie gości.

Podczas gry w przewadze błyskawicznie odpowiedział Damian Kapica i znów mieliśmy tylko jedną bramkę, która rozdzieliła finalnie obie ekipy. Podopieczni Marka Ziętary mogą jednak pluć sobie w brodę, bo nie wykorzystali wielu dogodnych okazji by wyrównać stan rywalizacji, jak chociażby rzutu karnego Johana Lundgrena, czy okresu gry bez bramkarza w końcówce meczu.

Katowiczanie dopisują do swojego konta bardzo ważne punkty, a krakowianie po raz kolejny pokazali, że są bardzo groźną drużyną dla każdego rywala z górnej połowy tabeli.

Grad bramek i walka do ostatniej sekundy. Derby nie tylko z nazwy

GKS Katowice po niezwykle emocjonującym, obfitującym w zwroty akcji pojedynku pokonał EC Będzin Zagłębie Sosnowiec 6:4. Marzenia o korzystnym rezultacie gościom przekreśliło 12 sekund drugiej tercji, w trakcie których dwukrotnie kapitulował Mikołaj Szczepkowski. Skutecznością w ofensywie zaimponował Pontus Englund, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców.

Schyłek rozgrywek sezonu zasadniczego w oczach wielu kibiców uchodzi za najmniej atrakcyjny punkt hokejowego kalendarza. Na całe szczęście harmonogram gier wychodzi naprzeciw potrzebom kibiców, przewidując w ostatnich kolejkach tak emocjonujące potyczki jak derbowe starcie GKS-u Katowice z EC Będzin Zagłębiem Sosnowiec.

Po przerwie reprezentacyjnej wicemistrzowie Polski muszą mierzyć się przede wszystkim z absencją Bartosza Fraszki. Lider katowickiej ofensywny w starciu przeciwko Włochom nabawił się kontuzji stopy. Z kolei trener Lehtonen kolejny raz nie mógł skorzystać z usług Patrika Spěšnego, który niejednokrotnie w pojedynkę potrafił utrzymywać swoją drużynę w grze.

Obie strony rozpoczęły spotkanie na wysokiej intensywności, wyrażając chęć przejęcia inicjatywy nad wydarzeniami na lodzie. Otwarcie wyniku nastąpiło w 5. minucie. Jakub Šaur pokusił się o wrzutkę spod niebieskiej linii. Pomimo asysty dwóch zawodników w żółtych trykotach, wrzucony krążek zdołał na lewe skrzydło skierować Damian Tyczyński. Tam na podanie czekał już Patryk Krężołek, który pokonując Michała Kielera otworzył wynik derbowego spotkania. W 10. minucie katowiczanie jak z nut powymieniali między sobą krążek, otwierając drogę do bramki Patrykowi Wronce. „Wronczes” musiał uznać jednak wyższość Mikołaja Szczepkowskiego. Do końca pierwszej odsłony obie ekipy kreowały sobie dobre okazję do zdobycia bramek, brakowało jednak skuteczności bądź pomysłu na ostatnie podanie.

Jeżeli ktokolwiek śmiałby wnosić reklamację na wydarzenia pierwszej tercji, to już początek drugiej odsłony przyniósł ogrom emocji. Ledwie sędziowie rzucili krążek na pierwsze wznowienie, a chwilę później pod bramką Michała Kielera doszło do pierwszej wymiany uprzejmości. Kilkanaście sekund później Jean Dupuy spróbował szturmować bramkę gości, jednak jego akcję faulem przerwał Matt Sozański. Decyzja arbitrów nie mogła być inna niż przyznanie karnego gospodarzom. Do najazdu podszedł Ben Sokay, jednak Mikołaj Szczepkowski jakby doskonale wiedział w co zamierza zagrać Kanadyjczyk i pozostawił swój lewy parkan w miejscu, gdzie napastnik GieKSy chciał ulokować krążek. Choć zespół Jacka Płachty w kolejnych minutach wyraźnie wrzucił piąty, to kolejną bramkę zdołali zdobyć goście. Tym razem to Mirko Djumić sięgnął po bezpański krążek który skierował do bramki Michała Kielera. Odpowiedź miejscowych nadeszła w 30. minucie. Pontus Englund po podaniu Patryka Wronki stanął twarzą w twarz z Mikołajem Szczepkowskim i pewnym strzałem pod poprzeczkę zdobył kontaktową bramkę. Kolejny ofensywny akcent Szweda nastąpił w 33. minucie, gdy swoim firmowym uderzeniem z dystansu wykorzystał okres gry w przewadze katowiczan.

Początek trzeciej tercji należał do wicemistrzów Polski. W 43. minucie pozostawiony bez opieki obrońców Salituro zdołał przekierować do siatki wrzutkę Kacpra Maciasia. Ledwie 12 sekund Brandon Magee stanął twarzą w twarz ze Szczepkowskim. Choć wydawało się, że bramkarz Zagłębia zdołał zatrzymać strzał, to guma pomiędzy jego parkanami ostatecznie przekroczyła linie bramkową. W 49. minucie koncertową grę GieKSy w przewadze zwieńczył Jean Dupuy, a nieco ponad 30 sekund później Jesperi Viikilä przekierowując krążek przed samym Michałem Kielerem wlał nadzieje w serca kibiców Zagłębia na powrót do walki o korzystny rezultat. W 55. minucie kontaktową bramkę zdobył Charvát, jednak ostatnie słowo należało do gospodarzy. Mirko Djumić faulował wychodzącego na pustą bramkę Grzegorza Pasiuta, w związku z czym arbitrzy zgodnie z przepisami podjęli decyzję o zapisaniu trafienia na konto kapitana GieKSy.

Pewne zwycięstwo GieKSy. Hat-trick „Profesora” i tryb play-off Murraya

Zakończyło się ostatnie spotkanie sezonu zasadniczego TAURON Hokej Ligi. W 45. kolejce GKS Katowice pewnie pokonał w delegacji KH Energę Toruń 5:0. Błyszczeli w tym starciu przede wszystkim Grzegorz Pasiut, który zdobył aż trzy bramki oraz John Murray, który postawił w bramce istną ścianę nie do pokonania.

Już w pierwszej tercji goście zaczęli narzucać swój styl gry – w 4. Minucie Christian Mroczkowski otworzył wynik, wykorzystując dogranie kolegi ze skrzydła. Chwilę później w podobny sposób do siatki trafił Dante Salituro i tym samym podwyższył prowadzenie na 2:0.

Pomimo tego, toruńscy hokeiści nie rezygnowali z walki, ale ich ataki były stale neutralizowane przez zorganizowaną defensywę GKS-u. W tej części meczu pojawiały się pojedyncze, lecz nieskuteczne akcje, a kluczowe sytuacje, takie jak próby solowych rajdów Sokaya, nie znalazły efektu – golkiper Katowic, John Murray, wielokrotnie ratował swoją drużynę.

Druga tercja to prawdziwa nawałnica strzałów ze strony gospodarzy. W tej odsłonie widoczna była determinacja obu zespołów – niemal co chwilę dochodziło do groźnych akcji, a zarówno katowiccy, jak i toruńscy zawodnicy walczyli o każdy centymetr lodu. Mimo tej intensywności, głównym bohaterem pozostawał John Murray, który niejednokrotnie pokazywał, dlaczego jest katowicką „jedynką”.

W trzeciej tercji, pierwszy cios padł w 53. minucie – Grzegorz Pasiut, w sytuacji sam na sam, wykazał się zimną krwią, oddając precyzyjny i celny strzał. Chwilę później zdołał trafić do siatki z własnej tercji, aby zakończyć mecz efektownym strzałem w okienko.

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice znów zagra z Zagłębiem Sosnowiec. Trudny rywal JKH Jastrzębie i łatwy GKS Tychy

Poznaliśmy dokładny terminarz I rundy hokejowego play off. Ćwierćfinały Tauron Hokej Ligi zapowiadają się bardzo ciekawie, a rywalizacja toczyć się będzie do czterech zwycięstw. Zagrają w nich wszystkie cztery drużyny z województwa śląskiego.

Kibice hokejowi zacierają ręce. W sobotę rozpoczyna się najbardziej emocjonująca część sezonu. Osiem drużyn Tauron Hokej Ligi rywalizować będzie w play off. Sezon zakończyło już ostatnie po rundzie zasadniczej Podhale Nowy Targ.

Podobnie jak w poprzednich sezonach trzy czołowe zespoły mogły wybrać sobie rywali w I rundzie. Niespodzianek nie było i pary ćwierćfinałowe są zgodne z układem tabeli. Pierwszy GKS Tychy zagra więc z ósmym Texomem STS i jest zdecydowanym faworytem, bo sanoczanie to najsłabszy zespół w tej stawce, a różnicę między nimi pokazał ich piątkowy mecz na Stadionie Zimowym wygrany przez tyszan 9:0.

Drugi w tabeli GKS Katowice ponownie wybrał sobie rywala z drugiej strony Brynicy, czyli EC Będzin Zagłębie, które uplasowało się na siódmej pozycji. Katowiczanie z zespołem z Sosnowca grali już w ćwierćfinale przed rokiem i wygrali tę rywalizację 4:2. W obecnych rozgrywkach podopieczni trenera Jacka Płachty pięciokrotnie pokonali sosnowiczan, choć zwycięstwo nigdy nie przyszło im łatwo.

Najtrudniejszego przeciwnika z naszych drużyn będzie mieć w I rundzie czwarte po rundzie zasadniczej JKH GKS Jastrzębie, które zagra z piątą Energą. Torunianie w trakcie sezonu rośli w siłę, ale hokeiści trenera Roberta Kalabera wygrali z nimi wszystkie mecze w tym sezonie, choć aż trzy razy triumfowali po dogrywce. Przed rokiem JKH pokonał Energę w ćwierćfinale 4:2.

[…] GKS Katowice – EC Będzin Zagłębie Sosnowiec
Terminy meczów 22 i 23 lutego w Katowicach oraz 26 i 27 lutego w Sosnowcu. Ewentualnie 2 marca w Katowicach, 4 marca w Sosnowcu i 6 marca w Katowicach.

Bezpośrednie mecze w tym sezonie: 1:0 po dogrywce (w), 4:2 (d), 2:1 (w), 4:1 (d), 6:4 (d).

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Chcę wiedzieć, z kim jestem na piłkarskiej wojnie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Zagłębie Lubin wypowiedzieli się trenerzy obu zespołów: Rafał Górak i Marcin Włodarski.

Marcin Włodarski (trener Zagłębia Lubin):
Chcieliśmy ten mecz rozwiązać inaczej niż poprzednie. Zamknęliśmy się i czekaliśmy na ataki szybkie i przechodziliśmy do ataku pozycyjnego. Mieliśmy swoje sytuacje, jak w każdym meczu. Wydawało się że mecz zmierza ku 0:0, bądź naszej jednej akcji, bo groźnie atakowaliśmy, to po jednej z nielicznych akcji GKS zdobył bramkę i cieszy się z trzech punktów. W końcówce mieliśmy sytuacje, gdzie Aleks Ławniczak miał dwa razy strzelić do bramki po stałych fragmentach.

Musimy poprawić skuteczność, bo jak przeglądamy te mecze i analizujemy, to dochodzimy do sytuacji. Gorzej jest, jak nie dochodzisz do sytuacji. Przy poprawie skuteczności i przy takiej grze w obronie, jak dzisiaj momentami była, upatruję szansy na utrzymanie.

Dzisiaj bez celnego strzału, ale mówimy o stworzonych sytuacjach, a te były. I to naprawdę: Fritzson miał z głowy bardzo dobrą okazję w pierwszej połowie, Szmyt sam na sam, ale nie trafił w bramkę, także Pieńko w końcówce uderzenie z głowy. Tak wyglądają czasem mecze, jeśli chcesz się zamknąć, nie stwarzasz dużo sytuacji, musisz wykorzystać, które masz.

Dawno nie wygraliśmy, nie mamy pewności siebie i dlatego prowadziliśmy zamkniętą grę. Oczywiście obawiam się o swoją pozycję, zawsze tak jest jak przegrywasz mecze, w takim żyjemy świecie.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
To, co człowiek ma w sercu, jest mocniejsze niż głęboka analiza i dzielenie się wartościami stricte piłkarskimi, bo chyba rozumiecie, że jest to moment wyjątkowy. To był bardzo trudny mecz ligowy i takiego się spodziewaliśmy i być może to był kluczowy moment w rozgrywkach, bo to dla nas 31.,32. i 33 punkt – jakże ważny dla nas w budowaniu tabeli i w tych meczach, które są przed nami. Proces, aby ekstraklasa, była w Katowicach dłużej trwa. Mecz miał ciężar gatunkowy, jeśli chodzi o tabelę, do tego wiadomo – żegnamy się jeśli chodzi o mecze mistrzowskie i może dobrze, że tylko mecze, bo gdyby to się przecinało całkowicie i przeprowadzalibyśmy się od jutra i już tu nie wracali, to by było bardziej smutne. Cieszymy się, że jest nowy stadion, który będzie naszym nowym domem, jest to dla nas ogromna radość, ale tak bardzo życzyłbym sobie, żeby tu się nigdy temu obiektowi nie stało nic złego, żeby był pielęgnowany, bo to kawał pięknej historii, można się tutaj było dużo nauczyć, dowiedzieć, bo w końcu dziś dowiedzieliśmy się co Materazzi powiedział Zidaneowi, w czasie owego zajścia. Gramy dalej, sezon trwa, jest to moment bardzo emocjonalny.

Nie widziałem podobieństw do pierwszego meczu z Radomiakiem. Zdawałem sobie sprawę z kwestii wewnętrznej chłopaków, bo znam ich jak własną kieszeń i ten element lekkiego poddenerwowania był, bo chcieli z siebie zrzucić to piętno ostatniego meczu, że musi on być wygrany za wszelką cenę. Tego nie chcieliśmy. Chcieliśmy grać na swoich zasadach, momenty były lepsze i słabsze, mecz nie był kapitalny może do oglądania, ale walor emocjonalny był duży. To było widać. Na pewno stać nas na płynniejszą grę.

Tak bardzo nie tyle nie lubię słowa wyrachowanie, co uciekam od niego, bo my nie chcieliśmy grać wyrachowanie z Zagłębiem. Wiedzieliśmy, że tam się pali, że jest mało punktów i każdy chce je zdobywać. Spodziewaliśmy się z analizy innego zachowania Zagłębia. Byliśmy pewni, że nas zaatakują, będą grać wysokim pressingiem, a oni się wycofali oddali nam piłkę i czekali. To zawsze niebezpieczne w fazach przejścia. To był równy mecz drużyn walczących o coś. I chwała nam za to, że trzy punkty zostały w Katowicach.

Przedmeczowa zmiana Bergiera na Szymczaka wynikała z higieny szatni, zależy mi na tym, żeby wszyscy w różnych okolicznościach ten wózek ciągnęli, chcę wiedzieć, z kim na tej wojnie piłkarskiej jestem. Czy Sebastian jest na tyle twardy i jak zareaguje, czy jest takim facetem, jak go postrzegam, czy wyjdzie słabo. A tu nie – jest to wygrany sposób, by szatnią zarządzać, bo potrzebuję dwudziestu paru ludzi walczących i rywalizujących i z każdym o swojej decyzji będę rozmawiał. Tak czułem i dlatego to zmiana.

Co do Adriana, na Bukowej przez te 6 lat dojrzeliśmy, ja stałem się zupełnie innym trenerem, a Adrian piłkarzem i człowiekiem. Wiele przeszliśmy razem i nie zawsze było radośnie. Ogromna dojrzałość i odpowiedzialność, Adrian robi kapitalną robotę w szatni, a młodzi mogą czerpać z jego zaangażowania. I taka droga – nawet w kierunku końca kariery – jest kapitalna i niech tylko dalej tak gra.

Kontynuuj czytanie

Kibice Piłka nożna Stadion

Nowa Bukowa – od piątku otwarta sprzedaż

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W minioną niedzielę piłkarze i kibice GKS Katowice pożegnali się z Bukową. Następne domowe spotkanie – derby z Górnikiem Zabrze – rozegramy już na nowym stadionie. W piątek 14 marca ruszy otwarta sprzedaż na Nową Bukową.

Na razie swoje miejsca na nowym obiekcie mogą wybrać kibice, którzy posiadają aktualny karnet na mecze przy Bukowej. Od piątku 14 marca od godziny 10:00 w systemie biletowym ruszy otwarta sprzedaż. Na początek dostępne będą pakiety/mini-karnety na wszystkie mecze do końca tego sezonu. GieKSa na Nowej Bukowej rozegra pięć spotkań, a naszymi rywali będą: Górnik Zabrze, Puszcza Niepołomice, Legia Warszawa, Cracovia i Lech Poznań. Ta faza sprzedaży potrwa do 24 marca (tutaj szczegółowo przedstawiono harmonogram), ale patrząc na zainteresowanie wśród kibiców i liczbę dostępnych miejsc, powinna zakończyć się wcześniej. Wszystkim, którzy mają zamiar wybrać się na Nową Bukową, rekomendujemy zakup karnetów zaraz po rozpoczęciu otwartej sprzedaży. 

Pakiety na wszystkie spotkania kosztują od 110 złotych (Blaszok, czyli Trybuna Południowa), przez 176 złotych (Trybuna Wschodnia – tzw. Prosta) po 242 złotych (Trybuna Zachodnia – tzw. Główna VIP). Sektor rodzinny umiejscowiony będzie na sektorze 16 Trybuny Wschodniej – karnety kosztują tutaj 350 złotych. Warto zaznaczyć, że dostępne są także karnety ulgowe w cenie 90 złotych na cały stadion. Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie klubu.

Uwaga! Przepisanie karnetu z Bukowej na Nową Bukową nie następuje automatycznie. Jeśli ktoś nie dokona tej operacji do momentu ewentualnego wyprzedania wszystkich dostępnych miejsc na obiekcie, straci możliwość obejrzenia meczów GKS Katowice. Aktualni karnetowicze mają gwarancję dostępności miejsc na Nowej Bukowej tylko do piątku 14 marca do godziny 10:00! Karnet przepiszesz (oraz wybierzesz sobie miejsce na stadionie) w kilka minut w systemie biletowym klubu.

Kontynuuj czytanie

Felietony

Kunszt Trybuny Centralnej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dokonało się.

Na Bukowej już nie zagramy. Piękne to było za pożegnanie. Choć oficjalna informacja została ogłoszona raptem kilka dni temu, to sposób w jaki się wszystko odbyło sprawił, że można było się wzruszyć. Na meczu pojawiły się osobistości z lat minionych, Janusz Jojko z Piotrem Piekarczykiem rozdawali autografy. Swoją obecnością zaszczycił nas także Adam Nawałka, który przecież nie pracując zbyt długo w naszym klubie wyrobił sobie taką markę, że za chwilę był selekcjonerem reprezentacji. I zaskarbił sobie sympatię kibiców.

Sympatycy GKS skumulowali swoje oprawy. Były więc i na Blaszoku i na Sektorze Rodzinnym. Te balony, które poszły w niebo, gdy wybiła dziewiąta minuta meczu, dziewiątego marca, Zawodnikowi z numerem dziewięć, w Jego urodziny, cały stadion skandował imię i nazwisko. Kibice nie zapominają o swoich legendach. Jan Furtok zapewne gdzieś tam spoglądał na boisko i choć jedyna bramka w meczu nie była aż tak podobna do gola strzelonego San Marino, jak Arka Jędrycha z Lechią, ale… nadal była podobna. Znów mocne wstrzelenie z prawej strony i finalizacja z bliska. Wspomniany Sektor Rodzinny i dzieciaki w dużej ilości dali popis. Były także flagi i zimne ognie. I doping przez cały mecz.

A na Blaszoku – działa się magia. Przed meczem zastanawiano się, jaka była najlepsza oprawa w historii tej trybuny. I myślę sobie, że najlepsza miała może miejsce właśnie wczoraj. To dopiero było zawieszenie w czasoprzestrzeni – nawiązując do jednej z prezentacji Trybuny Centralnej, bo przecież oficjalnie tak owa nazywała się kiedyś. Nie pamiętam, żebym był tak zachwycony przekazem oprawy. Różne były symboliki, takie czy inne. Jednak to, co było wczoraj to był kunszt.

Przyznam, że wielokrotne przypominanie od zawsze, że na Bukowej grali i przegrali „Zidane, Lizarazu i Dugarry” już nieraz bokiem wychodziło. Są takie sytuacje, że coś się tak przejada, że trudno silić się na jakąś oryginalność. Pojawia się pewnego rodzaju grafomania. Oczywiście to bardzo ważny moment w historii klubu i największy sukces na europejskiej arenie, ale ileż można?… Tymczasem sposób, w jaki kreatywnie zostało to rozwiązane, był mistrzowski. Zostało tu ujęte wszystko, historia, symbolika, podsumowanie, odniesienie do światowej piłki i duża doza humoru.

To jest piękno piłki. Że nasza poczciwa Bukowa jest miejscem z bezpośrednim powiązaniem do najważniejszych wydarzeń w światowej historii naszej ukochanej dyscypliny. To naprawdę niesamowite, że taki Zizou jechał sobie autokarem ulicą Złotą, mówił do swoich kompanów „patrzcie, ale fajne wesołe miasteczko”, potem skręcał w lewo, wjeżdżał przez bramę. Chodził sobie po parkingu za Trybuną Główną, szedł korytarzem z szatni na boisko, w końcu biegał po trawie i oglądał ten nasz Blaszok. Cztery lata później jego wizerunek widniał na Łuku Triumfalnym i Francuzi chcieli z niego zrobić prezydenta. To były TYLKO cztery lata. Od meczów z Bordeaux do starcia z Materazzim minęło 12 lat. A od tegoż finału i ostatniego spotkania Zizou w karierze – 19 lat. Dziewiętnaście i cztery. Niebywałe. To tak jakby jakiś piłkarz Gryfa Wejherowo, które dostało w czapkę przy Bukowej – dajmy na to Maksymilian Hebel – rok temu został Mistrzem Świata i zwierzchnikiem sił zbrojnych w Polsce.

Nie jest przesądzone, że Materazzi naprawdę nie uderzył w najbardziej czuły punkt Zinedina, którym właśnie zapewne jest porażka Francuza na Bukowej. To, że Zizou doskonale o tym pamięta, pokazaliśmy, gdy spotkaliśmy się z nim dwanaście lat temu 😉 Szczegóły poniżej 😉

Zizou na Bukowej!

Nie dało się symbolicznie lepiej pokazać, jaka historia się tworzyła na tym stadionie. Oprawa doskonała, wybitna.

Bardzo pragnęliśmy, żeby i na boisku to domknięcie wspaniałej historii było zwycięskie. Długo zanosiło się na to, że może to być rysa na tym dniu. Co prawda trener mówił na konferencji, że ważne było, aby zdjąć brzemię odpowiedzialności z piłkarzy, że właśnie muszą, bo to ostatni mecz. Kibice jednak rozpatrują to inaczej. Kibic to kibic. Patrzeliśmy na to, że jednak przyjeżdża jedna z najsłabszych ekip w lidze, przy której pojawia się pytanie – jak nie z nimi, to z kim? To nie oznaczało oczywiście, że należy dopisać sobie trzy punkty z urzędu. Natomiast są w tej lidze drużyny lepsze i słabsze. Zagłębie należy do tych słabszych. Wiadomo, że nie stałaby się żadna tragedia w tabeli, gdyby GieKSa tego meczu nie wygrała. Tragedia nie, ale mogłoby to wprowadzić pewną nerwowość. A smak zwycięstwa w takich okolicznościach jest przecież podwójny.

GKS Katowice jednak ten mecz wygrał. I to wcale nie jest takie oczywiste. W przeszłości multum tego typu spotkań nasz zespół po prostu przegrał. Jakaś młócka, krwawiące oczy i długo wynik 0:0. W końcówce rywale wyczuwają swoją szansę, bach, bach, strzelają dwie bramki i wywożą komplet. Tak było choćby w feralnym „kluczborkowym” sezonie, w którym zanim podziały się te straszne rzeczy w końcówce rozgrywek, GKS przegrał kilka meczów właśnie tracąc bramki w końcowych fazach wyrównanych, ale bardzo słabych spotkań.

Przed meczem rozmawiałem z komentatorem Canal Plus Marcinem Rosłoniem i mówił, że to tak bywa często w piłce, że jest pompa i otoczka, a potem piłkarsko wychodzi słabo. Przypomniałem sobie, jak Piotr Lech kiedyś w przerwie meczu z KSZO został czymś tam uhonorowany i po przerwie golkiper zawalił dwa gole, m.in. wpadając z piłką trzymaną w rękach do bramki.

Teraz było inaczej, choć długo się na to nie zanosiło. Ale teraz to jest inny zespół niż te, które przez kilkanaście lat nie potrafiły dźwigać ciężaru. Zespół ten miał przepchnąć ten mecz nawet kolanem, to przepchnął – i to dosłownie, bo taki to był gol Sebastiana Bergiera. Zwycięstwo ze wszech miar ważne, bo przecież istnieje slogan w piłce, że sztuką jest wygrać mecz, w którym nie idzie. GieKSie nie szło kompletnie i to goście mieli więcej sytuacji, na szczęście strzelali – jak mówił Laguna – Panu Bogu w okno. Jedna akcja – pięknie wypatrzył Alan Czerwiński Adriana Błąda, ten podał do Sebastiana, który wprawił stadion w euforię. Sam Adrian Błąd też coś spiął klamrą – przecież on strzelił gola dla Zagłębia w wygranym 5:0 meczu na Bukowej dziesięć lat temu. Wówczas podbiegł do kibiców świętować z nimi bramkę. A teraz – vis a vis tych samych kibiców, pogrążył Miedziowych, którzy będą musieli się twardo bronić przed spadkiem.

A kibice Zagłębia mieli się z pyszna, bo dopiero co śpiewali „coście tak cicho”. Teraz to oni byli odbiorcami tej przyśpiewki.

Po dwóch porażkach – po bardzo dobrym meczu w Lublinie i średnim w Białymstoku – GieKSa zgarnęła bardzo ważne trzy punkty. Tak jak pisałem w poprzednich felietonach – trzeba było się liczyć z przegranymi w tamtych meczach, choć nie musiały one nastąpić. Tutaj trzeba było bezwzględnie wygrać. Dopisane trzy punkty sprawiają, że nasza sytuacja w tabeli jest już totalnie komfortowa. Jedenaście punktów przewagi nad strefą spadkową na dziesięć kolejek przed końcem to potężny kapitał. Trzeba grać swoje i trzymać rękę na pulsie, ale teraz już tylko jakaś kompletna katastrofa spowodowałaby, że GKS znalazłby się pod kreską.

Tak, przegraliśmy te dwa wyjazdowe mecze, ale bilans na wiosnę to 3-1-2. Czyli nadal naprawdę niezły. Lepszy niż nasza średnia punktowa z całego sezonu, bo gdybyśmy mieli taką średnią jak na wiosnę – mielibyśmy czterdzieści oczek już teraz i bylibyśmy zaraz za podium. To przeczy jakimś dziwnym teoriom, że GKS zanotował regres. Fajnie, że GKS potrafi grać efektownie i miło dla oka. To daje wielką nadzieję i optymizm. I to powoduje też, że gdy potem zdarza się słaby – umówmy się – mecz z Zagłębiem, to jest jednak pewna iskra, która powoduje, że zespół się nie poddaje, nie kładzie, tylko skonstruuje tę jedną akcję, która da zwycięstwo.

To było piękne pożegnanie – tak jak w listopadzie Jana Furtoka, tak teraz naszego ukochanego stadionu. Tak to jest z przeprowadzkami. Zostawia się w jakimś miejscu kawał życia i kawał wspomnień. Grunt, żeby przeważały te dobre i żeby dobrymi były też te ostatnie. Wszyscy pożegnali ten stadion godnie.

Wiadomo, że na temat Bukowej wypowiadają się byli piłkarze czy trenerzy GKS. Ja natomiast chciałbym przytoczyć wypowiedzi naszych rywali z różnych okresów i to rywali z drużyn, z którymi GieKSa zawsze miała kosę, a sami ci zawodnicy przeżywali naprawdę ciężkie chwile pry Bukowej. Marcin Baszczyński, który komentował mecz w Canal Plus powiedział:

„Łezka się kręci, ja mam wspomnienia takiej kultury wychowania, śląskiego, mocnego wychowania – jako sąsiad zza miedzy przeszedłem tu swoją lekcję w meczach derbowych”.

W Lidze Minus wypowiedział się o Bukowej Wojciech Kowalczyk, były napastnik Legii Warszawa.

„Niekoniecznie dobrze ten stadion wspominam, bo zawsze nas lali. Wygrałem tam jeden mecz, w sezonie, w którym wyjeżdżałem do Betisu, a tak – zawsze porażka. Cisnęli nas. Ale pojechało tam też Bordeaux z Zidanem, Lizarazu, też dostali w „pyndzel”, więc nie ma się co wstydzić, że ktoś kiedyś przegrał przy Bukowej. A atmosferka na stadionie była świetna”.

Kowal przytoczył też jedną z piosenek, której „nigdy nie zapomni”, a która była kierowana pod jego adresem. Nie nadaje się do cytowania – poszukajcie w magazynie 😉

Zamykamy ten rozdział.

Bukowo – dziękujemy!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga